Pierwszy miesiąc wakacji dobiega końca, a ja mam ochotę się schować ze wstydu do szafy i już nigdy z niej nie wychodzić... Może trafiłabym w końcu do Narnii? Chociaż w sumie tam by mnie nie chcieli. W wakacje powinno się nadrabiać książkowe zaległości, prawda? A co robię ja? Robię sobie zaległości w nadrabianiu zaległości. A także tworzę nowe, bo kupuję cały czas nowe książki. Choć w tym miesiącu nie miałam dużego pola manewru, dwa tygodnie spędziłam poza domem. Ale to i tak mi nie przeszkodziło, bo książek nadal jest całkiem sporo. Tyle co zwykle.
Lipiec rozpoczęłam odbierając zamówienie jeszcze z czerwca w księgarni Bonito.pl. Sama sobie zrobiłam prezent na zakończenie szkoły, a poza tym nie mogłam nie skorzystać z promocji. Tak oto weszłam w posiadanie Pielgrzyma, na którego temat słyszałam tak wiele dobrych opinii, że musiałam go zdobyć. Wszystko za sprawą Anity z Book Reviews. Liczę, że i mnie ta książka tak zachwyci. Musi, bo to w końcu niezła cegła. Ale świetnie wygląda na półce.
Zamówiłam wtedy jeszcze książkę, o której głośno nie tyle w Polsce, co za granicami. Cud chłopak, niepozorna a zapowiada się ciekawie. Jak już w końcu przeczytam, to się wypowiem. Opis przywodzi mi na myśl trochę Małego Księcia, a także książkę, która chodzi mi po głowie i wiem, że istnieje, ale tytułu sobie przypomnieć nie mogę.
Trzecią i ostatnią książką z tego zamówienia byli Niezłomni. Dzięki Bogu, to ostatnia już część cyklu o Nocnej Szkole, który powinien być powieścią jednotomową. A rozwlekać coś tak nudnego na tyle części? W czwartej się prawie nic nie działo. Piątą kupiłam chyba tylko dlatego, że to ostatnia część serii, a całość świetnie wygląda na półce. No i pierwszy tom bardzo mi się podobał, choć nie umiałabym powiedzieć, o czym był.
Tuż przed moim wyjazdem na obóz poddałam się i w końcu kupiłam sobie piątą część Harry'ego Pottera. Miałam całą serię za wyjątkiem tego jednego tomu. Aż w końcu teraz, po tylu latach w końcu jest mój. Ułatwi mi to życie przy kolejnym czytaniu, bo zawsze musiałam latać do biblioteki i korzystać z tych zniszczonych egzemplarzy. Oj, uwierzcie mi, były bardzo zniszczone.
Przy okazji kupiłam też w Misję 100. Oglądałam serial i pokochałam go całym sercem. Mam nadzieję, że z książką będzie tak samo. Tym bardziej, że złamałam swoją żelazną zasadę, żeby czytać najpierw książkę, potem oglądać ekranizację. Liczę, że nie będę tego żałować i że nie popełniłam błędu.
Lecąc do Biedronki po książki na promocji, wpadłam też do innej księgarni i przez przypadek wyszłam z Małymi kobietkami. Także w promocyjnej cenie. Szkoda tylko, że w tej Biedronce, do której szłam, nie było tego, co chciałam. Musiałam odwiedzić inną, już bez nadziei na sukces. A tu taka niespodzianka. Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął leżał sobie w koszu i czekał na mnie. W dodatku jeszcze w tej normalnej okładce a nie w filmowej. Choć ta filmowa była urocza. A na dodatek zdobyłam też drugą część serii o Stephanie Plum czyli Po drugie dla kasy. Nie czytałam jeszcze pierwszej ale ciii... Zawsze lepiej jest mieć kontynuację pod ręką.
Zakupem bardziej ze strony mojej mamy niż z mojej była Florystka od Katarzyny Bondy. Mam w planach przeczytać coś w końcu tej autorki, bo uwielbiam kryminały, a nie czytałam jeszcze polskiego, ale powinnam chyba mniej planować a więcej robić, bo coś to nie za bardzo ostatnio wychodzi...
A zwieńczeniem całego miesiąca była moja wizyta w Hiszpanii, gdzie, nie byłabym przecież sobą, kupiłam Gwiazd naszych wina. Po hiszpańsku oczywiście. Bajo la misma estrella. Gdybyście widzieli minę kobiety w księgarni, gdy podbiegłam do regału, porwałam książkę i rzuciłam się do kasy... Chyba jeszcze nigdy tak szybko nie robiłam zakupów. Aż dostałam od niej zakładkę w gratisie.
Dołożyć do tego mogę jeszcze moją wizytę w bibliotece. Wzięłam Most do Terabithii. Moja przyjaciółka tyle o niej mówiła dobrego, że gdy zobaczyłam ją na półce, to musiałam wypożyczyć. Już przeczytałam i... nie porwało mnie. Może po prostu jestem za stara, albo sama nie wiem. Nadzieje pozostawiam w filmie, którego jeszcze nie widziałam. Ale gra w nim Josh Hutcherson więc może on uratuje tę historię.
Drugą książką, którą wzięłam, była Eleonora&Park, czyli coś, co czytam i czytam, i czytam, i czytam... I utknęłam z 1/4 do końca i dalej nie mogę. Ta historia powinna się skończyć po jakiejś 100 stronie! Bo jak na razie to wlecze się niczym flaki z olejem... Bez urazy dla wszystkich, którym ta powieść się podoba, potrafię was zrozumieć, bo znajduję tu wiele wspaniałych fragmentów, ale większość prostu do mnie nie trafia. Eleonora tak strasznie mnie wkurza, że mam ochotę nią potrząsnąć i powiedzieć, żeby się ogarnęła.
Tak prezentuje się mój lipcowy book haul. Nie sądziłam, że w wakacje będę coś kupować, bo w sierpniu znowu mnie nie będzie z powodu wyjazdu. Ale jak zwykle nie mogłam sobie odpuścić. Na kolejny miesiąc już będą na pewno trzy książki, dwie przed chwilą zamówiłam więc ten sierpniowy stosik będzie jako tako wyglądał. Może jednak troszkę zaniży średnią ale nie mówię hop, bo zaraz znowu mnie przywali ilość zakupionych książek.
Trzymajcie kciuki, żebym się poprawiła z czytaniem, bo na razie słabo to widzę... Wracam do was na początku września już z regularnymi postami, bo teraz jakoś tak słabo wypadło. A teraz życzę wam wszystkim udanego ostatniego miesiąca wakacji życzę! Czytajcie dużo, kupujcie tanio i wypoczywajcie :D.
Gwiazd naszych wina po hiszpańsku?! :D W jakiej okładce?
OdpowiedzUsuńNa prawdę ciekawe książki sobie przygarnęłaś :D Czytałam Most do Terabithi już jakiś czas temu i chociaż mi się wtedy bardzo podobała to teraz widzę tam kilka niedociągnięć. Eleonora&Park jeszcze sobie u mnie poczekają. Miłego czytaia i czekam na recenzję! :*
Pozdrawiam, Lucy :*
http://zeglujacmiedzysnami.blogspot.com/
Podziwiam cię, że czytasz po hiszpańsku, moja siostra mieszkała jakiś czas w Hiszpanii i próbowała mnie uczyć języka, ale jakoś mi nie szło ;/
OdpowiedzUsuńSkąd ja to znam? ;) Też niby miałam zacząć nadrabiać zaległości, a skończyło się na tym, że w lipcu przeczytałam tylko cztery książki :/. No, cóż oby sierpień nam obu się udał ;)
OdpowiedzUsuńTeż zwróciłam uwagę na "Gwiazd naszych winę" po hiszpańsku. :-) Jeśli czytasz książki w tym języku, to wielki szacun dla Ciebie. :-)
OdpowiedzUsuńczytanie po hiszpańsku? Znam tylko dwa słowa, z tym jedno to przekleństwo. Po prostu to ciekawy pomysł na pamiątkę. Fajnie wygląda na półce i nie zagraca mieszkania :)
OdpowiedzUsuńJa też byłam w Hiszpanii, ale nie kupiłam sobie żadnej książki.
OdpowiedzUsuńMnie Eleonora wkurzała w środkowej części książki, ale końcówka mi się spodobała.
W którym miejscu w Hiszpanii?
OdpowiedzUsuńMnie też najbardziej środek nudził i irytował. A końcówka była świetna ;)
Chciałam się go uczyć ale w szkole, którą wybrałam, nie ma go w opcjach do wyboru. Więc będę się uczyć włoskiego
OdpowiedzUsuńW takiej jak brytyjska, czyli w tej ładnej z chmurkami *.*
OdpowiedzUsuńEleonora&Park ma świetną końcówkę, usatysfakcjonowała mnie mimo wszystko ale środek to masakra :/
Jakie wspaniałe nowe nabytki :D
OdpowiedzUsuńSama jestem bardzo ciekawa "Misja 100" oraz "Cud chłopak", który co prawda znajduje się już u mnie na półce, ale na razie nie może się jakoś doczekać tego, aż w końcu sięgnę po tą książkę. Sama miałam ostatnio tygodniową przerwę i teraz też wszystko nadrabiam :D
Żebym ja tylko tygodniową przerwę miała, hehe. Od początku wakacji czytam "Grę o tron" i jakoś zmęczyć nie mogę ;/
OdpowiedzUsuńA oglądałaś może serial na pozdstawie "Misji..." ? Jak nie, to szczerze polecam! :)
Witaj! :)
OdpowiedzUsuńNominowałem Cię do LBA!
http://otwartaksiega2002.blogspot.com/2015/08/liebster-blog-award-2.html
Mam nadzieję, że odpowiesz na moje pytania! :)
Pozdrawiam! :)
O! Dziękuję za nominację! Na pewno odpowiem ;)
OdpowiedzUsuńPolecam "Stulatka..." - świetnie się bawiłam przy tej książce ;)
OdpowiedzUsuńnominowałam cię do Piekielnego Tagu :)
OdpowiedzUsuńhttp://citeofbooks.blogspot.com/2015/08/piekelny-tag.html#gpluscomments
Nie martw się, następny miesiąc będzie lepszy! ;)
OdpowiedzUsuńAle a'la stosik piękny :)
Mój urlop się skończył. Przepraszam, że mnie tak dawno nie było u Ciebie. Pozdrawiam ;)
O, dziękuję! Na pewno odpowiem ;)
OdpowiedzUsuńNawet połowy nie ma a już o niebo lepiej mi idzie! :D
OdpowiedzUsuńNic nie szkodzi ;). Ja nadrabiam zaległości jak już wrócę z moich wyjazdów :)
Były w Biedronce Małe Kobietki? Ooo też bym kupiła:) Niezłomnych też muszę nabyć, no bo już wypada dokończyć cykl... Miłego czytania:)))
OdpowiedzUsuńCiekawe zdobycze:) A "Gwiazd Naszych Wina" po hiszpańsku to naprawdę fajna pamiątka! Pozdrawiam i zapraszam do siebie www.oczytane.blog.pl
OdpowiedzUsuńMałe kobietki akurat w księgarni Czytanie ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Na pewno wpadnę w oatatnim tygodniu wakacji ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na recenzje "Cud chłopak" ,a "Most do Terabithii" tylko oglądałam -cudo :)
OdpowiedzUsuń