O Robercie Biedroniu usłyszałam pierwszy raz dawno temu za sprawą programu Kuby Wojewódzkiego, w którym był gościem. Wtedy przedstawiono go jako niesztampowego homoseksualnego prezydenta Słupska z głową pełną pomysłów, chęcią zmieniania świata i zapałem, by to osiągnąć. Ta jedna krótka rozmowa sprawiła, że zainteresowałam się tą postacią i zaczęłam zgłębiać temat, bo zrobił wtedy na mnie naprawdę spore wrażenie. Ciekawa też byłam, kiedy postanowi wyjść poza strefę miejską i zacznie działać w krajowej polityce… Okazuje się, że właśnie się tego doczekałam, a nazwisko Biedronia możemy spotkać w tegorocznych wyborach prezydenckich.
Dlatego…
no nie ma i pewnie już nie będzie lepszego momentu, by w końcu przyjść do was z
recenzją Pod prąd, po którą sięgnęłam
kilka lat temu. Bo gdy wtedy zachwycałam się Chcę Żyć Michała Piróga, to właśnie wielu z was mi polecało zerknąć
na tytuł od Roberta Biedronia. A że ja słucham moich czytelników, to oto
jestem! Tylko wcześniej jakoś się nie złożyło, by się tym publicznie pochwalić.
Także niżej znajdziecie wrażenia Ewy z 2017 roku!
Jak już kiedyś pisałam, nie czuję się
uprawniona do oceniania czyjegoś życia przedstawionego w książce. Mogę jedynie
napisać, czy jest ono na tyle ciekawe, aby zostało przedmiotem biografii. I na tym się dzisiaj skupimy i trochę sobie
pokrytykujemy.
Pod
prąd niemile rozczarowało mnie już na pierwszych stronach. Z niewiadomego powodu sądziłam, że książka będzie
utrzymana w tym samym stylu co Chcę żyć.
Czyli autor i zarazem bohater sam będzie opowiadał swoją historię za sprawą
narracji pierwszoosobowej. Taka luźna pogadanka z czytelnikiem, jeśli
rozumiecie, o co mi chodzi. Pod prąd jednak jest rozmową, obszernym
wywiadem na prawie trzysta stron. Ta forma jest ciekawym zabiegiem, bo
unikamy rozwleczenia poszczególnych pytań i ufamy dziennikarce, że rzetelnie
się do niego przygotowała, że wybrała same ciekawe tematy. Dodatkowo ta forma
przypomina dialog, a jak sami z doświadczenia wiemy, dialogi są najlepszą
częścią książki i najszybciej się je przyswaja. Jednak te same rzeczy, które
uznawane są za plusy, stają się też wadami.
Moje wszystkie zarzuty mają związek z
dziennikarką właśnie. Domyślam się, że
praca przy takim wywiadzie nie jest łatwa. Trzeba wybrać spośród morza
ciekawych pytań te najlepsze, które zainteresują publiczność, na które ludzie
pragną poznać odpowiedź. Niezbyt dobrze to wyszło. A przez to, że Magdalena Łyczko zadawała takie a nie inne, nie czuję
się usatysfakcjonowana. Sądzę, że wiele rzeczy nie zostało poruszonych, a
niektóre mogłyby zostać bardziej rozwinięte i pogłębione.
Nie
wiem, na ile sama dziennikarka miała wpływ przy wyborze omawianych zagadnień, a
na ile Robert Biedroń ją na to naprowadzał, nie mniej jednak kolejność, w jakiej poszczególne pytania są
przedstawione, jest co najmniej rażąca i nieskładna. W jednej chwili pada
zapytanie o, dajmy na to, sytuację w domu rodzinną Biedronia. Dostajemy
odpowiedź, która rodzi jeszcze więcej pytań. A Łyczko zamiast dopytać, zmienia
temat na, na przykład, zazdrość w stosunku do obecnego partnera. Znowu za
kolejną stronę wracamy do dzieciństwa i problemów z rodzicami. Logiki nie ma to
żadnej, powoduje skonfundowanie czytelnika i zamieszanie mu w głowie. Może to
wina redakcji, która tak poprzestawiała kolejne akapity, może ktoś inny miał
taką wizję. Jednak jeśli kreujemy
książkę jako rozmowę, można by zachować formę konwersacji. Pytanie,
odpowiedź, dopytanie o sprecyzowanie odpowiedzi, która nie do końca wszystko
wyczerpała, odpowiedź, zapytanie o wspomniany aspekt, odpowiedź. A co
najlepsze, zdarzają się też fragmenty, w
których rzeczywiście mamy do czynienia z typową rozmową. Nawet są dowcipy,
śmiech i luźne gadki o zdanie dziennikarki. Także więc… ktoś tu nawalił i to
porządnie powodując, że Pod prąd samo
zaprzecza przyjętej sobie formie.
Zaczynając
tę książkę myślałam, że poznam odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Jak
Biedroń zaczynał? Jak to się stało, że zaczął zajmować się polityką? Jak
odkrył, że jest gejem? Skąd się wziął u niego pomysł startowania w wyborach na
prezydenta nieswojego miasta? Na żadne z nich nie dostałam wyczerpującej
odpowiedzi. Książka nie mówi szczegółowo
o życiu Biedronia. To nie jest typowa biografia. W tym względzie nie
dowiadujemy się niczego przełomowego. Pod
prąd to raczej opinia Biedronia na wiele kontrowersyjnych tematów.
Poznajemy jego sposób myślenia, życia, system wartości. Skupiają się one
wokół aktualnych wątków.
Wielokrotnie,
gdy dziennikarka zadawała pytanie o dzieciństwo Roberta, on albo odwracał kota
ogonem, albo zbywał ją ogólnymi informacjami. Gdy pojawiało się później kolejne
nawiązanie do rodziny, Biedroń odpowiadał tak samo jak wcześniej albo znowu
zbywająco. Wiele rzeczy dotyczących jego lat młodzieńczych musimy wyskubywać
spośród nawiązań do polityki czy dyskryminacji. Widać, co dla niego jest
najważniejsze i że nie chce, by ludzie go popierali za swój charakter czy
historię, ale za idee, które głosi.
Książka nie jest nieskazitelna i ma
wiele wad. Jest nieskładna, nie odpowiada na wszystkie intrygujące kwestie.
Dodatkowo unikanie komentarzy do pytań przez samego zainteresowanego… Biedroń po
coś chciał, aby Pod prąd powstało.
Więc dlaczego później się wykręca od opowiadania o swoim życiu?
Nie
uważam, że ta książka zmieni wasze życie, bo tego nie zrobi. Nie znajdziecie tu
lekarstwa na społeczeństwo i algorytmu postępowania, aby wybić się w polityce. Niektóre poruszane aspekty są interesujące,
inne są nudne, kolejne nic nie wnoszą. A gdyby uniknąć powielanych tematów
i powtórzeń, skondensować tylko istotne informacje, książka byłaby dużo
krótsza, lepiej poprowadzona i na pewno ciekawsza.
Dziękuję za szczerość w recenzji. Raczej nie sięgnę po tę książkę. 😊
OdpowiedzUsuńPolecam się ;)
Usuńnie koniecznie lubię takie biografie, okey jest on znaną postacią, ale jakoś jego biografia mnie nie przekonuje
OdpowiedzUsuńBo to taka średnia biografia, może jakby sam to pisał, to wyszłoby lepiej ;/
UsuńŚwietna recenzja. Lubię sięgać po biografie, ale tylko, gdy są dobrze opracowane. Tej będę unikać.
OdpowiedzUsuńDobra biografia to perła w oceanie, za to kiepska to droga przez mękę
UsuńSzkoda, że ta książka nie do końca została przemyślana, bo takie wrażenie można odnieść czytając twoją recenzję.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Wygląda trochę tak, jakby jedna rozmowa została pocięta i poprzestawiano w niej kolejność - ale po co i dlaczego, nigdy się nie dowiemy
UsuńGościa nie znam, biografii nie lubię, także podziękuję =*
OdpowiedzUsuńNie znasz czołowego przedstawiciela Lewicy i kandydata na prezydenta w obecnych wyborach?
Usuń