sobota, 29 października 2016

Książka| Dziewczyna z pociągu - Paula Hawkins

Pamiętacie, jak swego czasu Zmierzch był promowany jako horror?

Znalezione obrazy dla zapytania dziewczyna z pociągu

Dziewczyna z pociągu, to bestseller ostatnich miesięcy. Już dawno temu, zaraz po premierze, było o nim bardzo głośno, a teraz, gdy na ekrany kin wchodzi film na podstawie tej powieści, dzieło Pauli Hawkins można spotkać dosłownie wszędzie. Nawet dojrzeć w rękach osoby, która na co dzień nie czyta nic, poza postami na Facebooku.

Uwielbiam kryminały i thrillery, dlatego wspomnienie o Dziewczynie z pociągu było dla mnie nie lada gratką. Później jednak zaczęły się sypać recenzje, w większości negatywne albo te mówiące jeszcze gorzej o tym, co to jest za książka. Po drugiej stronie stali jednak wierni zwolennicy, którzy uparcie bronili swoich racji. No w końcu sam Stephen King nie mógł się oderwać od tej powieści przez całą noc, a skoro mistrz horrorów poleca, to coś musi w tym być. Teraz po skończonej lekturze ciekawi mnie, ile mu zapłacili za te dwa zdania, nijak mające się do tego, co reprezentuje sobą książka.

Fabuła skupia się na Rachel, świeżej rozwódce i alkoholiczce. Rachel codziennie jeździ tym samym pociągiem, który zawsze o tej samej porze zatrzymuje się przy tym samym semaforze. Lubi obserwować ludzi, którzy mieszkają w domach niedaleko niego, bo prowadzą takie życie, jakiego ona mieć nie mogła. Ale pewnego dnia znika kobieta z jednego z tych domów i możliwe, że Rachel mogła widzieć ją z okna pociągu…

Znalezione obrazy dla zapytania dziewczyna z pociągu film

Fabuła brzmi ciekawie, prawda? Więc co poszło nie tak?

Po pierwsze, bohaterowie. Historię śledzimy z perspektywy trzech kobiet; alkoholiczki, kochanki i niani. Cała trójka jest kwintesencją wyobrażeń o tych rolach. Jak alkoholiczka, to nienormalna, to rozwódka, to uprzykrzająca wszystkim życie, to rzygająca i pijąca gdzie popadnie. Jak kochanka, to głupia, mało ambitna blondynka, stanowiąca idealny obiekt to skoku w bok. Jak niania, to z nieciekawą przeszłością z opieką nad dziećmi i wieloma zdradami na koncie.

Po drugie, narracja. Poprowadzona ona została w formie pamiętników. Zamiast dzielić rozdziały numerami, zostały one opisane konkretnymi datami i porami dnia. Gdyby bohaterki rzeczywiście prowadziły coś na kształt dziennika, ten zabieg byłby uzasadniony, ale one tego nie robią, więc sensu nie widzę. W większości mnie to irytowało, bo godzinę czy porę roku możemy wyczytać z tekstu, niekoniecznie musi być to nam podane na tacy. Tym bardziej, że konkretne datowanie nie ma żadnego związku z zagadką i nie prowadzi to rozwiązania sprawy, ani też nie ułatwia czytelnikowi dojścia do niego samodzielnie.

Po trzecie, klimat. Albo raczej jego brak. W żadnym momencie lektury nie poczułam tego obiecywanego powiewu grozy. Raczej całość była utrzymana w stylu Mody na sukces albo polskiego M jak miłość. Nie wiem, z jakiego założenia wyszła autorka, ale jej powieść ma bardziej wydźwięk obyczajowy niż jakikolwiek inny. I co z tego, że zniknęła kobieta, skoro przez większość książki skupiamy się na problemie alkoholowym Rachel?

Znalezione obrazy dla zapytania dziewczyna z pociągu Znalezione obrazy dla zapytania girl on the train covers Znalezione obrazy dla zapytania dziewczyna z pociągu okładka filmowa

Po czwarte, samo zaginięcie. Nie wiem, jak bardzo beznadziejnym autorem trzeba być, żeby całą zagadkę oprzeć na alkoholizmie głównej bohaterki. Co Rachel zobaczyła? Czego Rachel była świadkiem po wypiciu butelki wódki? Co się stało tamtej nocy, a czego nie pamięta, bo była pijana? Czy coś sobie przypomni? Serio… Tę intrygę można było poprowadzić w każdy możliwy sposób, powołując się na fantazje zawodowej alkoholiczki. Rozwiązanie całej sprawy przedstawiło się naprawdę niewiarygodnie ze względu na to, że jednym świadkiem była odurzona wódką Rachel, która w stanie upojenia mogła zobaczyć wszystko.

Po piąte, styl pisania. Paula Hawkins mogłaby się choć trochę wysilić. Nie oczekiwałam, żeby strzelała porównaniami i metaforami w każdym zdaniu, bo od tego mamy Mickiewicza, ale jakiś poziom pasowałoby zachować. Z jakiegoś powodu jest rozróżnienie na tekst pisany i mówiony. I każdy doskonale wie, że pisanie powieści językiem, jakim posługujemy się na co dzień, nie jest dobrym pomysłem.

Po szóste, logika. Czyli jej brak. Działania bohaterów nie wiążą się ze sobą w logiczną całość, wydarzenia nie są spójnie powiązane, a wcześniej wspomniane przeze mnie rozwiązanie sprawy, nie ma sensownego wyjaśnienia.

Znalezione obrazy dla zapytania the girl on the train

Powieść ma 300 stron, autorka ma 44 lata. Wiem, że to jest jej pierwsza książka, ale nie każda pierwsza książka powinna zostać wydawana. I nie mam pojęcia, co sprawiło, że Dziewczyna z pociągu została medialnym hitem. Książka nie reprezentuje sobą nic. Są o wiele lepsze pozycje na rynku, które nie doczekały się takiej reklamy, a są bardziej warte uwagi. Przypadek pani Hawkins niesie nadzieję dla tych pisarzy, którzy chcą w przyszłości coś opublikować. Jak widać na załączonym obrazku, nie trzeba napisać dobrej powieści, aby stała się ona hitem. Wystarczy dobry marketing.

Ciekawostka na koniec, aby osłodzić wam trochę tę negatywną recenzję, albo wbić wam gwóźdź do trumny.


Gdy pierwszy raz usłyszałam sformułowanie: dziewczyna z pociągu, to z jakiegoś powodu myślałam, że akcja książki skupi się na dziewczynie, która straszy w pociągu.




Znajdziesz mnie również tutaj: 
 Facebook: https://www.facebook.com/toreadornottoreadworld/ 
Instagram: https://www.instagram.com/thethirteenthbook/ 
Goodreads: https://www.goodreads.com/ewuniunia 
Snapchat: @ewuniunia

środa, 26 października 2016

Książkowanie| Never Never - Colleen Hoover & Tarryn Fisher

… czyli krótko, zwięźle i na temat.



To chyba pierwsza książka, jaką przeczytałam, która byłaby lepsza bez tego tragicznego zakończenia.

Charlie i Silas budzą się na lekcji w szkole, nie pamiętając tego, gdzie są, co robią, albo nawet tego, jak się nazywają. Nie znają ludzi, którzy są ich przyjaciółmi czy rodziną, ale wiedzą już jak działa telefon komórkowy. Są zdani na siebie, na swoją obserwację i na własne zapiski, które być może gdzieś kiedyś prowadzili, a które mogą im pomóc w odkryciu swojej tożsamości.

Po tych wszystkich nieśmiałych dziewczynach, które zmieniają największych bad boyów na lepsze, Never never to już nawet nie powiew świeżego powietrza, a poryw albo wichura. W końcu na rynku new adult pojawia się coś, czego jeszcze nie było. Mamy to szczęście, że wydawnictwo Otwarte postanowiło wydać Never never w całości jako jedną powieść i nie zdecydowało się na zabieg, który zastosowano za granicą, czyli publikowanie każdej z trzech części osobno.

Znalezione obrazy dla zapytania never never hoover

Narracja jest prowadzona z dwóch perspektyw, Charlie i Silasa. Poznajemy losy bohaterów w tym samym czasie co oni, więc nie ma elementu niedopowiedzeń. Przez całą historię towarzyszy nam nutka tajemniczości i nie sposób jest oderwać się od lektury. Gdy nie czytałam książki, myślałam o niej. Od dłuższego czasu nie spotkałam się z powieścią, która by mnie tak zaintrygowała. Byłam niesamowicie ciekawa zakończenia i rozwiązania akcji. Nie miałam żadnej teorii, więc teoretycznie powinnam być usatysfakcjonowana rozwiązaniem zaserwowanym mi przez autorki. Ale to chyba było najgorsze zakończenie jakie kiedykolwiek przeczytałam.

Duet Hoover&Fisher zachwycał mnie przez dwie z trzech części książki. Każdą kolejną stronę przerzucałam z coraz większym zainteresowaniem i niecierpliwością, aby główna tajemnica utraty pamięci się w końcu wyjaśniła. Dodatkowo co jakiś czas autorki zrzucały bombę w postaci niespodziewanego zwrotu akcji. Możecie się więc domyślać, jak zła jestem na zakończenie. Autorki zafundowały mi fabularny rollercoaster, więc pomimo mojego braku oczekiwań co do rozwiązania sprawy, spodziewałam się czegoś, co wbije mnie w fotel. Ale… Odniosłam wrażenie, że świetnie poprowadzona akcja przez ¾ powieści przejadła się autorkom. Jakby chciały całość skończyć na szybko albo jakby brakło im pomysłów, by to wszystko podsumować.

Znalezione obrazy dla zapytania never never hoover


Never never jest naprawdę świetną powieścią. Oprócz ostatnich 30 stron, które zniszczyły całe dobre wrażenie. Ale Hoover i Fisher same są sobie winne, bo całą swoją pracę i wysiłek włożony w stworzenie tego pomysłu zaprzepaściły tuż przed linią mety. Zmarnowały cały potencjał, jaki miała ta historia. Zakończyć można ją było na tysiąc sposobów, ale zdaje się, że wybrały one ten najgorszy z możliwych. 




Znajdziesz mnie również tutaj: 
 Facebook: https://www.facebook.com/toreadornottoreadworld/ 
Instagram: https://www.instagram.com/thethirteenthbook/ 
Goodreads: https://www.goodreads.com/ewuniunia 
Snapchat: @ewuniunia

sobota, 22 października 2016

Book Tour| W krainie kolibrów - Sofia Caspari

Upalna Ameryka, ale czy upalna lektura?


Lato, rok 1963. Na statku płynącym do Buenos Aires splatają się ze sobą losy dwóch kobiet – podróżującej w luksusie Viktorii i zwykłej służącej Anny. Obie płyną do swoich mężów, do rodzin, do Argentyny, gdzie mają rozpocząć nowe, lepsze życie.

Nie miałam pojęcia, że Europejczycy w XIX wieku traktowali Amerykę jako Nowy Świat. Argentyna jest tu pokazana jako wybawienie, jako miejsce, w którym odchodzą wszystkie troski i które zapewnić ma świetlaną przyszłość. Wielu uwierzyło w ten mit i skusiło się na przeprowadzkę do dzikich i nieznanych krain. Dla wielu była to ziemia obiecana.

Akcja książki zaczyna się na wcześniej przeze mnie wspomnianym statku, ale na tym się nie kończy. Podróż dwóch głównych bohaterek dopiero wtedy się zaczyna. Zdecydowanie większa i bardziej obszerna część powieści opowiada o zmaganiach kobiet z problemami nowego świata, o próbie ułożenia sobie życia na nowo i o zmaganiu z mitem lepszego jutra, który nie do końca się ziścił.

Znalezione obrazy dla zapytania w krainie kolibrów recenzja blogDość już powierzchownego lukrowania. Przejdźmy do konkretów. Sposób, w jaki została tu przedstawiona Argentyna – wow. To zasługuje na ogromne oklaski. Sofia Caspari idealnie zarysowała tło dla wydarzeń. Tam, gdzie to było wymagane, było słodko i uroczo. Tam, gdzie miało być brutalnie i surowo, było. Z tego co wiem, autorka odbyła sporo podróży do Ameryki Południowej, więc jej trud się opłacił i zaowocował wspaniałym dziełem. Doskonale oddała klimat dziewiętnastowiecznej tułaczki, szukania lepszego miejsca do życia niż Europa. Anna i Viktoria to tylko jedne z wielu osób, które postanowiły ruszyć w pogoń za swoją przyszłością. One były jednymi z tysięcy, które podjęły decyzję o emigracji. W tamtych czasach uciekając z ojczystego kraju, na obczyźnie można było dorobić się fortuny, a później szybko ją stracić. Można było od początku do końca pozostawać bogatym, dotrzeć jako biedak i zbić interes, albo żyć i umrzeć w nędzy. Autorka doskonale ujęła realia, jakimi rządził się ówczesny świat. Tam nic nie było z góry przesądzone. O wszystko trzeba było walczyć, bo nigdy nie było gwarancji, że utrzyma się na pozycji.

Samo tło to jednak nie wszystko. Na pierwszym planie jednak zawsze będą bohaterowie i wydarzenia, a z moją aprobatą w tej kwestii już jest trochę gorzej. Fabuła… momentami wydawała mi się być niespójna i wręcz nielogiczna. Bo jeśli jeszcze nie wiecie, to W krainie kolibrów mimo swojej latynoskiej niezwykłości, jest najzwyklejszym romansem. A wiadomo, jakie zakończenie ma każdy sztampowy romans. Pomimo wszystkich przeciwności losów, bohaterowie i tak będą razem. Więc niekiedy odnosiłam wrażenie, że niektóre sytuacje były sporo naciągane, aby osiągnąć końcowy efekt szczęśliwego zakończenia. I tu przychodzi mi z pomocą porównanie, z którym spotkałam się przy okazji recenzji tej książki na innym blogu, z którym się zgadzam i które idealnie pasuje do tego schematu. Otóż argentyńskie telenowele są kręcone w podobny sposób. Intrygi, kłamstwa, mało prawdopodobne zawirowania i splatanie ze sobą niepołączonych wątków. O wiele za dużo razy powieść przypominała scenariusz serialu.

Znalezione obrazy dla zapytania buenos aires panorama

W krainie kolibrów to przede wszystkim opowieść o ludzkich namiętnościach, nadziejach i spiskach. To historia dwóch silnych kobiet, które zamiast przewracać się na rzucanych przez życie kłodach, z mniejszą lub większą gracją przez nie przeskakiwały. Całości dopełnia też bogate tło historyczne i kulturowe, które najlepiej sprawdziło się w swojej roli i najbardziej przyciągnęło moją uwagę.


Książka jest naprawdę dobra, ale zdecydowanie nie w moim stylu. Wiedziałam to doskonale, gdy zgłaszałam swój udział w book turze. Dlatego, mimo że powieść nie przypadła mi do gustu, zdaję sobie sprawę, że to nie jej wina, tylko moja. Ten typ literatury jest elokwentny i mądry, z dużą ilością przemyśleń. I teraz już wiem, że póki co, to nie jest mój czas, aby sięgać po takie pozycje. 


Za udział w book tourze serdecznie dziękuję Bohaterce Realnej 



Znajdziesz mnie również tutaj: 
 Facebook: https://www.facebook.com/toreadornottoreadworld/ 
Instagram: https://www.instagram.com/thethirteenthbook/ 
Goodreads: https://www.goodreads.com/ewuniunia 
Snapchat: @ewuniunia

środa, 19 października 2016

Książkowanie| Korona w mroku - Sarah J. Mass

… czyli krótko, zwięźle i na temat.

Znalezione obrazy dla zapytania crown of midnight quotes

Korona w mroku to druga część cyklu o Caelenie Sardotien autorstwa Sarah J. Mass więc dalsza część wpisu może zawierać spojlery co do wydarzeń w pierwszym tomie serii.

Caelena zdobyła tytuł Królewskiej Obrończyni i pozostaje na usługach władcy Adarlanu. Ta posada chyba nie wygląda tak, jak dziewczyna sobie wyobrażała. Król zleca jej misje, często w różnych miejscach kontynentu, w których musi pozbyć się ludzi zagrażających w jakiś sposób koronie. Musi potulnie wykonywać wszystkie rozkazy, aby obietnica wolności się spełniła. Ale jak możecie się domyślać, Cealena zawsze trzyma coś w zanadrzu.

Akcja książki zagęszcza się stopniowo, ale jest zdecydowanie bardziej rozwinięta i ciekawsza niż w pierwszym tomie. Dodatkowo autorka wyjaśnia jeszcze kilka rzeczy, które miały miejsce w Szklanym tronie, więc dopiero tutaj poznamy odpowiedzi na niektóre pytania. A przede wszystkim zagadki tajemniczej przeszłości głównej bohaterki i jej niepewnej przyszłości. Sarah J. Mass oprócz samych kluczowych wydarzeń skupiła się przede wszystkim na pogłębieniu relacji Cealeny z Chaolem i Dorianem. Jestem bardzo zadowolona z tego zabiegu, bo dzięki niemu lepiej poznajemy motywy, którymi kieruje się Caelena przy wyborze ukochanego. A poza tym, dalej nie dostaniemy tu nachalnego wątku miłosnego. Jest go więcej niż w pierwszej części, ale ponownie razem z bohaterami obserwujemy ewolucję głównych treści romantycznych.

Nie samą psychologią jednak człowiek żyje i bardzo dobrze. Korona w mroku to przede wszystkim wydarzenia. Liczne zabójstwa, ucieczki, intrygi i walka o własne życie. Ponadto odkrywanie przeszłości, zgłębianie tajników magii i wieczne potyczki z wrogami. Postać Cealeny dalej jest dobrze napisana. Pomiędzy kolejnymi przeczytanymi książkami i kupowaniem sukien dalej potrafiła być zadziorną Zabójczynią. Spotkałam się z opiniami, że wygranie przez nią turnieju ją rozmiękczyło. Ale w sumie co się dziwić. Najpierw Cealena musiała spełniać życzenia króla zabójców, później trafiła na zesłanie do kopalni a potem musiała walczyć w turnieju. Gdy w końcu uzyskała trochę spokoju i nie musiała stawać w gotowości każdego dnia, zaczęła korzystać z luksusów zamku, jakie jej oferowano. Mimo to potrafiła wykonywać swoje zobowiązania i stanąć do walki o każdej porze.


Szklany tron był dobry, ale Korona w mroku jest jeszcze lepsza. Od początku czekają na nas zagadki, które wraz z rozwojem historii się mnożą i zapętlają. Dodatkowo rozwinął się tu wątek miłosny i ja byłam w zupełności usatysfakcjonowana wyborem bohaterki, ale końcówka mnie zniszczyła. Mam nadzieję, że autorka to jeszcze naprawi. Książkę czyta się błyskawicznie, bo styl Mass jest wprost idealny i nie mam do niego zastrzeżeń. A póki co z każdą jej kolejną powieścią jest lepiej, więc ja już nie mogę się doczekać lektury Dziedzictwa ognia. Wy nadrabiajcie Szklany tron i dalsze części, a ja lecę do trzeciego tomu!





Znajdziesz mnie również tutaj: 
 Facebook: https://www.facebook.com/toreadornottoreadworld/ 
Instagram: https://www.instagram.com/thethirteenthbook/ 
Goodreads: https://www.goodreads.com/ewuniunia 
Snapchat: @ewuniunia

sobota, 15 października 2016

Liebster Blog Awards #9

Całkiem niedawno dostałam kolejną nominację do LBA z bloga Piszę, czytam, gotuję. Także w dzisiejszym wpisie znajdziecie moje odpowiedzi na te pytania. Zapraszam ;)


Znalezione obrazy dla zapytania liebster blog award

1. Idziesz ulicą i nagle przed sobą widzisz pewną osobę, jesteś przekonana, że to Twój ulubiony bohater książkowy. Jak reagujesz?

Prawdopodobnie obchodzę go dookoła, w moim mniemaniu dyskretnie. Będę się na pewno kilkanaście razy upewniać, czy to jest naprawdę on. Napiszę,  do przyjaciółki, że widzę osobę podobną do tego bohatera, ale do końca nie uwierzę, że to on i po prostu potraktuję to jako ciekawe zdarzenie, że zobaczyłam kogoś tak podobnego do niego.

2. Gdybyś miał/miała możliwość nazwać ulicę w swoim mieście w oparciu o książki, to jak byś ją nazwał/nazwała?

W Krakowie już jest ulica Wenecja albo Kupa czy Smoleńsk, więc równie dobrze można by nazwać jakąś Zielone Wzgórze.

3. Czy masz zwierzę? Jeśli tak to czy nadałaś mu imię bohatera książkowego lub ulubionego autora? A jeśli nie masz to czy nadałbyś/nadałabyś mu takie imię?

Niestety nie mam żadnego zwierzęcia, ale jeśli bym kiedykolwiek jakiegoś miała mieć, byłby to kot lub pies. I kot na pewno nazywałby się Panda. Jak myślę o imionach fikcyjnych bohaterów, to jakoś sobie nie mogę wyobrazić złotej rybki nazywającej się Daenerys albo chomika Jacka Sparrowa. Chociaż pies Khal Drogo już brzmi całkiem nieźle. A smoki nazwałabym po kolei: Drogon, Viserion i Rhaegal.

Znalezione obrazy dla zapytania daenerys targaryen dragon

4. Mówi się, że świat zmierza do samego końca, że niedługo będzie koniec świata. Wyobraź sobie, że masz możliwość, aby się uratować, ale do końca życia nie mógłbyś/nie mogłabyś przeczytać żadnej książki. Zgadzasz się?

Prawdopodobnie tak, bo wtedy nadrobiłabym wszystkie filmy i seriale, zakładając, że ta umowa nie obowiązuje na nie zakazu. A poza tym może bym częściej integrowała się z innymi ludźmi. Ewentualnie miałabym wtedy więcej czasu, by napisać własną książkę.

5.Czy kiedyś zorganizowałeś/zorganizowałaś tematyczne urodziny lub inną imprezę w oparciu o książki? Jeśli tak, to co wymyśliłeś/wymyśliłaś? A jeśli nie to, jak to sobie wyobrażasz?

Nigdy specjalnie nie miałam takiego zamiaru, nawet sobie czegoś takiego nie wyobrażałam. Najbardziej wyszukane urodziny, jakie zorganizowali mi rodzice, były na kręgielni razem z bilardem i to jeszcze było w podstawówce. Nie jestem jakąś wielką fanką urodzin, a co dopiero imprez urodzinowych, szczególnie moich własnych.

6.Jakie jest Twoje zdanie na temat czytania: czy uważasz, ze to rodzice powinni pielęgnować w nas to hobby, czy nie zależnie od rodziców, można zarazić się taką pasją, jaką jest czytanie?

Pasją, jaką jest czytanie, można zarazić się wszędzie. Ale jest takie powiedzenie: „czym skórka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci”. Na kształtowanie osobowości dziecka i rozwijanie jego zainteresowań największy wpływ ma rodzina, więc rodzice, chcąc zachęcić dziecko do sięgania po literaturę w późniejszych latach, najpierw sami powinni mu czytać bajki na dobranoc. A jeszcze lepszy efekt zostanie uzyskany, gdy rodzice sami czytają książki. Wtedy pokazują jeszcze lepiej, że to przyjemne zajęcie.

Znalezione obrazy dla zapytania child reading

7.Czy wiążesz swoją przyszłość z zawodem pisarza lub pisarki?

Kiedyś chciałam, dzisiaj się boję i przez to coraz mniej o tym myślę. Marzę, aby napisać własną książkę, ale do tego najpierw trzeba mieć pomysł, a później dużo wytrwałości. Mnie brakuje tego pierwszego, a bez pomysłu ani rusz.

8.Czy masz do zrealizowania marzenie, które dotyczy zupełnie innej pasji? Może jest taka pasja, którą chciałbyś rozwinąć, poznać ją lub czegoś nowego się nauczyć? Co to jest?

Kiedyś bardzo chciałam nauczyć się grać na gitarze, nawet mam własną, ale na zamiarach się skończyło. Muzyka to nie jest mój konik i bezboleśnie się pożegnałam z tą chęcią. Słuchanie, owszem, tworzenie, zdecydowanie nie.

9.Jakie gatunki książek lubisz najbardziej? A które lubisz najmniej?

Najbardziej lubię fantastykę, ale sympatią darzę też powieści young adult, kryminały i powieści obyczajowe. Nienawidzę książek historycznych i biografii, które są przeklejeniem Wikipedii.

10.Czy przy czytaniu słuchasz muzyki? Masz jakąś konkretną książkę i związaną z nią piosenkę? A może chciałbyś/chciałabyś, żeby do każdej książki była przygotowana lista utworów?

Czytanie książki bez muzyki jest takie puste, jednak potrzebuję, żeby coś mi w tle hałasowało. A dodatkowo zauważyłam, że niechcący dopasowuję swoje tempo czytania do tempa piosenki.
Co do drugiego pytania. Z całym albumem Conchity Wurst kojarzy mi się Szklany tron dlatego, że podczas jego czytania nałogowo słuchałam tych piosenek. Utwór Muse Time is running out jest dla mnie bardzo związany z serią Błękitnokrwiści, bo poznałam go dzięki temu cyklowi i pokochałam. A piosenka Linkin Park Leave out all the rest do końca życia będzie moją ukochaną pamiątką mej miłości do sagi Zmierzch.

Znalezione obrazy dla zapytania conchita wurst heroes

11. Czy Twój blog jest tylko o książkach? Czy też w nim piszesz lub wspominasz o innej swojej pasji?


Książki to moja pasja, więc tak, wspominam w nim o swojej pasji. 




Sama pytań nie zadaję i nikogo nie nominuję, ale jeśli ktoś z was ma ochotę, to z przyjemnością poczytam wasze odpowiedzi na te pytania, na które sama przed chwilą odpowiadałam.

Do zobaczenia w sobotę!





Znajdziesz mnie również tutaj: Facebook: https://www.facebook.com/toreadornottoreadworld/ Instagram: https://www.instagram.com/thethirteenthbook/ Goodreads: https://www.goodreads.com/ewuniunia Snapchat: @ewuniunia

środa, 12 października 2016

Książkowanie| Czerwone jak krew - Salla Simukka

… czyli krótko, zwięźle i na temat.


Pewnego dnia Lumikki Anderson przypadkiem znajduje w szkolnej ciemni fotograficznej sporą ilość banknotów wiszących na sznurkach. W pomieszczeniu unosił się silny zapach krwi. Dziewczyna dzięki swojemu doskonałemu zmysłowi obserwacji i umiejętności wyciągania wniosków domyśla się, że ktoś z jej szkoły zamieszany jest w pranie brudnych pieniędzy. Lumikki nade wszystko nie chce się mieszać w tę sprawę, ale nie zawsze wszystko wychodzi tak, jakby się chciało. Stawką w tej grze może być życie jej przyjaciół, a nawet i jej. Dodatkowo ciekawość nie daje za wygraną.

Lumikki odnosi wrażenie, że rodzice sobie z niej zakpili nadając jej takie imię. Lumikki po fińsku znaczy Śnieżka, a dziewczyna jest całkowitym przeciwieństwem baśniowej bohaterki. Nie ma ani czarnych włosów, ani bladej cery ani krwistoczerwonych ust. I szczerze mówiąc gdyby nie pomocny internet a także recenzje tej książki, które czytałam, zanim się za nią zabrałam, nie powiązałabym tych faktów. Tematem przewodnim książki jest historia królewni Śnieżki. Jej imienniczka, Lumikki, podczas swojego prywatnego śledztwa popełnia kilka błędów, przez które wystawia się na cel kryminalistów. Myślę, że chodziło tu o pokazanie metafory łowców, którzy zostali wysłani, by się jej pozbyć. Jednak ponownie nie do końca zrozumiałam, co autorka chciała pokazać. Bardziej musiałam się domyślać i przy pisaniu tej recenzji wyszukiwać nawiązań do oryginalnej baśni. Nie do końca się spodziewałam, że te powiązania będą tak trudne do odkrycia. Sądząc po tytule oczekiwałam, że będą one podane na talerzu.

Lummiki jest zwykłą nastolatką, która uczęszcza do szkoły artystycznej, mieszka na stancji i nie sprawia problemów. O pakowaniu się w kłopoty nie ma mowy, a w szczególności nie w takie, gdzie stawką są duże pieniądze. Jednak jeden raz znalazła się w złym czasie i w złym miejscu. Później koleżanka poprosiła ją o pomoc w rozwiązaniu tej sprawy i tym samym ściągnęła na nią niebezpieczeństwo.


Znalezione obrazy dla zapytania czerwone jak krewPo Czerwone jak krew sięgnęłam tylko dlatego, że byłam ciekawa zderzenia pomysłu braci Grimm ze skandynawskim kryminałem. I pod tym kątem bardzo się zawiodłam. Ale biorąc na tapetę główną bohaterkę i porównując ją z kluczowymi detektywami z typowych skandynawskich kryminałów, dopatruję się kilku podobieństw. Lumikki jest tak samo osobliwa, skryta i tajemnicza. Jest własnym układem planet składającym się z jednej planety. Do życia nie potrzebni są jej inni ludzie, bo i tak trudno ich do siebie dopuszcza. Jej przeszłość jest trudna i skomplikowana, i wraz z biegiem akcji dowiadujemy się szczątkowych informacji na jej temat. Jest jeszcze wisienka na torcie; Lumikki jak prawdziwy skandynawski detektyw ma swój fetysz i własne obyczaje. Ale promowanie jej na fińskiego Sherlocka Holmesa? Błagam. Dziewczyna chyba nawet nie przebywała obok książki Atrhura Conan Doyle’a. Jedyne co zrobiła w kwestii rozwiązania zagadki, to przeszukanie komputera. 

Powieści wam nie będę odradzać, bo można przy niej spędzić miło czas, ale nie będę jej też każdemu wciskać na siłę mówiąc, że bez tej lektury jego życie będzie nic nie warte. Czerwone jak krew to całkiem miła, krótka historyjka zalatująca trochę baśnią, którą szybko się czyta. I z tego też powodu zamierzam przeczytać drugą część i sprawdzić, czy przypadkiem autorka się nie rozkręciła. 





Znajdziesz mnie również tutaj: 
 Facebook: https://www.facebook.com/toreadornottoreadworld/ 
Instagram: https://www.instagram.com/thethirteenthbook/ 
Goodreads: https://www.goodreads.com/ewuniunia 
Snapchat: @ewuniunia

sobota, 8 października 2016

Książka| Gra o tron - George R. R. Martin

Znalezione obrazy dla zapytania game of thrones

Dzisiejszy rynek fantastyki można uznać za zdominowany przez dość specyficznego autora, George’a R. R. Martina. Jego Pieśń lodu i ognia już dawno została bestsellerem i do dnia dzisiejszego kolejne części sagi świetnie się sprzedają. Seria znana absolutnie przez każdego, może nie tyle z samego pierwowzoru, co z bardzo dobrej adaptacji wykreowanej przez stację HBO. Postacie Martina są gwiazdami sporej ilości memów, a sam autor stanowi duże pole do żartów – na temat jego czasu pisania oraz sposobu na radzenie sobie z już niepotrzebnymi bohaterami.

Jestem na bieżąco z serialem i z każdym kolejnym sezonem jestem coraz bardziej zadziwiona tym, co można zrobić na małym ekranie. Dzisiaj jednak to nie telewizyjna produkcja będzie tematem mojej recenzji. Na tapetę wezmę pierwszą część wielkiej sagi Martina czyli Grę o tron. Książka liczy sobie ponad 800 stron, a mimo wszystko wygląda dość niepozornie. To złudne wrażenie mija w momencie, gdy weźmiemy ją  do ręki i zaczniemy czytać. I niech mi ktoś powie, że od czytania książek nie można sobie wyrobić bicepsów. Tutaj muszę też przyznać punkt dla wydawnictwa. W taki sposób wydało tę cegiełkę, że nie musimy się martwić o uszkodzenie grzbietu w czasie lektury. Wszystko ładnie się rozkłada i nie łamie. Przynajmniej w wydaniu filmowym, które ja posiadam na swojej półce.

Akcja rozgrywa się w Siedmiu Królestwach, gdzie na żelaznym tronie zasiada Robert Baratheon. Król, na którego można liczyć jedynie w sprawach zabaw, jedzenia i picia. Facet ma to szczęście, że jego żoną jest jedna z szanowanego rodu Lannisterów, z którą (podobno) ma trójkę dzieci. Robert objął tron po Szalonym Królu z Targaryenów odbierając władze jego dzieciom, pozostawionym w odległych krainach na łaskę Dorthraków. Baratheon przyjeżdża do Winterfell, gdzie prosi swojego przyjaciela, Eddarda Starka, aby został jego Namiestnikiem. Ned wbrew swojej żonie, ale w poczuciu obowiązku przyjmuje propozycję króla i udaje się wraz z dwoma córkami do Królewskiej Przystani. W międzyczasie za wielkim Murem, który odgradza Westeros od nieznanej dziczy, zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Nocna Straż wyczuwa zagrożenie, w stolicy nie dzieje się dobrze, sytuacja w państwie jest napięta, a do tego Targaryenowie planują powrót. I to tu zaczyna się prawdziwa gra o tron…

Znalezione obrazy dla zapytania when you play the game of thrones

Styl książki, nie oszukujmy się, jest ciężki i zawiły. Autor wrzuca nas w zupełnie nowy, wykreowany od podstaw świat. Co prawda na początku zamieszczono mapę, ale nie zda się nam ona na wiele, jeśli przez całą książkę nie skupimy uwagi na wszystkich wydarzeniach, bohaterach, nazwach i imionach. Tam nic nie dzieje się bez przyczyny, nikt nie pojawia się bez powodu.

Narracja prowadzona jest z perspektywy kilkunastu osób. Poznajemy punkt widzenia każdej z ważniejszych postaci. Każda osoba znajduje się w innym miejscu Królestwa. Począwszy od Muru na północny, gdzie poznajemy zwyczaje Nocnej Straży, gdzie jest zimno i niebezpiecznie, a kończąc na krainie Dorthraków usytuowanej na gorącym południu, w której mówi się zupełnie innym językiem. Autor skacze między lokacjami bez przerwy, pozostawia niedokończone wątki. Na początku jesteśmy wrzuceni na głęboką wodę, nic nie rozumiemy, nic nam nie jest wyjaśnione. Ale bez obaw, w końcu, ewentualnie, w drodze wyjątku się dowiemy, o co chodziło w tych pierwszych rozdziałach. Chociażby w ostatnim tomie serii. I tu mój pierwszy ukłon w stronę George’a R. R. Martina. Z tak dużym zaangażowaniem i dokładnością dopracowuje każdy szczegół, że wszystko łączy się ze sobą w logiczną całość. O pewnych sprawach my sami już pewnie zapomnieliśmy, ale autor o nich pamięta i do nich wraca, wtedy już z odpowiedziami, na które czekaliśmy.

Znalezione obrazy dla zapytania game of thrones quotes

Gra o tron to przykład stuprocentowej powieści fantastycznej. Krew leje się strumieniami, intrygi można spotkać na każdym kroku, bitwy są codziennością, brutalne opisy i bezwzględne traktowanie są tu na porządku dziennym. Martin z nikim się nie cacka. Język dopasował do realiów wykreowanego przez siebie świata i nie pyta, czy komuś się to podoba, czy aby nie jest zbyt wulgarne. Znajdziemy tu także elementy magii. Chociażby niezwykłe zachowanie wilkorów znalezionych w prologu przez Starka, do tajemniczych ludzi za Murem czy innych wydarzeń, które odkryjecie sami podczas lektury.

Jak wspomniałam wcześniej, specyficzne podejście George’a R. R. Martina do swoich bohaterów jest świetnym materiałem na stworzenie nowej porcji memów. Panowało wśród was przekonanie, że główny bohater jest bezpieczny, nie zginie, bo jest ważną postacią, bez której nie może toczyć się dalej akcja? Nie w tej książce. Tutaj nikt nie może spać spokojnie. Autor nikomu nie odpuszcza i nie daje forów nawet tym postaciom, które wydaje się, że dotrwają do końca. Także moja rada, nie przywiązujcie się do bohaterów! Nigdy nie wiecie, czy ten rozdział z ich udziałem nie jest także ostatnim…

Znalezione obrazy dla zapytania gra o tron książka okładkaBohaterowie są nad wyraz realistyczni. Każdy z nich ma swoje życie, swoje problemy i powody, dla których angażuje się w wojnę bądź temu odmawia. Nikt nie jest tu wyidealizowany czy niepotrzebnie upiększony. Sam fakt, że wprowadzona tu postać karła, Tyriona Lannistera, pokazuje, że nikomu nie zostanie odpuszczone. Mimo wszystkich zalet, które ma ta powieść, znalazłam jedną wadę, do której prawdopodobnie tylko ja się mogę przyczepić. Dotyczy ona właśnie bohaterów. Daenerys Targaryen ma 13 lat, Jon Snow 14, Robb Stark 15, a Jeoffrey Baratheon 13. I wszyscy zachowują się jakby mieli po 20. Dodatkowo od 8-letniego Brana Starka wymaga się rzeczy, które na pewno w dzisiejszych czasach nie należą do obowiązków ośmiolatka. Później sam Martin przyznał, że trochę przesadził z wiekiem postaci. Jednak faktu się nie zmieni, autor uczynił dzieci i nastolatków bohaterami wojen i scen erotycznych. Ale, żeby nie zrobić znowuż z niego pedofila, w ogóle nie czuć, że Starkowie są tak młodzi. Nadrabiają inteligencją, a ich zachowania są często trafniejsze niż niektórych dorosłych.


Według mnie status oraz rozgłos, jaki osiągnęła Gra o tron nie jest bezpodstawny. Ta powieść zasługuje na popularność i na uwagę, jaką jest obdarowywana. Polecam ją każdemu, komu tylko mogę. A osobom, które nie lubią czytać, podsuwam serial, wbrew swojej ogólnej zasadzie, że najpierw książka, potem ekranizacja. W tym szczególnym przypadku nawet zalecam rozpoczęcie od serialu, wtedy podczas lektury nie będziecie tak bardzo zdezorientowani natłokiem bohaterów i wydarzeń. I bez względu na to, jaką formę wybierzecie, warto zapoznać się ze światem Westeros, bo dostarczy to wam wielu wrażeń i emocji. Na pewno nie będziecie żałować.







Znajdziesz mnie również tutaj: 
 Facebook: https://www.facebook.com/toreadornottoreadworld/ 
Instagram: https://www.instagram.com/thethirteenthbook/ 
Goodreads: https://www.goodreads.com/ewuniunia 
Snapchat: @ewuniunia

środa, 5 października 2016

Książkowanie| Córka dymu i kości - Laini Taylor

… czyli krótko, zwięźle i na temat.

Znalezione obrazy dla zapytania daughter of smoke and bone

Ta książka miała sprawić, że szczęka opadnie mi podczas czytania. Że się zakocham i bezwarunkowo oddam miłości do bohaterów, do świata i do historii. Wall Street Journal na okładce gwarantował mi, że „Laini Taylor wyczarowała świat, który zajmie miejsce Harry’ego Pottera w wyobraźni czytelników!” Ale Córka dymu i kości chyba stała bardzo daleko od książek J. K. Rowling.

Siedemnastoletnia Karou chodzi do szkoły artystycznej, spędza czas z przyjaciółką i zmaga się ze złamanym sercem i wspomnieniami o byłym chłopaku. Wydaje się być normalną nastolatką, ale niefarbowane niebieskie włosy, blizny na całym ciele i niesamowite rysunki swoich nieprzyziemnych znajomych zaburzają ten obraz. Dodatkowo dziewczyna nie ma rodziców, a wychowują ją chimery. Aha, i po lekcjach Karou pracuje – jako dostawca zębów.

Znalezione obrazy dla zapytania daughter of smoke and boneAkcja ma miejsce w Pradze, co jest miłym urozmaiceniem amerykańskich i brytyjskich scenerii, które można spotkać w książkach na każdym kroku. Sam pomysł na fabułę jest naprawdę ciekawy i oryginalny. Zderzenie świata śmiertelników z chimerami i aniołami jest nieczęsto spotykane. Mimo to mam bardzo mocne odczucie, że autorka nie do końca wykorzystała potencjał tkwiący w postaci Karou czy później nam poznanego serafina Akivy. Odnoszę wrażenie, że fabuła jest niedopracowana i momentami nie łączyła się w logiczną całość, wręcz powstawały dziury, których nie umiałam sama wypełnić.

Styl Laini Taylor jest bardzo przyjemny. Łatwo i przyjemnie się go czyta, ale nie jest on banalny i prosty. Autorka bardzo ładnie urozmaicała wszystkie opisy, a wydarzenia przedstawiała w bardzo rzeczywisty sposób. I ten sposób narracji był jedyną rzeczą, która utrzymała mnie do końca przy lekturze. Ale jak bardzo lubię narrację trzecioosobową to tutaj wielokrotnie się gubiłam. Akcja często skakała między innymi lokalizacjami a później nawet między innymi epokami i nie do końca wiedziałam, o czym aktualnie czytam i w jakich czasach znajdują się bohaterowie.


Znalezione obrazy dla zapytania córka dymu i kościNajwiększym jednak problemem, jaki mam z tą książką, jest wątek miłosny a raczej jego niedopracowanie i duża niepełnosprawność. W chwili, gdy Karou spotyka Akivę, jedynie z wcześniej utartych schematów wiemy, że tych dwoje będzie razem. W chwili ich pierwszego spotkania nie czuć między nimi chemii. Rozmawiają ze sobą z przymusu, bez uczuć i z powiewem nudy. Długo trzeba było czekać na rozwój ich relacji, a było to nużące. Gdy w końcu nastąpił przełom, wyszedł on bardzo nienaturalny i nagły. Wiem, że późniejsze wyjaśnienie powinno to usprawiedliwić i pomóc zrozumieć, dlaczego nagle bohaterowie zapałali do siebie gwałtowną namiętnością, ale mnie to nie usatysfakcjonowało. I może to dlatego Córka dymu i kości tak bardzo mnie zawiodła. Książka bez dobrze napisanego wątku miłosnego jest jak sałatka grecka bez sera fety. Nic jej nie uratuje. I tak optymistycznym akcentem kolejny już raz nie umiem wam ani polecić, ani odradzić tej książki, bo argumenty po obu stronach szali są tak samo złe i tak samo dobre. Znowu decyzja i ryzyko leży po waszej stronie. Czy warto przeczytać tę powieść? Napiszcie w komentarzach swoją opinię.



Znajdziesz mnie również tutaj:
 Facebook: https://www.facebook.com/toreadornottoreadworld/ 
Instagram: https://www.instagram.com/thethirteenthbook/ 
Goodreads: https://www.goodreads.com/ewuniunia 
Snapchat: @ewuniunia

sobota, 1 października 2016

Book haul - wrzesień 2016

Pierwszy miesiąc szkoły dobiegł końca... A ja mam wrażenie jakbym już spędziła tam pół roku. 



W tym miesiącu, jak zaraz sami zobaczycie, zakupy zrobiłam bardzo przemyślane. Oczywiście, kupiłam mnóstwo książek, ale podręczników! Nie no. Nie będę ich tu wam przecież pokazywać. Chociaż... No dobra. Skupię się tylko na tych ciekawych, chociaż ich nie jest aż tak wiele.

Wrzesień rozpoczęłam od zakupów w antykwariacie. I tu brawo dla mnie. Kupiłam tylko to, po co weszłam. I na dodatek miałam duże szczęście. Gdy wyobrażałam sobie, że kiedyś Lalka trafi w moje ręce, zawsze chciałam, aby było to to nowe wydanie w twardej oprawie. Ale jego cena zwalała z nóg w normalnej księgarni. A tak to los się do mnie uśmiechnął i wszystkie moje pięć lektur mam za cenę jednej Lalki w Empiku. 

Kupiłam wtedy Wesele, dowiadując się, że to jest dramat... Zbrodnie i karę, co będę czytać dopiero w przyszłym roku, Dziady, które powinnam już dawno mieć za sobą, ale coś nie wychodzi. I Mistrza i Małgorzatę, które ma posłużyć mi jako materiał do... nie wiem do czego, to nie jest moja lektura, ale bardzo chcę to przeczytać.

Przybyła do mnie także Siła odwagi, którą, o dziwo, mam już za sobą. 

I ostatnia książka z tego miesiąca, to upolowana na promocji w Biedronce druga część Zanim się pojawiłeś czyli Kiedy odszedłeś

I to by było na tyle. Tradycyjnie: zdjęcie.



A my widzimy się w następną środę ;)


Znajdziesz mnie również tutaj: 
 Facebook: https://www.facebook.com/toreadornottoreadworld/ 
Instagram: https://www.instagram.com/thethirteenthbook/ 
Goodreads: https://www.goodreads.com/ewuniunia 
Snapchat: @ewuniunia