środa, 11 października 2017

Irytacji ciąg dalszy - "Nic do stracenia. Wreszcie wolni" Kirsty Moseley [RECENZJA]

Czemu ta książka została podzielona na dwa tomy?


Pamiętacie historię z Nic do stracenia. Początek? Okazuje się, że w wersji oryginalnej została ona wydana w jednej części, która ma gdzieś około 600 stron. Z przyczyn niewiadomych polski wydawca zdecydował się rozbić powieść na dwa nierówne tomy. Dla pieniędzy? Dla rozgłosu? Efekt jest taki, że po bardzo słabej pierwszej części mało kto zdecydowałby się sięgnąć po drugą, która okazała się być o wiele lepszą pozycją.

Anna kilka lat wcześniej została porwana przez mordercę swojego chłopaka. Po uwolnieniu się od oprawcy, zamyka się w sobie i nie dopuszcza nikogo w pobliże. Ojciec dziewczyny startuje w wyborach na prezydenta Stanów Zjednoczonych i zbliża się proces Cartera, dzięki któremu może wyjść z więzienia. Ochrona Anny jest większa niż do tej pory, a na jej czele stoi przystojny Ashton.

Gdy zaczynamy lekturę, podchwytujemy pozostawiony wątek dokładnie w tym samym momencie i kontynuujemy zabawę z pierwszego tomu pod tytułem „Ja cię kocham, a ty masz milion wykrętów”. Bohaterowie tak samo przerzucają się swoimi uczuciami, nie potrafią podjąć decyzji i zadręczają czytelnika swoimi umysłowymi wywodami. Pozornie dzieje się wiele, ale tak naprawdę nie dzieje się nic. Główny wątek akcji, który jako jedyny trzyma poziom, jest przyćmiewany przez afery między Anną i Ashtonem czyli ponownie nudzimy się jak mopsy przez 200 stron.


W pierwszej części autorka próbowała trochę przybliżyć czytelnikowi, co dokładnie działo się z Anną podczas jej pobytu z Carterem za pomocą sennych koszmarów. Wtedy były one jedynie parafrazą tego, co wiedzieliśmy z prologu czy dopowiedzeń poszczególnych postaci. Jednym zdaniem, to nie wnosiło nic nowego. W drugim tomie ten zabieg w końcu nabiera sensu i zaczyna w większym stopniu wpływać na fabułę, a przywoływane sceny zwiększają swój kaliber. To już nie są przypadkowe urywki, a prawdziwe zdarzenia, które znacząco odkształciły się na psychice głównej bohaterki.

Jak już przebrniemy przez te pierwsze 200 stron, dostaniemy w końcu to, na co tyle czekaliśmy. Okazuje się, że książka ma w sumie dwa punkty kulminacyjne, jeden lepszy od drugiego. Doczekaliśmy się akcji, ciosów w szczęki, ścielących się trupów i wystrzałów z pistoletów. Nareszcie potencjał, który niosła ze sobą postać Cartera, został wykorzystany. Nie do końca w pełni, bo do ideału trochę brakowało, ale na pewno w sposób mnie satysfakcjonujący.

Wreszcie wolni pokazali też, że autorka nie do końca wzięła sobie do serca zrobienie poprawnego i obszernego researchu. Kirsty Moseley pochodzi z Anglii czyli z kraju, który ma zupełnie inny ustrój polityczny niż Stany Zjednoczone, a mimo wszystko zdecydowała się na umieszczenie wątku kampanii i wyborów prezydenckich w USA. Dodatkowo zanim ojciec Anny zdecydował się kandydować na prezydenta, był senatorem. Był szanowaną osobą w branży politycznej, a jego córka była trzymana w niewoli przez jednego z największych przestępców w kraju. Mimo wszystko udało im się to utrzymać w ścisłej tajemnicy zarówno wtedy, jak i podczas wyborów. Brawo dla nich, ale nie wyobrażam sobie, by media tak po prostu odpuściły sobie historię rodziny Spencerów w normalnych warunkach. Do tego dochodzi aspekt Secret Service. Jeżeli tacy agenci ochraniają Biały Dom, to ja się dziwię, że prezydent jeszcze chodzi po tym świecie, a budynek jest cały i zdrowy. W tej książce SS wypadło jako banda nastolatków z piątkami z wuefu, którzy dostali do rąk pistolety i sobie umyślili, że mogą zrobić wszystko. Otóż nie, nie mogą.


Podsumowując, cała historia liczy sobie około 700 stron. Z powodzeniem można byłoby skrócić ją do 400 nie odbierając jej sensu, a wręcz czyniąc ją bardziej dynamiczną i po prostu ciekawszą. Początek pierwszej części wróżył bardzo dobrze, zakończenie drugiej rzeczywiście trzymało w napięciu i było idealnym zwieńczeniem powieści, za to cała reszta jest po prostu mdła i pokazuje Annę z Ashtonem, którzy nawzajem obrzucają się uczuciami, flirtują, kłócą się, odpychają, schodzą się znowu i tak w kółko. To bohaterowie, który zdecydowanie nadają się do odstrzału. Za to Carter był najlepiej napisaną postacią w całej książce, a występował na bodajże 30 stronach. Mimowolnie czujesz przed nim respekt i się go boisz, bo jest prawdziwym psychopatą. Żałuję, że autorka tak oschle potraktowała jego możliwości i nie pokazała jego potencjału.


Ta część jest o wiele lepsza od swojej poprzedniczki, głównie ze względu na drugą połowę, jednak w dalszym ciągu dylogia Nic do stracenia nie jest literaturą ambitną. Nie zaliczyłabym jej nawet do tej przyjemnej, bo przyjemność z czytania znika w momencie, gdy Anna i Ashton dzielą ze sobą scenę, albo co gorsza, znajdują się daleko od siebie. Spokojnie mogą oboje aspirować do nagrody dla „najbardziej irytującej pary”, bo mają duże szanse ją zdobyć. Sam wątek z Carterem chyba nie jest w stanie obronić obu tych książek, bo one po prostu są nierzeczywiste i nudne. Ale przynajmniej szybko się je czyta.


Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi Sztukater.pl


Fakty objawione:
Tytuł: Nic do stracenia. Wreszcie wolni
Tytuł oryginału: Nothing Left To Lose
Autor: Kirsty Moseley
Wydawnictwo: HarperCollins
Ilość stron: 336
Grubość grzbietu: 2,1 cm
Masa: 335 g
Ciężar: 3,28 N [g=9,81 m/s2]
Cena: 39,90 zł
Mobilność: M (chociaż poziom irytacji to XXL)


 Facebook Instagram Goodreads Twitter Google+ LubimyCzytać





27 komentarzy:

  1. No cóż, nie da się ukryć, że nie zachęcasz do lektury tej pozycji, więc zwyczajnie o niej "zapomnę" :)

    Pozdrawiam, she__vvolf 🐺

    OdpowiedzUsuń
  2. Tej Pani mówię już nie - po lekturze "Chłopaka, który zakradał się do mnie przez okno" Moseley jest dla mnie stracona :/
    http://ksiazkowa-przystan.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja miałam masochistyczną ochotę go przeczytać. Chyba mi to wybiłaś z głowy xd

      Usuń
  3. W sumie ciekawe dlaczego nie zostały wydane jako jedna książka. Podejrzewam 2 powody: Durne zasady, że książka nie może być za długa, oraz oczywiście kasa. No cóż. Trzeba będzie czytać jedną po drugiej i będzie dobrze... :)

    Pozdrawiam.
    Kasia
    http://misskatherinesblog.blogspot.com
    @misskatherinesblog

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ja wiem czy książka za długa... Razem to by miało 700? 800? stron. Grubsze książki się wydaje. Podejrzewam, że tu chodzi po prostu o kasę xd

      Usuń
  4. Po przeczytaniu pierwszej części stwierdziłam, że kontynuację sobie odpuszczę i okazuje się, że postanowiłam dobrze:)Już przy pierwszym tomie doszłam do wniosku, że historia jest rozwleczona i zawiera wiele nic nie wnoszących sytuacji.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie czytałam nic z tej serii, ale zazwyczaj spotykałam się z pozytywnymi opiniami. Na razie i tak jest daleko na mojej liście, ale kiedyś sięgnę po tę serię.

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie,
    http://pattzy-reads.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. O nawet nie wiedziałam, że oryginalny jeden tom został podzielony na dwa po polsku. Ja tę książkę czytałam w oryginale (nie dokończyłam niestety) i dla mnie była nielogiczna. W pamięć zapadło mi to, że Anna była więziona, bała się wszystkiego a szczególnie dotyku. Normalnie i wręcz tak powinno być. Natomiast bohaterka była pyskata tak bardzo, że się dziwiłam :D Dodatkowo dziewczyna, która momentami staje się malutka i przestraszona, ucieka od najmniejszego dotyku Ashera, chwile potem wdzięcznie się pręży i rozbiera do bikini, po czym kusi bohatera niczym najlepsza i najseksowniejsza flirciara w klubie. Bez sensu :D Nie wiem czy kiedyś wrócę do tej historii, chodzić każdą książkę autorki zapisuję sobie ''do przeczytania''. Chyba zrobiłabym to jedynie jakbym nie miała już co czytać (może być ciężko).
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się dowiedziałam, gdy próbowałam odznaczyć drugą część na Goodreads i nie mogłam za cholerę znaleźć xd
      A idź, boi się dotyku a za dwie strony robi striptiz i wskakuje temu chłopakowi do łóżka. Zero konsekwencji.
      Jak nie skończysz to nic nie stracisz xd

      Usuń
  7. Nienawidzę, jak wydawca sam sobie rządzi, czy to będzie dwa czy więcej tomów. Czasami jest tak, że początek.. nudzi ale potem akcja goni akcję i staje się fenomenalną książkę. Jednak, jak dostajemy dwa tomy w tym 1 część jest.. nudna, to czego mamy się nagle spodziewać? Pewnie tego, ze drugi tom będzie równie kiepski.
    Co do treści książki nie dla mnie, ale wiem komu polecę ;) więc dzięki za radę. Recenzja napisana świetnie :) Lekko się czyta a to najważniejsze. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. To jest jak z filmami - dzielą na dwie części i Ci zachwyceni muszą czekac, a Ci, którym się nie podobało i tak nie przyjdą na drugą część. Chociaż rozumiem, kiedy po prostu książka jest zbyt długa i tworzy się na jej podstawie dwa filmy. Wspominasz jednak, że to razem 600 stron, a przecież znamy o wiele grubsze książki ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czyli nie tylko ja mam takie zdanie na temat tej jak i pierwszej części historii. Jak dla mnie obie części były niewarte uwagi i jeżeli ma być szczera to żałuję każdej chwili jakie na nie poświęciłam :( Miałam szczerą nadzieję, że drugą część okaże się chociaż trochę lepsza, jednak moim zdaniem tak nie było, a szkoda. :( Bardzo fajna recenzja! 😄😄

    OdpowiedzUsuń
  10. No i dzięki ci Panie za ciebie i tę recenzję, bo teraz już wiem dosadnie że się nie dotknę tych ksiażek! AMEN. Bedzie wiecej czasu dla innych pozycji.

    Podrugiejstronieokładki

    OdpowiedzUsuń
  11. Hmmm, ja chyba jednak sobie podaruję, w końcu kolejka książek do przeczytania jest baaardzo długa...

    OdpowiedzUsuń
  12. Cóż, w takim razie dobrze, że nie traciłam czasu na tą serię.
    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie słyszałam o tej książce wcześniej, i raczej po nią nie sięgnę ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Skoro pierwotnie oryginał jest jednotomowy to rownież nie widzę najmniejszego sensu na dzielenie go na dwie cześci.. faktycznie to słabo wypada, jak w pierwszym tomie praktycznie nic sie nie dzieje, bo jest on wprowadzeniem do całej akcji. Ale postacią Cartera bardzo mnie zaciekawilas!
    Pozdrawiam, Ohbookishme 💗

    OdpowiedzUsuń
  15. Twórczość Kirsty Moseley bardzo mnie rozczarowała :) Niedawno przeczytałam właśnie tę serię i historia, jaką przedstawiła była dla mnie beznadziejna :/ I nie zamierzam czytać już niż więcej co wyjdzie spod pióra tej autorki :)

    Pozdrawiam! Goszaczyta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. Rozważałam lekturę tej serii, ale teraz bardzo się cieszę, że jednak zrezygnowałam. Zamiast tego wybrałam inną książkę (tego wydawnictwa), która dużo bardziej mi się spodobała, niż ta tutaj Tobie ;) Hm, miałam Kirsty Moseley na liście do przeczytania, ale chyba jednak ją wykreślę :/ Po co się męczyć ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Miałam w planach przeczytanie tych książek, ale chyba jednak sobie daruję. Za to dalej ciekawi mnie "Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno" tej autorki, mam nadzieję, że nie jest taka jak ta.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja bardzo nie lubię tej autorki :/
    Pozdrawiam, Zaczytana D

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz wskrzesza jednego jednorożca :D
Odwiedzam blogi wszystkich, którzy zostawili komentarz pod ostatnim postem ;)