środa, 30 marca 2016

Recenzja| Eleonora&Park - Rainbow Rowell

Książka napisana przez kogoś o imieniu Tęcza może być tylko słodka i urocza. Ale mimo wszystko strasznie irytująca i męcząca.

Na amerykańskim booktubie wszyscy bardzo wychwalają i cenią sobie twórczość Rainbow Rowell. Nawet polscy recenzenci pokochali jej pierwszą wydaną w naszym kraju książkę pod tytułem Eleonora&Park. Byłam bardzo ciekawa, w czym tkwi fenomen tej książki? Nosiłam się z zamiarem jej przeczytania, ale były to tylko plany. Do czasu, aż znalazłam ją na półce w bibliotece.

Okładka jest minimalistyczna, ale cudowna i urocza. Chciałam ją nawet przerysować do swojego zeszytu, ale wtedy zrodziłoby to pytania. Dlaczego mam zachwycać się okładką książki, która wywołała u mnie małe niestrawności? Bo w gruncie rzeczy to jedynie okładka dobrze się broni. Tytuł od początku mnie niezbyt zachęcał, bo za bardzo przypominał mi Romea i Julię, dramat, który cenię, ale przede wszystkim; lubię. Chyba jeszcze nie spotkałam się z przeniesieniem tej niezwykłej historii do innych reali. Ale nie poddaję się i będę wyczekiwać dnia, w którym w końcu to nastąpi.


Eleonora ma rude, splątane wiecznie włosy, które mogłyby być ładnymi kręconymi, gdyby miała możliwość o nie zadbać. Dziewczyna wychowuje się bez ojca, jedynie z matką i jej nowym mężem, oraz sporą gromadką młodszego rodzeństwa. Dom, w którym mieszkają, pozostawia dużo do życzenia. Wspólny pokój z braćmi i siostrami, brak własnego kąta, zero prywatności przy korzystaniu z łazienki czy życie w strachu przed ojczymem.

Park za to pochodzi z Korei (Północnej? Południowej?). Ma szczęśliwą, kochającą się rodzinę. Jego rodzice spełniają pragnienia jego oraz jego młodszego brata. Jednak na płótnie pod tym uroczym obrazkiem kryją się delikatne rysy, niedostrzegalne dla każdego. Relacja Parka z ojcem pozostawia wiele do życzenia. Na linii syn – ojciec nie raz wybuchają kłótnie.

Nie będzie to wielkim spojlerem jak przyznam, że książka opowiada historię miłosną Eleonory i Parka. Już po samym tytule można się tego domyślić. Cała akcja rozgrywa się w ciągu jednego roku szkolnego. A pierwsza strona nam mówi, że związek nastolatków nie przetrwa tych kilkunastu miesięcy.



Sposób, w jaki Park zakochał się w Eleonorze, a Eleonora w Parku jest uroczy, co przyznać muszę bez żadnych wątpliwości. Biedna dziewczyna oraz bogaty chłopak. I tutaj znalazłam pierwszy zgrzyt. Problemy Eleonory są rzeczywiście poważne i autorka doskonale je zarysowała. Nie chciałabym zając jej miejsca, a ze swojego szczerze jej współczuję. Ale Park? Przez większość czasu wydawał mi się być zwykłym dzieciakiem. Ni to krzywdzony przez rodziców, ni to rozpieszczony. Normalny nastolatek. Do tej postaci Rainbow Rowell próbowała dodać problemy, zupełnie tutaj niepotrzebne. Spór na linii Park – ojciec w gruncie rzeczy polegał na prowadzeniu auta z manualną skrzynią biegów. Chłopak potrafił obsługiwać automatyczną, ale tą z ręczną miał małe kłopoty pod bacznym okiem swego taty. Ilekroć poruszano ten temat w książce, chciało mi się śmiać z jego absurdalności. Tym bardziej, że większość recenzji, które czytałam na temat Eleonory&Parka mówiło, że chłopak ma „bardzo poważne problemy z rodzicami”. Haha, takie tam poważne problemy z wrzuceniem dwójki, gdy ojczulek patrzy.

A teraz, biorąc na celownik postać Eleonory… Od dawien dawna nie czytałam o tak irytującej kobiecej postaci. Bardziej płaczliwej dziewczyny chyba nigdy nie miałam okazji poznać. Płakała o wszystko. Bo Park się uśmiechnął, bo dostała prezent, bo zaproszono ją na kolację, bo wyśmiewano się z niej w szkole, a nawet wtedy, gdy ktoś ujarzmił jej włosy. Sposób jej myślenia oraz priorytety, którymi się kierowała, pozostaną dla mnie tajemnicą, której nie zamierzam zgłębiać. Wielokrotnie miałam ochotę przenieść się do świata książki tylko po to, by porządnie potrząsnąć Eleonorą i wrzasnąć jej do ucha: „Ogarnij się!”

Głównym powodem dla którego sięgnęłam po tę powieść, oprócz okładki, były czasy, w jakich umieszczono jej akcję. Całość rozgrywa się w latach 80. ubiegłego wieku. Skoro wspominano o tym niezwykłym zabiegu w każdej recenzji, powinien on mieć duże znaczenie dla całej fabuły. A ja wielokrotnie zapominałam, że całość nie dzieje się współcześnie. No bo ludzie, to, że główni bohaterowie czytają stare (no, dzisiaj stare) komiksy oraz słuchają starej (wtedy nowej) muzyki, rzeczy typowych dla lat 80., nie czyni ich od razu obywatelami tamtych czasów! Gdyby nie opis ze strony księgarni, który poinformował mnie o tym fakcie, pewnie bym się nie zorientowała, że przenoszę się do innego wieku.


Strasznie męczyłam się przy czytaniu Eleonory&Parka. Liczyłam na słodką i uroczą książkę na jeden, może dwa wieczory, która po prostu umili mi czas. Ale przez większość książki miałam dziwnie uczucie, że ta historia została przeciągnięta i że powinna skończyć się już na jakiejś 150 stronie. Naprawdę, tyle by mnie w zupełności usatysfakcjonowało. Wszystko, co działo się dalej, z powodzeniem mogłoby zostać wymazane. Nie mieli aż tak interesującego życia, by było materiałem na powieść.

Ale gdy już dotarłam do zakończenia, to musiałam przyznać, że było dobrym zwieńczeniem całej historii. Albo po prostu mnie ucieszyło, że to już koniec i mogę odłożyć tę książkę na półkę. Choć w tym przypadku odnieść do biblioteki.

Eleonora&Park nie podobała mi się tak, jak bym chciała. Zawiodła mnie i zdeptała moje nadzieje. Ale tę książkę można albo kochać, albo nienawidzić. Ja chyba niestety jestem po tej stronie na „nie”. A czy polecam? Nie zabraniam, nie rekomenduję. W końcu w literaturze chodzi o to, by wywoływała emocje, prawda? Czytając tę powieść Rainbow Rowell na pewno coś poczujecie; albo miłość i motylki w brzuchu, albo irytacje i chęć rzucenia czymś o ścianę. Najlepiej Eleonorą.



A jaka jest opinia tych z was, którzy mieli tę (nie) przyjemność przeczytania tej książki? Piszcie swoje zdanie w komentarzach. Może, jeśli zbierze się wystarczająco duża grupa moich zwolenników, to łatwiej nam będzie popełnić morderstwo na Eleonorze… gdybyśmy dostali jeden wyrok za zabójstwo, podzielili go na każdego, to nie byłoby tak znowu źle.

A jeśli komuś podobała się Eleonora&Park to szczerze zazdroszczę, bo sama bym chciała, żeby ta książka mnie do siebie przekonała. Ale niestety, nie można mieć wszystkiego.

 

 

 

 

 

Znajdziesz mnie również tutaj:

Facebook: https://www.facebook.com/toreadornottoreadworld/
Instagram: https://www.instagram.com/thethirteenthbook/
Goodreads: https://www.goodreads.com/ewuniunia
Snapchat: @ewuniunia

środa, 23 marca 2016

Liebster Blog Awards #7 i #8

Dawno nie było u mnie niczego okołoksiążkowego, a nominacji do różnych tagów i do LBA się nazbierało. Trzeba coś z tym zrobić, bo od ciągłego mówienia i pisania o tym, ta liczba się nie zmniejszy. Zapraszam was więc dzisiaj na kolejną porcję pytać z kategorii LBA.

Na pierwszy ogień pytania od Kingi z Recenzjady

1. Jakie jest najdziwniejsze damskie i męskie imię, z jakim spotkałaś się w książce?

Damskie to chyba Jessamine za sprawą nowego Zmierzchu a męskie to Beaufort za sprawą tego samego źródła.

2. Częściej czytasz książki, których akcja dzieje się w Europie czy Ameryce?

W Ameryce, ale to nie jest celowe. Tak jakoś wychodzi. A jak trafiam na książkę, której akcja dzieje się w Paryżu, Londynie albo w innym miejscu, to się jej chwytam i tak łatwo nie puszczam :D

3. Czytałaś kiedykolwiek książkę, której głównym bohaterem był... Zwierzak?

Powiedziałabym, że Kubuś Puchatek, ale nie czytałam (wstyd). Miałam kompletną pustkę w głowie, gdy przeczytałam pytanie, ale później nastąpiło nagłe olśnienie. Opowieści z Narnii! No i Aslan. Chyba można uznać go za głównego bohatera? A przynajmniej tytułowego.

4. Wolisz czytać przy naturalnym, czy może sztucznym świetle?

Nie robi mi to jakieś specjalnej różnicy, ale gdy już jest wieczór, a za oknem ciemno, to nie lubię mieć jasnego światła w pokoju.

5. Jeśli jakaś kupiona przez Ciebie książka nie przypadła Ci do gustu, co z nią robisz? Odstawiasz na półkę czy sprzedajesz? A może oddajesz komuś?

Zależy jak bardzo jest beznadziejna i ile za nią zapłaciłam. Jeśli to była pełna cena, to albo zatrzymuję i ustawiam w tylnym rzędzie na regale, albo wywożę do babci, gdzie stawiam w zapomnieniu na półce. Jeśli zaś jest to totalne badziewie, to sprzedaję na allegro. A jeśli klumpem okaże się książka z przeceny kupiona za grosze, to pozbywam się jej za pomocą skupów internetowych.

6. Masz podzielność uwagi? Potrafisz czytać i rozmawiać z kimś jednocześnie, lub też słuchać muzyki albo oglądać telewizję?

Słuchanie muzyki tak, ale nie mogę słuchać polskich piosenek. Oglądać telewizji nie dam rady bo nie mogę się skupić, a o rozmawianiu nie ma mowy, bo gubię albo wątek rozmowy, albo akcji w książce. Tak samo jak nie umiem czytać chodząc, bo albo się potknę albo gdzieś wejdę.

7. Co sądzisz o tym, że aż 63% Polaków nie przeczytało w ubiegłym roku ani jednej książki?

Ich wybór, ich strata. Nie przejmuję się tym i nie zamierzam takich ludzi nawracać, ale czasem irytuje mnie jeśli wychodzi ekranizacja powieści a człowiek jest zdziwiony, że są książki o które opierał się film.

8. Jeśli chodzi o muzykę, bliżej Ci do Justina Biebera czy Nirvany?

Wstyd to przyznać, ale do Biebera. Poza tym wykorzystuję okazję, że będzie w Polsce i idę na koncert. Ale zanim pomyślicie, że jestem jakąś Directionerką (nienienienienie) czy Belieberką (nieeeee), to powiem, że Nirvana ma niezłe kawałki. Uwielbiam Nothing else matters.

9. Czytałaś kiedykolwiek taką książkę, która wręcz odpychała swoim wyglądem i była stara oraz prawie nieznana (z własnej woli)?

Mogę tu przytoczyć każdą książkę z biblioteki, bo zawsze trafiam na dość zniszczone, zagięte, pobrudzone, ale to nie są książki stare, więc chyba raczej nigdy nie miałam takiej sytuacji.

10. Masz konto jedynie na Lubimy Czytać, czy także na innych tego typu portalach?

Niby mam na LC ale nie używam. Niedawno polubiłam się z GoodReads. Jeśli ktoś jest zainteresowany moim profilem to zapraszam -> https://www.goodreads.com/ewuniunia

11. Facebook czy Twitter?

Facebook! Nie umiem używać Twittera.

 

A teraz pytania z bloga Otwarta księga:

1. Ulubione miejsce do czytania?

Moje łóżko, fotel, łóżko, fotel, plaża, leżaki przy plaży i na basenie. Czyli w zimie w łóżku pod kołdrą z herbatą, a w lecie i w wakacje na zewnątrz, najlepiej nad morzem w ciepłym kraju.

2. Książka, która zmieniła coś w Twoim życiu lub Twoją opinię o czymś?

No to mam zagwostkę. Ale chyba postawię na Remigiusza Mroza i jego Ekspozycję albo cykl Parabellum bo każda jego książka mi pokazuje, że jednak warto czytać polskich autorów, do których nie miałam nigdy przekonania.

3. Gdybyś mogła wybrać jedną nadprzyrodzoną moc, jaka byłaby to zdolność?

Po przeczytaniu Zmierzchu (znowu się pojawia w tej notce, wszystko przez Życie i śmierć!) chciałam umieć czytać w myślach i do tej pory mi to zostało. To znaczy to marzenie, bo niestety nie dane mi było otrzymać tego dar. Choć niektórzy twierdzą, że jestem wiedźmą, ale to opowieść na inny raz.

4. Świat fantastyczny, w którym mogłabyś zamieszkać.

Świat Harry'ego Pottera, Opowieści z Narnii, Zmierzchu...

5. Czy gdybyś znalazła książkę o całym Twoim życiu, przeczytałabyś ją do końca?

Bałabym się poznać zakończenie, ale nie oparłabym się ciekawości i bym ją przeczytała.

6. Najczarniejszy czarny charakter z jakim się kiedykolwiek spotkałaś.

Chyba Lord Voldemort. Miał dużo dusz na sumieniu. Albo Joeffrey z Gry o tron. I w prezydencie Snowie z Igrzysk też było dużo mroku.

7. Mało znana książka, którą każdy powinien przeczytać.

Nie słyszałam zbyt dużo o książce Ceceli Ahern Gdybyś mnie teraz zobaczył w polskiej strefie booktuberów i blogerów, ale to zdecydowanie tytuł, który jest wart uwagi. Moją recenzję tej książki znajdziesz TUTAJ

8.  Ile trwał Twój najdłuższy 'kac książkowy'? 

Od kwietnia 2015 (egzaminy gimnazjalne) do grudnia 2015 czy nawet początku stycznia 2016. Sporo. Ale chyba już jest dobrze, bo nadrabiam zaległości i trafiam na same perełki. Więcej informacji wkrótce.

9. Gdybyś mogła spotkać pięć postaci historycznych lub fikcyjnych, kogo byś spotkała?

Do historycznych to byłabym ciekawa Hitlera. Chciałabym mu zadać wiele pytań a między innymi jedno główne: dlaczego?

Z fikcyjnych to Katniss z Peetą, wszystkich Cullenów ale najbardziej Edwarda i Alice ze Zmierzchu, Cealenę i Chaola ze Szklanego tronu, Voldemorta, Heathcliffa z Wichrowych wzgórz, Dymitra z Akademii wampirów i wiele, wiele innych. A miało być tylko pięć... Szzz

10. Gdybyś była zmiennokształtną, w jakie zwierzę chciałabyś się zmieniać?

W jakiegoś ptaka, wtedy szybciej bym się mogła poruszać.

11. Czy popełniłaś kiedykolwiek jakąś gafę związaną z książkami?

Pamiętam, że mój nauczyciel fizyki kiedyś na lekcji nawiązywał do powieści Dostojewskiego i zadał mi pytanie, kto to jest, zanim jeszcze zaczął temat. A ja nie skojarzyłam, że to pisarz.

 

 

Dziękuję wszystkim za nominacje!

 

Ja nominuję:

http://www.lekturia.blogspot.com/

http://a-moze-tak-ksiazka.blogspot.com/

http://oczytane.blog.pl/

http://www.regalpelenksiazek.blogspot.com/

http://addictedtobooks.blog.pl/

Oraz Weronikę aka RosAlice, która strajkuje i nie prowadzi bloga. I każdego, kto ma ochotę ;)

 

A moje pytania to:

1. Jaka jest twoja znienawidzona bohaterka literacka i dlaczego?
2. Najpierw film czy książka?
3. Jak zaczęła się twoja przygoda z czytaniem?
4. Wolisz czytać rano, po południu, wieczorem czy w nocy?
5. Zima czy lato?
6. Mówisz ketchup czy ketchap?
7. Jak to się stało, że trafiłeś/aś do blogowej społeczności?
8. Kupujesz książki w księgarniach stacjonarnych czy internetowych?
9. Oryginalna trylogia gwiezdnych wojen czy ta nowa, czy może najnowsza 7 część?
10. Jakbyś mógł/mogła zostać kimkolwiek byś chciał/a, kim byś był/a?
11. Masz jakieś gadżety związane z książkami?

 

Mam nadzieję, że odpowiecie na nominacje. Jeśli nie w osobnej notce na blogu, to możecie zrobić to pod spodem w komentarzach. I nie tylko nominowani! Każdy, kto ma ochotę może odpowiedzieć na pytania ;)

 

PS. Nie miałam wcześniej okazji zapytać, jak wam podoba się nowy nagłówek bloga?

środa, 16 marca 2016

Recenzja| Życie i śmierć. Zmierzch opowiedziany na nowo - Stephenie Meyer

Przyznać się, kto był (dalej jest) fanem sagi Zmierzch?

Jestem pewna, że nie ma osoby, która by nie czytała, nie oglądała albo chociaż nie słyszała o historii miłosnej pewnej zwykłej śmiertelniczki i przystojnego wampira. Bella i Edward stali się nieodłączną częścią wielu z nas. W wielu przypadkach to oni zachęcili do czytania, do sięgania po kolejne książki, bo ich przygody pokazały, że powieści kryją w sobie rozrywkę i frajdę z lektury. Ja byłam jedną z takich osób i bez wstydu mogę przyznać, że Zmierzch zmienił moje życie. Bez niego nie byłoby mnie tutaj.

Historia, która zaczęła się snem z 2 czerwca 2003 roku, który później stał się trzynastym rozdziałem tej książki (czytałam to chyba z 10 razy więc wiecie…), niedawno obchodziła okrągłą rocznicę. Minęło już dziesięć lat od wydania pierwszego tomu! Na tę okazję Stephenie Meyer przygotowała coś specjalnego dla miłośników jej dzieła. W październiku 2015 roku wydano Życie i śmierć. Zmierzch opowiedziany na nowo. I nie, to dalej nie jest Midnight sun, to nie jest historia opowiedziana z perspektywy Edwarda, to jest zupełnie coś nowego i nietypowego.


Życie i śmierć przypomina Zmierzch. Nawiązuje do niego w każdym stopniu. Tytułem, okładką, opisem z tyłu książki czy fabułą, wydarzeniami i bohaterami. Bo w gruncie rzeczy to jest Zmierzch, ale nie do końca. To ta sama dobrze znana wszystkim historia z jednym „ale”. Autorka postanowiła wprowadzić tzw. plot twist i zamieniła płci bohaterów. Bella jest niebieskookim chłopakiem o imieniu Beaufort, znanym inaczej jako Beau. Edward to piękna, pełna gracji i nieskazitelna Edythe. A umięśniony Jacob został Julie, dawną przyjaciółką z dzieciństwa.

Płeć wszystkich postaci została zmieniona, oprócz dwóch, które jak sama Meyer przyznała, nie wpływają w tak dużym stopniu na fabułę, aby ten proces był konieczny. Mam tu na myśli rodziców głównego bohatera. Charlie i Renée pozostali Charliem i Renée. I we wstępie autorka tłumaczy, że w czasach, w których ma miejsce akcja książki, ojciec rzadko dostawał prawo do opieki nad dzieckiem. Mimo że usprawiedliwienie ma sens, to i tak momentami brak ingerencji w tych bohaterów sprawiał, że miałam mętlik w głowie.

Przyznaję, że jak początkowo byłam strasznie podekscytowana nowiną, że Meyer wydaje nową książkę, to mój entuzjazm osłabł, gdy już dostałam w swoje ręce angielski egzemplarz. Nie przebrnęłam nawet przez pierwszy rozdział. Dopiero, gdy w lutym powieść ukazała się w Polsce, znowu byłam rozemocjonowana. Ale i wtedy nie sięgnęłam po nią od razu. Przeciągałam moment spotkania chyba poniekąd ze strachu, że w końcu dostałam kolejną odsłonę mojej ukochanej książki, a później nie będzie już nic, że to ostatecznie będzie koniec. Ale moment lektury nadszedł pod koniec lutego i zapewnił mi dużo śmiechu. Doskonale wiedziałam, że są zmienione płci, ale za każdym razem, gdy pojawiała się nowa odsłona  starego bohatera, miałam uśmiech na ustach. No bo kto by się nie śmiał, gdy Mike staje się McKaylą? Albo gdy pojawia się Alice jako Archie? Więcej transformacji nie będę przytaczać, bo nie chcę zabierać wam frajdy z odkrywania ich samemu.

Pewnie każdemu rodzi się pytanie, (oprócz tego, po co Meyer napisała kolejną książkę albo dlaczego nie jest to Midnight sun): dlaczego autorka zdecydowała się na coś takiego? Sama odpowiada na to pytanie:

"Jak wiecie, krytykowano Bellę za to, że jest ciągle ratowana, czytelnicy narzekali, że to taka typowa "dama w opałach". Zwracałam im wówczas uwagę, że to nie dama, ale "człowiek w opałach", normalna istota ludzka ze wszystkich stron otoczona superbohaterami albo wybitnie czarnymi charakterami. Zarzucano jej także, że jest zbyt pochłonięta obiektem swojej miłości, jakby płeć determinowała tego typu emocje. Uważałam i nadal uważam, że nie byłoby żadnej różnicy, gdyby Bellę zastąpił chłopak. (…) Pomyślałam więc sobie: A może by tak sprawdzić, czy mam rację? (…)  Jak się okazało, nie ma specjalnej różnicy pomiędzy dziewczyną zakochaną w wampirze, a chłopakiem zakochanym w wampirce."

[Przedmowa]



Nie traktowałam tej powieści inaczej, niż robiła to sama autorka. Dla mnie to było nowe doświadczenie, zabawa z tak uwielbianą przeze mnie książką. Nigdy nie przeszkadzało mi, że w związku Edwarda i Belli to akurat chłopak jest wampirem. W tej wersji Meyer chyba skutecznie ukróciła uwagi pod tym adresem. Bo dziewczyna, która niesie chłopaka na plecach? Wampiry żyły w tajemnicy i nie mogły się ujawniać, więc dla postronnego obserwatora to by wyglądało dość nietypowo, dziwnie, jeśli nawet nie komicznie.

Życie i śmierć może być odbierane jako kontrowersyjne. Wszystko jest takie samo, wszystkie sceny zostały zachowane, jedynie Meyer poprawiła w nich swoje wcześniejsze błędy. Dlatego wywoływać to może wiele śmiechu i dwuznaczności przy lekturze, gdy nagle Emmett staje się wysoką, umięśnioną i barczystą brunetką.

Jednak z moją nieograniczoną miłością do twórczości Meyer i z sentymentem, który mam do jej prac, odnalazłam jedną wadę jej nowej powieści. Wielokrotnie łapałam się na tym, że w głowie podczas czytania podświadomie nie uwzględniałam zmiany w wyobrażaniu sobie bohaterów. Ba, początkowo nie mogłam ich sobie nawet wyobrazić! Ale później, gdy już się przyzwyczaiłam, poszło bardzo gładko. Jednak w scenach, w których pojawiał się Charlie, z przyzwyczajenia wracałam do oryginalnej treści i zapominałam, że czytam o Beau.


A teraz czas na materiał dodatkowy. Niuans, który pokażę, zauważyłam już przy lekturze, ale dopiero podczas pisania recenzji miałam okazję go sprawdzić. Nie wiąże się on bezpośrednio z fabułą, ale z przedmową autorki. Otóż we wstępie w polskiej wersji językowej Meyer pisze, że Beau urodził się w 1879 roku. Jakim sposobem jest to możliwe, skoro akcja książki rozgrywa się w 2005, a główny bohater ma 17 lat? Zadałam sobie trud, aby podejść do półki i wyjąć z niej moje angielskie wydanie. Miałam rację, że to tylko błąd tłumacza, bo prawidłowa data urodzin Beau to 1987. I wszystko stało się jasne.

Podsumowując, Życie i śmierć zapewnia rozrywkę na kilka wieczorów, z kubkiem gorącej herbaty można sięgnąć po tę książkę i spędzić miło czas, jeśli saga Zmierzch nie wywołuje w nas wiele emocji. Za to osoby, które pierwsze krytykowały nieporadność Belli w oryginalnej sadze, z czystej ciekawości mogłyby zapoznać się z tym nowym tytułem, a może zmienią zdanie.

Ach, i nie muszę chyba zaznaczać, że to powieść obowiązkowa dla wszystkich fanów! Choć jestem trochę zdziwiona, że premiera tej książki w Polsce odbyła się bez większego echa. Myślałam, że będzie większy rozgłos, a wszystko potoczyło się dość spokojnie.


Jeszcze podczas lektury zapaliła się we mnie iskierka nadziei; skoro Meyer postanowiła opowiedzieć Zmierzch na nowo w rocznicę jego wydania, to może skusi się na ten sam zabieg z kolejnymi częściami? Ale ta iskierka zgasła pod koniec, bo wiem, że raczej autorka nie ma w planach nowych wydań reszty tomów. Kto czytał, ten wie dlaczego.

Oprócz tego myślę, że to był bardzo dobry pomysł na wydanie tej książki. Jest to na pewno gratka dla miłośników. Oczywiście, wielu by wolało po prostu kolejną część sagi, ale nie sądzę, by to był dobry pomysł. Historia zakończyła się w dobrym miejscu i nie ma sensu jej rozwijać dalej, a chyba każdy fan robił to w swojej głowie, rozważał różne warianty i zmieniał niektóre wydarzenia. Możliwe, że wersja Meyer nie przypadła by już nam do gustu. A Życie i śmierć moim zdaniem jednocześnie uszczęśliwiło wszystkich Twihearts oraz nie zepsuło im historii.

A wy, mieliście okazję przeczytać już nowy Zmierzch? Piszcie w komentarzach jeśli tak, bo ciekawią mnie wasze odczucia co do lektury. A jeśli jeszcze nie mieliście okazji zapoznać się z tą książką to napiszcie, czy zamierzacie to zrobić.


Znajdziesz mnie również tutaj:

Facebook: https://www.facebook.com/toreadornottoreadworld/
Instagram: https://www.instagram.com/thethirteenthbook/
Goodreads: https://www.goodreads.com/ewuniunia
Snapchat: @ewuniunia

Najbliższy wpis już w kolejną środę ;)

środa, 9 marca 2016

Recenzja| Starter - Lissa Price

Apokaliptyczna wizja świata po wielkiej wojnie. Na ulicach panuje chaos, zniszczenie i bieda. Na skutek zastosowania przez kraje azjatyckie broni bakteriologicznej w Ameryce zginęły miliony ludzi. Szczepionka dostępna była tylko dla najbogatszych, nie każdy miał do niej dostęp i nie mógł sobie na nią pozwolić. Zginęli wszyscy dorośli pomiędzy szesnastym a sześćdziesiątym rokiem życia.

Po tych zdarzeniach społeczeństwo podzieliło się na Enderów, którzy mają pieniądze, władze i przywileje. Jedyne, co im brakuje, to młodość. Z drugiej strony są Starterzy, którzy nie mają nic. Młodzi, którym się poszczęściło, bo mają rodzinę gotową się nimi zaopiekować, nie muszą się martwić. Ale ci, którzy stracili rodziców i nie mają gdzie się podziać, wylądowali na ulicach, zmieniając kryjówki z obawy przed kontrolami i wypędzaniem bezdomnych z opuszczonych budynków.


Regulamin obowiązujący renterów Prime Destinations
1. Nie wolno w żaden sposób zmieniać wyglądu wynajętego ciała, między innymi robić piercingu, strzyc i farbować włosów, zakładać soczewek kontaktowych i poddawać się zabiegom chirurgii plastycznej, powiększaniu piersi i jakimkolwiek innym.

W tej niepokojącej wizji jest też miejsce na firmę o nazwie Prime Destinations. W jej ofercie dostępne jest wynajęcie wybranego ciała na określony okres czasu po odpowiedniej zapłacie. Dla Enderów jest to szansa na drugą, trzecią albo i dziesiątą młodość, na odwleczenie nieuniknionego procesu starzenia się. A Starterzy nie mają wyjścia. Za wynajem dostają pieniądze, które są im niezbędne do życia. A wszystko jest możliwe dzięki postępowi, jaki zrobiła technologia. Zabawa mózgami i chipami już nie jest niczym nowym.

Nastoletnia Callie straciła rodziców. Po wojnie wylądowała na ulicy razem ze swoim ciężko chorym bratem i najlepszym przyjacielem. Muszą się ukrywać, uciekać przed policją, a przede wszystkim, przeżyć. Każdy dzień to dla nich walka z biedą, głodem i chorobą. Dziewczyna, nie mając wyboru, udaje się do Prime Destinations, by zdobyć pieniądze w jedyny możliwy sposób. Zostaje dawcą ciała, do jej głowy zostaje wszczepiony chip i rozpoczyna się wynajem…

  • 2. Nie wolno dokonywać zabiegów dentystycznych: wstawiać plomb, usuwać zębów, ozdabiać je biżuterią.

Wyobraźcie sobie, że stoicie w księgarni przed regałami pełnymi książek. W jaki sposób decydujecie, którą wziąć pierwszą do ręki? Wiem, że nie powinno się oceniać książki po okładce, ale okładka jest pierwszą rzeczą, jaką widzi czytelnik. To był jeden z powodów dla których Starter do mnie trafił. Dopiero później przeczytałam streszczenie z tyłu, a wtedy już do końca przepadłam.

Styl Lissy Price jest niezwykły. Równocześnie prosty i zrozumiały, intrygujący i zagmatwany, ale przede wszystkim jest ciekawy. I jak początkowo miałam co do niego obawy, nie mogłam się przyzwyczaić i zaadaptować, to po trzydziestu pierwszych stronach wszystkie lęki się rozwiały i do końca towarzyszyło mi to miłe uczucie zachwytu nad lekturą.
3. Obowiązuje nakaz pozostawania w promieniu pięćdziesięciu kilometrów od budynku Prime Destinations. Mapy są u nas dostępne.

Fabuła jest nietypowa i niepowtarzalna. Nigdy dotąd nie spotkałam się z tak niesztandarowym pomysłem i jego wykonaniem. Idea banku ciał jest niezwykła, a co najważniejsze, jedyna w swoim rodzaju, o co teraz trudno w literaturze. Kreacje głównych bohaterów miały dużo możliwości, nie do końca wykorzystanych. Największy nacisk położony został oczywiście na Callie, bo to ona odgrywa tu największą rolę. Mimo wszystko brakowało mi dokładniejszej kreacji przyjaciela dziewczyny, bo jest intrygującą i zapadającą w pamięć postacią.
4. Jakakolwiek próba ingerencji w stan neurochipa będzie skutkowała natychmiastowym zerwaniem kontraktu, bez zwrotu depozytu, oraz nałożeniem kar.

Cała książka jest bardzo przemyślana, z rozmysłem zaplanowana na dwie części. Jest dużo akcji, intryg i kłamstw, tajemnic, sekretów i niespodzianek. Chociaż na pewno nie można się tu nudzić, to gdzieś przy ostatnich stu stronach złapałam chwilę zwątpienia i powiało nudą. Dość rzuca się to w oczy, bo większość wydarzeń rozgrywa się szybko, więc nagłe spowolnienie akcji się uwidacznia.

Oprócz wszystkich zalet, które posiada Starter, to również posiada wady. Fabuła wydawała się być przemyślana, dopracowana w każdym calu, ale tylko do pewnego momentu, w którym, moim zdaniem, autorce wyszedł przerost treści nad formą. W zbyt krótkim fragmencie chciała wyjaśnić, co się aktualnie dzieje, działo i dziać będzie. Miało być to wkomponowane w całość i wpasowywać się w bieg akcji, ale mnie tylko zdezorientowało i nie do końca zrozumiałam wyjaśnienie, na które czekałam całą książkę. Są też momenty, które można by było delikatnie przyspieszyć, a ten odrobinę spowolnić.
5. W razie jakichkolwiek problemów z wynajętym ciałem należy jak najszybciej wrócić do Prime Destinations. Zobowiązuje się renterów do traktowania dawców ciał z najwyższą troską i pamiętania, że to są żywi i autentyczni młodzi ludzie.

Do tej pory nie wiem, jaki mam stosunek do tej książki. Na pewno jest ciekawa i niepowtarzalna, ale czy szaleję na jej punkcie? Nie. Autorka nie wykorzystała całego potencjału tkwiącego w bohaterach. Konkluzja i rozwiązanie głównego wątku nie do końca do mnie przemawia, bo pomimo oryginalnego pomysłu wyjściowego, kończymy na typowym zakończeniu, gdzie jednostka występuje przed szereg i podejmuje się walki z wrogim systemem. Ale reasumując, Starter jest nietypową i ciekawą pozycją, bo historia, taka jak ta, nie zdarza się w książkach często, jeśli w ogóle.
Informuje się renterów, że neurochip jest zaprogramowany tak, aby blokować jakiekolwiek nielegalne aktywności.



Znajdziesz mnie również tutaj:

Facebook: https://www.facebook.com/toreadornottoreadworld/Instagram: https://www.instagram.com/thethirteenthbook/Goodreads: https://www.goodreads.com/ewuniuniaSnapchat: @ewuniunia

środa, 2 marca 2016

Book haul - luty 2016

Niby najkrótszy miesiąc roku, a dłużył mi się jak nigdy.
Dziś przychodzę do was z nowym book haulem, czyli z książkami, które zakupiłam w ostatnim czasie. Trochę mam utrudnione warunki, bo piszę na telefonie. Mój laptop jest chwilowo niedysponowany (wie ktoś co trzeba zrobić, gdy mam zablokowany klawisz shift? Nie jest wciśnięty mechanicznie, a zamiast 1 jest ! i same duże litery. Pomocyyyyyy) więc mam nadzieję, że wszystko będzie poprawnie i bez błędów.

image


Miesiąc zaczęłam z wizytą w Bonito po odbiór kolejnego prezentu dla mojego taty. Trzecia część serii Brandona Sandersona czyli Bohater wieków.

Później, a dokładniej 3 lutego, obowiązkowa wizyta w Empiku po odbiór książki długo przeze mnie wyczekiwanej czyli Życie i śmierć. Nowy Zmierzch!!! Recenzja już niedługo.

Potem kolejna wizyta w Bonito i tym razem Przewieszenie. Po skończonej pierwszej części pierwsze co zrobiłam to kupiłam drugą. Recenzja Ekspozycji już na blogu. Możecie ją przeczytać po kliknięciu TUTAJ.

Spontaniczna wizyta w taniej księgarni i wyszłam (na szczęście tylko z jedną, bo chciałam więcej) z Wołaniem kukułki. Była za pół ceny i tyle wybierałam, żeby była niezniszczona, aż w końcu wzięłam te ze złamanym grzbietem i zorientowałam się po fakcie :/

Czas na prezenty urodzinowe!

W lutym się trochę postarzałam i z tej okazji dostałam od mamy długo przeze mnie wyczekiwaną Kasację. I z prezentów w postaci pieniędzy kupiłam Wilka z Wall Street, zainspirowane poniekąd, lekcjami PP. Oraz  Marsjanina, którego nie mogę się doczekać od momentu jak zobaczyłam w kinie film. A podobno książka jeszcze lepsza.

Pod koniec miesiąca, oczywiście przypadkiem, kupiłam Blackout...

I już tradycyjnie nowe wydania książek Sparksa, czyli Jesienna miłość i Na zakręcie.

O, zapomniałabym! To coś na samej górze to audiobook Bez granic Nicka Vujicica. W końcu mam okazję poznać tego niesamowitego człowieka.

To by było na tyle. W przyszłym miesiącu staram się ograniczyć, ale zawsze wychodzi odwrotnie, więc trzymajcie kciuki, bo miejsca brakuje...

A wy co kupiliście w lutym? Piszcie w komentarzach, chętnie poczytam.

Zaczytanego marca wam życzę!