środa, 25 lipca 2018

Czytam i oglądam przez 24 godziny


Okej, naoglądałam się różnych filmików na youtube, w których ludzie przez dwadzieścia cztery godziny siedzieli i czytali książki. Postanowiłam sobie, że sprawdzę swoje możliwości i spróbuję podjąć to wyzwanie. Na sam początek musicie wiedzieć, że ja się bardzo szybko rozpraszam. Ciężko mi jest po prostu wysiedzieć tyle na tyłku i czytać. Zawsze sobie znajdę wymówkę, że trzeba przecież fejsbunia sprawdzić, iść zobaczyć, co tam u rodziców słychać, obejrzeć jakiś serial czy zerknąć na jutuby. Czasami mi się udaje nawet brać 3 książki na jedno posiedzenie, skubnę sobie trochę z każdej. Dlatego też modyfikuję wyzwanie (zainspirowana Przekartkowane) i dorzucam do niego jeszcze moduł z serialami. Będę czytać, a jak mi się znudzi, to będę oglądać. A jak oglądanie mi się znudzi, to wrócę do czytania.

Jest dziś 19 lipca. Miałam zacząć o 20, ale wyszło jak zwykle, już na wstępie mam opóźnienie. Ale dobra, 20:25, czas start!

Na pierwszy ogień idzie Goblin, dokładniej 13 odcinek. Pokochałam tę dramę i gwarantuję wam, jeszcze nie raz o niej usłyszycie. Całość ma tylko 16 epizodów, do końca zostało mi już bliżej niż dalej, ale okrutnie nie chcę tego kończyć, a jednocześnie cholernie chcę poznać odpowiedzi na wszystkie nurtujące mnie pytania!


Dobra, dawkuję sobie tę przyjemność. Obejrzałam dokładnie 18 minut 13 odcinka Goblina i powstrzymuję się od kontynuowania. Przy okazji zjadłam też kolację i uzbroiłam się w ciepłą herbatkę. Teraz idę zmienić serial, żeby nie popaść w depresję po dramie. Także o 21:10 zaczęłam 11 odcinek The Good Doctor (nareszcie wzięłam się za kończenie!) Ah, zapomniałam, jak bardzo podobał mi się ten serial. Tutaj też się powstrzymywałam i dzielnie czekałam na każdy czwartek, by móc oglądać go w telewizji, ale wiecie, skleroza, po chwili zapomniałam go oglądać.

Serial opowiada historię młodego lekarza, który ma… autyzm. I na dokładkę zespół Sawanta – Shaun jest wybitnie uzdolniony, zapamiętuje wszystkie fakty i ogólnie jest istnym geniuszem. Na 200% napiszę wam kilka słów o tej produkcji w przeglądzie serialowym jak obejrzę cały pierwszy sezon, więc możecie wyczekiwać.

O godzinie 22:47 postanowiłam się w końcu wziąć za czytanie. Na pierwszy ogień wzięłam Kopię doskonałą. Już wcześniej tę książkę zaczęłam i doszłam do 148 strony. Ogólnie byłam zadowolona, ale niestety, na przełomie tych początkowych stron był tylko jeden trup. Chociaż spokojnie, nie można mieć wszystkiego, jestem pozytywnej myśli, może dalej pojawi się ich więcej…


Dobra, potem był jeszcze jeden trup, co daje dwa w ogólnym podsumowaniu książki, a tak ogólnie to trochę kicha, po oczekiwałam troszkę czegoś innego. Kopię doskonałą udało mi się dokończyć. Jednocześnie jestem nią zaskoczona, bo kurczę, takiego zakończenia kompletnie się nie spodziewałam, ale jestem też trochę rozczarowana ogółem. Bo wiecie, to jest kryminał, prawda? I to nie pierwszy, który wyszedł spod pióra Małgorzaty Rogali, a pełno jest w nim nielogicznych sytuacji, w których bohaterowie sami sobie utrudniają życie, by fabuła była ciekawsza. I to tak ewidentnie widać… Można porównać to do sytuacji, w której wyjeżdżasz za granicę i brakuje ci gotówki. Twoja pierwsza myśl? Dzwonisz do rodziców i prosisz, by przelali ci na konto kilka stówek. Co zrobiliby bohaterowie powieści? Napisaliby tradycyjny list do sąsiada z klatki, szyfrem, pojechali do sąsiedniego miasta, by stamtąd go wysłać i byli zdziwieni, że pomoc nie nadchodzi.

Doszłam do wniosku, że na razie z czytaniem koniec. Gdzieś koło 2 zapakowałam się do łóżka uzbrojona w telefon i włączyłam sobie ten 13 odcinek Goblina. Myślałam, że go sobie szybko dokończę i pójdę spać, ale nikt mnie, cholera jasna, nie uprzedził, że on kończy się w taki sposób! Obejrzałam go siedząc jak na szpilkach, wypłakałam przynajmniej dwa wiadra łez, a potem byłam zmuszona włączyć kolejny! To, co tam się wydarzyło… Tyle emocji, tyle wzruszeń, tyle zwrotów akcji!


Także ten, teraz to już na pewno dostaniecie porządny post o Goblinie, który będzie bardziej luźnym zapisem moich wszystkich wrażeń, które towarzyszyły mi podczas oglądania, bo ło matulu, brakuje mi słów, by określić genialność ten dramy, więc ja tam sobie po prostu powzdycham i wrzucę milion zdjęć.

Do tego nie chcecie wiedzieć, o której poszłam spać… Powiem tylko, że zaczęło już świtać, a ja z wielką chęcią obejrzałabym też i 15 odcinek, ale dotarło do mnie, że to już jest przedostatni i momentalnie mi ochota minęła. Okrutnie nie chcę tego kończyć.

W piątek wstałam o 9 z przyczyn dwóch; dalej nie doszłam do siebie po Goblinie i tylko czekałam, żeby wstać i oglądać dalej, ale też ustawiłam sobie budzik więc ten. Wstałam w podskokach, jakbym spała pełne 8 godzin, a nie jedną trzecią z tego. Przygotowałam sobie śniadanie i do towarzystwa puściłam sobie siódmy odcinek piątego sezonu The 100. Zupełnie nie podoba mi się to, co oglądam. O dziwo bohaterowie, których nie mogłam wprost znieść w poprzednich sezonach, teraz są jednymi z moich ulubionych. Clarke od samego początku niemiłosiernie mnie wkurzała, a teraz się okazuje, że ona wcale taka zła nie jest. Za to Bellamy i Monty awansowali na moje ulubione postacie.


Ten odcinek The 100 mnie trochę zirytował, bo fabuła nowego sezonu zaczęła mnie przerastać. Szczerze liczę, że producenci zdecydują się zakończyć ten serial, bo powoli zaczynam go mieć już dość. Za to na pocieszenie odpaliłam sobie… przedostatni odcinek Goblina i wypłakałam kolejne hektolitry łez.

Równo o godzinie 15 skończyłam oglądać ostatni odcinek Goblina i doszłam do wniosku, że branie się za tę dramę podczas takiego maratonu było beznadziejnym pomysłem. Najbardziej miałam ochotę na zakopanie się pod pięcioma kocami z dwoma ciężarówkami chusteczek i telefonem, by móc przeglądać memy z bohaterami i aktorami.

Pomimo niewyjściowego nastroju postanowiłam tak łatwo się nie poddać. Nie będzie mnie ograniczać jakaś koreańska drama, prawda? (Nie jakaś, tylko genialna, ale czujecie klimat). Zdecydowałam się sięgnąć po Życie o smaku umierania, bo wyszłam z założenia, że jest to cieniutka książeczka i szybko się z nią uporam. To była druga kiepska decyzja, jaką podczas tego maratonu podjęłam.

Otóż ten zbiór opowiadań do lekkich i przyjemnych nie należy. Nie mam im nic do zarzucenia od strony merytorycznej, ale kurka wodna, kaliber emocjonalny ze sobą niosą niezły. Jak po tytule możecie się domyślić, wszystkie kręcą się wokół śmierci. W jakiś sposób kostucha zawsze znajdzie sposób, by odwiedzić poszczególnych bohaterów. Na przełomie tych niecałych 200 stron było więcej trupów niż u pani Rogali!

Historie opisane przez Artura Żaka są po prostu cudowne. Niektóre przypadły mi do gustu trochę bardziej, inne trochę mniej, ale to zupełnie normalne w przypadku antologii. Wszystkie zostały pięknie napisane, w dosadny sposób pokazały to, co miały pokazać i wywarły na mnie spore wrażenie. (Tylko bohaterowie mogliby trochę mniej kląć, ale to już drugoplanowa sprawa).


Podsumowując. Przeczytałam półtorej książki; pół Kopii doskonałej i całe Życie o smaku umierania, co łącznie daje 398 stron. Do tego obejrzałam cztery ponad godzinne odcinki Goblina, jeden odcinek The Good Doctor i jeden odcinek The 100. Daje to wynik w postaci 380 minut czyli 6 godzin i 20 minut (ajć, nie sądziłam, że tak dużo!).

Chociaż obie książki, za które się zabrałam i serial, który oglądałam, bardzo mi się podobały, to z tego maratonu wychodzę z niewesołą miną. Na własne życzenie roztrzaskano mi serce. Później próbowano je posklejać, by na sam koniec jeszcze raz walnąć w nie młotkiem. Goblin zafundował mi ogromnego kaca, Życie o smaku umierania zaś było moim gwoździem do trumny.

Mimo wszystko cieszę się, że udało mi się wytrwać w tym maratonie i sprawdzić swoje możliwości. To całkiem niezła zabawa i okazja, by spiąć pośladki do działania. Chociaż następnym razem wybiorę sobie jakiś mało angażujący serial, który nie sprawi, że zwątpię w całą swoją kulturową przyszłość. Postawię też na lżejsze powieści. Cienkie wcale nie znaczy, że łatwe, pamiętajcie.


Mam nadzieję, że szybko uda mi się przywrócić mój światopogląd do porządku, bo póki co jest w lekkiej rozsypce. (Dziękuję panie Arturze, dziękuję panie Lee Eung Bok).



 Facebook Instagram Goodreads Twitter Google+ LubimyCzytać



26 komentarzy:

  1. Połączenie iście wybuchowe! Wiem, co to znaczy oglądanie Goblina w takich ilościach w tak krótkim czasie... Do dzisiaj przeglądam memy, zdjęcia, cokolwiek co z nim związane, chociaż kończę kolejną już dramę! A z książkami to mam tak, że raz lekturka, raz coś innego i wychodzi tak, że ta zabawa z lekturą już miesiąc tak trwa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, co mnie podkusiło. Ale wiesz, jak już się zobaczy ten 13 odcinek to po prostu potrzebujesz obejrzeć resztę
      Mój pinterest teraz wygląda ciekawie przez tego Goblina XD

      Usuń
  2. Nigdy nie słyszałam o Goblinie ale skoro aż takie emocje wywołuje i łzy do tego - to muszę sprawdzić o co tam chodzi 🙈 ja the 100 uwielbiam, są dramaty i zdarzają się kombinacje alpejskie ale akcja zawsze tak mnie pochłania że zapominam co to znaczy rozsądnie i trzeźwo patrzeć na fabułę😂 a jeśli chodzi o maratony to nie dla mnie, podejrzewam że u mnie by to przyniosło odwrotny skutek no i takie skrupulatnie notowanie wszystkiego - o której godzinie, ile, jak itd zupełnie nie moja bajka😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie obczaj Goblina, ale żeby nie było, ostrzegam, on ci zniszczy serce :(
      Ja notować w taki sposób uwielbiam XD

      Usuń
  3. Niezły wynik! Ja dzisiaj miałam czytać (de facto super książkę), ale jak po dłuższej przerwie bez oglądania dopadłam się do serialu to skończyło się 7 odcinkami pod rząd :D

    Co do "The 100" przestałam po śmierci Lexy i jakoś nie mogę wrócić :I

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż to za serial?
      Ja tak samo! A jak Lincoln umarł to już w ogóle obrażona byłam, ale jednak mi trochę przeszło

      Usuń
  4. "The Good Doctor" jest świetny. ;D Też zapominałam o czwartkowej (chyba xd) emisji i potem musiałam nadrabiać odcinki. ;)
    "The 100" chciałam obejrzeć, ale mam wiele innych produkcji do nadrobienia, więc sobie daruję ten serial. ;D
    Jools and her books

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W czwartki o 21.30, chyba, ale no, taka pora co człowiekowi po prawie całym tygodniu się tylko spać chciało a nie serial oglądać i to w tv XD

      Usuń
  5. Ja nie biorę udziału w takich maratonach, szkoda mi dnia :)
    http://whothatgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba zrobię te 24 godziny czytania w trakcie urlopu w jeden dzień, to jest całkiem ciekawy pomysł :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow, ale dałaś radę! Widzę że Goblin roztrzaskał ci serce, chyba nieodpowiednią porę wybrałaś na jego oglądanie. :D
    potegaksiazek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba żadna pora nie byłaby dobra, serce byłoby tak samo roztrzaskane :(

      Usuń
  8. Właśnie dlatego warto dawkować sobie przyjemność z czytania i oglądania. Maratony to dobry pomysł, tylko bardzo często zdarza się, że zabraknie cierpliwości, chusteczek lub łez.
    Muszę zabrać się za Goblina!
    POCZYTAJ ZE MNĄ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następnym razem wybiorę trochę mniej ambitne rzeczy do czytania i oglądania, bo tym razem się przeliczyłam (i też zaskoczyłam!)
      GOBLIN <3

      Usuń
  9. Świetny post! Więcej takich, proszę, proszę, proszę! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, jak znajdę motywację to pewnie jeszcze jeden taki maraton sobie zrobię w te wakacje :D

      Usuń
  10. ,,The Good Doctor'' przydałoby się nadrobić, bo i ja zapomniałam, że w sumie to bardzo lubię ten serial :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten post tak cudownie się czytało, że jej :D Więcej takiej formy, stylu, czy tego czegoś, co pokazałaś tym razem :)
    Gratuluje takich świetnych wyników

    https://oddychajaca-ksiazkami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi! <3
      Pewnie jeszcze takie posty się pojawią, bo spodobało mi się robienie ich :D

      Usuń
  12. Jedno jest pewne-emocji na pewno ci w tym maratonie nie brakowało!
    Jeśli chodzi o "The 100" to i tak Cię podziwiam, że dotrwałaś do 5 sezonu i dopiero teraz zaczynasz mieć go dość, bo ja poddałam się pod drugim-Clark jest cholernie wkurzajaca.
    Dopisuję "Życie o smaku umierania do listy czytelniczej!
    Aż mnie naszła ochota, żeby też zrobić sobie taki maraton. W końcu trochę filmów Marvela do nadrobienia mi zostało.
    Pozdrawiam ❤

    bookmania46.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, emocje to już mi na następne pół roku wystarczą XD
      Wiesz co? W 4 i 5 sezonie o dziwo to nie Clarke jest najbardziej irytująca. W 5 sezonie wgl ona należy do tego grona, które mnie nie wkurza! XD

      Usuń
  13. Aż mnie zachęciłaś do tego :D Może w końcu oglądnę jakiś serial w całości, a nie tylko puszczę go sobie w tle ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. O właśnie, to dzięki Tobie poznałam 'Good Doctor'! Dzięki Ci bardzo! <3. Tak się wciągnęłam, że w jeden weekend obejrzałam cały sezon ciurkiem... :D. Czekam na drugi!

    OdpowiedzUsuń
  15. Muszę przyznać, że jest to naprawdę ciekawe wyzwanie i gratuluję, że w nim wytrwałaś.

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz wskrzesza jednego jednorożca :D
Odwiedzam blogi wszystkich, którzy zostawili komentarz pod ostatnim postem ;)