Pamiętacie
taki niepozorny serial o samobójstwie nastolatki i trzynastu taśmach
wyjaśniających powody, dlaczego to zrobiła? Dwa lata temu to była zamknięta historia. Jednak serial stał się w
pewien sposób fenomenem, przykuł uwagę całego świata, a Netflix głupi nie jest
i wie, że nie powinno się zarzynać kury znoszącej złote jaja. Dlatego też rok
temu dostaliśmy kontynuację tej historii, która już wtedy większego sensu nie
miała, a teraz ciągniemy to wszystko jeszcze bardziej.
W następnych akapitach możliwe
spoilery dla osób, które nie widziały dwóch pierwszych sezonów!
Po
obejrzeniu drugiego sezonu byłam bardzo sceptycznie nastawiona do kolejnego.
Wręcz miałam postanowienie, że moje oczy nie zawędrują w tę stronę i że nie
będę oglądać tych kolejnych trzynastu odcinków pełnych żenady. Jednak, gdy przyszło co do czego i opublikowany
został zwiastun trzeciej serii, byłam naprawdę zaintrygowana. No bo halo,
jak w tej krótkiej zajawce nam mówią, że Bryce Walker, główny czarny charakter
nie żyje, to ja w to wchodzę bez większych pytań.
Z
ciekawości i w sumie z małymi oczekiwaniami, włączyłam pierwszy odcinek, i
pożałowałam prawie od razu. I tu już mamy pierwszy
powód, by nie oglądać tego sezonu. Pamiętacie, że Bryce nie żyje? No to
właśnie tak nie do końca. W pierwszych dwóch epizodach bohaterowie jeszcze nie
wiedzą, co się stało i traktują go jak zaginionego. Trochę nie rozumiem tego
zabiegu, skoro oczywistym dla widza jest fakt śmierci Bryce’a, to czemu nie
mogli zacząć akcji właśnie od tego? A tak to wszyscy rżną głupa przez dwie
godziny, że jest inaczej niż my wiemy, że tak naprawdę jest. Na szczęście w
końcówce drugiego odcinka zostaje znalezione ciało i zaczynamy skupiać się na
najważniejszym – kto jest zabójcą?
Po drugie, trzecie i czwarte – Ani. Jeśli pamiętacie, w pierwszych dwóch sezonach Hannah
Baker była narratorem. Na początku opowiadała nam wszystko za pomocą nagranych
przez siebie taśm, a później jest swego rodzaju omamem, który prowadzi narrację
w głowie Claya. Natomiast w trzecim sezonie aktorka wcielająca się w tę rolę
nie zgodziła się wziąć udziału. Jednak to nie powstrzymało twórców od
zaangażowania zupełnie nowej dla historii osoby, która w pewnym sensie będzie zastępstwem
dla Hanny. W ten oto sposób dane jest
nam poznać Ani, czyli prawdopodobnie najbardziej irytującą postać w całym tym
serialu, która swoją głupotą i wścibianiem nosa w nieswoje sprawy każdego
doprowadzi do szewskiej pasji.
Po piąte i szóste – Ani bierze się w
miasteczku dosłownie znikąd, a od samego początku panoszy się jakby była panem
i władcą tego miejsca. Wszyscy pamiętamy,
jak skryci byli bohaterowie w pierwszych sezonach, jak wszystko przed sobą
ukrywali, chociaż teoretycznie się przyjaźnili. Natomiast tutaj Ani wie
wszystko o wszystkich, zna wszystkie sekrety i dziwnym trafem wszyscy pokochali
ją na tyle, żeby zwierzać się jej ze swoich najgorszych czynów. A co najlepsze,
manipuluje, kłamie, kręci i dopasowuje rzeczywistość do siebie, tak, żeby to
jej było wygodnie. Cała reszta bohaterów daje się w to wszystko wkręcać, przez
co wyglądają trochę jak małpy w cyrku.
Po siódme – narracja. Naprawdę by się bez niej obyło, ale najwidoczniej
trzeba było zachować schemat obecny w serialu. Tym razem ten zaszczyt przypadł
Ani, która, jak już ustaliliśmy w poprzednich akapitach, jest najgorszą
bohaterką tego roku i denerwuje bardziej niż Mary Louise w Big Little Lies. Ani zna lekarstwo na wszystko, podasz jej
nazwisko, a ona przedstawi ci historię człowieka począwszy od pierwszego
wypadniętego mleczaka, do ostatniej pały z matmy. Skąd ona to wie?
Najwidoczniej jest aż tak lubiana w Liberty.
Po ósme – mam wrażenie, że coś poszło
nie tak z chronologią. Ponownie
obserwujemy wydarzenia z dwóch perspektyw; tej teraźniejszej i tej ze wspomnień
(w sumie to z tej pomiędzy zakończeniem drugiego sezonu a rozpoczęciem
trzeciego, o). Niby wszystko jest oczywiste, ale kto nam to wszystko
relacjonuje? Ani. I dlatego wielokrotnie
możemy zaobserwować nieścisłości w fabule. Niby coś się wydarzyło, ale nie
wiemy kiedy. Już myślimy, że ogarnęliśmy, a okazuje się, że było zupełnie
inaczej. No nie wiem. W poprzednich sezonach twórcy również zastosowali zabieg
prowadzenia akcji na dwóch oddzielnych planach czasowych i jakoś zdecydowanie
lepiej wyszło im pokazanie tego. Tutaj jednak trochę można się pogubić.
Po dziewiąte – Bryce. Jak pewnie się domyślacie, będziemy zagłębiać się w tę
postać bardzo głęboko. Jak wpłynęły na niego taśmy Hanny? Co tak naprawdę czuł
podczas procesu? Czy w ogóle coś do niego dotarło, czy dalej żyje w swoim
oderwanym od rzeczywistości świecie? I ja naprawdę doceniam rozwój postaci,
fakt, że zaczyna ona rozumieć swoje błędy i zmienia się, bo kurczę, w
prawdziwym świecie ludzie się zmieniają i to przecież jest normalne. Ale z
drugiej strony – nie w taki sposób. Tutaj twórcy pokazali tak prozaiczne powody
tej ogromnej zmiany Bryce’a, że ze świecą szukać osoby, która by w to wszystko
uwierzyła. Sama zmiana tego bohatera na plus, ale sposób i droga, w jaki to
zrobiono… grubymi nićmi szyte i w ogóle nieprzekonywujące. A samo wyjaśnienie, dlaczego Bryce tak
naprawdę stał się czarnym charakterem? To już w ogóle temat na zupełnie
inną rozmowę, bo tutaj też scenarzyści polegli i to grubo. Nie w taki sposób tworzą się gwałciciele. Całe to uzasadnienie jest
na poziomie „kumpel z ławki zabrał mi kanapkę w drugiej klasie więc go pobiłem
na emeryturze”.
Po dziesiąte – trzynaście odcinków. Znowu. Coś, co kiedyś miało uzasadnienie, bo trzynaście
kaset, trzynaście powodów itepe, itede, tutaj, podobnie jak w drugim sezonie,
nie zdaje egzaminu. Całą tę historię można było opowiedzieć zdecydowanie
krócej, tak o połowę przynajmniej. Trzynaście odcinków już nie ma sensu, tym
bardziej, że każdy trwa godzinę. Akcja
jest strasznie rozwleczona i widać, że momentami ciągnięta na siłę, byle
tylko dobić do tej upragnionej trzynastki. Nie rozumiem, dlaczego nie porzucili
tej magicznej liczby, albo przynajmniej nie skrócili długości odcinków, skoro
tak bardzo chcieli zostać przy tym motywie.
Po jedenaste – są jakieś plusy! Ale jest ich na tyle mało, że zaczynam pisać o nich
dopiero teraz. Warto wspomnieć o wątku
Chloe i Zacka. Chociaż nie, Zacka w to nie mieszajmy. Skupmy się na samej
Chloe, a raczej na aktorce, która wcielała się w tę rolę. W tym sezonie miała
wręcz epizodyczną rolę, bo jej bohaterka nie pojawiała się za często, ale gdy już
oglądaliśmy ją na ekranie, to oglądaliśmy coś naprawdę niezwykłego. Cały jej
wątek jest wzruszający i naprawdę świetnie zagrany. Do tego twórcy świetnie poprowadzili postać Tylera
– w końcu tak, jak powinno to wyglądać. I
szczerze? Chloe i Tyler z trzeciego sezonu to jedyni bohaterowie, do których nie
mam żadnych zarzutów.
Po dwunaste – ścieżka dźwiękowa. To też z kategorii plusów, bo twórcy wybrali naprawdę
całkiem fajne piosenki. Ale równie dobrze można sobie je puścić na Spotify i
wyjdzie mniej boleśnie.
Po trzynaste – będzie ciąg dalszy. Tak. Historia, która miała skończyć się po pierwszym
sezonie, dostanie jeszcze czwarty. O czym on będzie, cholera wie. Pewnie twórcy
ponownie zaskoczą nas ciekawym pomysłem na fabułę, a później beznadziejną jego
realizacją. Nie mogę się doczekać!
I
to by było na tyle. Ten sezon naprawdę miał duży potencjał. Twórcy mogli zrobić
tak dużo fajnych rzeczy, żeby serial się obronił, ale jednak poszli po
najmniejszej linii oporu i stworzyli chyba najgorszą serię jak do tej pory. A
kontynuacja już nie brzmi jak obietnica, teraz jej zapowiedź wisi w powietrzu
niczym groźba.
Po twoim poście cieszę się, że nigdy nie zepsułam sobie dobrego wrażenia po książce, oglądając ten fatalny serial. Książka była świetna, ale niestety Netflix nie tworzy dobrych seriali skierowanych do nastolatków :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Dominika
https://oddychajaca-ksiazkami.blogspot.com/2019/09/zapraszam-dzieci-do-chatki-z-piernika.html
Co racja, to racja. Na Netfliksie ze świecą szukać czegoś inteligentnego dla nastolatków o nastolatkach :C
UsuńPierwszy sezon bardzo mi się podobał. Drugi zaczęłam, ale obejrzałam może 2-3 odcinki i jakoś porzuciłam go chyba z braku czasu. Niemniej nie ciągnie mnie do powrotu...
OdpowiedzUsuńI słusznie. Nawet nie zaglądaj pod ten adres XD
UsuńObejrzałam może dwa odcinki drugiego sezonu i podziękowałam za tę historię już dawno :D
OdpowiedzUsuńI słusznie. Nic nie straciłaś, a życia nie zmarnowałaś XD
UsuńMoim zdaniem mogli nie kontynuować tego serialu, pierwszy sezon jak najbardziej ok ale pozostałe lipa:)
OdpowiedzUsuńNo ale przecież hajs musi się zgadzać :C
UsuńPełen szacun, że znalazłaś aż trzynaście powodów, żeby tego nie oglądać. Ja wiszę gdzieś na czwartym odcinku i ledwo ciągnę, bo ten sezon to jakaś katastrofa... Masz totalną rację, co do Ani - dramat. Tak mnie wkrza ta laska tutaj. Cały klimat tego serialu, wszystko jest takie bez wyrazu, wyblakłe, to wybielanie Bryce'a. Nawet mój ulubiony Clay działa mi tu na nerwy :( Tak schrzanić :(
OdpowiedzUsuńTe powody takie dość mocno oszukane wyszły XD
UsuńZepsuli ten sezon i to równo :c
Zdecydowanie najpierw musiałabym przeczytać :)
OdpowiedzUsuńTo przeczytaj i do serialu się nie zbliżaj XD
UsuńZgadzam się z zarzutami, ale i tak obejrzę kolejny sezon :] co ze mnie za masochistka ;)
OdpowiedzUsuńI tak bym nie obejrzała.
OdpowiedzUsuńAle jak tak to czytam to powiem ci, że ta postać Ani brzmi jak pójście po najmniejszej linii oporu xD
Ja oglądałam tylko pierwszy sezon i na tym zakończyłam z braku czasu i chęci.
OdpowiedzUsuńPierwszy sezon był dziwny ale ciekawy, natomiast dalsze historie mnie nie zaciekawiły.
OdpowiedzUsuńOglądałam tylko pierwszy sezon i nie zamierzam do tego serialu wracać.
OdpowiedzUsuń