środa, 25 maja 2016

Wielka książkowa konfrontacja

Pamiętacie mój wpis sprzed roku o 100 książkach, które chciałabym przeczytać? O, właśnie ten. Idę za przykładem Mai oraz Anity i także konfrontuję się sama ze sobą. W jak dużym stopniu to wyzwanie okazało się porażką? Haha, pewnie w dużym. Jeśli przeczytałam chociaż 1/5 z tej listy, to będę z siebie dumna. Nowości zmorą czytelnika... Tyle ich wychodzi, że nie ma czasu na nadrabianie zaległości. Żeby was nie zanudzić wywodami, przy każdej linijce będę wypisywać przeczytane książki. Zapraszam!
Idąc od początku:



Dobrze się zaczyna.
Mechaniczny książę - tak
Obsydian - również
Utrata - też


Przeczytane PLL oraz Magia indygo


Tu to nawet się trudzić nie będę, tylko Wielki Gatsby przeczytany.


Podobnie. Jedynie Saga o Ludziach Lodu. Pochwalę się, że już całość za mną.


Will Grayson, Will Grayson! Jeśli nie czytaliście, to koniecznie nadróbcie.
Girl Online - tak, ale szału nie było.


Jedynie Fangirl i Powód by oddychać przeczytane.


Miniaturzystka za mną, reszta czeka.


Wybacz mi, Leonardzie oraz Kłamca 3 i to by było na tyle...

Próby ognia odhaczone.


Alicja królowa zombie i tyle.


Jedno wielkie nic.


Tylko Byliśmy łgarzami.


Misja 100 i Tabula rasa przeczytane.


Czas żniw oraz Duff za mną.


Szklany tron i Córki marionetek zaliczone.


Znowu nic...


Tylko Gwiezdny pył...


Kolejne nic.


Starter!


Dziennik Bridget Jones i to jak


Zero.


Znów zero.


I znowu.


I jeszcze raz


I ostatnie też zero.


26 przeczytanych książek na 100! Toż to aż 1/4 zadania wykonana! I tak szału nie ma, mogłoby być lepiej. A z tego co patrzę, to do niektórych mnie już nie ciągnie więc trzeba skompletować nowe wyzwanie, nowe 100 książek do przeczytania :D

środa, 18 maja 2016

Recenzja| Dwie Marysie - Ewa Nowak

Po błyskawicznej nocnej lekturze Bransoletki, błyskawicznie poleciałam do biblioteki po kolejną książkę Ewy Nowak. Wybór miałam dość spory, ale na chybił trafił wybrałam właśnie Dwie Marysie. Opis z okładki przeczytałam dopiero w domu. I trochę się przeraziłam, bo nie byłam w nastroju do czytania takiej historii.

Opis mówi, że podczas lektury poznamy nastoletnią bohaterkę, Marysię Gwidosz. Dziewczyna wchodzi w etap dojrzewania, hormony w niej buzują i zwykłe rzeczy zaczynają ją denerwować. Jej żyjąca w harmonii rodzina, przyjaciółka, sąsiedzi… Każde ich nieodpowiednie słowo może skutkować wybuchem Marysi. Bohaterka w tej trudnej sytuacji próbuje się odnaleźć, nie wiedząc, że jest jej jakby dwie. Miła i pogodna Marysia, a czasem wkurzający potwór ukazujący się pod wpływem dorastania.

Dziewczyna ulega niezwykłej fascynacji, której obiektem jest starszy od niej mężczyzna. I to wokół tego kręci się cała akcja. Dookoła są przyjaźnie, relacje rodzinne i wyolbrzymiony proces dojrzewania.

Byłam przekonana, że książka zahaczy o tematy pedofili albo o związek nastolatki z dorosłym mężczyzną, gdzie różnica wieku jest aż nazbyt widoczna. Na początku się lekko wystraszyłam, bo nie umiem się odnaleźć w takich historiach, ale pod koniec lektury doszłam do wniosku, że gdyby Ewa Nowak tak poprowadziła wątki, ta powieść byłaby dużo lepsza.

A o czym tak naprawdę jest powieść? O fascynacji, owszem. Ale w delikatnym stopniu znaczenia tego słowa. Każdemu człowiekowi, szczególnie w wieku nastoletnim, podobała się kiedyś jakaś osoba, tej samej bądź innej płci. Wtedy szuka się byle pretekstu, by do niej napisać, zagadać, spędzić z nią chwilę wolnego czasu. Rozważa się każdy ruch. A może ten ktoś odwzajemnia uczucia? Marysia doświadcza czegoś podobnego. Ale całość opisana jest jakby w tle. Książka powstała po to, by przedstawić zachowanie dziewczyny w obliczu interesującego mężczyzny, o którym nic nie wiadomo. Marysia sama musi dojść do tego, kim on jest Dlatego dziwiłam się, że momentami wątek ten jest zepchnięty na bok. Ważniejszy wydaje się być związek jej przyjaciółki czy siostry. Nawet projekt z biologii o udomowionych gatunkach zwierząt.

Ewa Nowak przedstawiła nastolatków jako oddzielny gatunek. Jakby młodzi, wchodzący w dorosłość, ludzie byli odrębną cywilizacją z własną kulturą i językiem. Rodzice traktowali córkę jak tę „inną”. Czekali aż jej „minie”, by znowu normalnie z nią porozmawiać. W wielu miejscach, gdzie Marysia rozmawia z mamą czy tatą, można się uśmiechnąć pod nosem na niedorzeczność tych dialogów.

Książki nie polecam, ale i nie odradzam. Jest to zwykła powieść obyczajowa skierowana do młodzieży. Żadnych zwrotów akcji, żadnych pościgów ani fantastycznych stworów. Ewa Nowak przedstawiła zwyczajne życie polskich ludzi. Ich problemy i dylematy, które raczej są nudne. Ale pomimo to książkę czyta się dość szybko, ma ledwie ponad 200 stron. Więc już wy sami musicie zadecydować, czy to pozycja dla was, czy nie.

Czytał ktoś z was Dwie Marysie? Jaka jest wasza opinia na ten temat? Możecie wyrażać swoje zdanie w komentarzach, chętnie przeczytam. Jeśli znacie jakąś książkę, która mogłaby przypaść mi do gustu, to także śmiało piszcie ;)

środa, 11 maja 2016

Recenzja| Córki marionetek - Maria Ernestam

Dostałam takie kwiatki, bo poleciałam na okładkę…


Znalezione obrazy dla zapytania ludzkie marionetki

Czas na pierwszego prawdziwego klumpa tego roku. Uwaga, uwaga, przed wami trzymający w napięciu thriller psychologiczny, którego akcja rozgrywa się w bajkowym krajobrazie szwedzkiego miasteczka.

Thriller? Zero. Bajkowy krajobraz? Nie. Szwedzkie miasteczko? Chyba tylko ono jedno się zgadza.

Książka rozpoczyna się bardzo ciekawie. Na pierwszych stronach dowiadujemy się, że kilkanaście lat temu w zwykłym szwedzkim miasteczku miała miejsce straszna zbrodnia. Zastrzelono wtedy mężczyznę, a ciało znalazła jego córka na koniu na karuzeli należącej do ich rodziny. Brzmi intrygująco, prawda? Morderstwo, tajemnica i karuzela.
Jako publiczność gorzko patrzycie na biedną marionetkę, zmęczoną życiem.

Kolejny rozdział już przenosi czytelnika do wydarzeń, które mają miejsce grubo po początkowym zabójstwie. Główna bohaterka, wcześniej przeze mnie wspomniana córka martwego mężczyzny, jest dorosła, ma męża i dziecko, ale jej życie nie do końca ją satysfakcjonuje. Małżeństwo przechodzi kryzys, o którym nikt głośno nie mówi, córka wyjechała z ojcem do stanów, a Mariana zastanawia się nad swoimi uczuciami do męża i do nowo poznanego kochanka, Ivo. Warto napomknąć, że prowadzi ona nietypowy sklep z zabawkami, lalkami, marionetkami i w wolnym czasie czyta dzieciom książki.

Właściwa akcja tej książki rozgrywa się w momencie, gdy do wioski przyjeżdża tajemniczy mężczyzna w celu napisania książki o ludziach żyjących w tej miejscowości. Wie o nich dość sporo, dowiaduje się jeszcze więcej i nikt nie wie, o co mu tak naprawdę chodzi.
Chciałam pokazać niepoprawność tego, jak ktoś staje się marionetką złego.

Jaka jest moja opinia na temat Córek marionetek? Zmarnowany potencjał, niewykorzystany pomysł a przede wszystkim stracony czas na czytanie tej książki.

Jak już napisałam wcześniej, zapowiadało się ciekawie. Później jednak okazało się, że w gruncie rzeczy całą akcję, jaka jest w tej książce, dostaliśmy na pierwszych 10 stronach.

Znalezione obrazy dla zapytania ludzkie marionetki
Dalsza część recenzji to będą moje subiektywne odczucia po lekturze. Według mnie nie będzie tutaj żadnych spojlerów, więc osoby, które nie przeczytały tej książki, mogą śmiało kontynuować.
Jeśli się odważysz, zobaczysz własnymi oczami, że też jesteś biedaku, związany sznurkami.

Moje pierwsze zdezorientowanie – Ivo. Kto to jest Ivo?! Pierwsze rozdziały a główna bohaterka ma męża, dziecko i kochanka. Przez całą książkę nie uświadczymy ani jednej sceny z Ivo. Wszystkie ich rozmowy odbywają się przez telefon albo porozumiewają się przez pocztę elektroniczną. Nie raziłoby mnie to bardzo, każdy ma prawo do kłopotów w związku i szukania pocieszenia w ramionach kogoś innego, ale w tym wypadku nie mogę przejść obok tego obojętnie. Cały czas odnosiłam wrażenie, że Mariana jest natrętna, upierdliwa i natarczywa. Na jej pięć maili, Ivo odpowiadał na jeden. Jej były długie i obszerne, jego krótkie i treściwe. Chyba więcej dodawać nie muszę.


Kolejna rzecz. Przyjeżdża do miasteczka nieznajomy mężczyzna i kupuje starą piekarnię. Remontuje ją i ma plan tam zamieszkać. Co w tym niezwykłego? Małe miasteczko, budować się nie opłaca nowego budynku więc kupuje i odnawia już istniejący. A przez prawie pół książki jedyny temat mieszkańców, to właśnie jest ta piekarnia.
Może ty sam masz nad nimi dowodzenie. I tak każdy się miota po swojej arenie.

Dodatkowo autorka urozmaiciła całą fabułę dodając kilka rozdziałów, w których dość szczegółowo wypowiedziała się na temat kupowania, pokrywania i rozmnażania koni.

Jednymi z bohaterek, które przewijają się na kartach powieści jest mała dziewczynka, Klara, oraz jej matka. Ta relacja także jest dziwna i nietypowa. Matka nie pozwala córce wychodzić z domu, wałęsać się bez opieki. Klara cały czas musi być pod jej nadzorem. A pod koniec wychodzi na jaw, że matka nie do końca wie, czy kocha swoją córkę czy nie.
Możesz tylko sam siebie ganić, gdy ktoś ci do ucha zacznie głupio podszeptywać.

W kilku momentach autorce udało się skończyć rozdział bardzo chwytliwie i ostatnie zdanie przyciąga uwagę aż tak, że nieważne czy jest 10 rano czy 1 w nocy, bo i tak musisz się dowiedzieć co będzie dalej. Wiecie o co mi chodzi? Na przykład kończy się rozdział „Wiemy, kto zabił twojego ojca”. I  już od razu masz zapewnione kolejne minuty lektury. W tym przypadku wielokrotnie się na tym przejechałam. Co mi z takiego zakończenia, skoro w kolejnym rozdziale wszystko wyjaśnia się w jednym zdaniu? I dodatkowo jest spłaszczone, nierzeczywiste i mało ciekawe.

Sam finał książki jest dość dziwny. Zakończenie jest otwarte i niby na podstawie wcześniejszych rozważań, rozmów i wydarzeń można przypuszczać, kto jest winny całemu zamieszaniu, ale do końca się nie dowiedzieliśmy, kto jest sprawcą. Główna bohaterka sama tego nie wie, więc jak mamy wiedzieć my?


Inspiracją dla tej książki była dla autorki historia jej dziadka. Dlatego między innymi znajdziemy sporo nawiązań do historii, do drugiej wojny światowej i do prześladowań Żydów. Szwecja nie brała udziału w konflikcie, więc wszystkie wydarzenia są jakby przesłonięte mgłą, bo nie dotyczą osobiście głównych bohaterów, a do tego strasznie spłaszczone i przedstawione jako błahostki. Chyba nie do końca nadano tym epizodom z przeszłości taką wagę, na jaką zasługują.

Nie lubię rozmawiać o złych książkach, chociaż o tych mam najwięcej do powiedzenia. Przechodząc do podsumowania. Nie polecam. Masz wybór: Córki marionetek albo coś innego? Wybierz coś innego. Chyba, że ten drugi typ to Grey, wtedy to nie, nie, nie. Ale jeśli ktoś szuka dobrego sposobu na szybki sen, polecam Córki Marionetek. W innych wypadkach można nabawić się nerwicy z powodu głównej bohaterki i wydarzeń. Trzy razy nie!

środa, 4 maja 2016

Book haul - kwiecień 2016

Wolne półki mam już tylko w lodówce...

booook

Kwiecień oficjalnie się skończył! Teraz zaczynają się ostatnie dwa miesiące nauki, a później w końcu szykuje się nadrabianie czytelniczych zaległości. Mimo to jak widać nie mogłam się powstrzymać przed kupieniem kolejnej porcji książek. Tym razem jest ich 12 i nie lada skarby udało mi się upolować

Miesiąc zaczęłam z niespodziewaną promocją na stronie wydawnictwa Znak. Na ostatnią chwilę załapałam się na ofertę, w której książki były po niecałe 10 złotych, a jak zobaczyłam, że są w niej powieści Matthewa Quicka, przepadłam. Pokochałam jego Wybacz mi, Leonardzie, więc już zastanawiałam się jakby tu zdobyć kolejne jego dzieła. Kupiłam wtedy Niezbędnik obserwatorów gwiazd oraz Prawie jak gwiazda rocka. A żeby w paczcie nie było za lekko, to dorzuciłam przy okazji Razem będzie lepiej od Jojo Moyes.

Następną książką był niespodziewany prezent od mamy. Dostałam od niej ostatnią część Pretty Little Liars. Nie mogę się już doczekać, aż zakończę swoją przygodę z tą serią. Ciekawi mnie zakończenie i rozwiązanie wszystkich wątków. Mam nadzieję, że 16 tomów zostanie godnie podsumowane.

A teraz czas na historię, w której jednego dnia kupiłam aż sześć książek... Zamówiłam w Empiku paczkę i planowałam ją odebrać. W między czasie rozpoczęłam też poszukiwania kolejnej części Kronik krwi. Nie było jej w żadnych księgarniach internetowych, więc w akcie desperacji napisałam do wydawnictwa. Dostałam odpowiedź, że nakład się wyczerpał i nie planują dodruku. Nie byłam pocieszona tym faktem, ale w jednej z grup książkowych na Facebooku dowiedziałam się, że owa książka jest dostępna w Matrasie. Jak się możecie domyślać, pobiegłam do Matrasa. Nie było jej tam, ale za to moje oczy wypatrzyły niesamowitą promocję na Idź, postaw wartownika. Jedyne 9,90! Grzech nie brać.

Później udałam się do Empiku po paczkę, którą zamówiłam z okazji Światowego Dnia Książki. Jak zwykle promocje w Empiku nie robią większego wrażenia i wręcz nie opłaca się z nich korzystać, to wtedy grzechem byłoby ją pominąć. Dwie nowe części Sagi pieśni lodu i ognia czyli Taniec ze smokami - tom 1 i tom 2 - oraz Pani noc w ofercie 3 w cenie 1 plus dodatkowy rabat naliczany do zakupów internetowych i wyszła całkiem ładna i niska cena.

Wtedy też postanowiłam sprawdzić, a nóż widelec będę mieć szczęście, czy w salonie dostępne jest Serce w płomieniach. I wiecie co? Było!

A potem, skoro już przechodziłam koło InMedio... To dokupiłam kolejną część Sparksa czyli Anioła stróża. Oczywiście Wybór i Bezpieczna przystań też już są u mnie.

IMG_20160429_101641

Zadziwiając samą siebie, poszłam też do biblioteki. Wypożyczyłam tam z ciekawości najnowszą książkę z nowej serii Ricka Riordana czyli Magnusa Chase'a. Już ją przeczytałam i jestem zadowolona z lektury. Nie wiem, czy recenzja pojawi się na blogu, ale jeśli nie, to polecam wam ją już teraz, bo to kawał ciekawej historii, duża dawka humoru i nordyckich bogów.

Pożyczyłam też Nigdy nie gasną czyli drugą część Mrocznych umysłów. O tej książce już nie mogę powiedzieć, że mi się podobała. Była nudna, przewidywalna, styl autorki nie do końca mi podchodzi i miałam też wrażenie, że fabuła się kupy dupy nie trzyma.

Trzecią książką była Wybrana Naomi Novik. Cieszy się ona dużą popularnością i wiele osób ją poleca, chwali. Zaciekawiła mnie fabuła, która inspirowana była polską historią, legendami i przesądami. Jestem na 100 stronie i jak na razie mnie nie powaliło. Główna bohaterka jest irytująca i zachowuje się jak Zosia Samosia. Ale jeszcze nie skreślam tej historii, bo może się rozwinie.

Ostatnią książką z tego miesiąca są pożyczone od przyjaciółki Próby ognia. Oglądałam ekranizację, a teraz czytam powieść i jestem bardzo zaskoczona, bo jedno nie wydaje się mieć wiele wspólnego z drugim. Ale jestem dopiero w połowie, więc okaże się, jak pójdzie dalej.

IMG_20160415_125349


Oprócz książek kupiłam jeszcze dwa filmy na promocji w Biedronce. Obowiązkowo Love, Rosie, bo kocham, uwielbiam, adoruję. A drugi to We are your friends, który też jest niezwykły. Polecam wszystkim, bo a) Zac Efron, b) to świetna historia.

 

To by było na tyle, jeśli chodzi o ten book haul. Już nie będę pisać, że w przyszłym miesiącu nie planuję zakupów, bo dobrze wiemy, jak to się zazwyczaj kończy. Mam nadzieję, że w końcu ilość przeczytanych książek dorówna ilości, którą kupuję. Teraz będą matury, a to oznacza dla mnie tydzień wolnego, więc może coś uda się nadgonić z zaległościami.

A my widzimy się za tydzień w środę!

 

 

Znajdziesz mnie również tutaj:

Facebook: https://www.facebook.com/toreadornottoreadworld/ Instagram: https://www.instagram.com/thethirteenthbook/ Goodreads: https://www.goodreads.com/ewuniunia
Snapchat: @ewuniunia