piątek, 15 maja 2015

Recenzja| Baśnie braci Grimm dla dorosłych i młodzieży. Bez cenzury -Philip Pullman

Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma lasami trwała i do tej pory trwa walka czarnych charakterów z tymi dobrymi. Po stronie światła stoi Królewna Śnieżka, Śpiąca Królewna, Kopciuszek, księżniczki okolicznych zamków i upragnione dzieci, które kazały rodzicom długo na siebie czekać. W drugim narożniku znajdują się reprezentujące zło postacie takie jak Zła Królowa, wiedźmy, czarownice, macochy czy zachłanne przyrodnie siostry, oddane swoim matkom. Można by rzecz, że na ich czele mężnie prezentuje się podstępny Rumpelsztyk, jedyny w swoim rodzaju.




Baśnie. Któżby nie znał baśni? Te od Andersena czy braci Grimm stanowiły podstawę naszego dzieciństwa i do teraz chętnie się po nie sięga przy każdej okazji.

Philip Pullman postanowił odświeżyć czytelnikom tak znane i lubiane przez wszystkich historie spisane już kiedyś przez niemieckich braci. W swoim zbiorze ujął on pięćdziesiąt niezwykłych opowieści, niektóre są bardzo znane, inne dopiero się poznaje. Każdą z nich opatrzył wyczerpującym komentarzem traktującym o genezie czy funkcjonowaniu tej baśni w kulturze innych krajów. To zdecydowanie rozszerza pole rozumowania i pozwala zgłębić wszystkie utwory.

Teraz, gdy jestem już po wielu latach nauki w szkole, gdzie wpajano mi różne teksty mitologiczne czy te z epoki romantyzmu, czytając baśnie, dopatrzyłam się aspektów, na które w życiu nie zwróciłabym uwagi będąc dzieckiem. Na przykład motyw, który wielokrotnie przewija się w literaturze; ojcu podstępem zostaje podany do zjedzenia jego syn w postaci gulaszu czy pieczeni. Niczego nieświadomy rodzic konsumuje swoje dziecko i dopiero jakiś czas po fakcie orientuje się, jaką zbrodnie popełnił.

Często także pojawia się w ramach kary i zdemaskowania polecenie dla czarnego charakteru, aby wydał wyrok dla osoby, która popełniła dany czyn. Zło nie wierzy, by tak szybko zorientowało się, że to jej sprawką jest dana wina, więc wymierza bardzo surową karę samemu sobie.

W baśniach bez cenzury można znaleźć też absurdy, które nie do końca powinny znaleźć się w książce dla dzieci. Budzą one wiele pytań, na które rodzic nie tyle nie jest w stanie, ale po prostu jeszcze nie jest gotów odpowiedzieć.

Dwa wnioski, które nasuwają mi się po skończonej lekturze? Pierwszy, tak z 90% baśniowych małżeństw jest bezpłodnych. Bezgranicznie pragną mieć własne dziecko i cierpią z powodu jego braku. A gdy już w jakiś magiczny sposób udaje im się je zdobyć, zaraz po narodzinach oddają je bez walki bo „ktoś im tak powiedział”.

A drugi? Zabijanie złych postaci w beczkach to bardzo chodliwy motyw.

Jedną niezaprzeczalną zaletą zbioru Pullmana jest autentyczność. Pisarz nie przypisał sobie czyjegoś dzieła. Cały czas podkreśla, że to warsztat twórczy braci Grimm, ale z drugiej strony kładzie nacisk, na to, że niemieccy autorzy tylko spisali wszystkie opowieści, a nie je wymyślili. Historie zostały im opowiadane przez bliskich, przez sąsiadów, a niektóre nawet przez przypadkowych ludzi w przypadkowych miejscach.

Cała idea baśniowego świata zostaje zachowana do końca. Pullman niczego nie zmienia w fabule, jedynie poprawia zaistniałe błędy. Cały czas podkreślone jest, że rodzona matka to ta nieskalana i dobra kobieta, a to z macochy czyni się zły charakter. Jeśli były jakieś niejasności, Pullman na pewno zadbał, by obraz baśniowej oddanej matki był taki do samego końca.

Mimo długich i zagorzałych walk, w baśniach zawsze wiadomo, jaki będzie koniec starcia. To dobro zawsze stoi po zwycięskiej stronie, a ciemność przegrywa, przy okazji udzielając odbiorcy ważnej lekcji na temat właściwego postępowania. Bo przecież każdy zna baśnie. One od najmłodszych lat były obecne w życiu młodego czytelnika. To przy nich zaczynało się przygodę z czytaniem. Więc czemuby nie wrócić do nich mając już większe doświadczenie życiowe, będąc starszymi, dojrzalszymi osobami? Przeczytanie na nowo czegoś nam oczywistego i znanego pozwala odkryć drugie dno, a także znaleźć powiązania z innymi treściami. Wbrew pozorom powrót do literatury z dzieciństwa umożliwia rozwój intelektualny, a nie, tak jak niektórym mogłoby się wydawać, że lektura baśni „dla dzieci” może zaniżyć poziom czytelnika. Bo kto w ogóle powiedział, że baśnie są dla dzieci, hm?

Polecam tę książkę dosłownie każdemu, bez patrzenia na wiek, płeć czy stan portfela. To jest literatura, którą każdy ma prawo a wręcz i obowiązek znać. Czytając ją w tramwaju czy autobusie, nie można się narazić na dwuznaczne spojrzenia innych pasażerów. Podejrzewam, że większości zrobi się cieplej na sercu na widok znajomego tytułu i zakiełkuje w nich pomysł, aby baśnie przeczytać jeszcze raz. Niekoniecznie dziecku na dobranoc, ale dla samego siebie. W dzień. Publicznie. Przy wszystkich. Dumnie prezentując okładkę.

Wyzwania:

Czytam opasłe tomiska: +466 stron
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu: +2,9 cmKlucznik: "coś białego"
Okładkowe love

Chcesz być na bieżąco?


Zaobserwuj witrynę na blogspocie ------> http://books-may-well-be.blogspot.com/

33 komentarze:

  1. Zrobilas mi taka ochote na to ;___; szukalam wszedzie ale nie ma ;cc

    OdpowiedzUsuń
  2. Psieplasiam.... Kupię ci na dzień dziecka ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahs to czekam xd

    OdpowiedzUsuń
  4. bardzo zachęcający wpis :D książka wydaje się naprawde świetna :o

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale ja też coś chcę :< Możesz mi na wymianę "Szklany tron" kupić ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo bym chciała przeczytać tą książkę, ale nie ma jej w bibliotece, a kosztuje ok. 30 zł :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem kiedy zabiorę się za czytanie - odwiedzając twój blog moja lista książek do czytania zaplanowana jest na najbliższy rok :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Okładka jest piękna. Bardzo chciałabym mieć tą książkę na swojej półce :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jakoś nie mam przekonania do tej książki. Chyba jednak wolę pozostać przy oryginalnej wersji baśni braci Grimm.

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajne post ! :) Obserwuję ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. ~Króliczara :)16 maja 2015 13:06

    Jak byłam młodsza uwielbiałam baśnie braci Grimm ;) Książka na pewno ciekawa!
    http://przyszopceuszatych.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo ciekawa recenzja, jak i książka. Ciekawie się dowiedzieć, co NAPRAWDĘ czytaliśmy w dzieciństwie. A Ty jesteś zaproszona przeze mnie do TAGowej zabawy. Zapraszam na http://zakurzone-stronice.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Chętnie bym sobie baśnie braci Grimm przypomniała :) Ostatnio odkurzyłam te andersenowskie i okazuje się, że nie zawsze kończą się happy endem :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Pomysł jest bardzo ciekawy :D Sama czytałam „Królewnę Śnieżkę" wg. Sławomira Mrożka i mimo nałogowego palacza jakim był Książę, historia bardzo mi się spodobała.
    Masz rację - nie ma to jak spotkać w autobusie kogoś, kto czyta twoją ulubioną książkę <3
    PS: Bardzo fajna zakładka :D

    Zapraszam do siebie :*
    http://zeglujacmiedzysnami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja ten tekst Mrożka miałam kiedyś na sprawdzianie z literatury w szkole i był genialny :D
    A zakładka z księgarni Książka i prezent ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Andersenowskie to moje ulubione. Szczególnie ta o łabędziach. Ale pamiętam, że przy czytaniu wielu było mi smutno. Happy end tam rzadko się zdarzał ;/

    OdpowiedzUsuń
  17. Mam tę książkę w planach, w końcu wstyd nie znać niektórych baśni :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Mam tę pozycję już jakiś czas na uwadze.

    OdpowiedzUsuń
  19. Chcę! Pragnę! Potrzebuję! - w tych oto trzech słowach mogę opisać, co czuję do tej książki ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Te baśnie to pierwowzór - kiedyś na prawdę opowiadano takie bajki dzieciom, ale to dawno, dawno, dawno temu. Ostatnio przerabialiśmy dawne bajki na psychoanalizie - raczej nie chcecie wiedzieć jak to było naprawdę z Kopciuszkiem, Roszpunką czy Śpiącą Królewną :D

    OdpowiedzUsuń
  21. Zupełnie nowe spojrzenie na Braci Grimm, chociaż ja nie wiem, czy chciałbym odrywać się od spojrzenia wypracowanego przez czytanie tychże baśni w dzieciństwie. :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Ciągle napotykam tę książkę w internecie, ale dopiero u Ciebie znalazłam jej recenzję i narobiłaś mi na nią ochoty:D Muszę na nią "zapolować":D

    www.ksiazkoholiczka94.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  23. O, bardzo miło mi to słyszeć! I trzymam kciuki za twoje polowanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. lektura obowiązkowa!
    nie wyobrażam sobie, abym nie zapoznała się z nową wersją baśni moich ulubionych pisarzy z dzieciństwa :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Nigdy o tym nie słyszałam ;D Bardzo ciekawa recenzja w twoim wykonaniu,bardzo zachęcająca! Co aktualnie czytasz? ^^

    OdpowiedzUsuń
  26. Aktualnie? "Mroczne umysły" sobie odświeżam, ale to na czytniku jak jest w pobliżu. A przed chwilą skończyłam "Władcę piasków". Niezbyt pochlebna recenzja będzie jutro ;)

    OdpowiedzUsuń
  27. Do tej pory mam sentyment do baśni braci Grimm - może dlatego, że od razu poznałam nieocenzurowaną wersję... Ale ja dziwnym dzieckiem byłam i oglądałam "Obcego" zamiast kreskówek ;). Może, jak kiedyś ta książka wpadnie mi w ręce, to odświeżę sobie te historie - szczególnie że zawiera dodatkowe objaśnienia. I jak już jesteśmy w temacie komentarzy do książek - czytałaś na Wikipedii psychoanalityczną interpretację "Czerwonego Kapturka"? Dość ciekawe...
    U mnie nowy wpis :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Co tu napisać, wspaniała recenzja, dobra ocena, polecasz, to pojawia się tylko pytanie, gdzie kupić żeby mi jak najszybciej dostarczyli? :D

    OdpowiedzUsuń
  29. Polecam bonito.pl. Mnie po dwóch dniach doszło xd

    OdpowiedzUsuń
  30. Z chęcią przeczytam tę książkę wydaję się intrygująca :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Ja ostatnio tą o łabędziach odkryłam na nowo - faktycznie piękna!

    OdpowiedzUsuń
  32. Bardzo ciekawie i mądrze napisane. Zapowiada się nieźle :) Bardzo lubiłam Baśnie Braci Grimm i Andersena.


    http://kasinyswiat.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  33. Kocham baśnie, uwielbiam, ubóstwiam. Właśnie za powtarzalność motywów. Za to, że w jednym miejscu na ziemi ktoś spisał historię, które w tylko nieco zmienionej wersji można usłyszeć gdzie indziej. W baśniach (dobrze, że w życiu tak nie ma, że mamy odcienie szarości)wszystko jest prostsze - czarne jest czarne, białe jest białe. Kropka. Zło zostaje ukarane. No, ale okrucieństwa też jest sporo. Różne wersje baśni bez cenzury znałam już dawno, więc jak się pojawiła ta książka, to najpierw ją dorwałam z drżeniem serca, potem przekartkowałam, a potem jednak nie kupiłam. Bo nie znalazłam tam niestety nic nowego, o czym bym wcześniej nie wiedziała. Ale dla kogoś, kto baśnie pamięta tylko z dzieciństwa, to na pewno świetna lektura. :)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz wskrzesza jednego jednorożca :D
Odwiedzam blogi wszystkich, którzy zostawili komentarz pod ostatnim postem ;)