Spójrzmy
na okładkę i przyznajmy, że jest bardzo ładna.
Po
Dance sing love zamierzałam sięgnąć
od dłuższego czasu ze względu na taniec, który gra tu główne skrzypce. No bo
bądźmy szczerzy, ile książek młodzieżowych w tej tematyce mieliście okazję
przeczytać? Wzięłam dużą poprawkę na to, że autorka zaczynała pisać na
Wattpadzie, więc ten taniec tak naprawdę był jedyną rzeczą, jakiej oczekiwałam
od tej powieści. Na szczęście w tym aspekcie się nie zawiodłam, w innych już
trochę gorzej.
Livia
Innocenti jest tancerką. Ona i jej zespół zostają zatrudnieni do stworzenia
układów odgrywających się w tle na scenie podczas występów sławnego piosenkarza
w jego trasie koncertowej. James Sheridan jest typową gwiazdą, ma mnóstwo fanów
i regularnie zostaje tematem portali plotkarskich. Pierwsze spotkanie bohaterów
ma miejsce w Rzymie i na pewno nie owocuje miłością od pierwszego wejrzenia.
Na
samym początku kompletnie nie umiałam wgryźć się w książkę. Pierwsze
kilkanaście stron stanowi jedno wielkie niefajne streszczenie. Dowiadujemy się
tam całej historii miłości Liv do tańca, jak znalazła się w tym miejscu, w
którym jest obecnie i jaką musiała przejść drogę, by to wszystko osiągnąć.
Wolałabym, żeby było to rozwinięte, a nie potraktowane jak sekcja „previously”
w serialach.
Prowadzi
nas to do tego, że niektóre momenty były strasznie skrócone, potraktowane po
łepkach i uznane za mało interesujące, gdzie tak naprawdę ja chętnie bym o nich
więcej poczytała. Z drugiej strony inne były strasznie rozwleczone,
przemaglowane na każdy możliwy sposób, a nie były znowu aż tak istotne dla fabuły.
Brakowało w tym umiaru, z jednej skrajności wpadaliśmy zaraz w drugą.
Gdy
już udało mi się przebrnąć przez te pierwsze rozdziały, poszło już z górki.
Najbardziej w powieściach z gatunku new adult lubię fazę „gonienia króliczka”.
Gdy bohaterowie czują coś do siebie i mają między sobą chemię, ale jeszcze nie
tworzą nudnego, mdłego, przepełnionego patatającymi jednorożcami związku. Dance sing love dało mi to w całkiem
niezłym stopniu, ale i tak w moim osobistym guście trochę za szybko bohaterowie
przeszli z romantycznych podchodów do tworzenia toksycznej relacji, w jaką
przypadkowo webrnęli.
Relacje
między bohaterami przez pierwszą połowę były przyzwoite. Zachowywali się jak
normalni ludzie w ich wieku, tak też się do siebie odnosili. Potem coś dziwnego
rzuciło się wszystkim na rozumy, nie mówię tu tylko o parze głównych bohaterów,
bo nagle obrócili się o sto osiemdziesiąt stopni. Ich konwersacje stały się
nienaturalne, zachowanie było niedorzeczne, a system wartości był mocno
nadszarpnięty. Dochodziło do sytuacji, w których uznawano, że związek trwający
trzy godziny jest pełnoprawnym i szanującym się związkiem, który ma ogromną
przyszłość i w ogóle wszyscy wiedzieli, że oni są sobie przeznaczeni (mimo że
nic na to nie wskazywało, a cała „miłość” urodziła się na przestrzeni jednej
strony). Były też podobne kwiatki, ale ugryzione z innej strony. Co po niektórzy
zmieniali swój status związku pięć razy na dobę i mieli pretensje, że ich
kumple nie nadążają za ich aktualnymi partnerami.
Z Dance sing love alkohol wylewa się
litrami. W głównej mierze to na nim opiera się relacje (może dlatego tak
kuleją). A jak są już procenty, to muszą też pojawić się sceny erotyczne w
ilości dość sporej. Nie zapowiadało się, że powieść pójdzie w tym kierunku, a
tu proszę, niespodzianka i wrzucenie scen rodem z erotyka.
Książka
pierwszy raz ujrzała światło dzienne na Wattpadzie i tak też wygląda jej
wnętrze, jak stereotypowy wattpadowski fanfik. Wszyscy też wiemy, jak takie
opowiadania się pisze. Fanfiction znane są z przeciągania. Pięć razy można
byłoby historię zakończyć, ale nie, ciągnie się to i ciągnie. W Dance sing love fabuła sama nie wie,
dokąd zmierza i w jakim momencie powinna się skończyć. Znalazłam przynajmniej
trzy potencjalne punkty, w którym można byłoby urwać tę historię i nikt by nie
płakał. Za to, gdy nastąpiło już to oficjalne zakończenie, byłam zaskoczona.
Nie spodziewałam się, że autorka w tak kreatywny sposób skumuluje wątki. Niestety
równocześnie sugeruje tym, że będziemy mieć do czynienia z drugim tomem, który
będzie nie-mam-pomysłu-o-czym, bo większość dram została wyczerpana. Tylko, że
dzięki takiemu a nie innemu finałowi, mam ochotę sięgnąć po tę nieszczęsną kontynuację.
Bohaterowie
ni to mnie ziębią, ni to mnie grzeją. Liv jest naiwna, James jest typowym
łamaczem serc, a ich przyjaciele są obecni tylko po to, by robić za swatki. Do
gustu przypadł mi jedynie Alex. Wprowadzał trochę normalności i powiewu
świeżości. Tak poza nim to chyba nikogo nie darzyłam jakąś większą sympatią.
Jak można lubić Liv, która raz na rozdział dziękuje opatrzności za wodoodporny makijaż
i równie często na niego przeklina, bo nie jest w stanie go zmyć?
Jeśli
chodzi o sam temat tańca, to przynajmniej tutaj się nie zawiodłam. Autorka
dokładnie opisuje wszystkie treningi, układy, choreografie i występy bohaterów.
Oczywiście nie wchodzi w zbyt duże szczegóły i nie sypie technicznymi
informacjami. Wszystko przytacza na normalnym poziomie. Także jeśli
chcielibyście przeczytać Dance sing love
z uwagi na taniec, to śmiało.
Podobało
mi się też niestandardowe umiejscowienie miejsca akcji. Razem z głównymi
bohaterami najpierw zwiedzimy Rzym, potem Paryż, przy okazji jeszcze Londyn. Do
tego Liv ma włoskie korzenie i płynnie porozumiewa się w tym języku. Miłe
zaskoczenie.
No
i tak, standardowo. Powieść czyta się bardzo dobrze. Nie ma nagłych zwrotów
akcji, cały czas fabuła utrzymuje takie samo tempo. Styl autorki pozwala na
szybką lekturę, idealną na kilka zimowych wieczorów.
To
wszystko, co znajdziecie powyżej, jest przytoczeniem wszystkich wad (i garści
zalet), jakie wyłapałam w Dance sing love.
Ich obecność nie wpływa diametralnie na odbiór fabuły przez czytelnika. Mnie na
przykład powieść się podobała, ale w kategoriach guilty read. Nie jest zła, nie
jest tragiczna, ale oczywiście istnieje duża szansa, że znajdziecie coś od niej
lepszego.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu EditioRed
Fakty objawione:
Tytuł: Dance sing love. Miłosny układ
Autor: Layla Wheldon
Wydawnictwo: EditioRed
Ilość stron: 528
Grubość grzbietu:
Masa:
Ciężar: [g=9,81 m/s2]
Cena: 39,90 zł
Mobilność: L
Nie wiem czy czytałam jakąś książkę z motywem tańca, dlatego ta mnie naprawdę kusi. ;)
OdpowiedzUsuńLubię wszystkie rzeczy wymienione w tytule, jednak nawet on nie przekona mnie do sięgnięcia po tę lekturę, bo mam wrażenie, że nie przypadnie mi do gustu.
OdpowiedzUsuńPrawdopodobnie odnosisz dobre wrażenie
UsuńKsiążka czeka już tak długo na przeczytanie, że już nawet nie pamiętam ile - ciągle coś ciekawszego i bardziej interesującego pojawia się na horyzoncie i spycha lekturę tego tytułu na bliżej nieokreślony termin 🙈 Cieszę się, że choć w kategorii „guilty pleasure”, but still you like it 😅
OdpowiedzUsuńshe__vvolf ❄️🐺
To czekam na twoją opinię :D
UsuńPatatające jednorożce mnie zachwyciły ♥️ Btw, chciałam wstawić jednorożca, ale nie ma.
OdpowiedzUsuńCo do książki - nie cierpię tego typu powieści, a New adult niestety często właśnie na takich schematach jak wymieniłaś się opiera. No dajcie spokój... nie ma opcji, żebym po to sięgnęła
Też już kiedyś ubolewałam nad brakiem jednorożca :C
UsuńTo nawet nie zachęcam, bo możesz narzekać
Słyszałam właśnie, że powieść ta to "typowy fanfic". Ja osobiście nie przepadam za nimi, bo ja wspomniałaś są przeciągane na siłę. Do tego bohaterzy przeżywają dosłownie wszystko. Wszelkie zdrady, wypadki, ciąże i inne dramy, byleby tylko coś się działo. Nie narzekam, bo czasami mi się to podoba, ale nie bardzo w przypadku takim, w którym to jest nie potrzebne. Ja jestem raczej sceptycznie do tego tytułu nastawiona, dlatego nie zdecydowałam czy przeczytać czy nie. Może kiedyś.
OdpowiedzUsuńJa akurat do fanfików mam słabość i zawsze się skuszę. Tylko że zupełnie inaczej czyta się fanfika w internecie, bo wtedy możesz wiele mu wybaczyć. Gdy ta sama historia zostaje wydana w formie pełnoprawnej powieści u mnie już nie ma tak dużej taryfy ulgowej.
UsuńNie nakłaniam, bo możesz się nieźle naciąć
Ta książka przyznam szczerze od dawna jest na mojej liście "wątpiwości". Choć Twoja recenzja była szczera i uwzgędniała jej minusy to sądzę, że chyba się jednak na nią skuszę. Zaskakujesz! Do tej pory mega pozytywne "recenzje" tej książki wręcz mnie zniechęcały. Twoje obiektywne spojrzenie pokazało mi, że być może nie jest to ideał, ale jest wart uwagi :)
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej nie będziesz mi mieć za złe, że cię nie ostrzegałam :D
UsuńW dużej mierze się zgodzę. Natomiast w przeciwieństwie do Ciebie, ja zawiodłam się na motywie tańca w tej książce. Liczyłam na więcej, tym bardziej, że sama kiedyś tańczyłam i byłam spragniona, a jednocześnie zaciekawiona, jak przedstawi to autorka. Początek zapowiadał świetne rozwinięcie wątku, lecz miłość wszystko zepchnęła na tło i to ona pozostała w centrum uwagi do końca powieści. Niestety. :/
OdpowiedzUsuńPoza tym aspektem "Dance&Sing&Love" jest dobrą pozycją, przy której spędziłam miło czas, aczkolwiek nie sądzę, by zakotwiczyła się w mojej pamięci na długi okres czasu. ;)
Świetna recenzja.
Pozdrawiam serdecznie!
Przez myśl mi przeszło, że osoby znające się w temacie mogą trochę inaczej to odebrać, ale jako że ja jestem zupełnym laikiem i całą swoją wiedzę taneczną zdobyłam przy oglądaniu "Tańca z gwiazdami" to wolałam nie wyrokować xd
UsuńDziękuję! I również pozdrawiam ;)
Z jednej strony mnie kusi bo jeszcze nie czytałam ksiazki z motywem tańca w tle ale z drugiej strony te sceny erotyczne i schematyczność mnie odstraszają :/
OdpowiedzUsuń"Fabuła sama nie wie dokąd zmierza", hahahhah, lubię to! <3 :D
OdpowiedzUsuńA sama książka nigdy mnie nie kusiła, takie historie zdecydowanie nie są dla mnie. Jedynym wattpadowym fenomenem, który mnie skusił był "After" (nie oceniaj, proszę! :D ), innych nawet nie dotykam.
Pozdrawiam ciepło,
Paulina z naksiazki.blogspot.com
Taka jest prawda! Idzie, rozwija się, ale sama nie wie, jaki ma w tym cel XD
UsuńAh, na After to i ja dałam się skusić i do tej pory śni mi się po nocach w koszmarach ;-;
Ja też miło spędziłam przy niej czas i w sumie to z przyjemnością przeczytam też kolejną część :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
http://czytanie-i-inne-przygody.blogspot.com/
Twój blog jest cudowny. Bardzo podoba mi się sposób w jaki piszesz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco!
+ obserwuję
W wolnej chwili zapraszam do mnie https://noduss-tollensss.blogspot.com
Dziękuję <3
UsuńCzytałam o tej książce i zastanawiałam się nad nią, ale póki co odkładam ją na półkę "być może w przyszłości".
OdpowiedzUsuńMiałam ochotę to przeczytać, jednak widzę, że się pewnie zawiodę :( A szkoda, bo sam zarys fabuły jest w miarę intrygujący. Co do wt to się z tobą zgadzam. Na tym portalu jest kilka prawdziwych perełek, jednak pisarki bądź pisarze nie potrafią / albo nie chcą zakończyć opowieści za szybko i ciągną to zdecydowanie za długo i z ciekawego opowiadania, wychodzi przeciągnięta do granic możliwości, nudna i nic nie wnosząca do naszego życia opowieść. Szkoda. A z tym finałem mnie zaskoczyłaś. Nie sądziłam, że taka książka będzie miała taki finał, który aż zmusza do sięgnięcia po drugi tom! :))
OdpowiedzUsuńWszystko w trosce o wyświetlenia. Zawsze łatwiej przyciągnąć czytelnika do czegoś, co już zna, niż próbować z nowym nieznanym opowiadaniem. Ale jakby na to nie patrzeć, ten trend panuje nie tylko na Wattpadzie. Seriale też są strasznie przeciągane, o niektórych książkowych seriach nie wspominając
UsuńFinał jest najlepszą częścią powieści <3
Ja nie przepadam za tego typu literaturą, więc za bardzo mnie do tego tytuyy nie ciągnie. Odpuszczę sobie tę pozycję bez większego żalu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
O Jezu! Mam tak długo listę jak stąd do weczności i nadzieję, że gdzieś ją wcisnę, bo cały czas mówię, przeczytam to jeszcze w tym miesiącu. Pozdrawiam i zapraszam do mnie stelladj.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNie przemawia do mnie ani temat ani bohaterowie książki. Raczej jej nie kupię.
OdpowiedzUsuńOstatnio się chyba uzależniłam od Twoich opinii, są świetne!
OdpowiedzUsuńCo do "Dance, sing, love" to zgadzam się z Twoją opinia. Za bardzo rozwleczone, relacje międzyludzkie dośc nierzeczywiste. Za to podobało mi się ukazanie toksycznej relacji pomiędzy bohaterami - nie mog tylko wybaczyć autorce, że ich zeszła na koniec!
Miło mi <3
UsuńA mnie się własnie ta ich relacja nie do końca kleiła. Liv niby była taka stanowcza, samodzielna i nastawiona na "nie", po czym dwa rozdziały później jest oddana w całości Sheridanowi. ughhhhh
No tak, kupiłabym tę książkę tylko dla okładki i postawiła tuż obok "Kochaj i tańcz", tak idealnie do siebie pasują wizualnie wg mnie ;) Cóż, nie pierwszy raz czytam o tej książce recenzję niepochlebną, ale Tobie trzeba przyznać: uśmiałam się przy Twojej recenzji, jak już dawno nie :D Po tę książkę pewnie i tak w końcu sięgnę, bo kusi mnie ona od dawna, ale nie spodziewam się o niej szału i zachwytów :(
OdpowiedzUsuńMiałam ją na swojej liście, ale teraz to... hm... Już nie bardzo.
OdpowiedzUsuń