niedziela, 14 kwietnia 2019

Tinder dla umierających - "Nasz ostatni dzień" Adam Silvera [RECENZJA]


Czytałam tę książkę nieprzyzwoicie długo, zdecydowanie za długo. Ale zaraz się dokładnie dowiecie, dlaczego.

Mateo i Rufus są zwykłymi niewyróżniającymi się nastolatkami. Nawet się nie znają. Łączy ich jednak jedna rzecz – żyją w świecie, w którym istnieje Prognoza Śmierci. I niestety, obaj tej samej nocy na własnej skórze przekonują się, jak ona działa. Krótko po północy dostają telefon, że dzisiaj jest ich Dzień Ostateczny i w przeciągu najbliższych 24 godzin umrą. Pasowałoby wykorzystać pozostały czas jak najlepiej, prawda?

Punkt pierwszy – świat wykreowany przez Silverę. Złoto. ZŁOTO. Troszkę pospolite określenie, zupełnie niepasujące do genialności, którą zafundował nam autor, ale nie jestem w stanie znaleźć czegoś bardziej odpowiedniego. Niby wszystko jest zwyczajne, życie jak życie, ale to, co czyni tę rzeczywistość tak bardzo wyjątkową, jest właśnie Prognoza Śmierci. I tym samym otrzymujemy coś, obok czego nie sposób jest przejść obojętnie. Jakby to było żyć w świecie, w którym z kilkunastogodzinnym wyprzedzeniem miła pani informuje cię telefonicznie, że niedługo kopniesz w kalendarz? Malutki fantastyczny niuans wrzucony do zwyczajnej szarej rzeczywistości a sprawia, że Nasz ostatni dzień zmusza do rozmyślań i do zastanowienia się nad swoim własnym systemem wartości.

Punkt drugi – bohaterowie. Samotni, nie mający zbyt dużego pola do popisu jeśli chodzi o ostatni dzień. Wiedzą jedno – nie chcą tego czasu zmarnować. Poznają się poprzez aplikację, swego rodzaju Tindera dla umierających. I wiecie co? Silvera w żadnym momencie nie przekłamuje ich relacji. Od początku do samego końca prowadzi ją w bardzo rzeczywisty sposób, bez kombinowania. To właśnie tak zachowują się ludzie, którzy niepewnie poznają się przez internet, są względem siebie nieufni na samym początku i obawiają się, że ta druga osoba nie do końca jest tym, za kogo się podaje. Zero koloryzowania, zero motylków. Wszystko zostało idealnie wyważone!

Punkt trzeci – wątek miłosny. Czy może powinnam raczej powiedzieć, że jego brak. Dla mnie to ogromny plus, bo jakby nie było, nie da się zbudować głębokiej relacji między bohaterami w ciągu jednego dnia w taki sposób, by czytelnik w nią uwierzył. I chociaż pod koniec trąci tu troszkę Romeo i Julią, to jednak przez 95% czasu związek między Mateo a Rufusem jest poprowadzony po prostu genialnie.

I numer 4 – wartość. Jeśli sądzicie, że Nasz ostatni dzień jest książką krótką, lekką i przyjemną, to jesteście w wielkim błędzie. Ta powieść sprzeda wam ogromnego doła, zaskoczy was swoją powagą i ogromnym kalibrem poruszanych tematów. Mogę zaryzykować, że zniszczy was emocjonalnie i po skończonej lekturze będziecie siedzieć i zastanawiać się nad sensem swojego życia. Być może odczytacie jej przesłanie i zaczniecie robić to, na co nigdy nie mieliście odwagi. Jeśli pójdziecie w tę stronę, to pójdziecie we właściwą stronę. Jeśli zaś przeczuwacie, że pójdziecie w tę drugą… to nawet Naszego ostatniego dnia nie tykajcie. To zdecydowanie nie jest tytuł dla osób, które zmagają się z jakimiś problemami.

Adam Silvera kupił mnie w stu procentach. Na Nasz ostatni dzień czekałam od momentu, w którym pierwszy raz o niej usłyszałam. Koncept na fabułę – majstersztyk. A co w tym wszystkim najlepsze – wykonanie nie zawodzi w żadnym stopniu. Znajdziemy tu wszystko – wyrazistych bohaterów, którzy otrzymali ciekawe charaktery, cudownie rozwijającą się relację, prawdziwe problemy i zwroty akcji, które wiemy, że gdzieś tam się czają za rogiem, a mimo to nie jesteśmy w stanie ich przewidzieć.

Tyle w temacie. Krótko, zwięźle, na temat. Nie podniosłam jeszcze szczęki z podłogi, dalej jestem pod wrażeniem i do tej pory mam doła, bo jakby nie było, kurczę, Adam Silvera tą powieścią trafia w punkt.

No i co, no… chyba mam pierwszego kandydata do zestawienia najlepszych książek tego roku.





Za możliwość zrecenzowania powieści dziękuję We Need YA



Fakty objawione: 
Tytuł: Nasz ostatni dzień
Tytuł oryginału: They Both Die At The End
Autor: Adam Silvera
Tłumaczenie: Agnieszka Brodzik
Wydawnictwo: We Need YA
Ilość stron: 408
Cena: 36,90 zł



 Facebook Instagram Goodreads Twitter Google+ LubimyCzytać



9 komentarzy:

  1. Mam nadzieję, że książka sprosta moi oczekiwaniom, które zbudowały te wszystkie pozytywne komentarze.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale kusząca recenzja! Pierwsza książka autora bardzo przypadła mi do gustu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Książki jeszcze nie czytałam, ale mam na półce. Jeżeli tobie się podobało to muszę się za to zabrać. Chyba braknie mi czasu.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie: https://smallbookwoorld.blogspot.com/2019/04/recenzja-ksiazki-foxhole-court-nora.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Zachęciłaś mnie do przeczytania i to bardzo. Mam nadzieję, że i mnie szczęka nie podniesie się z podłogi przez tydzień! :P
    +1 jednorożec ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Chętnie przeczytam, napotkałam już parę pozytywnych recenzji tej powieści. :) Pozdrawiam
    Osobliwe Delirium

    OdpowiedzUsuń
  6. Rewelacyjna recenzja, super zdjęcia. Kocham twój blog ;)
    Ale po ksiązkę i tak nie sięgnę :P
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. W takim razie koniecznie muszę przeczytać :)
    http://whothatgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja jednak nie bardzo mam ochotę na tę książkę

    Pozdrawiam,
    Lady Spark
    [kreatywna-alternatywa]

    OdpowiedzUsuń
  9. To co, koleżanko, zmusisz mnie do emocjonalnego doła? Książki Silvery już znam (dobra, znam jedna) i zdecydowanie zgadzam się z tym, że nie są to banalne młodzieżówki i że zostaja w czytelniku na dłużej.

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz wskrzesza jednego jednorożca :D
Odwiedzam blogi wszystkich, którzy zostawili komentarz pod ostatnim postem ;)