Arbuz zwyczajny to gatunek rośliny z rodziny dyniowatych. Pochodzi z Afryki Południowej, gdzie nadal rośnie dziko, ale został rozprzestrzeniony jako gatunek uprawny w wielu innych regionach świata o ciepłym klimacie. Arbuz zwyczajny, nazywany bywa też kawonem, posiada długą łodygę z wąsami czepnymi, liście sercowate u podstawy, niewielkie żółte bądź zielonkawe kwiaty oraz rozległy system korzeniowy. Jego owoc jest jadalny, w zależności od odmiany ma czerwony, żółty, różowy, biały miąższ.
Dlaczego taki wstęp? Otóż pierwsze pytanie, jakie sobie zadałam, gdy dostałam tę książkę, było właśnie o tytułowy Kawon. Co to jest i z czym to się je? To miejsce czy rzecz? A to się okazuje, że to inna nazwa dla niezbyt przeze mnie lubianego arbuza. Lecz co ma tytuł do treści? Tak łatwo nie będzie. Odpowiedź znajdziecie tylko w książce autorstwa Tomasza Kowalczyka Maszynopis z Kawonu.
Główny bohater jest inny, niż może się wydawać. Cały czas poszukuje wytchnienia i próbuje zrozumieć otaczające go środowisko. Nie zaprzestaje podróży w głąb własnego jestestwa. Potrafi wejść pod powierzchnię każdej rzeczy i przeniknąć ją bardzo dokładnie. Bardziej skupia się na swych myślach niż wypowiedziach, toteż więcej dowiadujemy się o nim z jego długich i obszernych wewnętrznych wywodów, w których porusza wiele ciekawych aspektów. Miejscami czyni z błahych i codziennych czynności coś tajemniczego, nawet i rzecz kultu, część jakiegoś rytuału.
Do pisania tej recenzji zabierałam się cały dzień. Nie mogłam do końca sprecyzować swoich myśli po tej niezwykłej lekturze, bo w dalszym ciągu jestem oszołomiona i pozytywnie zaskoczona. Gdy już w końcu usiadłam do komputera i podjęłam próbę pisania, uznałam, że mój pulpit natychmiastowo potrzebuje odrestaurowania. Wszystko to dlatego, że o Maszynopisie z Kawonu nie da opowiadać osobom, które nie lubią odkrywać nowości, a pozostają tylko przy przyjemnych, w większości nic nie wnoszących, powieściach. By wejść w głębię utworu Tomasza Kowalczyka trzeba po pierwsze mieć chęci, a po drugie czas.
Jest to poetycka opowieść o podróży, to tak, z opisem się zgadzam. Książka jest o człowieku odkrywającym samego siebie pośród cały czas biegnącej na przód technologii i techniki. Ludzie nie zastanawiają się nad istotą posiadania, dla nich ważne jest po prostu, by mieć. Konsumpcjonizm szerzy się wszędzie i spotkać można go na każdym kroku. A jeśli ktoś taki nie jest, to nie pasuje do szeregu, bo się wyróżnia. Z tym mamy tu właśnie do czynienia. Główny bohater nie boi się zatrzymać, by wziąć głęboki oddech.
Książka jest bardzo cieniutka, bo liczy sobie zaledwie niecałe 150 stron, ale ogrom inności, którą zawiera, będę pewnie rozpakowywać jeszcze przez długi czas. Rzecz, która bardzo mi się podobała, to odmienny styl zaprezentowany przez autora, niż ten, do którego przywykłam. Tomasz Kowalczyk postawił na poetyckie przedstawienie świata. Opisuje go w tak niezwykły sposób, że w jednym momencie możemy płakać ze śmiechu, a w drugim płakać, że opis miejsca, w którym żyjemy, brzmi pięknie tylko, gdy stoi za nim poeta.
Książka była zbyt wspaniała, by być prawdziwą, toteż rozpaczliwie potrzebowałam znaleźć jakąkolwiek wadę. I udało mi się znaleźć jedynie jedną, która na dodatek stuprocentową wadą nie jest. To raczej doczepienie się czytelnika do konstrukcji tekstu. Otóż to wygląda trochę paradoksalnie. Bohater rozmyśla na jakiś temat, używa mnóstwa wyszukanych porównań, metafor i innych środków stylistycznych, a tu nagle przywala skrótem „itp.” albo „np.”. Czy to sen, czy to radę, ja tu zawszę znajdę wadę.
Wbrew pozorom Maszynopis z Kawonu czyta się bardzo szybko, ale mimo to nie umiałam przeczytać go za jednym razem. Wielokrotnie musiałam odkładać książkę, nie wiem, czy z powodu samego tekstu, czy może jakiś inny czynnik miał na to wpływ. Albo po prostu moje zmęczenie nauką dało o sobie znać.
Słowem podsumowania. Moim zdaniem odbiorcy tego utworu nie powinni być szufladkowani, bo sięgnąć po niego może dosłownie każdy, do czego zachęcam. Jest to miła odmiana od tego, co przeważnie ludzie czytają. Niektóre wypowiedzi rozbawiają, inne przynoszą smutek, jeszcze inne są dość kontrowersyjne, czasem w złym guście. Ale to wszystko składa się na wspaniałą pracę Tomasza Kowalczyka, autora, który wprowadza powiew czegoś nowego, co jeszcze jest nieznane i w czym nie da doszukać się schematów.
Za książkę do recenzji dziękuję autorowi.
To o tym tak mi duzo opowiadalas? Zachecilas mnie do tego. Chetnie to przeczytam, z reguly uwielbiam takie dziwaczne rzeczy, a skoro to jest tak kreatywnie wszystko opisane, znajde to, jesli zostanie wydane. Bo o ile dobrze pamietam nie jest?
OdpowiedzUsuńTo chyba książka nie dla mnie, może kiedyś się przekonam ;)
OdpowiedzUsuńhttp://przyszopceuszatych.blogspot.com/
O tym, o tym. Leć, kupuj, czytaj bo polecam. Odnajdziesz się w takich "dziwacznych rzeczach"
OdpowiedzUsuńKsiążka po Twojej recenzji wydaje się niesamowita i z całą pewnością warta przeczytania. Mam nadzieję, że niedługo stanie dumnie na mojej półce i że na mnie też wywoła takie wrażenie :))
OdpowiedzUsuńCoś czuje, że ja nie odnalazłabym się w tej książce :)
OdpowiedzUsuńTrochę nie w moim stylu, ale może kiedyś zmieni mi się gust i po nią sięgnę, bo twoja opinia jest bardzo zachęcająca :)
OdpowiedzUsuńhttp://reading-is-my-escape.blogspot.com/
Też mi się wydawało, że to nie w moim guście, a jednak trafiło i coś poruszyło. Nie przekonasz się póki nie sprawdzisz :)
OdpowiedzUsuńTak pięknie opisana że aż muszę się skusić i przeczytać :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNie lubię poetyckich powieści pełnych porównań, metafor i innych środków stylistycznych, dlatego wiem, że na pewno nie skuszę się na powyższą pozycję. Ale cieszę się, że Tobie przypadła do gustu.
OdpowiedzUsuńTaka cienka książka, a taka recenzja? Dobijasz mnie, ja chce to przeczytać :/
OdpowiedzUsuńWidzę, że nie tylko ja jestem przemęczona nauką. Nie wyobrażam sobie wakacji bez arbuza i spotykam się z pierwszą osobą, która go nie lubi. Z chęcią książkę przeczytam.
OdpowiedzUsuńMoże nie do końca nie lubi ale woli unikać xd. Ma dziwny smak...
OdpowiedzUsuńKsiążka cieniutka a treść i temat obszerne zdecydowanie bardziej
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam wtedy twoją opinię ;)
OdpowiedzUsuńjak najbardziej przeczytam tą książkę. Spodobała mi się twoja recenzja i zachęciłaś mnie do przeczytania tej lektury. :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam.
Zachęciłaś do przeczytania tej książki! W przyszłości na pewno się za to zabiorę :)
OdpowiedzUsuńhttp://emiemaila.blogspot.com/
Chyba dzięki tobie przeczytam tą książkę :) Super recenzja!
OdpowiedzUsuńDosyć głośno jest ostatnio o tej książce i muszę przyznać, że jestem jej ciekawa.
OdpowiedzUsuńOna jest trochę kontrowersyjna, pewnie dlatego. Ale przeczytać warto
OdpowiedzUsuńHmm, z tego co napisałaś, to jest to dość "inna" książka, a ja takie lubię, muszę ją poszukać, zaiwestować i poczytać;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Faktycznie, dobrze napisałaś, ,,inność". Jednak po wstawionych fragmentach czuję, że nawet mogłabym się w tym odnaleźć. Książki jeszcze nigdzie nie spotkałam, ale będę się rozglądała po księgarniach. Swoją drogą, czasem warto oderwać się od monotonii tematyki, po którą sięgamy :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńhttp://historia-piorem-pisana.blogspot.com
bardzo ciekawie piszesz recencje :* Powodzenia kotek ^^
OdpowiedzUsuńZ pewnością kiedyś się skuszę, ale to bliżej wakacji, kiedy oddam już teorię pracy magisterskiej ;)
OdpowiedzUsuńWydaje się być ciekawa :)
OdpowiedzUsuńświetny post ;3
OdpowiedzUsuńJa również czytałam tę książkę i spodobała mi się. A to jest moja krótka, zwięzła i nieprofesjonalna recenzja "Maszynopisu...": http://zwierzenianiekontrolowane.blogspot.com/2015/04/nie-patrz-jak-sroka-w-pizde-czyli.html ;)
OdpowiedzUsuńŚwietnie zrecenzowałaś tę książkę :)
OdpowiedzUsuńhttp://neverstopdreaminggg.blogspot.com