Ostatnimi czasy łatwiej mi jest oglądnąć film niż czytać
książki…
Tym razem urządziłam sobie kino w domu. Przytargałam
worek pistacji, postawiłam pod ręką kartonik z mlekiem sojowym, wyłożyłam nogi
na biurko i zasiadłam do laptopa. Tematem przewodnim była Chata oraz Bestia.
Dwie godzinki na poważnie oraz półtorej zupełnego odmóżdżenia.
Moje
pierwsze spotkanie ze zwiastunem tego filmu nastąpiło przed seansem La la land, gdzie przez minutę myślałam,
że do kin niedługo będzie wchodzić świetny thriller z elementami kryminału.
Jednak później się okazało, że owszem, jednak cała produkcja ma mieć trochę
inny wydźwięk i bardziej poważne znaczenie. Tytuł zapisałam w pamięci, ale
długo obchodziłam go szerokim łukiem aż do niedawna, gdzie moja nauczycielka od
religii na ostatnich kilku lekcjach notorycznie go przywoływała i do niego nawiązywała.
Skoro mówiła o nim, że to film, który otwiera oczy i pokazuje zupełnie inne
spojrzenie na religię oraz wywołuje trochę kontrowersji, Ewa już została
zachęcona.
Chata
trwa ponad dwie godziny, a ja jak oglądam film w domu, z niewiadomych przyczyn
nie umiem wysiedzieć tyle przed monitorem. Co kawałek go pauzowałam,
stopowałam, sprawdzałam Facebooka, oglądałam snapy, grałam w CandyCrush. I dlatego
w efekcie końcowym cały seans zajął mi dwa dni, bo jak jeszcze pierwsza połowa
poszła na jednym wdechu, drugą już trudniej przyszło mi zmęczyć.
Ta
produkcja jest z tych, których fabuła jest powszechnie wszystkim znana, a mimo
to nie jest się zaspoilerowanym, bo to nie o niespodziankę tutaj chodzi. Główny
boahter, Mack, ma piękną żonę i ukochaną trójkę dzieci. Któregoś dnia
postanawia zabrać swoje latorośle na biwak do lasu nad jezioro. Ich mała
wycieczka kończy się tragicznie, bo w chwili nieuwagi znika najmłodsza córka
mężczyzny. Dziewczynka zostaje porwana i brutalnie zamordowana przez przestępcę
poszukiwanego przez policję, a jej ciało nie zostaje odnalezione. Rodzina nie
potrafi sobie poradzić ze stratą, każdy obwinia się na swój sposób, ale całe zdarzenie
najbardziej przeżywa Mack. Postanawia zapakować samochód i udać się do górskiej
chaty, gdzie popełniono zbrodnię, a gdzie doświadcza obecności Boga.
Film
można interpretować na różne sposoby. Ktoś postanowił sobie zadrwić z
Chrześcijan, ktoś chciał zwrócić uwagę na sposób podchodzenia ludzi do Boga,
albo z pomocą takiego zabiegu przedstawić ludzkie emocje w obliczu największej
możliwej straty. Chata nie
przedstawia niczego, co znajdzie swoje potwierdzenie w Biblii czy nauce. Żaden
z bohaterów nie cytuje Pisma Świętego, nie nawiązuje się do Ewangelii w żadnym
stopniu, nie przywołuje się biblijnych wydarzeń. Jedyny punkt wspólny, jaki
posiadają obie rzeczy, to Trójca Święta i sama istota religii chrześcijańskiej.
I
myślę, że to takie ma być przesłanie Chaty.
Bo ludzie cały czas skupiają się na praktykowaniu swojej wiary, postępowaniu
zgodnie z zasadami ustalonymi przez Kościół, takimi jak spowiedź, komunia,
czystość przedmałżeńska czy aborcja. A William P. Young w swojej powieści,
która była pierwowzorem dla reżyserów, skupia uwagę odbiorców na czymś, co jest
o wiele ważniejsze niż przyjęte reguły. Na wybaczaniu, na czynieniu dobra i na
umiejętności prowadzenia dialogu z Bogiem, a przede wszystkim na wierze w jego
istnienie.
Film
jest bardzo łatwy w odbiorze i roztacza wokół siebie magiczną aurę, jednak
zmusza do refleksji i jeszcze długo po seansie nie wychodzi z głowy. Próbuje
przedstawić Boga w jego najprostszej formie, bez niepotrzebnych dodatków
narzuconych przez Kościół. Sprawi, że zmieni się nastawienie do życia, a do
tego wywoła wiele emocji, często ze sobą sprzecznych.
Moje pobudki do oglądnięcia
tego filmu były dwie. Po pierwsze, na fali zachwytu nad Zackiem Efronem w Baywatch zatęskniłam za starą dobrą
ekipą z High School Musical, więc
Vanessa Hudgens w obsadzie Bestii
zrobiła swoja. Po drugie, i nie oszukujmy się, najważniejsze, chciałam z
czystym sumieniem pooglądać sobie Alexa Pettyfera. Tyle że nie wpadłam na to,
że przez 90% filmu będzie brzydki, bo przecież gra tytułową bestię.
Ale nie poddałam się,
postanowiłam dać filmowi szansę, bo jednak ciekawił mnie sposób współczesnego
przedstawienia klasycznej baśni o Pięknej i Bestii. I tak jak przeczuwałam,
mamy do czynienia z zadufanym w sobie bogatym chłopakiem, który nade wszystko ceni
swój piękny i powabny wygląd, a każdego, kto nie wpasowuje się w jego
standardy, wyśmiewa i gnoi. Wszystko dzieje się bez karnie, aż w końcu zachodzi
za skórę pewnej szkolnej Gotce, która przypadkiem okazuje się być
czarownicą. Hokus pokus i urok został
rzucony. Bestia w ciele Pettyfera ma rok na znalezienie prawdziwej miłości
wyglądając jak skin z bliznami, ranami i dziwnymi metalami na twarzy.
Ten film jednocześnie mnie
irytował i zachwycał. Nie przemawiały do mnie wszystkie rozwiązania. Z
oryginalnej wersji wiemy, że Bestia praktycznie zamyka Piękną w swoim zamku na
resztę życia. Twórcy tej Bestii także
postanowili odwzorować to w swoim filmie, tyle że dość nieumiejętnie. Brzydki
Pettyfer mówi ojcu Hudgens, że jego córka u niego będzie bezpieczna, robi kilka
fotek, którymi zamierza gościa szantażować w razie dezaprobaty. I w następnej
scenie widzimy jak Hudgens zostaje odprowadzona do swojego nowego „domu”, gdzie
ma zamieszkać u syna kolegi swojego ojca, o którym nigdy nie słyszała. Nic w
tym nie jest dziwnego, prawda?
Jednak przez cały czas czuć
ten piękny baśniowy klimat, gdy Bestia zaczyna rozumieć swoje błędy i powoli
zmienia się na lepsze, gdy Piękna odkrywa w niej człowieka o ładnym wnętrzu w
brzydkim ciele. Nie brakuje słodkich i uroczych momentów, które towarzyszą
rozwijaniu się uczucia między głównymi bohaterami. A wszystko zostało tak
zgrabnie przedstawione, że ja zostałam kupiona w całości.
Może to ja, może to moja
miłość do baśni, ale naprawdę byłam miło zaskoczona poziomem tej produkcji. Nie
spodziewałam się, że stanie na poziomie oryginału, a się okazuje, że naprawdę
daje radę. Pozycja idealna dla wszystkich fanów retellingów znanych historii,
Pettyfera czy po prostu Pięknej i Bestii.
FIY: ten post jest 200 postem na blogu :D
Cudowne rezencje dwóch filmów o których nigdy nie słyszałam. Może powinnam bardziej zainteresować się kinem.
OdpowiedzUsuńMam ten sam problem jeśli chodzi o cokolwiek czasem przewyższającym 25 minut - po prostu nie mogę się skupić.
Niedawno wyszła już jedna ekranizacja Pięknej i Bestii z tą z Pottera (jestem okropna jeśli chodzi o imiona). Jak Bestia porównuje się do tej przeze mnie wspomnianą? Lepsza? Gorsza? Na podobnym poziomie?
Twoje recenzje bardzo przyjemnie się czyta i czekam na więcej, czy książki czy filmy nie robi różnicy - wszystkie są tak samo dobre!
Dziękuję i witam w klubie xd
UsuńTa z panią od Pottera to przełożenie kreskówki na film z ludźmi, a Bestia o której piszę to luźna adaptacja, inspiracja klasyczną baśnią. Pamiętasz nowoczesnego Kopciuszka z Seleną Gomez? To to jest właśnie coś takiego
Pozdrawiam!
Dziękuję pani profesor!
UsuńA jeśli oglądałaś, to który według ciebie jest lepszy? Bo nadal nie odpowiedziałaś smh
Ta pierwsza jest lepsza, bo a) Disneya, b) to klasyczna baśń więc niewiele można było zepsuć c) to musical. Natomiast "Bestia" to raczej film w kategoriach guilty pleasure
UsuńChyba muszę kupić popcorn i włączyć Bestię.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Booki
Nie oglądałam żadnego z filmów ale koniecznie muszę to nadrobić :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Agaa
http://ilovetravelingreadingbooksandfilms.blogspot.com/2017/08/49-recenzja-dary-anioa-miasto-popioow.html
Ja nie oglądałam Chaty, ale za to czytałam książkę. I mam strasznie mieszane uczucia, bo najzwyczajniej nie zrozumiałam tej książki. Muszę obejrzeć film, może on coś rozjaśni... A może to nie historia dla mnie.. Po prostu...
OdpowiedzUsuńJeśli książka jest taka jak film to rozumiem twoje wątpliwości ;)
UsuńChata interesuje mnie swoim pomysłem, jednak chyba najpierw sięgnę po książkę, a potem obejrzę ekranizację :D
OdpowiedzUsuń"Bestia" to przede wszystkim ekranizacja powieści Alex Flinn - zabrakło mi trochę tej informacji w Twoim opisie, chyba że po prostu o tym nie wiedziałaś. Filmu jeszcze nie widziałam, ale spotkałam się już z opiniami, że jest o wiele gorszy od książki. Będę musiała obejrzeć i sprawdzić, bo książka bardzo mi się podobała :)
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam. Myślałam, że to luźna wariacja producentów. Ale teraz mnie zaciekawiłaś i chyba się rozejrzę za książka
UsuńWorek pistacji ♥ Mogłabym pochłonąć naraz niejeden :D
OdpowiedzUsuńCo do "Chaty" - mam zamiar przeczytać i obejrzeć, w takiej właśnie kolejności ;)
Ja też <3
UsuńNa książkę chyba się w końcu nie skuszę, ale kto wie ;)
Świetny tekst i muszę przyznać, że zaciekawiłaś mnie obydwoma filmami. Chociaż, podobnie jak Ty, mam ogromny problem z wysiedzeniem na filmie w domu, coś czuję, że wkrótce je sobie włączę. Szczególnie ciekawi mnie "Chata", chociaż "Bestia" również jawi się interesująco.
OdpowiedzUsuńMilion rzeczy cię rozprasza wtedy. W kinie jest cisza i spokój xd
Usuńpowinnam nadrobić te filmy, świetne recenzje, bardzo mnie zaciekawiły:)
OdpowiedzUsuńChętnie coś z tego obejrzę!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: monikaaszczesna.blogspot.com
Przyznam szczerze, że ani jednego filmu nie oglądałam, ale nie jestem pewna, czy to się zmieni. Bestia to trochę nie moje klimaty, a te mroczne wątki w Chacie chyba mnie nie przekonują - nie przepadam za takimi filmami, bo mam zbyt bujną wyobraźnię
OdpowiedzUsuńjestem bardzo ciekawa tych filmów, zapowiadają się ciekawie:)
OdpowiedzUsuńJa na razie jestem jedynie po lekturze ,,Chaty" i nawet nie chcę pisać jej recenzji, bo cała książka wydaje mi się zbyt osobista.
OdpowiedzUsuńW dzisiejszych czasach ludzie naprawdę mocno trzymają się zasad, które wpaja Kościół, czy tradycji. A książka pokazuje, że Kościół należy odbierać jako wspólnotę, a nie instytucję. Jako miejsce, do którego przychodzimy, by przebywać razem z innymi wierzącymi. Nie należy zapominać o co tak naprawdę chodzi w wierze i o tym, że miłość Boga do nas nie jest jedynie surowymi zasadami, a czymś... większym.
Jestem pewna, że jeszcze w tym tygodniu odpalę sobie film na podstawie tej pozycji.
Ściski,
Izzy z Heavy Books
Bardzo ładnie to ujęłaś ;)
Usuń