środa, 13 czerwca 2018

Wielka tajemnica Kanczendzongii - "Przepaść" Michelle Paver [RECENZJA]


Sięgając po tę książkę spodziewałam się czegoś z pogranicza kryminału, thrillera czy powieści psychologicznej z akcją umieszczoną w górach wysokich. Ha! Kolejny raz dostałam nauczkę, że opisom z okładek nie powinno się ufać w stu procentach, bo można wyjść na tym jak Zabłocki na mydle.

Kanczendzonga to trzeci co do wielkości szczyt na Ziemi. Słynie z zabójczych lawin, do tego oferuje rozrzedzone powietrze i zaburzenia na ekstremalnych wysokościach. Pięciu Anglików pragnie zdobyć ten szczyt; są uparci, odważni i gotowi na wyzwanie. Wyruszają na wyprawę, by przekonać się, że oprócz tego wszystkiego, co wiedzą, góra niesie ze sobą jeszcze jedno niebezpieczeństwo, które czai się w przepaści.

Akcja Przepaści rozgrywa się w górach wysokich, pamiętajmy, że nasi bohaterowie chcą wspiąć się na jeden z najwyższych szczytów Ziemi. Kanczendzonga to jakby nie było, ośmiotysięcznik. A wiecie, jak ja odebrałam całą tę wyprawę? Podczas lektury w ogóle nie czułam tego górskiego klimatu, walki o przetrwanie, wzmożonej czujności i szczegółowych przemyśleń odnośnie dalszych kroków. Niby ci Anglicy są w tych górach, niby się wspinają, ale… podczas całej lektury nie doświadczyłam powagi tego przedsięwzięcia. Sposób, w jaki bohaterowie wszystko planują i mentalność, jaką posiadają przypomina krótką i szybką wycieczkę na Trzy Korony, a nie na szczyt w Himalajach. Jeden z nich tak po prostu sobie zapomina zabrać okulary przeciwsłoneczne, bo przecież na wysokościach jego oczy nie są bardziej narażone na promieniowanie UV… No mówię, takie podejście to się ma do szkolnych wycieczek w „góry wysokie” na zielonych szkołach.

Bohaterowie zdecydowanie nie należą do tych, którzy dadzą się lubić. Nie należą też do tych, których łatwo się nienawidzi. Oni są z tych, o których los czytelnik nie mógłby mniej dbać. Jak spadną, to spadną, jak wejdą, to wejdą. Nie mają ani charyzmy, ani większych celów. Charaktery też są dość przeciętne i przez większość książki schodzą na drugi plan, bo na pierwszy wysuwa się pewien kochany pies. Tak, Przepaść jest książką, w której nie obchodzi nas dola ludzi, bo naszą uwagę przyciąga zwierzak i kibicujemy mu sto razy bardziej niż komukolwiek innemu posiadającemu cztery kończyny.

Jeśli szukacie w tej powieści tego tajemniczego aspektu, który teoretycznie powinien tu być, to przejedziecie się na tym tak samo jak ja. Główna zagadka jest mało angażująca, a czytelnik nie ma zapału, by poznać prawdę o tych słynnych wydarzeniach z przeszłości. Końcowo wychodzi to na dobre, bo gdy wszystkie sekrety są już ujawnione, ty masz ochotę wzruszyć ramionami i powiedzieć głośne „mhm”. Mówiąc bez owijania w bawełnę, ta wielka tajemnica jest żadną tajemnicą. Jest tak płaska i nudna, a do tego w większości przypadków schodzi na drugi plan. Ze świecą jest jej tu szukać. Nie przyciąga uwagi czytelnika, nie sprawia, że chcę się tę powieść czytać, by dowiedzieć się, co dalej.


Autorka postanowiła tu jeszcze wpleść delikatny wątek paranormalny, ale… to także ani nie podniosło wartości tej książki, ani też pisarce zbytnio nie wyszło. Wszystko sprowadza się do trzech zdań bez większej puenty, oprócz tej, która rodzi się u czytelnika i brzmi: „na co to komu było?”.

Jest jednak jeden plus, powieść się stosunkowo szybko czyta, ale nie wiem, czy patrząc na to z perspektywy wszystkich minusów, warto się skusić.

A więc wątek kryminalny nie wyszedł, thrillera tutaj w ogóle nie ma, temat wspinaczki i zdobywania himalajskich szczytów jest potraktowany po macoszemu… no tylko ten pies jest fajny.

Jeśli mogę was ostrzec, to właśnie to robię. Przepaść niestety ma lepszy opis fabuły niż samą fabułę. Tylna okładka wiele obiecuje, ale żadnej z tych obietnic nie spełnia. Powieść jest nudna, przeźroczysta i nie wciąga na żadnym etapie lektury. Trzy razy nie, dziękujemy.






Fakty objawione: 
Tytuł: Przepaść
Tytuł oryginału: Thin Air
Autor: Michelle Paver
Tłumaczenie: Maciej Miłkowski
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Ilość stron: 272
Cena: 36,90 zł
Mobilność: M












 Facebook Instagram Goodreads Twitter Google+ LubimyCzytać





12 komentarzy:

  1. A czytając opis już pomyślałam sobie, że... aaa coś fajnego, przeczytam na pewno... kurczę, wielka szkoda, że nie ma tak praktycznie nic pociągającego w tej książce, a zapowiadało się tak ciekawie. Cóż, może jeszcze znajdę ciekawą książkę o podobnej tematyce

    Buziaczki!!
    http://sleepwithbook.blogspot.com/2018/06/w-sam-raz-dla-letnich-alergikow-ponad.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie ja się nastawiłam na super książkę po opisie, a tu pośladki :c

      Usuń
  2. Miałam możliwość przeczytać tę książkę, jednak z niej nie skorzystałam. Zniechęcił mnie wątek paranormalny, miałam przeczucie, że nie będzie pasował do historii.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam i jedynie z czym się zgodzę to fakt, że kreacje bohaterów nie są szczególnie rozbudowane. Osobiście jednak zdecydowanie czułam klimat książki i byłam nim zachwycona. Czułam chłód, czułam tę niepewność towarzyszącą wspinaczce. Bardzo podobał mi się wątek choroby wysokościowej i tego, że nie wiadomo czy to co główny bohater widzi jest fikcją czy rzeczywistością. A co do okularów to znam lepszą historie (bo prawdziwą) - mój kolega (m.in. od wspólnych wspinaczek) wszedł na Mont Blanc o jednym raku (czego zdecydowanie nie polecam!).Ludzie robią głupoty, nawet jak są doświadczonymi alpinistami.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki za ostrzeżenie przed książką! Zdecydowanie wolę biografie himalaistów :D Czytając je czuję się jakbym była w górach, a emocje towarzyszące temu są nadzwyczajne :)
    I pomyśleć, że patrzyłam z zazdrością na przesyłki dostarczane recenzentom Czwartej Strony :D Widzę, że nie mam czego żałować :D
    Pozdrawiam ciepło :* Dolina Książek ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biografie jeszcze przede mną. Chciałam zacząć na początek od czegoś lżejszego, no a wyszło jak wyszło xd

      Usuń
  5. Szkoda, bo opis zachęcał. Okładka klimatyczna. Dziękuję za ostrzeżenie.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  6. Bo Twojej recenzji wnoszę, że to cholernie miałka książka musi być.

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz wskrzesza jednego jednorożca :D
Odwiedzam blogi wszystkich, którzy zostawili komentarz pod ostatnim postem ;)