środa, 10 sierpnia 2016

Film| Suicide squad - Legion samobójców





Jeszcze nigdy nie pisałam recenzji filmu… Ale nic nie mogłoby być lepsze na ten pierwszy raz, niż wywołująca wiele emocji nowa produkcja Davida Ayera.

Zacznę od tego, że… nie chciałam iść na Legion samobójców. Nie miałam w planach oglądania tego z jednego powodu. Gdy pierwszy raz usłyszałam od przyjaciółki propozycję, aby pójść na ten film, nie słyszałam o nim nic. Żeby wiedzieć, w co się pakuję, oglądnęłam zwiastun. I już wiedziałam, że się miniemy i nie przypadniemy sobie do gustu. Nie udało mi się jednak wymigać w 100%, bo w końcu wylądowałam na seansie w kinie. A dostanie się na jeden z nich to także był spory wyczyn. Pierwszy weekend po premierze i sale kinowe pękały w szwach. Gdy chciałam zarezerwować pół dnia wcześniej bilety, musiałam kilka razy zmieniać godzinę oraz kino, bo jedyne miejsca, jakie były dostępne, to te w dolnych rzędach pod ekranem. A gdy już stałam w sporej kolejce osób do kasy, wszystkie osoby przede mną szły właśnie na ten film.

O czym jest Suicide Squad? W wielkim skrócie. Rząd USA stara się zabezpieczyć na wypadek wojny czy ataków terroryzmu. Rodzi się pomysł, aby do obrony kraju przysłużyli się metaludzie, czyli jednostki z nadnaturalnymi zdolnościami. I w taki sposób powołani zostają najwięksi bandyci, wszyscy odsiadujący kary w więzieniu, niekiedy nawet potrójne dożywocia. W tej grupce wybrańców znaleźli się bohaterowie innych komiksów z uniwersum DC tacy jak Deadshot, Harley Quinn, Killer Croc czy Diablo. Żartobliwie sami nazywają się Legionem samobójców, bo albo zginą nie wykonując poleceń, albo będą musieli ryzykować swoje życie w walce. Ponad to zobaczyć możemy też Jokera, Batmana czy Flasha.


Wszystko w tym filmie błaga o pomstę do nieba. Począwszy od fabuły, a kończąc na fatalnym doborze aktorów do poszczególnych roli. Will Smith w roli Deadshota był tak niewłaściwy jak pierogi z truskawkami na wigilię. W każdej scenie miałam wrażenie, że scenarzyści próbowali z niego zrobić ojca dyrektora, który odpowiada za całą paczkę. Gdy kierowano pytania do całej grupy, to Deadshot za nich odpowiadał i podejmował decyzje, i było go wręcz za dużo. Kreacja Diablo także kulała. Nie da się zrobić dobrej postaci samą charakteryzacją, potrzeba jeszcze trochę gry aktorskiej. Gdy patrzyłam na tego bohatera ze swojego miejsca, wyglądał jak dres spod trzepaka, który pod kapslem od piwa wygrał bon na władanie ogniem, a w więzieniu jedyną rzeczą, jaką operował, była igła do tatuażu. Gdy po kolei przedstawiano kolejnych członków Legionu samobójców, pojawił się także Boomerang i jego fetysz różowych jednorożców. Gdyby na tym uciąć tę wzmiankę, stanowiłaby ona ciekawy dodatek. Ewentualnie charakteryzatorzy mogliby dodać do jego ubioru przypinkę z jednorożcem, albo naszywkę, albo cokolwiek innego niż to, co zrobili. Wokół trwa bitwa, a Boomerang podnosi z ziemi pluszaki i chowa je za poły kurtki. I tak kilka razy. Jest jeszcze Viola Davis, którą kojarzyć możemy ze Służących albo z serialu How to get away with murder. I nie mam pojęcia, jak mogła ona trafić do takiej produkcji jak Suicide squad

Na osobny akapit zasługują dwie role, które wywołały we mnie najwięcej emocji. Gra aktorska Margot Robbie jest fenomenalna. Sposób, w jaki grała Harley Quinn, zakochaną bez pamięci w Jokerze dziewczynę balansującą na granicy szaleństwa i obłędu, jest niezwykły. Szkoda tylko, że scenarzyści niepotrzebnie włożyli w jej usta te słowa, które włożyli. Harley w wielu momentach odzywała się niepotrzebnie i tak głupio, że aż mnie uszy bolały. Ale sceny z udziałem jej oraz Jokera, należą do najlepszych z całego filmu. Rola Jokera też nie może obejść się bez echa. Zagrał go Jared Leto, i gdy szłam do kina, wiedziałam, że gra on jedną z głównych ról, ale nie wiedziałam którą. Przez cały czas szukałam go na ekranie, ale poległam. Dopiero po seansie to sprawdziłam i oczom nie mogłam uwierzyć. Charakteryzatorzy odwalili kawał dobrej roboty przekształcając sławnego piosenkarza w psychicznego Jokera. Sam Leto także wykonał świetną pracę, pokazując szaleństwo, desperację i oddanie swojej postaci.

Osobną historią jest rola Cary Delevinge. Po co ona się pcha do filmów? Już miała szczęście, że trafiła do modelingu, ale sukces, który osiągnęła, chyba wygrała na loterii. Nie widzę powodu, żeby jeszcze oglądać ją na dużym ekranie gdzie, bądźmy szczerzy, jest beznadziejną aktorką. Ona nawet nie próbuje. Gdy patrzyłam na postać, którą grała, widziałam Carę. To nie była kreacja June Moone, archeologa, ale modelki, która pomyliła studia i trafiła na plan filmowy. Po roli Delevinge w Papierowych miastach ewidentnie było widać, że nie powinna ona się brać za aktorstwo. Ale sama zainteresowana tego nie zobaczyła, więc szykuje się nam więcej filmów, w których będzie grać jak drewno.

Kolejną negatywną rzeczą, o której bym chciała wspomnieć, jest sama idea filmu i pomysł na jego realizację: fabuła, albo raczej jej brak. Sam projekt legionu jest ciekawy i dość nietypowy. Nie spotykam się często z tym, że bandyci mają chronić cały kraj, szczególnie, że większość z nich nie można kontrolować. Później wykonanie całego zamysłu wyszło trochę gorzej. Scenarzyści potraktowali sprawę po łepkach, ominęli wiele wątków, które można było spokojnie rozwinąć, a większość bohaterów potraktowali na skróty. Początek, który jest bardzo ważny dla takich laików jak ja w kwestii komiksów DC, gdzie poznajemy wszystkich ważnych bohaterów, gdzie jest nam wyjaśniane kim oni są, w niektórych przypadkach jest zbyt rozwleczony, a w innych za krótki. Później, gdy w teorii akcja ma się rozwijać, to nie następuje. Wieje nudą, nudą, i jeszcze raz nudą. A żeby było lepiej, o kluczowym wydarzeniu, który ma wpływ na zakończenie, dowiadujemy się w dwóch słowach i to jeszcze w rozmowie telefonicznej. A sama konkluzja i moment, w którym główni bohaterowie dochodzą do tego, jaki jest główny cel legionu, jest tak głupio zrobiony, że ręce opadają. Sporo czasu zajęło im zorientowanie się w sytuacji, którą dosłownie mieli podaną na tacy.

I ostatnią zatrutą wisienką na torcie, jest promocja. Sam tytuł filmu brzmi mrocznie, intrygująco i zachęca do oglądnięcia. W zwiastunie zawarto natomiast same najnudniejsze momenty. O plakacie i ulotkach już nawet nie wspomnę. Próbowano sprzedać film jako co? Jako produkt dla emo i dla nastolatków? Dla punków? Wszędzie są przerysowane kreskówkowe elementy, a dobór kolorystyczny, który nie ma ładu i składu, prawie jak na festiwalu kolorów. Z czegoś, co z powodzeniem uszłoby za mroczny i klimatyczny film, przy pomocy marketingu zrobiono na kolorowe i wesołe filmidło w stylu Mean girls. Taki sam zabieg zastosowano przy Akademii wampirów, a wszyscy wiemy, jaką porażką to się okazało.

Żeby nie skupić się na samych negatywnych aspektach, udało mi się znaleźć trochę pozytywów. Postać Killer Croca jest świetna! Sam aktor miał bardzo trudne zadanie, bo charakteryzacja jego bohatera utrudniała mu pracę. Nie mógł grać twarzą i gestami, musiał zaufać scenarzystom i tak przedstawić tę rolę, aby widza urzec swoim sposobem bycia i czynami. Mnie kupił w zupełności.

Drugą rzeczą, która mi się podobała, było niesztampowe zakończenie. Ciąg wydarzeń przyczynowo skutkowych prowadził do tylko jednego możliwego rozwiązania, więc się bardzo zdziwiłam, gdy okazało się, że scenarzyści nie poszli w uklepane i sprawdzone schematy, tylko zdecydowali się na coś innego. I tu właśnie nastąpił moment, gdzie wbrew sobie się wzruszyłam i ostatnie sceny z Deadshotem oglądałam ze łzami w oczach.


Pozytywy jednak są w mniejszości i nie przeważają nad negatywnymi aspektami Legionu samobójców. Przez te słabe rzeczy pójście do kina na ten film to strata czasu, a przede wszystkim pieniędzy. W przypadku, gdy bilet kosztuje 27 złotych, to już lepiej iść za tę kwotę na pizzę i spędzić miło czas w gronie znajomych, a nie w towarzystwie wątłej jakości fabuły i słabej gry aktorskiej. Jedynym plusem jest to, że w promocji Cinema City wygrałam voucher 1+1, który mogę wykorzystać na coś lepszego, niż Suicide squad. Myślę, że zdaniem, które podsumuje całą recenzję, będzie stwierdzenie, że to jest jedna z tych produkcji, w których producenci myśleli, że jak dadzą dużo efektów specjalnych, to widz nie zauważy, że nie ma fabuły.





Znajdziesz mnie również tutaj: 
Facebook: https://www.facebook.com/toreadornottoreadworld/ 
Instagram: https://www.instagram.com/thethirteenthbook/ 
Goodreads: https://www.goodreads.com/ewuniunia 
Snapchat: @ewuniunia

9 komentarzy:

  1. Ja o filmie zaś słyszałam, że aktorzy dają radę, ale po prostu fabuła się nie klei, przez co całość wypada bardzo źle. Iść na to nie mam zamiaru - do kina nie chodzę, a wielką fanką DC zdecydowanie nie jestem. Kiedyś pewnie obejrzę, no ale... KIEDYŚ. Jak mi się będzie nudzić :D
    drewniany-most.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Słyszałam, że jest ciekawy, ale jak narazie do kina mi nie prędko, poza tym nie lubię tam chodzić. Może kiedyś jak pojawi się w bibliotece. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Osobiście na filmie nie byłam, ale też mi jakoś nie pasuje. Tzn promocja jest świetna, bardzo mi się podoba, ale samo to, co o nim czytam. Dla aktorów nie pójdę na film, ja chcę fabuły, czegoś co się trzyma kupy. Szkoda mi wydać kasę na parę ciekawych momentów ;/ także tego.. :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że film wypada tak słabo, bo przyznam się szczerze jak widziałam zwiastun to byłam niezwykle ciekawa, a tutaj klops :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Byłam na maratonie z tym filmem i szczerze? Podobał mi się. Ludzie zarzucają mu, że brak fabuły zastępował wybuchami i walką, ale... na tym polegają filmy
    pokroju Marvel. Wskażcie mi chociaż jeden tytuł z ich dorobku, w którym się tak nie dzieje.
    Uważam, że najlepiej spisali się Margot i właśnie Will Smith.
    Jared Leto? Nie mogłam patrzeć na tego pseudo Jokera, jtóry koło prawdziwego nawet nie stał. Byłam zazenowana jego gra aktorska i tylko sceny, gdy leży wsród noży jakoś chwyciła mnie za serce.
    Film oceniłam na 6/10 i uważam, że to zasłużona ocena.
    Szkoda, że ci się aż tak nie podobał ;(
    Pozdrawiam!
    annwithbooks.blospot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam iść na to do kina i tyle czasu czekałam, by zobaczyć Leto w tej wersji.
    Niestety, czytając opinie zaczynam się zastanawiać, czy nie lepiej wydać te pieniądze na coś innego i poczekać aż film pojawi się w tv.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. A mi film dla odmiany bardzo się podobał. :) Może to kwestia tego, że od filmu wymagam tylko tyle, by mnie nie zanudził, a ten bardzo mnie zaciekawił. Może i fabuła jest niespójna, niektóre sceny przesadzone, ale obsada jest naprawdę dobrze dobrana. :) Szczególnie Robbie Margot, czy Will Smith. Jokera było za mało, nad czym ubolewam. Film słabo go przedstawił. A wisienką na torcie jest fantastyczny soundtrack. Nie żałuję czasu jaki spędziłam w kinie, a tym bardziej pieniędzy, bo efekty w 3D świetnie się oglądało.
    Pozdrawiam, Nat z natalie-and-books.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Cześć :) Nominowałam Cię do LBA:)
    Zapraszam do mnie po pytania :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hmm. Biorę Twoją recenzję jako recenzję kogoś, kto nie czytał komiksów i tak jak do Harley Quinn i Jokera się zgodzę, że pasowali do swojej roli to niestety ale Deadshot i Diablo zostali również świetnie przedstawieni - po prostu ich wizerunek opierał się na komiksowych pierwowzorach i wyszło to świetnie :D Jednak zgodzę się co do fabuły - totalny brak zgodności, totalny chaos, jednym słowem: masakra :D

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz wskrzesza jednego jednorożca :D
Odwiedzam blogi wszystkich, którzy zostawili komentarz pod ostatnim postem ;)