O
matulu, nie pamiętam już, kiedy ostatni raz usiadłam do laptopa, by napisać dla
was jakąś recenzję! Ale zaczynam z wielkim wstydem na twarzy, ponieważ, szkoda
nawet mówić, ale Iris McBlack
przyszła do mnie w ubiegłe wakacje, a ja męczyłam się z nią do teraz. Na szczęście
przez obecną sytuację w końcu udało mi się przysiąść, dokończyć te ostatnie parę
stron, co mi zostały i oto jestem, przychodzę do was z opinią na temat tej
powieści!
Kto to jest Iris McBlack? A wiecie, taka
jedna ruda dziewczyna, która postanawia przyjść z ratunkiem swojej siostrze. Typowa postać z typowej młodzieżówki. Oliwia znika bez
śladu, nagle i tajemniczo. Iris postanawia wyruszyć jej tropem, przez co
zagłębia się w wirującym tunelu i trafia do magicznej rzeczywistości. Tam
dzieją się naprawdę przeróżne rzeczy. Na sam początek zostaje zmniejszona do
rozmiarów polnej myszy, a później musi szukać pomocy u maga, co jednak nie jest
takie proste, ponieważ zniknął i ślad po nim zaginął.
No
to tak. Sam początek brzmi jak ze świata
Alicji w Krainie Czarów, ale Iris McBlack oferuje zdecydowanie więcej
niż tylko to. Znajdziemy tu klasyczne przykłady na powieść drogi i całą
masę elementów przygodowych, które trzymają przy sobie czytelnika i zachęcają
go do przewrócenia kolejnej kartki w poszukiwaniu odpowiedzi na pytania.
Iris
McBlack to przede wszystkim ciepła opowieść o przyjaźni i
siostrzanej miłości, ale, zdecydowanie przeznaczona dla młodszego odbiorcy, który jeszcze darzy literaturę pewną dozą naiwności i
jest w stanie kupić wszystkie trochę tandetniejsze i mniej wyszukane zabiegi.
Bo jednak mimo wszystko Michał Bergel Ameryki w swojej książce nie odkrywa, on
po prostu dość na opak przekazuje znane nam już wątki i zwody, przy okazji
przerabiając je na swój sposób i podając z ogromną ilością przekory oraz
subtelną szczyptą humoru.
I
jak do fabuły przyczepić mogę się tylko
dlatego, że po prostu odkrywcza nie jest, to jednak do bohaterów mam już trochę
więcej zastrzeżeń. Otóż nie wydają się być w żaden sposób wyraziści i
szczerze wątpię, że zapadną mi w pamięć. Iris
nie wyróżnia się w sumie niczym szczególnym, jest po prostu główną bohaterką,
która przeżywa różne przygody na drodze do uratowania swojej siostry, ale to
głównie tyle. Pozostałe postacie są
raczej oparte na magicznych aspektach niezwykłej krainy i nietypowych
wydarzeniach, niż na jakichś głębszych cechach charakteru. Co tylko potwierdza
moją tezę, że starsi odbiorcy raczej nie mają co przy tej pozycji szukać.
Także jeśli szukacie czegoś ciekawego,
przekornego i niegłupiego dla swoich młodszych krewnych czy podopiecznych, to
zdecydowanie trafiliście pod dobry adres! Zaś
nie polecałabym Iris McBlack osobom
takim jak ja, które postanowiły sięgnąć po coś dla młodszych z nadzieją na
przyjemne odmóżdżenie się w inteligentny sposób, bo to chyba jednak nie ten
rodzaj książki. Albo to po prostu moja stara dusza jest już na takie wariacje
za stara.
Powiem ci, że ja lubię czytać młodzieżowe książki :)
OdpowiedzUsuńTa chyba jeszcze nie jest młodzieżową, to jeszcze wcześniejszy etap
UsuńTaka wersja młodzieńcza do przeczytania, może być czymś fajnym.
OdpowiedzUsuńTo może być ciekawa pozycja. Polecę siostrzenicy
OdpowiedzUsuńZachęcam!
UsuńCiekawa, ale raczej dla nastolatek :)
OdpowiedzUsuńI to raczej dla tych młodszych
UsuńJuż nie dla mnie ze względu na wiek, ale dorastającym dziewczynkom pewnie by się spodobała :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie dostałam zapytanie od mamy co może kupic mojej młodszej kuzynce, około 12 lat ma. Może jej polec€? Tym bardziej, że Ala lubi te klimaty. 😊
OdpowiedzUsuńTo dla niej będzie idealna!
UsuńJa raczej podziękuję :)
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy mi by się spodobało :) Lubię czasami sięgnąć po taką literaturę.
OdpowiedzUsuńW takiej książkowej konwencji niestety się nie odnajduję ;)
OdpowiedzUsuńja też lubie literaturę młodzieżową :) Może zerknędo tej książki
OdpowiedzUsuńW jakim wieku polecasz ta książkę?
OdpowiedzUsuńSądzę, że 11-13, ale to zależy indywidualnie od dziecka
UsuńFabułą mnie zachęca, ale skoro mówisz, że jest przeznaczona dla nieco młodszych czytelników to raczej ją sobie odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńLubię sobie czasem sięgnąć po książki typowo dla dzieci, bo można wśród nich znaleźć naprawdę fajne perełki! Póki co zapisałam ją sobie, ale czy dotrę do niej to tego nie wiem :D
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś spakują ci do trumny, haha XD
UsuńDla naszych dzieci pewnie jeszcze za wcześnie ale sobie zapiszemy 🙂
OdpowiedzUsuńPrawdopodobnie mogłabym ją przeczytać, nie do końca po moim guście literackim, ale czasmi warto wprowadzić coś innego.
OdpowiedzUsuńMoże akurat ci się spodoba, nigdy nie wiesz ;)
UsuńPewnie miłośnikom tego typu książek będzie się podobać :-)
OdpowiedzUsuńCo za jesienny klimat na zdjęciu :D Nie jestem jednak przekonana, że to gatunek dla mnie:)
OdpowiedzUsuńJedno z ostatnich plenerowych, jakie udało mi się zrobić! Zimy w tym roku nie było, także płynnie przeskoczę potem do lata ze zdjęciami XD
UsuńPo twojej recenzji, czuję, że to książka nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńCiekawa pozycja na koronawieczory ;-)
OdpowiedzUsuńZ pewnością!
UsuńCzytałam i bardzo lubię tą książkę :)
OdpowiedzUsuń