Chcecie
poznać historię jednego z największych przekrętów świata mody? Chociaż, no może
nie tak do końca.
W pogoni za torebką to prawdziwa historia pewnego człowieka, Michaela
Tornello. Pod wpływem chwili przeprowadza się do Barcelony, w poszukiwaniu
nowego życia, jednak tam pojawia się problem zarobków. Jak się utrzymać w
Hiszpanii nie mając pracy? Odpowiedź jest prosta: wyprzedać swój majątek na
Ebay’u. Podczas kolejnych bezbolesnych transakcji Michael natrafia na apaszkę,
za którą użytkownicy portalu są gotowi się zabić i zapłacić mnóstwo pieniędzy.
Tornello, jak na prawdziwego mężczyznę przystało, zamierza wykorzystać swoje
szczęście i pójść w kierunku sprzedaży.
Odkrywa, że asortyment w barcelońskich butikach firmy Hermes jest z goła inny
niż w amerykańskich. Zaczyna od apaszek, a gdy dowiaduje się, czym jest
birkinka, jego życie nabiera nowego sensu.
Birkinka
to torebka inna niż wszystkie. Produkowana z krokodylej skóry, ale nie tylko, w
różnorodnej gamie kolorystycznej. Charakteryzuje się unikalnym kształtem i
wyglądem. A najbardziej wyróżnia ją zawrotna cena i cholernie długi czas
oczekiwania. Nawet najwięksi bogacze, gotowi zapłacić za nią dziesiątki tysięcy
dolarów, wpisywani są na niemiłosiernie długie listy oczekujących, dwa lata
minimum, bo nie ma sposobu na ich obejście.
Powieść
jest oparta na faktach, można by ją nawet potraktować jako fabularyzowaną
biografię. Głównym bohaterem i zarazem narratorem jest sam autor, to on
opowiada wszystkie swoje przeżycia, zawirowania i pościgi w poszukiwaniu
hermesowskich unikatów. Odkrywa przed czytelnikiem wszystkie sekrety, jakie
zdążył poznać, a jakie skrywa firma Hermes. Zdobyć dwie birkinki w
poniedziałek? Załatwione. Trzy we wtorek? Także da radę. Torello dzieli się ze
swoim odbiorcom schematami i trikami, których odkrycie kosztowało go wiele
czasu, żmudnych poszukiwań i błyskotliwości.
Wielki
napis na okładce sprzedaje książkę jako prawdziwą historię o jednym z
największych przekrętów w świecie mody. Oczekiwałam, że Michael Tornello będzie
miał coś z nim wspólnego. W mojej głowie rodziły się różne scenariusze. Może te
wszystkie torebki robione są w Chinach, ich cena produkcyjna to dwa dolary, a
Amerykanie wydają na nie tysiące? Może Michael zostanie posądzony o
przywłaszczenie sobie znaku handlowego firmy, nieodprowadzanie podatku od za
dużych dochodów albo będzie miał inne problemy związane z nieautoryzowaną
sprzedażą hermesowskich torebek? Żadna teoria się nie sprawdziła. Nie będzie to
niewybaczalny spoiler, jeśli wam powiem, że ten wielki przekręt, o którym mowa,
to polityka, jaką rządzą się butiki Hermes i ich sposób sprzedaży tych torebek.
Ale już zamykam buzię na kłódkę, więcej nie powiem.
Początkowo
nie mogłam wgryźć się w „fabułę”. Nie od razu wskakujemy do świata mody.
Najpierw Michael musi się przeprowadzić, odkryć sposób na łatwy zarobek. A
zanim odkryje birkinki, mija sporo czasu. Torebki pojawiają się dopiero gdzieś
w okolicach setnej strony, a książka liczy ich sobie trzysta. Jednak dotrwać do
tego momentu wcale nie jest trudno. Tornello operuje bardzo specyficznym
językiem. Z jednej strony wszystko wyjaśnia, z drugiej rzuca same niezrozumiałe
pojęcia, których jednak spis i wyjaśnienie znajduje się w słowniczku na końcu.
Ale autor przelewa swoje myśli na papier nie udając, że jest kimś innym. A jego
humor potrafi rozśmieszyć na każdej stronie minimum dwa razy.
W pogoni za torebką przerosło moje oczekiwania. Chciałam szybko ją
przeczytać i wepchnąć w wolne miejsce z tyłu na półce, co by mi nie zawadzała
na wierzchu i nie zasłaniała tych książek, które są warte uwagi. Jakże się
zdziwiłam, gdy ciężko było mi się oderwać od historii Tornello. Bo co, wydaje
się, że pościg za torebkami nie jest ciekawy? Jest wręcz odwrotnie.
Determinacja, z jaką autor poszukuje kolejnych birkinek, nowe sposoby, jakie
wymyśla, aby przekabacić sprzedawców na swoją stronę... to naprawdę jest
ciekawe i pozwala wiele się nauczyć na temat wielkich branży.
O,
a czy wspominałam, że w książce znajdziemy też rysunki i karykatury?
Podsumowując.
W pogoni za torebką polecam
wszystkim. Małym, dużym, średnim, starym, młodym… Myślę, że ta książka spodoba
się każdemu. Oddani fani mody, obeznani w temacie, ją pokochają. Mniej
zorientowani, tacy jak ja, bez bladego pojęcia co to jest birkinka i butik
Hermes, także spędzą przy niej miło czas. To jest jedna z tych powieści, która
na długo zapada w pamięć jako coś bardzo dobrego, co przyszło do nas
niespodziewanie wbrew oczekiwaniom.
Skoro prawdziwa historia to... warto sięgnąć... :)
OdpowiedzUsuńJa sobie odpuszczę, jakoś nie do końca mnie ciekawi ;)
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.pl
Może nie w najbliższym czasie, ale skoro jest na faktach to kiedyś po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Parę razy trafiłam na podobne książki i świetnie się przy tym bawiłam! Muszę sobie zapisać gdzieś tytuł :D
OdpowiedzUsuńInteresująca recenzja. Zaciekawiłaś mnie tym tytułem. Z miłą chęcią zapoznam się bliżej z tym tytułem.
OdpowiedzUsuńZ jednej strony brzmi naprawdę ciekawie (zwłaszcza ten przekręt), ale nie orientuje się tak bardzo w modzie i nie wiem, czy by mi się spodobała.
OdpowiedzUsuńJa też nie ogarniam tego świata, a co to jest ta birkinka to musiałam sobie wuguglać, ale i tak mi się podobało, więc to chyba nie jest wyznacznik :D
Usuń