Q to zwyczajny nastolatek, ma prawie stuprocentową frekwencję, nigdy nie miał problemów z rodzicami, ma duże grono znajomych, a rodzice jednego z jego przyjaciół posiadają chyba największą na świecie kolekcję czarnoskórych mikołajów.
Q lubi rutynę i powtarzalność. Jest przywiązany do całego swojego życia i nie chce go zmieniać. Ma wszystko na swoim miejscu. Nawet tego nieustannego zerkania w stronę pewnej dziewczyny na korytarzu szkolnym. Margo, bo tak nazywa się ta dziewczyna, mieszka w sąsiedztwie Quentina. W dzieciństwie się przyjaźnili, ale potem kontakt się urwał. Dlatego, gdy Margo w środku nocy pojawia się w oknie chłopaka, wywraca jego życie do góry nogami.
Margo Roth Spiegelman uwielbiała tajemnice. Tak bardzo, że sama stała się jedną z nich.
Papierowe miasta trafiły do mnie dzięki targom książki w Krakowie w zeszłym roku. Skorzystałam wtedy z promocji, którą oferowało wydawnictwo i oto je mam. Jednak dopiero teraz, w miesiącu kwietniu je przeczytałam. Trochę popchnęła mnie do tego czerwcowa premiera ekranizacji. Już uznałam, że filmu nie oglądnę dopóki nie przeczytam książki, a znowuż film koniecznie chcę zobaczyć w kinie, więc to samo napędzające się koło.
Książka gruba jakoś specjalnie nie jest, bo ma około czterysta stron. Czyta się ją całkiem lekko i przyjemnie (edit, od jakiejś setnej strony), ale to nie zmienia faktu, że czytałam ją prawie miesiąc. Nie wiem, czy to spowodowane było moim kacem książkowym, który znowuż wziął się z natłoku szkoły i egzaminów, bo kompletnie nie mogłam się zabrać do czytania. Gdy już to wszystko ustąpiło, udało mi się skończyć kolejną powieść Greena. Ostatnie osiemdziesiąt stron czytałabym na jednym wdechu, gdyby nie fizjologia i szkolne obowiązki. Ale teraz, już po lekturze, mogę powiedzieć, że jest to moja druga ulubiona książka tego autora, zaraz po Gwiazd naszych wina.
Początkowo główny bohater jest egoistyczny i zachowuje się dość dziecinnie. Oczekuje, że jego przyjaciele zrobią dla niego wszystko, nie dając tego samego w zamian. Dlatego noc w towarzystwie Margo Roth Spiegelman zmienia go i dosłownie i w przenośni. Ta wyprawa sprawia, że Quentin zaczyna myśleć w zupełnie inny sposób. I od tego momentu książkę czyta się bardzo łatwo i przyjemnie.
Przedmiotem tej recenzji jest książka Johna Greena, więc nie można nie wspomnieć o typowym dla niego humorze, który jest nieodłączną częścią powieści. Kto kolekcjonuje czarnoskóre mikołaje? Kto porównuje wielkość frytek z McDonalda do swoich jąder? No cóż… Trzeba przeczytać Papierowe miasta, bo w niektórych momentach ja prawie płakałam ze śmiechu.
Sięgając po tę książkę dostaniecie dużą dawkę humoru, nastoletnich imprez, nieodwzajemnionych uczuć i zagadek do rozwiązania. Nie brak tutaj minivanów, wyścigów z czasem i szaleńczych postojów na stacjach benzynowych, gdzie każdy ma swoje zadanie, byleby zdążyć na czas, wyrobić się w sześć minut i gnać autostradą dalej, łamiąc wszystkie przepisy. Jest to powieść dla każdego, dla chłopaka, dla dziewczyny, dla starszych i młodszych czytelników, jeśli tylko się nie boją jechać przez Stany Zjednoczone ze średnią prędkością stu szesnastu kilometrów na godzinę, jedząc batoniki energetyczne i znosząc sikającego do butelki przyjaciela z tylnego fotela.
Książka bierze udział w wyzwaniu Czytam zekranizowane powieści na blogu Korci mnie czytanie
Książka spodobała mi się, jednak nie wywarła na mnie jakiegoś dużego wrażenia. Jest pouczająca i zabawna, ale niestety ja nie przepadam za stylem Greena...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Papierowych Miast jeszcze nie czytałam, ale słyszałam już wiele pozytywnych recenzji. Chyba będę musiała po nie sięgnąć ;)
OdpowiedzUsuńKsiążkę już mam na swojej półce, ale jeszcze jej nie czytałam, lecz mam w planach. Oby tylko przypadła mi do gustu.
OdpowiedzUsuńNie znam książki - nie czytałam, zapowiada się ciekawie :)P
OdpowiedzUsuńNo proszę, nie miałam pojęcia o ekranizacji.
OdpowiedzUsuńZa Greena się zabieram, "Gwiazd naszych wina" niedługo zacznę czytać, mam nadzieję, że mi się spodoba :).
Gwiazd naszych wina jest cudowne i niepowtarzalne! Na pewno ci się spodoba ;)
OdpowiedzUsuńNo to książka zapowiada się bardzo ciekawie ^^ Na pewno po nią sięgnę :D
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam jak najbardziej w planach. Wiem też, że będzie jej ekranizacja, której nie mogę już wprost doczekać :)
OdpowiedzUsuńJeśli zrobią ją tak samo dobrze jak GNW to powinnam zabrać do kina kilka paczek chusteczek bo się poryczę :c
OdpowiedzUsuńCieszę się, że książka podobała Ci się, bo też miło ją wspominam. :)
OdpowiedzUsuńJest to moja ulubiona książka tego pisarza . czekam na więcej takich :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam w planach! ;)
OdpowiedzUsuńP.S. Przepraszam, że mnie tak długo nie było!
No niezle xd po roku dopiero przeczytalas? Skandal! Na stos z toba!
OdpowiedzUsuńE tam po roku... Od końca października do teraz to raptem... siedem miesięcy? Może siedem i pół... Dobrze licze? xD
OdpowiedzUsuńA ty w ogóle nie czytałaś, czarownico!
książka już czeka na półeczce. :)
OdpowiedzUsuńmuszę przyznać, że trochę się obawiam mojej reakcji, bo Green jakoś rzadko pozytywnie wpływa na moje odczucia :)
Ale jestem pewna, że będziesz się śmiać z niektórych fragmentów :D
OdpowiedzUsuńJa Greena czytałem tylko Gwiazd naszych wina i W śnieżną noc. Muszę szybko nadrabiać zaległości, bo obydwie jak najbardziej mi się podobały. :D
OdpowiedzUsuńO rany, tyle słyszałam o tej książce, że muszę ją w końcu przeczytać. Kiedy tylko znajdę czas, jeju.
OdpowiedzUsuńPoza tym, super piszesz, chyba zostaniesz moją osobistą doradczynią w kwesti książek, ahah ;)
Blog(klik)
"W śnieżną noc" to opowiadanie Greena jest tam najsłabsze, według mnie. A "Papierowe miasta" to druga najlepsza książka Greena. Znowu, według mnie ;)
OdpowiedzUsuńmuszę w końcu przeczytać tę książkę :)
OdpowiedzUsuńTej książki nie czytałam ale dużo koleżanek polecało mi ją
OdpowiedzUsuńDużo osób polecało mi tą książkę podobno bardzo fajna
OdpowiedzUsuńŚwietny blog :)
to autor "GNW" tak? :) Coś wlasnie kojarzę :)) Obiecałam sobie,że przeczytam najpierw "GNW" (polecasz?) a potem zastanowie się nad tym :D
OdpowiedzUsuńOj, bardzo! Ale najpierw radziłabym zacząć od "19 razy Katherine" bo to według mnie najsłabsza jego książka. GNW jest jak dla mnie najlepsze :D
OdpowiedzUsuńMoja ulubiona powieść Greena. Bardzo ją polubiłam, chociaż "Szukając Alaski" też :D Nie mogę się doczekać filmu! Bardzo pozytywna historia, niby nic wielkiego ale jednak coś specjalnego :D
OdpowiedzUsuńW ogóle patrząc na okładkę nie spodziewałabym się tego co się dzieje w tej książce! Niesamowite, bardzo chcę ją przeczytać :/
OdpowiedzUsuńGreena znam jedynie z ekranu i recenzji. Wciąż boję się po niego sięgać, bo podobne historie raczej rzadko przypadają mi do gustu. Jednak z drugiej strony jest też ciekawość o co tylu szumy, więc kto wie, może się skuszę :)
OdpowiedzUsuńO tej książce słyszałam chyba same pozytywne opinie. Właśnie zaczynam ją czytać i mam nadzieję, że się nie zawiodę. :)
OdpowiedzUsuńOkropna jest ta książka!
OdpowiedzUsuń