Mam swoją własną historię związaną z tą książką. Mój tata nigdy nie lubił kupować mi książek, toteż, dziesięcioletnią wtedy mnie, zmusił do pójścia z nim do biblioteki i założenia sobie karty. Na pierwszy ogień wypożyczyłam Stowarzyszenie, ale wtedy go nie przeczytałam. Nawet nie podjęłam próby, by się za nie zabrać. Po prostu cisnęłam w kąt i oddałam po kilku dniach. Dopiero niedawno w Empiku zobaczyłam nowe wznowione wydanie całej serii i się zaciekawiłam. Tym razem zwyciężyłam i przeczytałam, czego nie żałuję.
W książce poznajemy historię czterech przyjaciółek. Różnią się od siebie wszystkim; wyglądem, charakterem, pochodzeniem czy zainteresowaniami. Ale przeciwieństwa się przyciągają i razem tworzą doskonały, zgrany zespół. Przed wakacjami, które po raz pierwszy mają spędzić osobno, jedna z nich kupuje dżinsy. Później wszystkie dziewczyny je przymierzają i okazuje się, że na każdej leżą tak samo dobrze. Postanawiają więc założyć Stowarzyszenie wędrujących Dżinsów. Spisują zasady noszenia dżinsów i obiecują sobie, że w trakcie wakacji będą je sobie przesyłały.
Sądząc po tytule, można dojść do mylnego wniosku, że główną rolę w książce gra część codziennego ubioru. Ja się miło zaskoczyłam, że dżinsy są tylko w tle, ale momentami czuć było, że autorka trochę o nich zapominała. Nie przeszkadza to jednak w odbiorze powieści, bo przecież nie ciuchy są najważniejsze.
Największy nacisk został położony na niezwykłe relacje, które łączą przyjaciółki. Każda lubi każdą tak samo, żadna żadnej nie faworyzuje. Gdy któraś ma problem, wie, że wszystkie przybędą jej na ratunek. Udzielają sobie wsparcia, ale gdy trzeba, potrafią skrytykować i wyrazić swoje zdanie.
W wielu momentach nie mogłam uciec przed skojarzeniami z Pretty Little Liars. Postać Tibby bardzo przypominała mi Emily, Carmen zaś Arię, Lena Spencer a Bee do złudzenia Hannę. Nie zagłębiałam się w genezy powstania obu serii, ale prawdopodobne jest, że któraś z autorek zainspirowała się dziełem tej drugiej. Wszystko jednak jest utrzymane na dobrym poziomie i podobieństwa nie irytowały mnie tak, jak w przypadku Czerwonej królowej.
Miało być krótko i na temat. Krótko na pewno jest, ale czy na temat? Słowem podsumowania mogę zakończyć, że Stowarzyszenie nie jest wcale książką ambitną. Nie zmieni waszego życia. Może stanowić jedynie przerywnik, gdy siedzi się w domu i nie ma ochoty na literaturę z górnej półki. Warto wtedy pamiętać o Stowarzyszeniu wędrujących dżinsów, przeczytać historie o przyjaźni, miłości i szukaniu własnego oblicza. Może podczas tej leniwej chwili odkryjemy coś, czego do tej pory o sobie nie wiedzieliśmy.
Chcesz być na bieżąco? Zaobserwuj witrynę na blogspocie!
Byl film na ppdstawie ksiazki cnie? :o
OdpowiedzUsuńCzytałam tej autorki książkę "Nigdy i na zawsze" i bardzo mi się podobała. Polecam! :)
OdpowiedzUsuńNo tak, wiesz, że nie moje tematy, bo nie ma smoków, wróżek :D Jakby te dżinsy chociaż gadały no xD
OdpowiedzUsuńŻycia raczej "Stowarzyszenie wędrujących dżinsów" nie zmieni, masz racje, ale i tak uważam, że to jedna z lepszych lektur, które można zaserwować nastolatce na prezent. Sama recenzowałam jakiś czas temu całą serię. I na pewno za 15-20-25(?) lat podrzucę ją moim przyszłym córkom :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia z Po drugiej stronie książki od Książniczki
Jeśli będę miała ochotę na przyjemną historię "na raz" to z pewnością zabiorę się za Stowarzyszenie:)
OdpowiedzUsuńhttp://www.lekturia.blogspot.com/
Kiedy będę miała ochotę na przyjemną historię na raz z pewnością zabiorę się za Stowarzyszenie :)
OdpowiedzUsuńhttp://www.lekturia.blogspot.com/
Słyszałam wiele razy zarówno o książce, jak i o filmie. Jakoś do tej pory nie udało mi się przeczytać tej pozycji ani obejrzeć ekranizacji. Będę pamiętała o tej książce, gdy zechcę przeczytać coś lekkiego.
OdpowiedzUsuńObserwuję i pozdrawiam xx
http://slowoposlowie.blogspot.com/