Mam nadzieję, że stęskniliście za tą serią postów, bo zamierzam do
niej wrócić! Materiał mam, teraz trzeba go tylko obrobić i wrzucić! Dziś
poznacie moją opinię o trzech serialach; jednej prawie bardzo świeżutkiej
nowości i dwóch strochę starszych produkcjach.
Syrena: sezon 1
H2O,
to już jest przeżytek. Chociaż mimowolnie obawiałam się, że Syrena będzie utrzymana właśnie w takich
cukierkowych klimatach. Na szczęście twórcy zdecydowali się pokazać mroczną i
brutalną odsłonę tych morskich stworzeń, za co serdecznie dziękuję!
Małe
amerykańskie miasteczko w stanie Washington słynie z syren. Miejscowi od lat
opowiadają sobie różne morskie historie na ich temat, przyciągając tym
turystów. Któregoś dnia rybacy w czasie swojej wyprawy łowią tajemnicze „coś”,
co zostaje im zabrane przez wojsko zanim zdążą dokładnie się temu przyjrzeć.
Pozostaje jednak myśl, że była to syrena.
Powiem
wam, że te dziesięć odcinków, które ma pierwszy sezon, oglądało mi się
wyśmienicie. Przez pierwszych kilka byłam zafascynowana nowym światem i
ciekawa, w jaki sposób twórcy postanowią rozwiązać wszystkie zagadki i
zaadaptować syreny do naszej rzeczywistości. Moje oczekiwania zostały spełnione
w stu procentach i nie mam się tutaj absolutnie do czego przyczepić. Później,
gdzieś w środku sezonu, akcja wykonuje skok o miesiąc do przodu, co według mnie
już nie jest takie kolorowe. Fabuła trochę siada, a całość jest mniej żwawa,
ale jednak w dalszym ciągu to się bardzo dobrze ogląda.
Nie
umiem wskazać jasnych minusów, bo żadnych nie wyłapałam, a znacie mnie, ja
zawsze się ich doszukuję. Tylko jednocześnie w drugą stronę też nie było przełomowo,
bo Syrena spektakularna w żaden
sposób nie jest. Tempo akcji w pierwszych odcinkach jest dobre, potem trochę
spada, jednak cały czas bez fajerwerków. Bohaterowie są przyzwoici, można ich
polubić, ale znowu czy od razu pałać do nich miłością? Także dla mnie jest to
serial, który bardzo przyjemnie mi się oglądało i który serdecznie polecam, ale
jednocześnie zaznaczam, że nie jest to nic spektakularnego. Jeśli wcześniej
mieliście go na oku i chcieliście go obejrzeć, albo teraz pierwsze o nim
słyszycie, ale zainteresowała was tematyka, to śmiało, bo dostarczy wam
odpowiedniej dawki rozrywki. Jednak jeśli wcześniej was nie zaciekawił, to nie
zamierzam namawiać. Ja natomiast się cieszę, że drugi sezon już jest emitowany,
bo ciekawi mnie strona, w jaką podążą losy bohaterów.
Everything Sucks!
Z
opowiedzeniem wam moich wrażeń po obejrzeniu tego serialu będzie trochę ciężko
bo… po prostu jest mi on obojętny. Wiecie, nie wybił się ani na plus, ani na
minus, nie pałam do niego wielką miłością, ale znowu też nie mam do czego się
przyczepić. Everything Sucks! po
prostu sobie jest.
Akcja
serialu została umieszczona w latach 90. w amerykańskim miasteczku Boring (co
już bardzo dużo mówi) w stanie Oregon. Luke, Tyler i McQuaid zaczynają pierwszą
klasę liceum, zmagają się z procesem dojrzewania i nowym środowiskiem. I to tak
naprawdę tyle, co można tutaj powiedzieć, bo poza tym nic innego się tu
praktycznie nie dzieje.
Umiejscowienie
akcji w latach 90. i wyposażenie wszystkich bohaterów w kasety VHS było…
ciekawe. Ale równocześnie klimat całego serialu przypominał mi trochę ten obecny
w Stranger Things, podobne sylwetki
bohaterów, zbliżone do siebie problemy. Brakowało tylko tego supernaturalnego
wątku. Pomiędzy tymi dwoma produkcjami można znaleźć sporo analogii, co według
mnie może być dobrym substytutem dla fanów Mike’a i Eleven oczekujących na
kolejny sezon ST.
Poza
tym to… no po prostu Everything Sucks!
zbyt wiele emocji nie wywołuje, ani negatywnych, ani pozytywnych. Jest tu
obecny problem poszukiwania swojej orientacji, który według mnie najlepiej
wypada w całej produkcji i choćby dla niego warto się za nią zabrać, ale chyba
nic innego poza tym specjalnie się nie wyróżnia. Netflix anulował serial po
jednym sezonie, więc możemy te 10 dwudziestominutowych odcinków potraktować
jako jedną całość, obejrzeć na jeden raz i udawać, że to po prostu długi film.
A jeśli nie, to prawdopodobnie nic wam się nie stanie, jeśli ten serial akurat
u was nie zagości.
You: sezon 1
Przyznać
się, kto za młodu z wypiekami na twarzy oglądał Plotkarę, czekając z niecierpliwością na ziszczenie się wszystkich
shipów i ujawnienie tożsamości tytułowej plotkary? I również, kto z uwagą
śledził kolejne odcinki Pretty Little
Liars, by dowiedzieć się, kim było tajemnicze A.? Te dwa seriale będą przy You odgrywać większą rolę, niż mogłoby
się wam wydawać.
Nasz
główny bohater i narrator – Joe – jest zwykłym chłopakiem z sąsiedztwa, którego
pasją są książki, który pracuje w księgarni i na literaturze zna się jak mało
kto. Któregoś dnia do jego miejsca pracy przychodzi urocza, piękna blondynka.
Beck uwielbia pisać, ale zamiast oddawać się temu w pełni, ładuje się w
toksyczne związki i ma problemy z kasą. Stety niestety wpada w oko Joe’owi. I
tutaj zaczyna się jazda.
Sam
głos narratora sugeruje nam, że z Joe’em nie wszystko jest w porządku.
Potwierdzenia dostajemy jeszcze w pierwszym odcinku. Joe jest popaprańcem,
stalkerem, musi mieć wszystko pod kontrolą. Joe jest wszystkim, czego należy w
facecie unikać, chociaż wszystkie swoje negatywne i przerażające cechy skrywa
za aurą pomocnego pana z księgarni. Wszystko, co on robi, powinno działać na
jego niekorzyść. Ziomek jest psycholem! Ale mimo wszystko gwarantuję wam, że
zapałacie do niego dziwną sympatią i w związku naszych głównych bohaterów to
naszemu panu stalkerowi będziecie kibicować (co jest dość niepokojące, ale
jakby się nad tym zastanowić trochę dłużej to… brawa dla twórców, że udało im
się to zrobić). Jego postać została wykreowana naprawdę świetnie! Nie
perfekcyjnie, bo You jest jednak
serialem czysto rozrywkowym, ale w taki sposób, że wszystkie poczynania Joe’go
wydają się być idealnie na miejscu i nic w nich byśmy nie zmienili. Trzeba
przyznać, że facet jest dobry w tym całym stalkowaniu. Z ważniejszych postaci
mamy jeszcze cudowną przyjaciółkę głównej bohaterki, która nieźle wymiata na
przełomie całego serialu, a także uroczego małego chłopca zmagającego się z
ciężką rodzinną sytuacją, który, o jejku, potrafi zaskoczyć i to nieźle.
Dzieciak wykonał fenomenalną robotę. Także, jeśli o obsadę chodzi, to nie można
się przyczepić do niczego, poza postacią Beck, która mnie po prostu osobiście strasznie
działała na nerwy i w żadnym momencie nie czułam do niej empatii, chociaż
teoretycznie powinnam.
You
to serial idealny dla fanów Plotkary
i Pretty Little Liars. I to wcale nie
dlatego, że w główną rolę wciela się Dan z Plotkary,
a przyjaciółką głównej bohaterki jest Emily z Pretty Little Liars, nie. Bo gdyby te dwie produkcje miały się kiedyś
spotkać, to ich połączenie byłoby właśnie takie, jakie jest You. Znajdziemy tu naprawdę bardzo wiele
zaskoczeń, nie tylko ze strony samej fabuły, ale i zachowań bohaterów. A co
najlepsze, wszystko trzyma się kupy! Najmocniejszym punktem programu jest jednak
zakończenie, które… robi całą robotę. Jak na czysto rozrywkową produkcję, nie
spodziewałam się tak zaskakującego finału. Brawa dla scenarzystów! I mam
nadzieję, że drugiego sezonu nie zepsują, a wręcz uczynią go jeszcze lepszym.
Oglądaliście coś z tej listy? Czy dopiero macie w planach? You szczerze polecam, Syrena jest całkiem niezła, a co do Everything Sucks!, to nie wezmę na siebie odpowiedzialności - musicie zdecydować sami.
Do zobaczenia niedługo z kolejną potrójną porcją seriali!
Oglądałam Everything Sucks dość dawno, na fali oglądania wszelkich seriali młodzieżowych (która trwa nadal), i przyznam, że dla mnie to akurat najlepszy ze wszystkich tych seriali na Netflixie.
OdpowiedzUsuńMoże nie lepszy od Stranger Things, ale bądźmy szczerzy, to nie jest głównie serial o życiu nastolatków. To inna klasa seriali niż Everything.
Dla mnie Everything jest urocze, bo bohaterowie są zdecydowanie młodsi niż w pozostałych produkcjach, które oglądałam. Cały serial wydaje mi się taki... niewinny. To jeszcze nie jest ten straszny okres wieku nastoletniego, gdy robisz przerażająco głupie rzeczy, chcesz zabić siebie albo wszystkich dookoła i z twojego życia można pisać thriller psychologiczny. Twórcy też podkreślają tą niewinność, bardzo jeszcze dziecinnych bohaterów, nie wciskają żadnych mocnych scen, nie skupiają się na tym, jaki ten wiek młodzieńczy jest straszny. Ja tego potrzebowałam. Tego braku dramatyzmu. Oczywiście, bohaterowie mają problemy, ale nie są one tak bardzo z kosmosu, nie są przerysowane, nie są straszne. Ba, to chyba jedyny taki serial amerykański, w którym widzę cząstkę siebie z gimnazjum czy początku liceum - nie wiem, jak u was, ale w moim liceum nikt nie zachowywał się jak w serialach amerykańskich, przez co oglądam je jak relacje z innej planety. A fajnie sobie czasami popatrzeć i przypomnieć swoje własne emocje z tamtego okresu, budowanie relacji z ludźmi i ze szkołą i tak dalej.
Także piszę to dla pewnego dopełnienia obrazu serialu, który tak pamiętam, absolutnie nie żeby polemizować, bo patrząc bardziej obiektywnie, no to nie jest nic przełomowego.
Moje gimnazjum wyglądało trochę inaczej, pewnie dlatego nie utożsamiam się z tym serialem tak jak ty. Ale również nie wyglądało tak jak te wszystkie inne amerykańskie filmy. Również czuje się na nich, jakbym oglądała relacje z innej planety XD. O naszej polskiej "Szkole" to ja już nawet nie wspomnę xd
UsuńCiągnie mnie do obejrzenia w końcu You :)
OdpowiedzUsuńJa natomiast do żadnego z wymienionych seriali nie mogę się przekonać. xd I tak oglądam wystarczająco wiele i zaczynam co jakiś czas nowe. :D
OdpowiedzUsuńJools and her books
Syrena to nie moje klimaty, ale teraz przynajmniej wiem, że nie mam potrzeby również oglądać tego drugiego serialu.
OdpowiedzUsuńZ You, widzę, że masz podobną reakcję do mojej koleżanki, ona niesamowicie kibicowała Joe'mu a ja nie rozumiałam. Dla mnie to taki psychol, chciałam dla niego jak najgorzej. :D A ona tylko mówiła: nie! Ma być dobrze! Ja takie e... niech go zamkną w więzieniu w końcu. :D
Mnie strasznie Beck wkurzała więc jakoś tak to wyszło samo... XD
UsuńZainteresowałaś mnie tym trzecim serialem :D
OdpowiedzUsuńZapamiętam you, bo uwielbiam PLL :D może obejrzę też Syrenę, a ten środkowy to raczej nie :D pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZ tej trójcy oglądałam You i chciałabym, aby moja opinia była podobna do twojej, jednakże jest zupełnie odwrotnie - gadanie Joe strasznie działało mi na nerwy i ciągle tylko ględził i ględził, Beck to taka trochę mimoza, która dopiero pod koniec żywota pokazała jakiś charakter. Zakończenie faktycznie szok - trochę podreperowało ten serial, bo dało takie BUM na koniec.
OdpowiedzUsuńO tak, co do Beck się zgadzam
UsuńYou mnie zaciekawiłaś, choćby dlatego, że jestem wielką fanką PLL i Plotkary, ale jakoś nie czuję większego zaciekawienia resztą seriali :)
OdpowiedzUsuńhttps://oddychajaca-ksiazkami.blogspot.com/
You zaczęłam oglądać, na razie jestem na początku, ale na pewno jak będę miała czas żeby oglądać seriale to skończę, bo spodobało mi się :).Jestem jeszcze trochę ciekawa Syreny, ale na razie nie zamierzam jej oglądać więc może jedynie wpiszę sobie na listę, żebym on niej pamiętała :D
OdpowiedzUsuńJa planuję You w końcu obejrzeć :)
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
Ouuu zaintrygowałaś mnie tym pierwszym serialem! Zapisuje :D A Dana w "Plotkarze" kochałam z całego serca, także moim obowiązkiem jest obejrzeć "You"! "D Uwielbiam te twoje posty z serialami bo zawsze znajdę jakieś perełki w moim guście.
OdpowiedzUsuńhttps://weruczyta.blogspot.com/
Haha, miło mi! <3
UsuńEverything Sucks! zbierał sporo pozytywnych opinii zaraz po premierze i jeszcze wtedy miałam na niego wielką ochotę. Z czasem mi jednak przeszło i w sumie w ogóle mnie do niego nie ciągnie. Raczej nie obejrzę bo ten czas wolę poświęcić na dobry film, albo dwa odcinki serialu, który faktycznie mnie zaciekawi :D
OdpowiedzUsuńO YOU natomiast mogłabym się rozpisać :D Pochłonęłam ten serial błyskawicznie! Zgadzam się ze wszystkim co napisałaś. Joe kojarzył mi się właśnie tylko z Plotkarą i to nie najlepiej. Brałam go za taką kluchę, która się podporządkowuje. A tu takie zaskoczenie. Rolą Roe pokazał jak dobrym i różnorodnym jest aktorem. Całkowicie odbił się od roli Dana i teraz kojarzyć mi się będzie z psychopatą. I to prawda, choć posiada cechy, których nigdy nie chciałoby się mieć w człowieku w naszym otoczeniu, to tak naprawdę zdobył największą sympatię z każdej postaci w serialu. Dodatkowo młody sąsiad również zrobił niezłą robotę. Beck była mi obojętna i nawet na koniec nie było mi jej szkoda. Co nie oznacza oczywiście, że byłam zszokowana zakończeniem. Nie podobał mi się natomiast w zakończeniu moment pojawienia się pewnej postaci (myślałam, że spotkał ją los Beck). Moje oko detektywistyczne było zawiedzione, że tyle dowodów było na Joe (jak krew, odciski no i mocz), ale przymknęłam na to oko bo to nie serial kryminalny (chociaż może?). Naprawdę genialna robota i uważam, że to najlepszy serial jaki ostatnio oglądałam. Czekam niecierpliwie na drugi sezon, choć trochę obawiam się, że zepsuje klimat serialu i zaczną się dziać dziwne rzeczy (tak jak w PLL aż do przesady nawalonych wątków i nieprawdopodobnych sytuacji). Ale z drugiej strony kto wie, może drugi sezon będzie lepszy od pierwszego. No nic, zobaczymy :)
I chyba podejmujesz słuszną decyzję, bo bez Everything Sucks da się żyć xd
UsuńW You musieli dać tę postać na koniec, żeby mieć otwartą furtkę do drugiego sezonu. Jestem ciekawa, co tam ciekawego wymyślą i również mam nadzieję, że będą mimo wszystko trzymać się ziemi xd
Chwilowo oglądam Shadowhunters i to mi wystarcza, ale co potem? Potem przyjdę na Twój blog i coś wybiorę :)
OdpowiedzUsuńOglądałam You, nie skończyłam pierwszego sezonu, serial strasznie przewidywalny i nudny. Nie polecam
OdpowiedzUsuńYou to życie,pochłonęłam w dwa, trzy dni i zakochałam się zupełnie. I też crushowałam Joe, pjona!
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń