niedziela, 30 sierpnia 2020

Pogańska Polska i mitologia słowiańska w XXI wieku? - seria "Kwiat paproci" Katarzyna Berenika Miszczuk [RECENZJA]

Seria, którą wielu i to przez długi czas polecało, jakby była fajną, polską fantastyką w młodzieżowym klimacie. Ja nie byłam przekonana nie tyle do samej historii, co bardziej do autorki, z którą już kiedyś miałam krótkie spotkanie przy okazji czytania jej pierwszych książek Wilk i Wilczyca – do tej pory nie mogę zapomnieć o tej traumie, bo nie dość, że historia była kiepska, to jeszcze styl pisania wołał o pomstę do nieba. Dlatego okrutnie bałam się dawać Miszczuk drugą szansę, bo też nie za bardzo wierzyłam w jej progres.

Jednak podczas kwarantanny skusiłam się na jej najnowszą książkę – Ja cię kocham, a ty miau i… to już zupełnie inna autorka niż kiedyś także zawinęłam kieckę i poleciałam do Kwiatu paproci. Teraz pluję sobie w brodę, że tak długo mi to zajęło!

Wyobraźcie sobie świat, w którym Polska nie przyjęła chrześcijaństwa ponieważ Mieszko I jakoś nigdy nie kwapił się do porzucenia pogańskich wierzeń i w 966 roku miał fajniejsze zajęcia niż wieszanie krzyży w pałacowych komnatach. Również Polska dalej jest królestwem i wszystkie zabobony są na porządku dziennym!

Właśnie w takiej rzeczywistości spotykamy naszą główną bohaterkę, Gusławę Brzózkę, która właśnie skończyła studia medyczne i przed rozpoczęciem wykonania zawodu musi odbyć roczną praktykę u szeptuchy, by zgłębić wszystkie aspekty leczenia. W ten sposób trafia do Bielin do małej chatki Baby Jagi, gdzie nie do końca chce być. Gosia gardzi ludowymi metodami leczenia, panicznie boi się kleszczy (a na wsi one czają się w każdym krzaku), a także sama zmiana miejsca zamieszkania z wielkiej Warszawy na malutką wieś nie wywołuje u niej zachwytu.

Sam pomysł na historię jest cudowny! Wystarczyła tylko malutka modyfikacja, że Polska dalej jest pogańskim krajem i od razu pogańskie wierzenia nie wydają się wyjęte z tyłka, bo ludzie faktycznie w to wszystko wierzą, obchodzą te święta i nikogo nie zdziwi jak w miasteczku pojawi się zmora, ani też nikogo nie wyślą do psychiatry, jak będzie twierdzić, że ofiarą takiej zmory padł. A co w tym wszystkim najlepsze – pomysł nie przerósł autorki!

Dodajmy do tego jeszcze bardzo fajnych bohaterów, którym się chce kibicować. W pierwszym tomie główna bohaterka mnie nie irytowała, chociaż zdecydowanie do tych irytujących należy. Jest lekką hipochondryczką i bez sprayu na kleszcze z domu nie wychodzi, czasem woli nawet paść ofiarą jakiegoś upiora, byle tylko w szortach nie uciekać przed nim po krzakach. W sumie może i dziewczyna ma rację, że łatwiej prosić boga o wskrzeszenie niż mordować się z leczeniem boreliozy w polskiej służbie zdrowia.

Mamy jeszcze Mieszka (tego, tego Mieszka!), który dołączył do grona moich książkowych crushy i na pewno na dłużej w nim pozostanie. Intrygujący, charyzmatyczny, zadziorny, przystojny… i niczego więcej mi do szczęścia nie potrzeba. No i sama jego relacja z Gosią została świetnie w pierwszym tomie poprowadzona. Chociaż doskonale wiemy, jak to się skończy, to autorka nie odsłania wszystkich kart już na samym początku, fundując nam trochę niepewności po drodze.

Drugi tom jest chyba moim ulubionym, bo zgłębiamy w nim historię Mieszka, która jest o wiele ciekawsza niż myślałam. Dowiadujemy się, jak dokładnie wyglądało jego panowanie, czemu odrzucił chrześcijaństwo i jakie były tego konsekwencje. Uwielbiam ten odwrócony bieg wydarzeń, bo to zdecydowanie najlepsza część historii, a kulisy, jak do tego doszło, mnie nie zawiodły.

Trzeci tom dalej jest dobry, ale w perspektywie całości wypada według mnie najsłabiej. Seria zdecydowanie zaliczyła tutaj spory spadek na jakości i na ciekawości, zaś sama fabuła wydaje się trochę bez pomysłu. Żerca okazał się zdecydowanie mniej angażujący i rozwlekły, zaś do tego hipochondryczne humorki Gosi osiągnęły swoje apogeum, działając mi na nerwy w pełnym wymiarze.

Do tego sama relacja Gosi i Mieszka zaczęła mnie irytować, bo już kompletnie przestało być wiadomo, o co chodzi. Ich przekomarzania i kłótnie, a także niewyjaśnione sprawy w poprzednich tomach były dużym atutem, bo było doskonale wywarzone. Zaś tutaj autorka zaczęła przesadzać i w efekcie mamy nieciekawy i wkurzający wątek.

Płynnie przechodząc do Przesilenia czyli tomu czwartego! Tutaj Gosia zaczęła już ostro mnie irytować i sama się sobie dziwiłam, że w pierwszej części ją lubiłam. Na dokładkę Mieszko zrobił się lekką kluską i do pakietu autorka trochę za bardzo wczuła się w sceny pomiędzy tym dwojgiem. Mamy zdecydowanie zbyt dużo cukru, lukru i rzygania tęczą, a także stanowczo zbyt wiele scen seksu, które zupełnie nic nie wnoszą, za to sztucznie pompują objętość powieści.

Przez pierwszą połowę książka zmierza donikąd. Biegamy sobie po łące i, jak to Gosia ma już w swoim stylu, uciekamy przed kleszczami. Taka normalna akcja, czy może raczej jakakolwiek akcja, rozpoczyna się dopiero w drugiej połowie, ale i tak do wybitnych nie należała. Boli mnie troszkę, że cała seria nie miała takiego fajnego finału, do którego moglibyśmy zmierzać przez wszystkie tomy (albo przynajmniej przez tę ostatnią książkę), bo tutaj akcja ledwo zdąży się zawiązać, a już się zdąży rozwiązać i bynajmniej nie robi tego w satysfakcjonujący sposób.

I tutaj z pomocą przyszły mi podziękowania, które znalazłam na końcu Przesilenia. Bo przez całą trzecią i czwartą część zachodziłam w głowę, co poszło nie tak, że te dwa tomy są tak wyraźnie słabsze od pierwszych dwóch. No i chodzi o to, że Kwiat paproci początkowo miał być dylogią – i dlatego główny wątek znajduje swoje zakończenie w Nocy Kupały. Kolejne części autorka dopisała dlatego, że był pozytywny odzew ze strony czytelników, którzy chcieli kolejne przygody w Bielinach. Posiadając tę wiedzę mogę już trochę przymknąć oko na te wszystkie niedopatrzenia, bo końcowo i tak jestem bardzo zadowolona!

Także słowem podsumowania – Szeptucha to świetne wprowadzenie do całego świata, gdzie poznajemy zupełnie nową, alternatywną rzeczywistość. Noc Kupały to fenomenalny powrót do przeszłości i jeszcze większe zgłębianie tajemnic pogańskiej Polski – tom, według mnie, zdecydowanie najlepszy z całej serii. W Żercy raczej bujamy się po Bielinach i obcujemy z klimatem niż faktycznie czytamy o czymś ciekawym, zaś Przesilenie to swego rodzaju cukierkowe zakończenie serii.

Ale seria Kwiat paproci naprawdę mi się podobała! Jest lekka, przyjemna i wprost idealna na wakacje lub na moment, w którym po prostu chcecie się odprężyć przy czymś angażującym, ale niezbyt wymagającym. No i umówmy się, Polska, która do XXI wieku nie przyjęła chrześcijaństwa i Mieszko jako jeden z głównych bohaterów, a także mitologia słowiańska? Mnie więcej do szczęścia nie potrzeba.

Za to jeśli skończyliście Kwiat paproci i chcielibyście więcej, albo po prostu podczas lektury zrodziły się w was pytania, to pamiętajcie, że jest jeszcze Jaga! Nie wiedziałam, że potrzebuję prequelu do tej historii z perypetiami młodej Baby Jagi, dopóki nie zaczęłam go czytać. Okazuje się, że taki powrót do jej młodości jest wisienką na torcie całej serii i stanowi jej idealne zwieńczenie.

Autorka nam tutaj serwuje historię Jagi i jej początki jako bielińska szeptucha. Mamy całą gamę problemów, z którymi musiała się mierzyć i trochę bardziej zgłębiamy jej postać, dowiadując się, co doprowadziło ją w miejsce, w którym jest, gdy poznajemy ją w Kwiecie paproci.

Początkowo myślałam, że minusem jest urwanie akcji przed tym, co najbardziej mnie interesowało. Książka kończy się zanim zdążymy poznać kulisy miłości Jagi i Mszczuja i ogólnie całej ich historii. Zaznaczam, że to tylko chwilowo mnie rozczarowało, bo później się dowiedziałam, że kontynuacja jest w planach więc mam nadzieję, że tam autorka rozwinie wszystkie wątki i udzieli mi odpowiedzi na wszystkie interesujące mnie pytania.

Końcowo serię Kwiat paproci naprawdę mogę wam polecić, bo znajdziemy tutaj świetną, angażującą historię, całkiem fajnych bohaterów, dużo tajemnic i intrygujące odwrócenie biegu wydarzeń. No i jeśli tylko choć trochę interesuje was mitologia słowiańska albo spodobał się wam Żniwiarz, to tym bardziej powinniście sięgnąć po Szeptuchę!




FacebookInstagramGoodreadsTwitterGoogle+LubimyCzytać



6 komentarzy:

  1. Uważam, że to bardzo nierówna seria. W tym sensie, że 1 i 3 tom są dobre, ale cała reszta przeciągnięta i pozbawiona magii. Szczególnie rozczarowało mnie "Przesilenie", bo samą "Szeptuchą" byłam wręcz zachwycona!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nierówna jest, to fakt. I Przesilenie jako finał pozostawia wiele do życzenia. Ale całościowo i tak dobrze się czyta :D

      Usuń
  2. Po pierwszym tomie zrezygnowałam z dalszej lektury :/ Jakoś ten cykl mnie nie kupił, a recenzje charakteryzujące się umiarkowanym entuzjazmem utwierdziły w przekonaniu, że może nie warto sięgać po kontynuacje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jeśli już pierwszy tom cię nie przekonał, to reszta chyba nie nadgoni :c

      Usuń
  3. Mam ją na oku, ale boję się z prostego powodu - moje przygody z polskimi autorami fantastycznymi póki co to jak odbijanie się od ściany :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje też takie były dopóki nie zaakceptowałam faktu, że polska fantastyka to jednak osobny nurt w literaturze XD

      Usuń

Każdy komentarz wskrzesza jednego jednorożca :D
Odwiedzam blogi wszystkich, którzy zostawili komentarz pod ostatnim postem ;)