Wiem,
słowo „najlepsze” nie jest chyba zbyt fortunne w tym wypadku, ale nie wpadłam
na bardziej pasujące. Zaraz z resztą zobaczycie, o co mi chodzi. Bo w
dzisiejszym poście pogadamy o śmierciach fikcyjnych bohaterów, które zrobiły na
mnie największe wrażenie, które były w jakiś sposób nietypowe bądź wywołały u
mnie wiele emocji; pozytywnych i negatywnych.
Od
razu zaznaczam dwie rzeczy; że ten post jest inspirowany filmikiem abookutopia
oraz, że jeśli nie znacie danego tytułu, a go chcecie w przyszłości poznać, to
omińcie dany akapit i przejdźcie do kolejnego. Nie chcę nikomu nic
zaspoilerować, ale jednak bez zdradzania istotnych elementów fabuły się nie
obejdzie.
Seria Niezgodna, tom trzeci – Wierna
Śmierć
w tej książce sobie przypadkiem zaspoilerowałam. Pamiętam ten dzień, jakby to
było wczoraj. Grzecznie przeczytałam dwa pierwsze tomy trylogii i czekałam na
polską premierę trzeciego, bo on dopiero ukazał się za granicą. W tym samym
czasie wychodziła ekranizacja Niezgodnej.
Nastąpił wtedy istny wysyp artykułów na temat powieści Roth i spekulacje, jak
twórcy poradzą sobie z przeniesieniem książek na ekran. Pamiętam, że jeden taki
post mnie skusił debatą, czy trzeci film skończy się tak, jak kończy się
książka, czy twórcy postanowią wprowadzić jakieś zmiany w fabule. Dowiedziałam
się wtedy, że na końcu Wiernej ginie
główna bohaterka – Tris.
Byłam
zszokowana i przekonana, że autor artykułu robi sobie jakieś jaja. Weszłam więc
głębiej w internety i doszukałam się szczegółowych opisów ostatniego tomu,
które niestety potwierdziły to, co wcześniej przeczytałam. Popłakałam się, bo
jakby nie było, bardzo tę trylogię lubiłam. Później postanowiłam zaopatrzyć się
w angielską wersję powieści. Czytałam ją dość długo, bo była to chyba pierwsza
książka, którą w całości przeczytałam po angielsku, a do tego moje umiejętności
językowe z drugiej gimnazjum były na raczej średnim poziomie. Po lekturze byłam
ogromnie zawiedziona, samą powieścią. Końcowa śmierć głównej bohaterki była
najlepszą rzeczą w fabule, reszta była nudna i nie przypominała w ogóle
poprzednich tomów. Później sięgnęłam po wersję polską, może coś mi umknęło? Ale
nie, jednak nie. Wierna po prostu w
moim mniemaniu jest słabą pozycją. Ale kurczę, wiecie, nastoletnia ja była
bardzo zdziwiona, że autorka w książce młodzieżowej postanowiła zabić główną
bohaterkę! Tak się przecież nie robi! I jak w tamtym czasie byłam o to bardzo
zła, tak teraz mój wewnętrzny sadysta trochę podrósł i jest bardzo zadowolony z
decyzji, jaką podjęła Roth.
Seria Akademia wampirów, tom trzeci – Pocałunek cienia
Z
tą serią moja relacja nie od początku była pełna serduszek. Pierwszy tom
przeczytałam, bo wampiry były w nazwie, a ja szukałam czegoś podobnego do Zmierzchu. Podobał mi się, ale bez
szału. Po drugi tom sięgnęłam kilka miesięcy później. Już wydawał mi się
lepszy, ale dalej bez przesady. W trzeci zaopatrzyłam się przypadkiem, gdy
likwidowali najlepszy krakowski Empik (ten na rynku) i wyprzedawali cały
asortyment za grosze. Wtedy w oko wpadł mi Pocałunek
cienia i uznałam, że biorę. Zabrałam się za niego chwilę później i… tak oto
moi państwo pokochałam Akademię wampirów.
Przez
pierwsze dwa tomy autorka wprowadza wątek miłosny między Rose a Dymitrem.
Czytelnik powoli zakochuje się w ich relacji, zaczyna im kibicować i chce dla
nich jak najlepiej. A tu co? Pod koniec trzeciej części Mead postanawia
przemienić Dymitra w strzygę. (Trochę oszukana ta śmierć, ale wszyscy
bohaterowie myśleli, że Dymitr nie żyje, więc się łapie). Pamiętam wieczór,
podczas którego to czytałam. Najpierw byłam przekonana, że coś źle zrozumiałam.
Zaczęłam więc czytać ten fragment od nowa, ale treść dalej była taka sama.
Dopiero po chwili do mnie dotarło, co się właśnie stało z moim ulubionym
bohaterem. I wtedy zaczęłam się trząść i płakać. Najlepsze, że ja nawet nie
pomyślałam o zamówieniu kolejnych tomów! Byłam przekonana, że los Dymitra jest
przypieczętowany i że pozostałe trzy części będą pozbawione tego bohatera.
Jednak na gwiazdkę dostałam od koleżanki Przysięgę
krwi, po której przeczytaniu odzyskałam nadzieję. I właśnie dlatego tak
bardzo kocham Akademię wampirów – za te
wszystkie emocje, które towarzyszyły mi przy lekturze. Teraz noszę się z
zamiarem odświeżenia sobie całej serii, bo kurczę, ja chcę jeszcze raz!
Seria o Harrym Potterze – tom piąty i tom szósty
W
przypadku Harry’ego mam do opowiedzenia o dwóch bohaterach, których śmierci
mnie mocno zabolały. Więzień Azkabanu
jest moją ulubioną częścią. Miałam taki okres, w którym jego ekranizację
oglądałam na okrągło; ledwo film zdążył się skończyć, ja już włączałam go od
początku. Bardzo polubiłam Syriusza i już ułożyłam sobie w głowie alternatywne
życie Harry’ego po spotkaniu swojego chrzestnego. Już miało być kolorowo, mieli
razem zamieszkać, a wredne wujostwo miało już nigdy więcej nie gościć w życiu
chłopca. A tu co, przychodzi piąty tom i Syriusz umiera. I do dziś sądzę, że
można było mu zaoferować lepszą śmierć. Wpadnięcie za zasłonę? Ha! Kompletnie
to do mnie nie przemawia.
Druga
postać do profesor Dumbledore. Uwielbiałam tego wiekowego staruszka, który
zdawał się wiedzieć wszystko, a nie chciał się tym z nikim podzielić. Byłam
bardzo niepocieszona jego śmiercią, bo wydawało mi się, że bez niego Harry
nigdy nie będzie w stanie pokonać Voldemorta. Do tego jakby nie było Dumbledore
był stałą postacią w całym cyklu, więc ja nawet nie podejrzewałam, że coś mu
się kiedyś stanie.
Serial BBC – Sherlock
Ten
serial to… złoto. No po prostu złoto. Pierwszy sezon skupia się w sumie na
rozwiązywaniu różnych zagadek kryminalnych. Ale dopiero w drugim zaczyna być
dostrzegany prawdziwy geniusz tej produkcji. W pewnym momencie Sherlock umiera.
John cierpi, cała reszta w sumie nie wie, co się wydarzyło, ale wszyscy
autentycznie przeżywają żałobę po ekscentrycznym panie detektywie. Byłam
zaskoczona takim zwrotem akcji, bo jak to tak zabić główną postać i robić
kolejne odcinki? Ale w kolejnych epizodach było jeszcze lepiej. Dowiadujemy
się, że Sherlock tak naprawdę nigdy nie umarł, że tylko upozorował swoją
śmierć. Później się dowiadujemy, o co dokładnie chodziło, jak to zostało
zrobione i po co to wszystko było – to jest zdecydowanie moja ulubiona część
tego serialu.
Koreańska drama – Goblin
Jest
to świeży nabytek w tym gronie oraz w gronie moich ulubionych seriali. Była to
też pierwsza koreańska drama, jaką w życiu obejrzałam (od niego się wszystko
zaczęło!). Z fabuły wiemy, że Kim Shin jest goblinem, którzy od tysiąca lat
chodzi z mieczem wbitym pierś i że pewnego dnia na jego drodze pojawi się
dziewczyna, która będzie w stanie zobaczyć ten miecz, wyciągnąć go i tym samym
zakończyć jego nieśmiertelne życie. Goblina, nie miecza. Także od samego
początku widz wie, dokąd zmierza cała historia, ale mimo wszystko przez te
trzynaście odcinków budujemy relację z bohaterami, zaczynamy im kibicować i
przejmować się ich uczuciem, bo oczywiście do akcji wkracza wątek miłosny. I
gdy w końcu wybiła godzina zero, to ja nie byłam na to przygotowana. Miecz
zostaje wyciągnięty, a widz siedzi w osłupieniu. Aktorzy odwalili kawał
świetnej roboty w tej scenie. Nie sposób jest się nie popłakać.
Najlepsze
jest jednak to, że pozostają nam do obejrzenia jeszcze trzy odcinki. I to nie
koniec emocji. W ostatnim epizodzie mamy do czynienia z jeszcze jedną śmiercią,
której już nie sposób było przewidzieć. I tu mam wrażenie, że wywołuje ona
jeszcze więcej emocji. Kim Shin w pewnych okolicznościach wraca na ziemię,
odnajduje Ji Eun Tak (czyli tę, co miecz wyciągnęła), rozpoczyna z nią nowe
życie, wszystko wydaje się iść po ich myśli, a tu nagły zwrot akcji i… Ji Eun
Tak umiera. Na tej scenie wypłakałam kolejne morze łez. Najpierw
niedowierzałam, potem byłam zła, później znalazłam mnóstwo innych lepszych
zakończeń, a na sam koniec doszłam do wniosku, że na lepszy finał twórcy nie
mogli się zdecydować. Ostatecznie Goblin zafundował nam słodko-gorzkie
pożegnanie z bohaterami z półotwartym zakończeniem, po drodze wywołując ogrom
emocji, a takie produkcje są najlepsze. (Obejrzałam tę dramę już dwa razy, w
strategicznych miejscach płakałam równie mocno, to musi coś znaczyć).
Serial CW – The 100, sezon 2 i sezon 3
Na
zakończenie trzy śmierci w jednym serialu, o które bardzo długo się fochałam i
w sumie do tej pory jednej z nich nie przebolałam. Na samym początku mojej
przygody z tą produkcją byłam zakochana w Finnie. Chciałam koniecznie obczaić
aktora, który wciela się w tę rolę, więc chciałam go wyguglować, a że nie
znałam nazwiska, to wpisałam frazę „Finn The
100”. A wujaszek dokończył „ … dies”. No i tak, w połowie drugiego serialu
ta postać faktycznie umiera. Bolało mnie to, ale dobra, zasłużył sobie, a
fabuła też musi być dla widza atrakcyjna.
Śmierć
numer dwa następuje chyba w siódmym odcinku 3 sezonu. Ginie tam Lexa. Jakoś
specjalnie jej nie kochałam, była po prostu spoko. Ale wkurzyłam się za sposób,
w jaki zakończyli jej żywot. Ta bohaterka była ważną osobistością w fikcyjnym
świecie, a twórcy poszli po najmniejszej linii oporu i sprezentowali jej
budżetowy koniec. Według mnie zasługiwała na coś bardziej spektakularnego, a
tak to jej śmierć ma wydźwięk „napadli ją jak szła po bułki”.
I
śmierć numer trzy, ta, która dotknęła mnie najbardziej. W dziewiątym odcinku
tego samego sezonu umiera Lincoln, moja najukochańsza postać z całego serialu,
którą od początku do samego końca darzyłam równą sympatią i której w każdym
momencie kibicowałam równie mocno. Wiem, że aktor wcielający się w tego
bohatera po prostu odszedł z serialu, bo miał konflikt z reżyserem i po prostu
nie wytrzymał. To właśnie o to jestem tak wkurzona. Że reżyser postawił na
własne ego, a nie na dobro produkcji. I z tego powodu Lincoln w ostatnich
odcinkach, w których żyje, został napisany w okropny sposób. Scenarzyści
zupełnie zmienili jego charakter, niczym tej zmiany nie podbudowali, a to tylko
po to, by mieć pretekst do egzekucji. I to z powodu Lincolna wkurzałam się na
całe The 100, porzuciłam oglądanie po
trzecim sezonie i postanowiłam, że więcej do tego serialu nie wrócę. Mój foch
niedawno minął, jednak uraza pozostała.
Mam
nadzieję, że nie zrobiło się zbyt brutalnie i rozumiecie rozrywkowy charakter
tego posta. W komentarzach możecie napisać jakie najlepsze śmierci fikcyjnych
bohaterów wam przychodzą do głowy. Tylko proszę was bardzo, byście wyraźnie
zaznaczyli tytuł i spoilery, bo nie wszyscy mogą znać dane dzieło, w tym ja.
Popieram Twoje zdanie w kwestii Lincolna - strasznie mnie zabolała ta śmierć. Wtedy też pokochałam Octavię za to co przeszła! 😊 Oglądasz "American Gods"?
OdpowiedzUsuńGdy umierał Dumbledore to poczułam, że straciłam poczucie bezpieczeństwa. A co do Lincolna to po prostu gdy on umarł też byłam bardzo wkurzona. Nie wiedziałam, że aktor miał konflikt z reżyserem. Ale bez Lincolna jakoś ten serial stracił "to coś" dla mnie. Jednak nadal uwielbiam za Octavię.
OdpowiedzUsuńhttp://weruczyta.blogspot.com/
Ach, miałam kiedyś pomysł, by zrobić taki wpis, ale stwierdziłam, że byłby to za wielki spoilerowy pokaz :D :D
OdpowiedzUsuń"Wierna" - przeczytałam tylko pierwszą część, ale piąteczka, też zaspoilerowałam sobie śmierć Tris - tyle tylko, że ja przeczytałam komentarz na jakiejś facebookowej dyskusji. Byłam zła, byłam zdziwiona i wprost nie mogłam w to uwierzyć.
"HP" - nigdy nie lubiłam Dumbledore'a :D Mnie chyba najbardziej ruszyła śmierć jednego z braci Wesleay, no i Cedricka, jeju! Zwłaszcza w wersji filmowej, wyłam jak bóbr, brrr!
"Sherlock" - TO. BYŁO. GENIALNE. Dosłownie genialne. A moment ze śmiercią Mary, ze smutkiem Johna... Rozwalił mi serducho :<
Reszty nie oglądałam/nie czytałam, więc nie przeglądam, coby sobie nic nie zaspoilerować ;)
Pozdrawiam cieplutko,
Paulina z naksiazki.blogspot.com
O Goblinie mówiąc, w trakcie oglądania końcowych odcinków zastanawiałam się, dlaczego pociągnęli to dalej, zamiast skończyć przed niektórymi dodatkowymi wydarzeniami. Później jednak stwierdziłam, że hej, taki był ich zamysł i po coś to zrobili, więc dlaczego nie? Pogodziłam się z takim a nie innym zakończeniem i dzięki temu przeżyłam parę chwil więcej emocji i wzruszeń ;)
OdpowiedzUsuńA ja jestem w pełni dziwną osobą i się do tego przyznaję, bo jeszcze nigdy w życiu nie płakałam, podczas czytania jakiejkolwiek książki.
OdpowiedzUsuńNajbardziej ruszyła mnie jednak śmierć mojego ukochanego Tarrou z ,,Dżumy", a co do bardziej współczesnych książek, ciężko było mi pozbierać się po śmierci Kate z ,,Promyczka" i Eastona z ,,Naszego życzenia". Przy tym ostatnim serce pękło mi na milion kawałków.
Ściski,
Iza Heavy Books
Ejjjejejej, prosiłam o zaznaczanie spoilerów ...
UsuńNie czytałam ani Promyczka, ani Naszego życzenia, także dziękuję :)
@EwaSmaś powiem Ci, że ja sobie też Promyczka zaspoilerowałam przed przeczytaniem, bo czytałam jakiś post tematyczny u kogoś i tam właśnie była ta pozycja, i byłam naprawdę, naprawdę zła, bo właśnie wtedy miałam się za nią zabierać...
UsuńJa się tak do niej zbieram i zbieram, ale kiedyś się zbiorę! Tylko teraz mi się odechciało, bo wiem jak to się skończy :C
UsuńJeśli chodzi o "Wierną" to zgadzam się z Tobą. Byłam w kompletnym szoku, gdy okazało się, że Tris umiera!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Zaczynają od początku, muszę przyznać, że genialny pomysł na post! I tytuł i grafika, bo nie mogłam przejść obok niego obojętnie. Także brawa :) Wyróżniasz się oryginalnością jeszcze bardziej niż zazwyczaj! Naprawdę podziwiam!
OdpowiedzUsuńA przechodząc do powieści to...
,,Niezgodna" przybijam piątkę, bo też sobie zaspoilerowałam trzeci tom przed czytaniem. Tylko tutaj jest dość ciekawa i śmieszna historia. Moja przyjaciółka zaspoilerowała mi ją przez przypadek, choć też jej nie znała, bo przez przypadek zaspoielrowała jej ją siostra naszej koleżanki, która tą książkę przeczytała szybciej niż my. Było to w gimnazjum i pamiętam, że wtedy też czułam się strasznie zła i smutna, bo w końcu to główna bohaterka. Ale teraz po sześciu latach od czytania tej książki zapomniałam o tym, i jak zaczęłam czytać ten post, to na początku byłam w szoku widząc tą pozycję, a później po raz drugi zaspoilerowałam sobie ten sam fakt xD. Nie no żartuję, z tym drugim razem, ale całkowicie o tym zapomniałam. Co do ,,Harry'ego Pottera" to czuję smutek jak myślę o tych dwóch postaciach :( Naprawdę! Ja jeszcze ubolewałam za każdym razem za Snape'em (?) i na filmach zawsze wtedy płaczę...
Co do śmierci jaką ja wspominam to jest z ,,Igrzysk Śmierci"
UWAGA SPOILER!
i chodzi mi o Snowa, wydaje mi się, że jak na takiego okrutnika, miał naprawdę widowiskową śmierć, jakokolwiek dziwnie to brzmi...
KONIEC SPOILERU!
Pozdrawiam, Jabłuszkooo ♡
Szelest Stron
Haha, ile komplementów w jednym akapicie! Dziękuję <3
UsuńA to ja tak miałam z Gwiazd naszych wina! Ja sobie zaspoilerowałam, potem przeczytałam i spoilerowałam wszystkim w szkole (ale oni prosili o spoilery albo im nie przeszkadzały xd). Długi czas minął od premiery książki i filmu więc ja już myślałam, że wszyscy to wiedzą xd. Po czym coś zaczęłam do koleżanki mówić o tym, a ona się na mnie obraziła, bo jej zaspoilerowałam niechcący XD
Ja nigdy nie rozumiałam, czemu ludzie płaczą za Snapem XD
Ah, Igrzyska. O nich nawet nie pomyślałam. A w sumie to jak się potoczyły losy SPOILER ALERT IGRZYSKA ŚMIERCI z tą prezydent 13 to tego się nie spodziewałam KONIEC SPOILERA
Pozdrowionka!
"Niezgodną" przeczytałam tylko pierwszy tom - szybko zaspoilerowałam sobie śmierć Tris i w sumie to straciłam ochotę na dalsze poznawanie serii.
OdpowiedzUsuń'Akademia wampirów" - ach, przypomniała mi się nasza zażrta dyskusja pod Mangghą. Jak wiesz, kocham tę serię i zgadzam się z każdym słowem, które napisałaś. Aczkolwiek i tak jestem team Adrian i żałuję, że Mead nie pokazała, że w życiu nie ma tylko jednej miłości.
Żadnego z seriali nie oglądałam, ale lepiej chyba o tym nie mówić na głos.
UWAGA! SPOILER DO "KRÓLA LWA"
Śmierć Mufasy. To majstersztyk, to scena, która jest tak idealna, tak piękna, tak... jedyna w swoim rodzaju. Co dziwne, działa na mnie teraz bardziej, niż jak byłam małą dziewczynką.
O Boże, Lincoln! Uwielbiam tego pana i bardzo było mi szkoda, że go zabili. I zdecydowanie Syriusz oraz Dumbel - chociaż najbardziej płakałam po Syriuszu, odnośnie Dumbledora to bardziej byłam w szoku w stylu "jak oni sobie teraz poradzą?". Sherlok rozwalił system, też uwielbiam ten serial i mam nadzieję, że całkiem nie osiwieje, czekając na kolejny sezon. Odnośnie śmierci jestem też zła na serial Chirurdzy - tam poleciało kilku genialnych bohaterów. A tak to nic nie przychodzi mi do głowy :)
OdpowiedzUsuńMam podobne odczucia co do ciebie. Co prawda w Wiernej to było takie: co? jak? CO TU SIE STAŁO, do dziś tego nie rozumiem :D Za Dymitrem też płakałam, cholera, co ona narobiła, ale został mi jeszcze ostatni tom, za który nie umiem się zabrać, więc to wciąż przede mną.
OdpowiedzUsuńZaspoilerowałam sobie Lincolna :(