niedziela, 5 lipca 2020

Zmierzch i wszystkie fabularne idiotyzmy

Żeby nie było – zaznaczam to już na wstępie! Chociaż pewnie doskonale o tym wiecie, ale jakby jednak gdzieś to wam umknęło, to robię małe wprowadzenie. Zmierzch kocham miłością absolutną od dnia, w którym pierwszy raz go przeczytałam. Miałam jakieś 10 lat? Więc moje czytelnicze doświadczenia były praktycznie zerowe, a wymagania żadne, za to Bella była zwykła, fajną dziewczyną, która tak samo jak ja kochała czytać książki, no a przystojnemu Edwardowi nie dało się oprzeć. Za to teraz, 11 lat później mogę z czystym sumieniem poznęcać się nad moją ulubioną powieścią i pokazać wam wszystkie absurdy, które w sobie zawiera. Bo wiecie, nikt nie zrobi tego lepiej niż wierna fanka całej sagi, która przeczytała pierwszy tom 11 razy (pozostałe chyba 4? Albo 5? Tego już nie pamiętam, pierwszy jest moim ulubionym, więc no, rozumiecie).

Czy zastanawialiście się kiedykolwiek nad rozwojem relacji Edwarda i Belli? Bo ja wielokrotnie. Zacznijmy od tego, że Bella nie kwapiła się nigdy do zawiązywania nowych znajomości, była bardzo nieśmiała, niepewna siebie i wolała siedzieć w zaciszu swojego pokoju niż chodzić na spotkania towarzyskie. Do tego Edward był niesamowicie przystojnym chłopakiem, najlepszą partią w szkole, dodatkowo nie zawierał bliższych znajomości z osobami spoza swojej rodziny. Więc… skąd nagle Bella wzięła odwagę, żeby do niego zagadywać? Tym bardziej, że na początku ich znajomości facet ewidentnie jej nie lubił, był niemiły i każdym ruchem okazywał jej swoją niechęć. Każdy normalny człowiek odpuściłby sobie pogaduszki z takim gburem, a co robi Bella? Jest zaintrygowana, zaciekawiona i cały czas goni króliczka, chociaż króliczek wielokrotnie pokazuje jej środkowy palec. Można nawet uznać, że to relacja typu „hate-love”, bo początkowa nienawiść przerodziła się w wielką miłość!

No dobra, ale spójrzmy okiem na chronologię. I tak, jestem całkowicie normalna, że analizuję to w ten sposób. No bo patrzcie. Najpierw Bella wbija na lekcję biologii, Edward dostaje szału, bo nie może jej skonsumować, a nozdrza latają mu jak szalone. Potem robi sobie długie wagary, by ogarnąć, co tak naprawdę się stało, że tak bardzo pragnie Bellę zjeść. Wraca do szkoły i tym razem już nad sobą panuje, grzecznie zagaja swoją nową koleżankę z ławki i prowokuje pogawędkę. Później ich rozmowy są takie niezbyt ciekawe, czasem coś pogadają, w większości raczej nie. Przełom następuje, gdy Edward ratuje Bellę przed śmiercionośnym pojazdem Tylera i nagle się okazuje, że biega trochę szybciej niż normalny człowiek – chociaż bieganie to kiepskie słowo, on się po prostu zmaterializował w odpowiednim miejscu, a z całego incydentu wyszedł bez ani jednego zadrapania. I tutaj właśnie Belli zaczyna coś śmierdzieć.

Mija tam parę tygodni i zbliża się wiosenny bal, na który Bella oczywiście iść nie planuje. Wymyśla sobie podróż do Seattle, by uniknąć zbędnych pytań, by mieć wymówkę i by nie siedzieć jak ostatnia ofiara losu w domu, gdzie wszyscy jej znajomi będą się upijać na szkolnej imprezie. Mamy czwartek, Edward z niewiadomego powodu postanawia usiąść sam przy wolnym stoliku, a nie tak jak zwykle, ze swoim rodzeństwem. Woła Bellę, by do niego dołączyła i tym sposobem przerwę na lunch spędzają razem. Przy okazji proponuje jej wspólną podróż do Seattle w następną sobotę, co by Bella nie czuła się samotna w wielkim mieście i nie zbankrutowała na paliwie. Przerwa się kończy, dziewczyna idzie na biologię (bez Edwarda), a tam ćwiczenie z badaniem grupy swojej krwi (i już wiemy, czemu Edward poszedł na wagary). Bella mdleje, na drodze do pielęgniarki wpada na Edwarda, ten się nią opiekuje, odwozi ją do domu i spędzają trochę czasu na samochodowych pogaduszkach.

W piątek nie dzieje się nic, Edward i reszta jego wampirzego stada pojechali sobie na wycieczkę na polowanie. Za to w sobotę Bella jedzie ze znajomymi do La Push, gdzie Jacob idiotycznie wyjawia jej całą prawdę o wampirach, co zasadniczo było ogromnym złamaniem prawa z jego strony. Ale czy ktoś by się tym przejmował? Nie, bo po co. Potem w nocy Bella nie może spać, bo myśli o historiach, jakie zaserwował jej Jacob. W niedzielę zaczyna robić research przy pomocy wujka Google i cioci Wikipedii. W poniedziałek jest piękna pogoda, więc Edwarda znowu w szkole nie ma, Bella jest rozczarowana. We wtorek odbywa się wycieczka do Port Angeles, Bella gubi się w mieście, Edward przychodzi jej z pomocą, zabiera do restauracji i w końcu prawda o jego wampirzej naturze wychodzi na jaw. Po powrocie Bella już wie, że ma przewalone, bo się w nim zakochała.

Następnego dnia, czyli w środę, Edward przyjeżdża po Bellę i jadą razem do szkoły, przez cały dzień kontynuują swoje wampirze przesłuchania. Do końca tygodnia jest stabilnie i wzór się powtarza. W sobotę udają się na tę słynną łąkę, hasają razem po lesie, a noc Edward spędza w jej pokoju. W niedzielę za to udają się, by poznać familię Cullenów, po południu jest mecz baseballowy, który przerywają nomadzi, Bella ucieka i zaczyna się walka o jej życie. Późniejsze wydarzenia ciężko rozgraniczyć na poszczególne dni, ale atak Jamesa w sali baletowej mógł nastąpić najwyżej tydzień później. Czyli jakie mam wnioski?

W sumie Belli zajęło tak z 5 dni, żeby się zakochać w Edwardzie, zaś 2 tygodnie, by już być przekonaną, że to miłość do grobowej deski i że resztę życia chce spędzić przy jego boku, najlepiej jako wampir. Instalove jak się patrzy, szybciej zakochali się w sobie tylko Romeo i Julia, ale to były inne czasy, ludzie żyli krócej no i żadnego z nich nie ścigał głodny wampir-tropiciel.

No dobra, ale możemy wrócić do samego początku naszej zmierzchowej historii. Bella, chociaż kochała swojego ojca, szczerze nienawidziła miejsca, w którym mieszkał. Forks było jej największym koszmarem, ciągły deszcz, mała mieścina i zupełnie inny klimat niż Phoenix. Po pewnym czasie Bella nawet przestała tam jeździć na wakacje! Sytuacja jednak się zmieniła, gdy matka Belli znalazła sobie nowego faceta. I tutaj okazuje się, jak fenomenalną matką była Renée, że pozwoliła myśleć swojej córce, że przeszkadza jej w romansie i w ogóle młodemu małżeństwu będzie żyło się lepiej bez ciężaru dziecka z poprzedniego związku. Bo bądźmy szczerzy, Bella postanowiła zamieszkać z ojcem w miejscu, którego nienawidziła, by nie przeszkadzać matce i ojczymowi. W ogóle, skąd pomysł, że im przeszkadza? Czy dali jej coś takiego odczuć? Czy po prostu było to głupie myślenie nastolatki, która nagle nie dostawała pełni uwagi od swojej matki? Bo Renée coś podejrzanie szybko zgodziła się na ten układ…

Kolejny babol, którego wyłapałam, to fakt chwilowej wampirze głuchoty. Przez całą serię podkreśla się fakt, że wampiry słyszą wszystko, nawet w promieniu kilku kilometrów, a już na pewno są w stanie podsłuchać rozmowę z drugiego pokoju, choćby mimowolnie. Za to, gdy Bella przebywa w hotelu wraz z Alice i Jasperem, to gdy odbiera telefon od Jamesa, jej wampirze opiekunki w ogóle nie domyślają się, o co może chodzić i że tak naprawdę dzwonił do niej ten, przed którym mają ją chronić. Przecież to normalne, prawda? Tutaj Edward wszystkich podsłuchuje z odległości kilometrów, a tutaj Alice i Jasper nie są w stanie wyłapać głosu Jamesa przez słuchawkę telefonu z drugiego pokoju.

Już jak jestem przy akcji z Jamesem, to Stephenie Meyer popłynęła jeszcze raz. Bella w sali baletowej zostaje nieźle pogruchotana. James rzucał nią o ściany, złamał jej nogę, miała milion potłuczeń i do tego została przez niego ugryziona. A jak tłumaczą się Cullenowie przed lekarzami i rodzicami Belli? Takie tam, wasza niezdarna córka spadła ze schodów i wypadła przez okno. Bo to brzmi jak standardowy wypadek i nie budzi żadnych podejrzeń, że ktoś jest w stanie przypadkiem wypaść przez okno. Co prawda Bella zawsze była zdolna, no ale nawet ona nie umie pokonać grawitacji… Czemu po prostu nie powiedzieli, że potrącił ją samochód?

A jeśli tak patrząc na główną bohaterkę z trochę innej perspektywy niż zazwyczaj? Z reguły się mówi, że jest głupia, a jej myśli raczej nie grzeszą mądrością. Ale! Wczytując się bardziej w treść książki można wyłapać kilka ciekawych kwestii, które rzucają na Bellę inne światło. Można się nawet pokusić o stwierdzenie, że była ona inteligentna! Bo patrzcie, wypracowania pisała grubo przed terminem oddania, a tym może się pochwalić nieliczna grupa licealistów. Do tego jedna z jej prac była o Szekspirze, gdzie patrząc na sposób, w jaki przedstawiał kobiety badała, czy był mizoginem. Ja nawet nie wiedziałam, że takie słowo istnieje, a co dopiero mówić o przeprowadzaniu takiej analizy (mizoginizm to nienawiść lub niechęć do kobiet, już nie musicie guglać).

Jeszcze można zwrócić uwagę, że ulubioną książką Belli były Wichrowe wzgórza, Dumę i uprzedzenie oraz Rozważną i romantyczną czytała kilka razy, a Kupiec wenecki i Sen nocy letniej też był wysoko na jej prywatnej liście ulubionych utworów. Czyli hobbystycznie podczytywała klasykę angielską! Później się dziewczyna zakochała i inteligencja jej gwałtownie spadła, ale no co zrobić, pierwsza miłość ma już taki swój urok, że w niektórych przypadkach ludzie tracą rozum.

 

Tyle bzdur udało mi się wyłapać, ale spokojnie, to dopiero pierwsza część sagi! Pamiętajcie też, by czytać ten post z przymrużeniem oka i traktować go z humorem.

Jeśli zwróciliście uwagę na coś, czego tu nie zawarłam, to śmiało piszcie w komentarzach, chętnie porównam wrażenia i spostrzeżenia!

A jeśli podoba się wam taka żartobliwa forma i chcecie podobną wyliczankę odnośnie kolejnych części to również dajcie znać, bo kolejny raz cała saga się nie przeczyta, a każdy pretekst, by jeszcze raz przeczytać sagę Zmierzch, jest dla mnie dobry.



FacebookInstagramGoodreadsTwitterGoogle+LubimyCzytać



29 komentarzy:

  1. Serio aż tak uwielbiasz to czytadło? :D Nie sądziłam. ;) Uśmiałam się przy czytaniu setnie i gratuluję wytrwałości w czytaniu całości tego wątpliwej jakości dzieła tyle razy. :D Chociaż... Z dwojga złego lepszy zmierzch niż "365 dni". XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Weź mi tu nawet tego nie porównuj! Zmierzch przy Lipińskiej to na Nobla zasługuje XD

      Usuń
  2. Szczerze? Jedyną faktyczną głupotą, jaką tutaj opisałaś, jest ten niedosłuch wampirów. Reszta? Nie.
    Ile nastolatek ma się za balast w nowym związku rodziców? Cała masa. Czy Renee szybko zgodziła się na wyjazd? Tak naprawdę nie wiemy.
    Skąd odwaga Belli do gadania z nim? Bo wszystko ją do niego przyciągało, o czym sam Edward mówił.
    Szybka miłość? No cóż, to ma miejsce w wielu książkach.
    Pokonanie grawitacji? Ale że w jakim sensie? Jak spadła ze schodów, a okno było od podłogi w górę, to jaka grawitacja?
    Inteligencja Belli nie wykracza ponad ani poniżej przeciętnej. To, że kocha angielskie powieści i dobrze pisze wypracowania, nie czyni z niej Einsteina. A głupie myśli w wieku nastoletnim ma każdy, nawet prymus szkolny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, luźne spostrzeżenia, nikogo nie obrażam, po prostu wyłapuję rzeczy, które po głębszym zastanowieniu nie mają zbyt dużego sensu XD.

      Bella wyjechała ze zbyt dużym uśmiechem na twarzy. Można byłoby podbudować to jakimiś wydarzeniami, cechami charakteru, a tak to Bella w ogóle nie ma mamie za złe, po prostu zauważa, że potrzebuje przestrzeni więc się wyprowadza. W wieku 17 lat. To zupełnie nie pasuje do nastolatki

      O oknie od dołu do góry nie było wspomniane, a jednak jak czytasz to stwierdzenie, to mnie się nasuwa myśl takiego zwykłego, normalnego okna, które jest na środku ściany i ciężko przez nie wypaść. Po prostu

      Einsteinem nigdy nie była i nie będzie, ale jednak w szkole dobrze jej szło, a o tym się nie wspomina, zawsze się ją hejtuje za głupotę.

      "Zmierzch" naprawdę kocham i te błędy mnie nie obchodzą, ale no, nie mogę zaprzeczać, że ich nie ma, bo niektóre rzeczy się kupy nie trzymają

      Usuń
  3. Ciekawie się to czytało :) Kilka lat temu zmierzch był moim ulubionym filmem, jednak gdy teraz go oglądam, stwierdzam że wiele można by było w nim poprawić. Oglądając film bez wcześniejszego przeczytania książek trudno mi było zrozumiec niektóre rzeczy, dopiero potem nabrały one sensu. Ale nadal uważam że przyjemnie czasem wrócić do tej sagi :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja teraz przy oglądaniu pierwszej części się wkurzam, bo strasznie przeszkadza mi kolorystyka. Ten film jest strasznie niebieski XD

      Usuń
    2. A mi ta 'niebieskość' się właśnie podobała. To mi się kojarzyło z tymi lasami, częstym deszczem i zapadłą dziurą jaką było (czy też nie) Forks.

      Usuń
    3. Byłoby fajniej, jakby utrzymano ją przez całą serię. A tak to reszta jest bardzo ciepła i mi to tak się niezbyt klei xd

      Usuń
  4. W sumie to te błędy takiego znaczenia nie mają. Kiedyś też uwielbiałam Zmierzch, potem zaczęły mi przeszkadzać chyba tylko świecące się wampiry xD.

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie się pośmiać. Zajrzyj kiedyś na wroga Pawła Opydo pt: złe książki. Polecam After i Michalak. Boki zrywać.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam tą serię wielokrotnie, do dziś uwielbiam wampiry, ale scena (w Zmierzchu) gdzie Bella odbiera telefon on Jamesa jest tak abstrakcyjna, że głowa mała. Po pierwsze jakim cudem Alice i Jasper jej nie usłyszeli? A po drugie dlaczego Alice nie zobaczyła tego, że James zadzwoni? Przecież go obserwowała?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie było to tak głupie, że krew człowieka na miejscu zalewa :c

      Usuń
  7. Co do tego wyjazdu od matki. Czy w książce nie było napisane że Phil (czy jsk mu tam) był bejsbolistą (czy innym takim) i miał częste wyjazdy w których Renee (najwyraźniej jakaś nie muszą a pracować (p.s.tez tak chcę) hipiska przeżywająca drugą młodość i pierwszą prawdziwą miłość) chciała mu towarzyszyć. Co przy nastoletniej córce muszącej się uczyć było by raczej trudne. <tak się tylko pytam bo książkę czytałam już kilka lat temu)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby tak, ale w sumie w Forks Bella wcale nie miała jakiejś wielkiej opieki od Charliego - on cały czas pracował albo jeździł sobie na ryby więc obecność rodzica w domu byłaby porównywalna. Meyer po prostu musiała jakoś Bellę przenieść do Forks, ale tak trochę po łebkach to zrobiła moim zdaniem

      Też chcę móc tak sobie jeździć za mężem i nie musieć pracować XD

      Usuń
  8. Całkiem fajne wytknięcie błędów. Niektórych nawet nie zauważyłem wcześniej!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja byłam swego czasu zachwycona zmierzchem i zebrałam całą sagę + drugie życie Bree i jestem prawie pewna, że na połowie zarwałam nocki! Do książek osobiście nie wracam, także zazdroszczę wytrwałości :) A post świetny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nawet nie tyle zarywałam nocki, co specjalnie rano wcześniej wstawałam! To już kompletnie inny poziom XD

      Usuń
  10. Czytałam Zmierzch już jakiś czas temu, choć już i tak po czasie jego złotych dni (sięgnęłam z ciekawości czy naprawdę zasługuje na tyle hejtu). I nie była to tak zła lektura, nawet to Twoje streszczenie jest bardzo przyjemne! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te 10 lat temu mając te 10 lat to to było arcydzieło <3

      Usuń
  11. Świetnie się bawiłam przy tym poście bo Zmierzchu nie czytałam i nie oglądałam, zakładając że szkoda mojego czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi! A do sięgnięcia po Zmierzch i tak zachęcam, bo to na pewno nie jest strata czasu! Może ci się nawet spodoba, a jak nie, to będziesz wiedzieć o czym wszyscy wokół trajkotają :D

      Usuń
  12. Mój ulubiony motyw w tego typu książkach i filmach to robienie researchu w internetach. Ja nigdy nie umiałam tak znaleźć informacji o swoich duchach i wampirach :( A co do Belli - wydaje mi się, że popełnia głupoty jak wiele nastolatek, w szczególności w kwestii "miłości aż po grób" :) Zawsze chciałam, żeby ten wątek rozwinąć, pokazać jak zmieniają się i "dorastają" jej uczucia, gdyby okazało się że Edward wcale takim ideałem nie jest, a ona ma baaardzo duży problem, no bo, cóż, już jest wampirem. Czytałabym!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale Meyer wcale ten reaserch źle nie wyszedł! Przynajmniej jeśli o tę rzeczywistą stronę chodzi, bo ona ani razu nie była w Forks, a opisała wszystko tak, jakby pisząc siedziała patrząc na okolicę. Oglądałam kiedyś dokument o tym, porównujący jej opisy do rzeczywistości XD
      Za taką piątą część napisaną po latach bym się nie obraziła! Żaden związek nie jest cały czas cukierkowy i muszą zdarzać się kryzysy, nie pogardziłabym takim tworem np. sto lat później!

      Usuń
  13. Kiedyś bardzo lubiłam "Zmierzch" :)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz wskrzesza jednego jednorożca :D
Odwiedzam blogi wszystkich, którzy zostawili komentarz pod ostatnim postem ;)