Na
tę książkę czekałam grubo ponad rok. Po przeczytaniu pierwszej części
zakochałam się w historii, wychwalałam fabułę pod niebiosa i przebierałam
nóżkami w oczekiwaniu na kolejny tom, bo zakończenie było nieoczywiste i aż
błagało o kontynuację. Trochę więcej odnośnie moich wrażeń możecie przeczytać w
recenzji Ktoś mnie obserwuje, która znajduje się na blogu.
Jednak
z bólem serca, i to ogromnym, muszę przyznać, że Ktoś mnie obserwuje jest
zdecydowanie gorsze niż pierwsza część. I jak pierwszą polecałam bez
przerwy i polecać zamierzam dalej, to drugiej nie dotykajcie, chyba, że przez
rękawiczkę.
Mamy
tu do czynienia z bezpośrednim ciągiem dalszym drugiego tomu, także oszczędzę
spoilerów w opisie fabuły. Warto pamiętać, że poznajemy tu Tessę, która przez
Twittera poznaje nieznajomego. Czystym przypadkiem ten ktoś okazuje się być jej
ulubioną gwiazdą pop. Marzenie każdego fana, prawda?
W
pierwszym tomie tajemnica narastała ze strony na stronę. Autorka w genialny
sposób budowała napięcie do ostatniego rozdziału, gdzie w zaskakujący i
satysfakcjonujący sposób wszystko się rozwiązało. Dlatego z ogromnymi oczekiwaniami zabrałam się za lekturę drugiego tomu, który
miał być równie dobry co pierwszy, a okazało się, że jest prawie jak zupełnie
inna książka i ma mało wspólnego z całą historią.
Zacznijmy
od głównego pomysłu na fabułę. Ponownie wykorzystano pomysł, by poprowadzić
fabułę z perspektywy dwóch osi czasowych. Mamy do czynienia z teraźniejszością,
w której bohaterowie są przesłuchiwani przez policję w wyniku pewnego
zaistniałego zdarzenia, o którym nic jeszcze nie wiemy i przeszłość, która
pomaga nam dojść do tego, co tak naprawdę się stało. I jak w pierwszym tomie
zabiegł ten zdał egzamin i został bardzo dobrze poprowadzony, tak tutaj przeskakiwanie między dwoma planami czasowymi
trochę nie wyszło. Jak spojrzy się obiektywnym okiem na całą powieść, to
wszystko jest jasne i klarowne, natomiast podczas
lektury cały czas miałam wrażenie, że jest tu pełno dziur w czasoprzestrzeni i
fabuła nie ma sensu, bo poszczególne sceny się ze sobą nie łączą. Tak nie
jest, bo wszystko ma swoją przyczynę i
skutek, jednak podczas lektury w ogóle go nie widać.
Same motywacje bohaterów są mocno wyjęte
z kontekstu i patrząc na nie w
perspektywie pierwszego tomu i tego, jak tam się zachowywali, to nie ma to
większego sensu. Nagle totalnie znikąd
pojawiają się jakieś wątki, które podobno mają ogromne znaczenie dla
naszych postaci, ale wszystko zostaje wprowadzone jednym zdaniem i wywołuje
tylko poczucie zmieszania, że ktoś o taką bzdurę robi tak ogromną aferę. A
jakby uzasadnić to wszystko i nie żałować na to papieru, to może i by sens
jakiś się zrodził.
I w sumie całą książkę mogłabym
podsumować, że została napisana na siłę i do tego jeszcze na szybko. Ktoś mnie
obserwuje jest młodzieżówką, z tym kłócić się nie można, ale fabuła została
naprawdę bardzo dobrze przemyślana, a później opisana z wielką uwagą. Natomiast
tutaj, w Ktoś mnie okłamuje, wszystko jest grubymi nićmi szyte, niektóre
wątki pojawiają się znikąd i nic nie jest logicznie umotywowane. Zaś główna
intryga powstała chyba z braku laku, bo pomysł na złego bohatera i sama jego
kreacja to jakiś żart.
Książka
jest krótka i to jest jej minusem. Bo jakby dorzucić kilkanaście lub nawet
kilkadziesiąt stron więcej, to byłoby też więcej miejsca na nadanie historii
sensu. A tak, to mamy do czynienia z jakimś szkicem, którego nie dopracowano.
Pierwszą
część w dalszym ciągu kocham, natomiast ta druga jest wielkim nieporozumieniem.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Jaguar
Może kiedyś przeczytam ♥
OdpowiedzUsuńLubię dobre thrillery, a w przypadku tej książki nie zapowiada się na to.
OdpowiedzUsuńAle pierwszą część serdecznie polecam :D
UsuńNie czytałam pierwszego tomu. Recenzja drugiego nie zachęca. Szkoda, że się rozczarowałaś.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
To tak bardzo boli, gdy genialny tom pierwszy zostaje zniszczony przez słaby drugi ;(
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze pierwszej :( I powiem szczerze, że nie wiem, czy w najbliższym czasie nadrobię :c
OdpowiedzUsuńwww.whothatgirl.pl
Hmmm sama nie wiem... czy opłaca się czytać tylko tom 1?
OdpowiedzUsuńKiedy zobaczyłem tę książkę w zapowiedziach, wiedziałam, że muszę ją przeczytać, ale nie wiedziałam, że jest to kontynuacja, więc muszę szybko nadrobić zaległości. 😊
OdpowiedzUsuńLubię, jak takie przeskoki są dobrze zrobione :) W Nikczemnych autorka o to zadbała.
OdpowiedzUsuń