Nie mam bladego pojęcia, czym kierowałam się przy wybieraniu tej książki. Zaciekawił mnie opis, ale w sumie jakiś wybitnie intrygujący to on nie jest – skrzywdzona ona, skrzywdzony on. Na pewno już to gdzieś słyszeliście. Nie mniej jednak schematyczne książki są bardzo dobre na wakacje!
Główną bohaterką jest Sage, nastoletnia dziewczyna, którą właśnie przeprowadza się z Maine do Nevady, by rozpocząć swoje nowe, studenckie życie i zostawić za sobą całą bolesną przeszłość. Im więcej kilometrów dzieli ją od bolesnych wspomnień, tym lepiej. Nie ma co liczyć na wsparcie bliskich. Śpi w samochodzie, a dorywcza praca w bibliotece i sprzedawanie ręcznie robionej biżuterii stają się jej głównym środkiem utrzymania. Sage udaje się nawet znaleźć przyjaciółkę w nowej rzeczywistości, April. Jednak sprawy komplikują się, gdy dziewczyna poznaje jej brata, Lukę. Początkowo jest on źródłem strachu i obaw, dopiero później się okazuje, że pod warstwą mięśni i tatuaży kryje się wrażliwy chłopak.
Przez pierwsze 150 stron wieje nudą. Nie dzieje się kompletnie nic. Bohaterowie snują się po kampusie, przechodzą z miejsca na miejsce i tak naprawdę nie dzieje się nic, co miałoby znaczenie dla fabuły. Autorka zadała sobie spory trud, by z dużą uwagą opisać wszystkie niuanse studenckiego życia. Zaserwowała nam sporą porcję naukowych aspektów tej niewdzięcznej profesji, począwszy od zaliczeń, przez projekty, na nauce do egzaminów i samych egzaminach kończąc. To chyba pierwsza książka tego typu, w której bohaterowie faktycznie studiują, a nie tylko udają, że coś tam robią. Ale. Chyba już wszyscy wiemy, dlaczego tę część w książkach autorzy skrupulatnie omijają. Studiowanie poza kadrem jest zdecydowanie ciekawsze od tych wszystkich opisów, jakie tu znajdziemy. Bo umówmy się, to wszystko było po prostu nudne. Gdyby wywalić z tej powieści pierwsze 150 stron, to nikt by na tym nie stracił. Ani my, jako czytelnicy, ani bohaterowie.
Główna bohaterka niestety cierpi na traumę związaną z pewnymi wydarzeniami z jej przeszłości. Bardzo podobał mi się sposób, w jaki autorka zdecydowała się poprowadzić ten wątek. Poświęciła mu odpowiednią ilość uwagi, a jednocześnie nie zrobiła z tego wielkiego patosu i użalania się nad sobą. Chociaż z drugiej strony w pewnych momentach pewne rzeczy nie wybrzmiały z odpowiednią mocą i trzeba było się ich domyślać. Autorka potraktowała czytelników jak inteligentne i rozumne stworzenia, ale chyba dala trochę zbyt duży kredyt zaufania. Przedobrzyła odrobinkę w drugą stronę.
Gdy już uda nam się przebrnąć przez te przynudnawe pierwsze 150 stron, najgorsze mamy za sobą i zaczniemy czerpać radość z lektury. Ciąg dalszy jest naprawdę ciekawy, wciągający i aż chce się czytać, co wydarzy się dalej w życiu głównych bohaterów. Fabuła zaczyna się kręcić, zmierzać w dobrą stronę i nie ma do czego się przyczepić.
Później jednak przychodzi zakończenie, które zostało o wiele za bardzo przedobrzone. Mówię tu dosłownie o ostatnich sześciu stronach powieści, które serwują nam taki zwrot akcji, że od początku było można go przewidzieć. Jednak mimo wszystko autorka zdecydowała się sfinalizować ten tom w tak okrutnie schematyczny i oczywisty sposób, aż wręcz oklepany, że siekiera w kieszeni sama podryguje. Przez 400 stron budujemy bohaterów w określony sposób, czynimy z nich bardzo wyraziste charaktery, a na przestrzeni ostatnich stron każemy robić im rzeczy zupełnie niezgodne z ich osobowościami.
I tu kolejne spore zaskoczenie. Jednak mnie kochaj jest powieścią dla młodzieży, young adult, new adult, jak zwał, tak zwał. I w sumie autorka nie aspiruje, by stała się ona czymś więcej. Jednak jak na te wszystkie standardy gatunku, bohaterów otrzymujemy naprawdę bardzo wyrazistych. Nie składają się oni z jednej cechy charakteru, oni pokazują całą ich gamę!
Podsumowując, początek był zbyt przynudnawy, środek dawał radę, czytało się bardzo dobrze, chociaż tematyka raczej do tych miłych i przyjemnych nie należy, a na koniec finał, który woła o pomstę do nieba. I chociaż spędziłam miło czas przy lekturze Jednak mnie kochaj i mogę wam ją polecić na ostatnie wakacyjne tygodnie, to jednak mogę ocenić tę powieść jedynie na 3/5 gwiazdek, tak, żeby nie mieć wyrzutów sumienia z powodu zbyt zawyżonej oceny. Ale jeśli was ciekawi opis, to serdecznie zachęcam do lektury!
Fakty objawione:
Tytuł: Jednak mnie kochaj
Tytuł oryginału: Berühre mich. Muchy.
Tytuł oryginału: Berühre mich. Muchy.
Autor: Laura Kneidl
Tłumaczenie: Joanna Grzelak
Tłumaczenie: Joanna Grzelak
Wydawnictwo: Jaguar
Ilość stron: 424
Już sam tytuł mnie bardzo zniechęcił:/
OdpowiedzUsuńBardzo nie lubię gdy bohaterowie nagle robią coś, co do nich nie pasuje. Ale nie mamy na to wpływu. Ale ogólnie na książkę jakoś nie mam ochoty. :)
OdpowiedzUsuńOoo jednak nie dla mnie. Taka falująca fabuła mnie zniechęca. [Kreatywna-alternatywa]
OdpowiedzUsuńDla mnie ta książka była naprawdę udana - zarówno pod względem fabularnym (choć jasne, była schematyczna), jak i w kwestii kreacji bohaterów. Dobrze się przy niej bawiłam i chętnie sięgnę po kontynuację.
OdpowiedzUsuńMi bardzo książka się podobała, autorka bardzo skupiła się na głównej bohaterce pozostałe postacie były trochę pominięte ale ogólnie czytało mi się szybko i przyjemnie :)
OdpowiedzUsuńGrovebooks
Hmm tytuł sugeruje to co napisałaś w recenzji :D
OdpowiedzUsuńTakie bardzo przeciętne coś, o którym zapominasz w pięć minut po obejrzeniu :D Tfu, przeczytaniu!
OdpowiedzUsuńNie, to jednak nie tytuł dla mnie :) Wolę skupić się na mojej fantastyce.
OdpowiedzUsuń