O
mojej wielkiej miłości do Trylogii czasu
autorstwa Kerstin Gier jeszcze nie miałam okazji was jawnie poinformować, ale
na pewno gdzieś w którymś poście o niej wspominałam i zapowiadałam, że kiedyś
tam więcej wam o tym opowiem. Ta obietnica dalej jest aktualna, ale
podejrzewam, że ziści się ona w dalszej przyszłości. Póki co przychodzę do was
ze świeżutką recenzją najnowszej powieści tej autorki czyli pogadamy sobie o Podniebnym.
Fanny
jest niedoszłą maturzystką. Ku wielkiemu niezadowoleniu swoich rodziców
postanowiła w ostatniej klasie liceum rzucić naukę i wyjechać na roczną
praktykę do Podniebnego, trochę staromodnego, ale bardzo popularnego wśród
bogaczy hotelu w Alpach. Najpierw jest zwykłą pokojówką, ale w okresie bożonarodzeniowym
przy okazji będzie bawić się w opiekunkę do dzieci. Do hotelu przyjechała sama
śmietanka towarzyska; pewien pisarz, rosyjscy oligarchowie i wiele innych
gości, których oczekiwania trzeba spełniać jeszcze zanim o nich poinformują.
Oprócz nich Fanny pozna też Bena, niewiele od niej starszego przystojnego syna
właściciela hotelu i Tristiana, posiadającego umiejętność chodzenia po murach
budynku, o którym nie wiadomo nic ponad to.
Ciężko
jest nie zwrócić uwagi na tę piękną okładkę. Pastelowy fiolet, który osobiście
uwielbiam (pastele rządzą!), urocza grafika i mieniące się srebrne elementy. Do
tego twarda oprawa… No dobra, jestem okładkową sroką, ale wcale nie jest mi źle
z tego powodu. Za to teraz wam powiem, czy Podniebny
wniesie coś do waszej biblioteczki poza tą ładną okładką.
Książka
zaczyna się dość nietypowym „prologiem”, który wyprzedza wydarzenia. Wiemy, że
coś się stanie, ale póki co nie wiemy, o co chodzi i jak do tego doszło. To od
razu przyciągnęło moją uwagę i to w gruncie rzeczy dlatego wytrwałam do momentu
w fabule, w którym coś zaczęło się dziać (a była to połowa powieści!).
Na
pierwszych 40 stronach pojawia się pewien męski bohater, który jest tak
niesamowicie irytujący, że ja już byłam gotowa na szybką wycieczkę do apteki po
tabletki na uspokojenie, bo inaczej nie byłabym w stanie o nim czytać. Na
szczęście później jego obecność zostaje ograniczona do niezbędnego minimum i po
tej 40 stronie już nie trzeba się obawiać o swoje nerwy, bo nikt ich nie będzie
testować.
Grunt
w tym, że… W Podniebnym stosunkowo
niewiele się dzieje. Ten prolog na samym początku był naprawdę intrygujący, ale
przez połowę książki fabuła nie ma z nim wspólnego. Przez jakieś 250 stron
czytamy o perypetiach Fanny, która wypełnia swoje obowiązki, narzeka na głośną
rurę w swoim pokoju i opowiada, jak to nie lubi rajstop, które musi nosić do
swojego służbowego wdzianka. Do tego poznajemy dość szczegółowo wszystkich przyjezdnych
gości. Wiemy o nich prawie wszystko; ich życiowe historie, dlaczego przyjechali
do Podniebnego i co tam aktualnie porabiają czy jakie zabiegi w strefie
wellness wykupili. Czyli możemy zgodnie stwierdzić, że pierwsze 250 stron Podniebny to obyczajówka, w której nic
się nie dzieje.
Dopiero,
gdy przebijemy tę magiczną liczbę 250 stron, to coś zaczyna się ruszać. Powoli,
bardzo delikatnie i stopniowo. Na pierwszy plan zaczyna wysuwać się wątek
kryminalny, na który tak długo trzeba było czekać, którego pojawienie się
zostało już zapowiedziane przez prolog. I tutaj robi się już o wiele ciekawiej,
ale w ciągu dalszym jest jakieś „ale”. I tym „ale” jest fakt, że cała ta
intryga jest… przewidywalna i momentami dość mocno naciągana. Bo niby Gier
próbowała zaserwować czytelnikowi zagadkę do rozwiązania, teoretycznie
dopracowała ją w każdym calu, ale mam wrażenie, że ją po drodze gdzieś
przekombinowała i nie zawsze znalazła dobry sposób, by połączyć ze sobą
wszystkie elementy układanki, przez co momentami mamy takie „dziury” pomiędzy
jedną a drugą wskazówką, na które Deadpool znalazł odpowiednie słowo – „lazy
writing”. A głównego winowajcę i odpowiedzialnego za całe to kryminalne
zamieszanie można odgadnąć stosunkowo wcześnie, nawet za wcześnie.
I
chociaż, jak już wcześniej wspominałam, pierwsza połowa Podniebnego wieje nudą, to mnie paradoksalnie bardzo wciągnęła
lektura. Zabierałam ze sobą powieść wszędzie, zawsze miałam ją w torbie i, o
dziwo, czułam podekscytowanie na myśl o przeczytaniu chociażby kilku stron w
tramwaju w drodze na uczelnie, co rzadko czynię, bo jednak scrollować Facebooka
jest prościej. Wielokrotnie szukałam pretekstu, by powrócić do historii Fanny,
bo jednak główna bohaterka, która rzuciła szkołę przed maturą i pojechała w
Alpy (to chyba niemiecki odpowiednik naszego „rzućmy wszystko i pojedźmy w
Bieszczady”) pracować w dość nietypowym hotelu, jest dość oryginalna. Chociaż
jej zachowanie momentami było tak głupie, że aż oczy bolały od przewracania
nimi!
Powieść
się naprawdę bardzo dobrze czyta! Uwielbiam styl Kerstin Gier i swej miłości do
niego się nie wyrzeknę. Widać, że autorka rozwinęła się pod tym względem
porównując Podniebnego do jej
wcześniejszej Trylogii czasu, co
wychodzi tylko na plus. Tej książki się nawet nie czyta, przez nią się po
prostu płynie. I nawet przestaje mieć znaczenie fakt, że taka prawdziwa akcja
zaczyna się dopiero w połowie.
Ah,
no i pamiętajmy, że jest to jednak powieść dla raczej młodszego niż starszego
odbiorcy! Chociaż ci starsi równie miło spędzą przy niej czas, to jednak będą w
stanie wyłapać te wszystkie minusy, o których wyżej pisałam. Za to młody
czytelnik ma zupełnie inne postrzeganie świata i jeszcze nie zna wszystkich
schematów obecnych w literaturze młodzieżowej, więc jestem prawie pewna, że
powieść spodoba mu się bardziej!
Prawie
bym zapomniała. No przecież, tutaj akcja dzieje się w Boże Narodzenie i Nowy
Rok, ale nie ma takich nachalnych odwołań. Czuć fajny świąteczny klimat, ale
nikt wam nie wciska na każdej stronie świątecznych ozdób, choinek i kolęd. Może
to powieść idealna na zbliżające się święta?
No
i tak, Podniebny Trylogii czasu według mnie nie przebił, bo jednak historia
Gwendolyn była o niebo lepsza, ale mimo wszystko Podniebnego (zobacz) wam polecam! Szczególnie, jeśli jesteście fanami
autorki, to zachęcam do lektury. Możliwe, że miło spędzicie przy niej czas i
wybaczycie większość błędów, przynajmniej w moim przypadku tak było. Bo jednak
ta powieść przyciąga, okładką, stylem… nie wiem, czym jeszcze, ale ja nią
jestem mimo wszystko zauroczona, choć jednocześnie jestem świadoma, że nie była
fenomenalna.
Recenzję
mogłam dla Was przygotować dzięki uprzejmości księgarni Gandalf
Fakty objawione:
Tytuł: Podniebny
Tytuł oryginału: Wolkenschloss
Tytuł oryginału: Wolkenschloss
Autor: Kerstin Gier
Tłumaczenie: Elżbieta Ptaszyńska-Sadowska
Tłumaczenie: Elżbieta Ptaszyńska-Sadowska
Wydawnictwo: Media Rodzina
Ilość stron: 438
Grubość grzbietu: 3,3 cm
Cena: 39,00 zł
Mobilność: L (twarda oprawa jest ciężka :/)
Uwielbiam Trylogię Czasu Kerstin Gier, którą przeczytałam jeszcze gdy wydawało ją wydawnictwo Egmont i nie było problemu z dostępnością, nikt też nie żądał osiemdziesięciu złotych za sztukę (a tak było w pewnym momencie). Na ,,Podniebnego" mam chrapkę odkąd pojawił się w zapowiedziach wydawnictwa i chyba skuszę się w niedalekiej przyszłości pomimo tego, że przez 250 stron nic się nie dzieje ;p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
miedzyplanetarne.blogspot.com
Z chęcią bym się na nią skusiła, ponieważ Trylogia czasu mocno mi się podobała :)
OdpowiedzUsuńRaczej się nie skuszę na tą książkę, może kiedyś ale nie teraz. Pozdrawiam :) www.wspolczesnabiblioteka.blogspot.com
OdpowiedzUsuń"Trylogia czasu" bardzo mi się podobała. Świetnie się przy niej bawiłam. Nie czytałam jeszcze "Silver", które czeka na swoją kolej, ale do przeczytania "Podniebnego" nie jestem jeszcze przekonana ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Chyba zaraz przestaniemy się lubić, ale ja jeszcze nie czytałam Trylogii Czasu. Czasem tak jest, że jesteśmy świadomi błędów, jakie są w książce, ale i tak ją kochamy - vide ja i książki o Chyłce.
OdpowiedzUsuńMimo że to książka dla młodzieży to w pewien sposób czuję się zaintrygowana. Będę miała ten tytuł na uwadze wybierając świąteczne lektury.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię książki spod pióra Kerstin Gier, ale ta powieść jest jeszcze przede mną.
OdpowiedzUsuńKsiążka zbiera raczej pozytywne opinie, choć zetknęłam się także i z niezadowolonymi czytelnikami :) jednakże w dalszym ciągu mam ochotę na tę powieść.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
ksiazkowa-przystan.blogspot.com
Okładka jest przepiękna. Autorkę kojarzę, ale jeszcze nie miałam okazji czytać. Swoją przygodę raczej rozpocznę od Trylogii czasu, bo tutaj ten nudny początek trochę mnie zniechęca.
OdpowiedzUsuńTen tytuł jeszcze przede mną, ale na 100% przeczytam. ;)
OdpowiedzUsuń"Podniebny" ma w sobie to coś, co sprawia, że chce się przewracać kolejne strony. Fabuła nie pędzi, akcja nie jest dynamiczna, sama zagadka to przyjemny dodatek, ale Kerstin Gier potrafi pisać tak, że nie sposób się oderwać. Polecamy! :)
OdpowiedzUsuń