Oni nie są tacy jak my…
Tyle lat, tyle długich lat szukałam czegoś, co klimatem odpowiadałoby jedynej jak dotąd takiej sadze Zmierzch i dopiero teraz, w końcu, znalazłam! Ale czy tak samo się z tego cieszę dzisiaj, jak cieszyłabym się wtedy? I czy rzeczywiście porównanie do mojego ukochanego Zmierzchu (sentyment, okej?) jest dobre dla Obsydianu?
Seria Lux nie jest jakąś specjalną nowością. Pierwszy tom na polskim rynku ukazał się w 2014 roku. Jednak ja, będąc w księgarni, nigdy w życiu bym nie wzięła tej książki do ręki. Tytuł, okładka… Po prostu nie. Nawet nie zadałabym sobie trudu, by przeczytać opis. Ale jakimś cudem Obsydian w końcu trafił na moją półkę. A wszystko to zawdzięczam vlogerom książkowym, tak samo polskim jak i zagranicznym.
Przed trzema laty ojciec nastoletniej Katy zmarł na raka. Jego śmierć bardzo odbiła się na życiu dziewczyny. Jej matka postanowiła zacząć od nowa w nowym miejscu. Zarządziła przeprowadzkę ze słonecznej Florydy do Zachodniej Wirginii. Ich nowy dom stoi obok domu, w którym mieszka dziwne sąsiedztwo; dziewczyna i chłopak w wieku nastoletnim. Schemat? I to jak.
Już na pierwszych stronach mama zachęca Katy, by ta poszła do sąsiadów i się przedstawiła, poznała nowe osoby. Dziewczyna w końcu pod pretekstem zapytania o drogę do miasta puka do drzwi naprzeciwko. Otwiera je zabójczo przystojny chłopak z falowanymi włosami, intensywnie zielonymi oczami i dobrze wyrzeźbioną klatą. Gdzieś już spotkałam się z taką sceną… Schemat? Zdecydowanie.
Daemon Black. Utrapienie Katy we własnej osobie. Upierdliwy, cholerny dupek, który zachowuje się bardzo obcesowo w stosunku do nowej sąsiadki. Traktuje ją jak trędowatą. W szkole albo ją ignoruje, albo upokarza. Nikt nie wkurza jej tak, jak on. A do tego wszędzie go pełno. Jego wraz z jego tajemnicami. Schemat? Troszkę…
Do tego, uwaga, tego się nie spodziewał nikt, Daemon ma siostrę bliżniaczkę o imieniu Dee! Pogodną, radosną i pozytywnie nastawioną do świata osóbkę, która z każdym znajdzie wspólny język, zawsze jest miła i wesoła. Nic dziwnego, że już w pierwszych dniach postanawia zaprzyjaźnić się z Katy. Schemat? Chyba już czytałam o takiej postaci…
Podobieństw do Zmierzchu jest bardzo wiele, powiedziałabym, że zbyt często wysuwają się na pierwszy plan. Mimo wszystko Obsydian nie może być nazwany kopią dzieła Stephenie Meyer. Wzorem, owszem. Jennifer L. Armentrout mimo wszystko wprowadziła swoje pomysły i wykazała się dużą inwencją twórczą. Ale przede wszystkim, jej styl pisania bardzo przypadł mi do gustu. I bohaterowie!
Nie spotkałam się jeszcze z tak silnie wykreowaną główną postacią męską, jak w tej oto książce. Daemon Black jest wszystkim, czego się pragnie i nienawidzi jednocześnie. Nie jest osiłkiem i półgłówkiem. Jest bardzo mądrym i świadomym swoich atutów młodym mężczyzną, który potrafi zrobić użytek ze swoich doświadczeń. Gdy chce, potrafi być tak niesamowicie irytującą osobą, że podczas czytania, sama miałam ochotę mu przywalić. Ale niejednokrotnie uśmiechałam się podczas lektury i czekałam na reakcję Katy, bo czasem ręce opadały na to, co robił i mówił Daemon. Podziwiam główną bohaterkę za umiejętność radzenia sobie z takim dupkiem, jakim jest jej sąsiad.
Jak już można się było zorientować, bliźnięta Black nie są zwykłymi ludźmi. Albo może w ogóle nie są ludźmi. Ten pomysł trochę nie do końca został dopracowany. Początkowa idea była bardzo ciekawa, ale efekt końcowy niezbyt do mnie przemawia. Nie czuję całego świata, który został tu wykreowany. Wprowadzenie wątku kosmitów jest bardzo nietypowe. To jest jedna z nielicznych książek, które o nich czytałam, dlatego byłam bardzo ciekawa, jak to wszystko wyszło. Ale fabuła i wyjaśnienia, moim zdaniem, odbierają urok całej historii. To była by ciekawa powieść obyczajowa, bo momentami wątek sci-fi był zbyt naciągany.
Wisienką na torcie jest hobby Katy. Dziewczyna kocha książki i prowadzi o nich bloga. Bardzo chciałam przeczytać książkę o osobie, która, tak jak ja, zajmuje się recenzowaniem powieści. Ale nie do końca tego oczekiwałam. Autorka chciała wyraźnie zaznaczyć, że Katy kocha bycie recenzentką. Postarała się nawet o wprowadzenie tego w myśli narratorki. Możemy się dowiedzieć, że Katy prowadzi cykle, w których informuje czytelników, co właśnie czyta, jakie są nowości wydawnicze i co ma zamiar następnie zrecenzować. Katy chodzi nawet w koszulkach z napisami „Mój blog jest lepszy niż twój vlog”, ale według mnie, to nie tak z głównej bohaterki robi się mola książkowego, który kocha blogowanie. Już nawet Bella bardziej zachowywała się jak profesjonalna znawczyni książek niż Katy, która rzekomo prowadziła o nich bloga. Cały ten wątek mi nie pasował i zawadzał gdziekolwiek, gdzie o nim wspomniano.
Podobieństwa do Zmierzchu są nieuniknione we wszystkim, co zostało wydane po jego premierze. W końcu to saga Stephenie Meyer otworzyła rynek wydawniczy na wampiry, wilkołaki i inne istoty paranormalne. Jennifer L. Armentrout poszła krok dalej, chcąc wykreować swoich własnych bohaterów, których jeszcze nie było. Wymyśliła własny gatunek, ale tak samo, jak jej koleżanka po fachu, dodała trochę brokatu i oświetlenia.
Książkę powinien przeczytać każdy, kto nie wie, jakie jest rozwinięcie skrótu E.T. (ja nie wiedziałam…). Każdy, kto lubi czytać o nowo wykreowanych światach i niepowtarzalnych bohaterach. Obsydian to dobry odmóżdżacz, ale postać Daemona nadaje mu wyrazu. Dodatkowym plusem jest reszta bohaterów, którzy zostali dobrze uchwyceni, każdy gra swoją rolę, większą lub mniejszą. Nie ma mowy o ślamazarności i niezdecydowaniu. I w końcu, bo bym zapomniała, największa zaleta; nie ma trójkąta miłosnego! Przynajmniej nie w tym tomie. A jakby się przyjrzeć głębiej, to tu w ogóle nie ma miłości… Więc mimo wszystko polecam, bo spotkania z Obsydianem nie żałuję!
Nowa notka już za tydzień!
Znajdziesz mnie również tutaj:
Facebook: https://www.facebook.com/toreadornottoreadworld/
Instagram: https://www.instagram.com/thethirteenthbook/
Goodreads: https://www.goodreads.com/ewuniunia
Snapchat: @ewuniunia
Zbieram się i zbieram do tej serii i zebrać się nie mogę. Jakoś za dużo istnieje tych książek które chce przeczytać a za mało czasu! :)
OdpowiedzUsuńAle może w końcu się uda! :)
Pozdrawiam
Książkę wypożyczyłam z biblioteki. Zajmę się "Obsydianem" po skończeniu "Czerwonej Piramidy" Ricka Riordana, którą czytam teraz. Mam nadzieję, że mi się spodoba :)
OdpowiedzUsuńMam zawał xd Właśnie wczoraj dodałam recenzję "Obsydiana" xd Również bardzo mi się podobał :D
OdpowiedzUsuńO, to zaraz lecę czytać xd
OdpowiedzUsuńMeh, a myślałam, że to będzie właśnie wampiryczne... Kosmici w tej chwili wcale mnie nie jarają grrr ;< Raczej nie przeczytam :<
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ci się spodoba! I daj znać jak tam wrażenia po Czerwonej piramidzie ;)
OdpowiedzUsuńJa całą serię mam w swoich planach ;)
OdpowiedzUsuńZmierzchu nie czytałam, bo to zupełnie nie moje klimaty, podobnie jak z tą książką ;p
OdpowiedzUsuńPodziwiam główną bohaterkę za umiejętność radzenia sobie z takim dupkiem, jakim jest jej sąsiad. - hahahha, ojej, a wszystkie tak go kochają :D
OdpowiedzUsuńja mam w planach serię, zdecydowanie chociaż Obsydian, bo mi Meredith tego nie wybacz, jak nie spróbuję :D
Brak trójkąta to faktycznie zaleta. :) Zdecydowanie mi się one przejadły, chociaż nadal zdarzają się takie, o których czytam z zainteresowaniem.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś się skuszę.
Jeszcze nie czytałam, a jak widać powinnam :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam i zgadzam się z twoją recenzją :D
OdpowiedzUsuńMuszę kupić głównie dla grzbietów. :D Przyznaję się do tego! Są piękne i tylko dlatego muszę je mieć. Chociaż fabuła również mnie intryguje.
OdpowiedzUsuń