niedziela, 15 listopada 2020

Magia żywiołów i trochę feminizmu? - "Berło ziemi" A. C. Gaughen [RECENZJA]

Shalia urodziła się na pustyni, wychowała i to tutaj jest jej życie. Jej królestwo od lat zmaga się z wojną i po wyczerpujących walkach wszyscy chcą, by na nowo zapanował pokój. By tak się stało, Shalia musi poświęcić swoją osobistą wolność w imię wyższego celu – zostaje królową Krainy Kości. W jej nowym świecie magia jest zakazana, a osoby, którzy kontrolują żywioły, traktowani są jak zdrajcy. Wkrótce też okaże się, że jej mąż za swój główny życiowy cel przybrał sobie zniszczenie wszystkich takich osób. Sytuacja trochę się komplikuję, gdy Shalia sama odkrywa, że włada mocą ziemi…

Ta książka jest wszystkim, czego się po niej w ogóle nie spodziewałam. Pomysł wyglądał mi na intrygujący, ale trochę o wiele za bardzo i niepotrzebnie zagmatwany, byle tylko urozmaicić historię i na siłę pokazać, że jednak tworzymy coś nowego. I też do pakietu fabuła na odkrywczą nie wyglądała, bo wszystkie motywy znamy już bardzo dobrze. Dlatego się bardzo zdziwiłam, że autorka ugryzła to wszystko w taki sposób, że czuję powiew świeżości!

Klimat pustyni, dwa zwaśnione królestwa i magia – która, choć obecna na każdym kroku, to nie gra głównych skrzypiec. Jestem pozytywnie zaskoczona, że autorce udało się ubrać oklepane władanie żywiołami w trochę inny sposób. Podeszła do tematu od innej strony i efekt widać od razu. Niby dobrze wiemy, na czym to wszystko polega, a jednak nie do końca i z wielką uwagą czytamy, jakie zasady rządzą akurat tym światem, bo nie wszystko jest oczywiste, a my chcemy poznać więcej szczegółów!

Jednak fabuła i świat to jedno, ale mnie najbardziej w tej powieści podobali się bohaterowie. Na początku sądziłam, że to ciepłe kluski, które ktoś wrzucił do nieosolonej wody i jeszcze w dodatku rozgotował – bo wydawali mi się tacy nijacy i pozbawieni charakteru. A tu się okazuje, że im dalej zagłębiałam się w ich historię, tym bardziej kształtowali się na przestrzeni całej książki. Nie wiem, czy to był celowy zabieg autorki, czy wyszło to raczej przypadkiem, ale końcowy efekt mnie bardzo cieszy. Mamy wrażenie, że poznajemy postacie jako czyste karty, że to dopiero późniejsze wydarzenia kształtują ich osobowość i przypominają im, jacy byli przed tym wszystkim, o czym właśnie czytamy.

Idąc dalej tym tropem – wątki feministyczne! Niby subtelnie zaznaczone, a jednak cieszyły moje oczy za każdym razem, gdy miałam je w zasięgu wzroku. Niesamowicie podoba mi się ewolucja głównej bohaterki i jej walka o prawa dla kobiet w królestwie. Postanowiła wykorzystać swoją pozycję dla dobra swojej płci i zaczęła działać, by żyło jej się lepiej. Mamy tu małe rzeczy, w kategoriach edukacji, ale sama otoczka, że hej, kobiety to też obywatelki i możemy wykorzystać ich pełny potencjał, jest naprawdę w punkt. No i sama główna bohaterka, która z każdą stroną dojrzewa i zaczyna rozumieć, jak ważne dla kobiety jest posiadanie własnego zdania. A patrząc na to, co dzieje się w świecie, takie podejście jest pożądane i powinno go być znacznie więcej.

Mamy też romans, oczywiście! I to romans, który nie jest oczywisty od pierwszej strony i o którym czyta się z przyjemnością, a droga bohaterki do odkrycia swojej prawdziwej miłości jest pełna wzlotów i upadków, które śledzimy z wielką uwagą. Też co najważniejsze – kibicujemy jej! Do tego każda decyzja, która zostaje przez nią podjęta, choćby nie wiadomo jak głupia i sprzeczna z naszym światopoglądem, jest przez nas oceniana w kategoriach, że hej, tak właśnie Shalia by postąpiła. I o takich bohaterów walczyłam!

Na duży minus jest lekko banalny styl pisania i nierówny na przestrzeni całego tekstu. Niektóre sceny opisane są w bardzo poetycki, piękny i plastyczny sposób, zaś dialogi i przejścia pomiędzy jednym wydarzeniem i drugim są tak boleśnie prosto przedstawione, że to wygląda kulawo i jest niedopracowanie.

Również jeśli o same wydarzenia chodzi, to autorka też nas nie rozpieściła. Najpierw nie dzieje się nic, potem dzieje się coś, by szybko zostać urwane i zażegnane, by później znowu nie dziać się nic, a na koniec dopiero w finale podnieść tempo i zaserwować ciekawą akcję.

Jednak końcowo jestem z tej książki naprawdę bardzo zadowolona! I sama jestem zdziwiona, że podobają mi się bardziej wątki poboczne i wszystkie zabiegi zastosowane przez autorkę, a także otoczka powieści niż sama fabuła i wydarzenia. Chociaż po drugi tom na pewno sięgnę, bo ciekawa jestem, jak to tam się potoczą dalsze losy bohaterów! 




FacebookInstagramGoodreadsTwitterGoogle+LubimyCzytać



6 komentarzy:

  1. Nie słyszałam o tym tytule, ale po Twojej recenzji jestem zaintrygowana, zwłaszcza, że mówisz o powiewie świeżości przy oklepanych motywach. Zapisuję sobie tytuł, dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie, że ostatecznie jesteś zadowolona z lektury. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mnie to naprawdę obiecujący początek serii i jestem ciekawa dalszych tomów

    OdpowiedzUsuń
  4. O kurde, zaciekawiłaś mnie - chociaż nie wiem, czy podzielałabym twój entuzjazm, skoro książka jest tak nierówna. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W perspektywie całości może się spodobać nawet mimo wad i niedociągnięć ;)

      Usuń

Każdy komentarz wskrzesza jednego jednorożca :D
Odwiedzam blogi wszystkich, którzy zostawili komentarz pod ostatnim postem ;)