Nawałnica
mieczy to trzecia część cyklu Pieśni lodu i ognia, więc w tej recenzji mogą pojawić się
nawiązania do poprzednich powieści.
Książka zaczyna się miłą notatką od autora, który
wyjaśnia czytelnikowi, że chronologia w jego powieści nie zawsze musi być
poprawna. Postacie, o których opowiada, przebywają w innych miejscach świata, a
w czasach średniowiecza przepływ informacji był taki, jaki był, czyli nie
najszybszy. Niejednokrotnie bohaterowie nie zdawali sobie sprawy z tego, co w
chwili rzeczywistej dzieje się u wroga, ich dane były czasem przestarzałe, bo o
nowych rzeczach po prostu się jeszcze nie dowiedzieli.
Za Murem Jon Snow zaczyna swą przyjaźń z Dzikimi i
dowiaduje się, że ku przerażeniu jego i innych ludzi z Nocnej Straży, legendy
to nie tylko legendy. Nadchodzą Inni, a nie łatwo będzie ich powstrzymać.
Daenerys, będąca gdzieś na południu w odległych krainach, kontynuuje zbieranie
armii. Odwiedza nowe miasta i zdobywa ludzi, wojowników i przede wszystkim
poparcie dla swej walki o żelazny tron. Robb Stark zyskuje nowych sojuszników i
przeciwników, Stannis Baratheon bezgranicznie ufa swojej czerwonej kapłance,
Jamie Lannister wbrew wszystkim i wszystkiemu jest w drodze do stolicy, Sansa
Stark jest na łasce Cersei, o Aryi ślad zaginął, a Westeros dalej włada
Joeffrey, przez wielu uznawany za nieprawowitego władcę królestwa.
Pierwszy tom Nawałnicy
mieczy to dosłownie kontynuacja wydarzeń ze Starcia królów. To dokończenie zaczętych tam wątków, bo niektóre
tematy dzieją się w tym samym czasie, co druga część. I mimo tego, że zdawałam
sobie z tego sprawę, jestem trochę rozczarowana. Jestem osobą, która swoją
przygodę ze światem Westeros zaczęła poprzez serial, a dopiero teraz sięgnęła
po książki. Nic mnie tu nie zaskoczy, bo wiem, co się ma wydarzyć, ale
spodziewałam się, że autor kompozycyjnie trochę inaczej wszystko rozegra. W tym
tomie nie ma żadnych spektakularnych momentów. Odnosiłam wrażenie, że Stal i śnieg ma być łącznikiem między
zakończeniem Starcia królów, a drugim
tomem Nawałnicy mieczy, jakby miała
na celu w jakiś tam sposób doprowadzić czytelnika z punktu A do punktu B. Jakby
Martin z powodu ograniczenia wydawniczego musiał skrócić Starcie królów, więc powybierał co po nudniejsze fragmenty i zrobił
z tego osobną powieść.
Powodem, dla którego jestem tak rozczarowana, jest
wesele, czy raczej może dwa, a w tym przypadku ich brak. Jak każdy, kto czytał,
bądź oglądał, wie, że w Nawałnicy mieczy
jesteśmy świadkami dwóch przełomowych momentów. W serialu jedno wesele zostało
przedstawione w pierwszych odcinkach trzeciego sezonu, drugie zaś zawarto w
końcówce. Z tego powodu spodziewałam się, że jedno będzie uwzględnione w Stali i śniegu, a tu klops, bo nici z
tego. I wiem, że to nie jest dobry powód na uzasadnienie mojej złości, ale
nastawiałam się na ten moment, bo to jeden z lepszych i przede wszystkim
przełomowy w całej sadze.
Poza tym Stal i
śnieg jest świetną kontynuacją, może nie tak dobrą jak jej poprzednik, Starcie królów, ale poziom
fantastyczności serii jest utrzymany, a to oto tu chodzi. Dzięki brakowi tych
wcześniej przeze mnie wspomnianych kluczowych wydarzeń, teraz z większą chęcią
sięgnę po Krew i złoto, bo tam już na
bank dostanę to, na co tyle czekałam.
Tytuł: Nawałnica mieczy. Stal i śnieg
Tytuł oryginału: A Storm of Swords vol. 1: Steel and Snow
Cykl: Pieśni Lodu i Ognia
Cykl: Pieśni Lodu i Ognia
Autor: George R. R. Martin
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Ilość stron: 736
Grubość grzbietu: 3,3 cm
Cena: 49 zł
Mobilność: XXL (jak spadnie na twarz, to urwie)
Wierzę, że brak Krwawego Wesela (bo zakładam, że na nie właśnie czekałaś) może rozczarować. Ja czytałam książkę po pierwszym sezonie serialu, więc nie wiedziałam, że tak radosna uroczystość, jaką powinno być wesele, może poszatkować serce na krwawą miazgę (a trzeba się było spodziewać wszystkiego po śmierci Neda w pierwszym tomie!).
OdpowiedzUsuńCzytając Martina miałam wielokrotnie wrażenie, że nie spieszno mu do rozwijania akcji tam, gdzie czytelnicy jej się spodziewają. Ale gdy już do niej dojdzie... Krwawe Wesele to jedna z najbardziej przejmujących opowieści w całej sadze, a wersja telewizyjna wg mnie się do tego opisanego w książce nie umywa. Dlatego trzymam kciuki za szybkie sięgniecie po "Krew i złoto" :)
Ania z https://ksiazkowe-podroze-w-chmurach.blogspot.com
Nie wiem, czy to rozczarowanie. Po prostu myślałam, że jedno wesele będzie tutaj, drugie będzie w tomie drugim. Martin zgotował mi niespodziankę i nakumulował wszystko w Krwi i złocie
UsuńJa kiedyś zaczęłam już czytać Grę o tron, ale niestety poległam jak wielu tam bohaterów. Ale nie poddaje się i muszę zrobić drugie podejście!
OdpowiedzUsuńW pierwszym tomie faktycznie ich ilość jest przytłaczająca, ale spokojnie, niedługo i tak większość umrze, więc później już się jest łatwiej połapać XD
UsuńPrzeczytałam już kilka lat temu, więc nie jestem w stanie ocenić pojedynczych tomów. Jednak byłam zachwycona całą sagą i dosłownie ją połknęłam. Do serialu długo nie mogłam się przekonać, ale ostatenicznie zerknęłam i mimo, że jest świetnie wykonany, to książki zdecydowanie bardziej do mnie przemawiają ;)
OdpowiedzUsuńNo to ja muszę się nie zgodzić tym razem! :D Ośmielam się sądzić, że Twoja złość wynika z faktu znajomości treści książki (co ważniejszych fragmentów) z serialu. Ale serial to takie powybierane najbardziej efektywne sceny w kupie (nie mówiąc o tym, że z każdym kolejnym sezonem książka i serial coraz silniej się rozchodzą) i zdecydowanie nie potrafi oddać kunsztu Martina, który po prostu w pierwszej części "Nawałnicy" walnął absolutnie niesamowitą i ponadprzeciętną grę z czytelnikiem. Owszem, wesela są później, ale "Stal i śnieg" to makabryczne i niewyobrażalne wyczekiwanie, gra sensacyjna, w której czytelnik topi się i wypływa, a każde słowo, osoba, wydarzenie jest na miarę złota i nigdy nie wiesz, kiedy nagle trzeciorzędna postać zabije Twojego ulubionego bohatera. :D Uwielbiam "Nawałnicę", dla mnie pierwsza część to preludium, a druga rozrywa niespokojne serce na strzępy. ♥
OdpowiedzUsuńTak coś czułam, że Stal i śnieg to tylko cisza przed burzą xd.
UsuńNie jestem zła za brak wesel i niezgodność z serialem, z tym faktem pogodziłam się już dawno. Ale i tak mi się wydawało, że przynajmniej jedno wesele będzie tutaj, żeby czytelnika rozerwać xd
Saga Lodu i Ognia, obojętnie czy książkowa czy serialowa robi wrażenie. Najpierw obejrzałam pierwszy sezon serialu z ciekawości bo wszyscy o tym mówili. A potem pochłonęłam z rumieńcami wszystkie części książkowe. Dalej czekam na Wichry zimy... mam cichuteńką nadzieję, że wyjdą przed ostatnim sezonem serialu, który w 2019roku wskoczy na ekrany. Ale to i tak nie zmienia faktu, że po wichrach ma być jeszcze jedna książka. Pytanie tylko, czy Martin do tego czasu nie pożegna się z tym światem? Przynajmniej serial, na pewno, wyjaśni tajemnice kto będzie rządził na Żelaznym tronie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Paulina z linekwksiazkach.blogspot.com
Martina chyba rozleniwił sukces serialu albo po prostu czeka, aż wszyscy nadgonią z książkami xd
UsuńOstatnio zaczęłam oglądać serial, a co dopiero książki. Na pewno mam uje w planach, ale może z parę lat podołam tej sadze xD Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTwoje rozgoryczenie z pewnością wynika z tego, że znasz fabułę z serialu, ale trzeba wiedzieć co było pierwsze. Nie mogę się wypowiadać na temat "Nawałnicy mieczy", bo nie dotarłam tam ze swoją lekturą, ale trzeba też wziąć pod uwagę, że w oryginale jest to jedna część i tych punktów przełomowych trzeba szukać w drugim tomie. To nie jest wina autora, że polski wydawca rozdzielił książkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Babskie Czytanki
Nie rozumiem faktu rozdzielania tych tomów na dwa. Starcie królów można było wydać jako cegiełkę, ale kolejne już trzeba rozbić, chociaż całościowo i tak są cieńsze. #logika
UsuńWiem, że serial jest adaptacją, spokojnie.
Fajnie napisałaś o książce i mimo, że to nie moje klimaty czytałam z ciekawością.
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytalam, ale brzmi dość ciekawie (serialu wogóle nie oglądam) :)
OdpowiedzUsuńŁo Jezu, jak to dziwnie wygląda w miękkiej oprawie xD
OdpowiedzUsuńPo nudnym "Starciu królów" "Nawałnica mieczy" była odświeżająca jak woda z cytryną na kacu. Ja też żałuję, że tego krwawego weselicha nie było w tej części, bo to już ostatnia, którą czytałam :D
Uznałam, że jak mi spadnie na ryj podczas czytania to lepiej w miękkiej niż w twardej XD
UsuńUwielbiam tą genialną sagę, myślę, że serial mimo tego, że jest znakomity nie oddaje geniuszu książek do końca. Czekam, czekam...i czekam na kontynuację.
OdpowiedzUsuńNie czytałam tej serii i jak na razie nie wiem czy przeczytam ją w najbliższym czasie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam <3
http://bookcaselover.blogspot.com/
Hmmm, muszę się z Tobą zgodzić, mnie też ta książka nieco rozczarowała ale czytałam ją dawno temu więc moje zdanie rozeznanie ten czas mogło się zmienić. Ale Twoja recenzja jest super napisana, szybko i przyjemnie się czyta!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Justforthedream11.blogspot.com
Dziękuję ;)
UsuńNie znam tej serii ani w wydaniu książkowym ani serialowym. Fantastyka to był mój konik w czasie studiów, czyli dobrych kilkanaście lat temu :) Teraz sięgam po inne lektury ale Twoją recenzję przeczytałam z dużym zainteresowaniem!
OdpowiedzUsuńSzczęśliwie "czytałam Grę o tron, zanim jeszcze była modna" (czy raczej "kilka lat przed tym, jak wpadli na pomysł zrobienia serialu"), więc nie miałam konkretnych oczekiwań względem powieści - bywałam raczej rozczarowana tym, co zmienili w filmie względem książki. Ale zgadzam się, że seria jest świetna i trzyma poziom :) Ubolewam jedynie nad tym, że pewnie nie doczekamy się ukończenia tej historii w wersji książkowej :(
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej serial wyjaśni wszystkie sekrety, bo na Martina prędko się nie doczekamy xd
UsuńTo nie moje klimaty... ale recenzja ciekawa!
OdpowiedzUsuńPozdrowionka :)
Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby ktoś podawał w informacjach o książce grubość jej grzbietu. Rewelacja! :) Co do samej książki, to na pewno nie jest to odpowiedni tytuł na pierwszy raz z fantastyką, bo to kontynuacja, a wiadomo, że lepiej zaczynać od początku ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJest takie wyzwanie "przeczytam, ile mam wzrostu". I tam się właśnie mierzy grzbiety ;)
UsuńSpokojnie, czytałam poprzednie tomy ;)
Uwielbiam Grę o Tron! Przeczytałam jednak tylko pierwszy tom, ale w planach mam kolejne. :)
OdpowiedzUsuńmój blog :)
Ciężko mi się wypowiedzieć na temat ksiazki, a w tym przypadku serii, z która nie miałam w ogóle do czynienia :( w dodatku z fantastyka sie nie lubimy za bardzo haha (poza Harrym), ale cieszę się, że była dobrą kontynuacja! 🙈
OdpowiedzUsuńCały czas zastanawiam się, czy warto sięgnąć po jego książki. Chyba się skuszę ;) Rewelacyjna recenzja, genialnie się czyta! Aby tak dalej :D Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję ;)
UsuńPrzyznam szczerze, że nie wiem kompletnie o czym mówisz ;) Nie oglądam "Gry o tron" i tematyka tej serii jest mi zupełnie obca, więc po książki z pewnością nie sięgnę, ale mimo wszystko dziękuję za szczerą recenzję :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
shevvolfxczyta.blogspot.com
Nie czytałam tej serii, ale te wszystkie jej części wydają mi się trochę zagmatwane.
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja :D
Dobrze ci się wydaje! ;p
UsuńJa jeszcze nie czytałam GOTu i w sumie na razie nie planuję. Ilość stron mnie skutecznie odstrasza. Może kiedyś nadejdzie ta chwila, że zabiorę się za tą serię XD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
http://czytaniejestmagiczne.blogspot.com/
Świat Gry o tron jeszcze przede mną. Jakoś nie mogę się zmobilizować. Ta seria wydaje się być mega ciekawa :)
OdpowiedzUsuńDokładnie 2 lata temu przeczytałam całą (wydaną) serię:) Jest świetna, co myślisz o TVshow? Zawiodłaś się, że wiele wątków jest totalnie inna czy raczej traktujesz jako dwa odrębne rzeczy:)
OdpowiedzUsuńMiałam do tego ambiwalentny stosunek, a później wylano na mnie kubeł zimnej wody, bo byłam pewna, że w pierwszym tomie Nawałnicy będzie jedno z wesel. Nie było xdd
Usuńw sadze nie ma przełomowych momentów. Tam wszystko zaczyna się i kończy ot tak:P Ja miałem szczęście i przeczytałem wszystkie cześci. Wwarto
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze książek Martina - ignorancko działania swą zakończyłam na obejrzeniu Gry o Tron...😁
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńWstyd się przyznać, ale nie czytałam jeszcze żadnej części...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
ver-reads.blogspot.com
Uwielbiam zarówno wersję książkową, jak i serialową. Wcale mnie nie rusza, że serial pewne rzeczy ukazuje inaczej lub szybciej, jak w przypadku wesela. Żałuję tylko, że Martin tak wolno pisze :D
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam Gry o tron i nie wiem czy kiedykolwiek po nią sięgnę, bo nie sądzę by to była książka dla mnie, ale wiem, że innym się podoba.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
Tori Czyta
W takim razie ten łącznik wyszedł Martinowi nieco długawy XD
OdpowiedzUsuńMój ulubiony moment recenzji to opisanie mobilności książki :')
Powiem ci szczerze, że nie jest to pozytywna recenzja (to akurat wiesz), ale mnie bardziej zachęciła niż odpechnęła, a może właściwie przypomniała mi jak lubię te sagę :D
Ej, to negatywna recenzja też nie jest XD
UsuńKsiążki Martina nie są mobilne ;/
Jestem ogromną fanką serialu, jednak chyba nie chciałabym już sięgać po książki, ponieważ wiem, że nie byłabym nimi zachwycona, podobnie tak jak Ty, przez to, że znam już całą fabułę;)
OdpowiedzUsuńhttps://smallbigshelter.blogspot.com/
Uwielbiam serial i już od bardzo dawna chcę zabrać się za książki, więc skoro teraz na kolejny sezon muszę czekać prawie dwa lata to chyba nadeszła idealna pora na te grubasy. :D
OdpowiedzUsuńTo idealny moment, żeby je nadgonić :D
UsuńMoje ulubione przygody czytelnicze, właśnie systematycznie do nich powracam. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina