Wzruszająca i bawiąca do łez historia o dziecku chorym na raka, dla którego szpital jest jak drugi dom? Utwór Erica Emmanuela Schmitta spełnia te kryteria i dodaje jeszcze dużą nawiązkę.
Dziesięcioletni Oskar jest
chory na raka. Leży na szpitalnym oddziale razem z innymi chorymi dziećmi.
Koleguje się tam z chłopcami o imionach takich jak Einstein, Pop Corn czy
Bekon. Jest mocno pilnowany przez pielęgniarki. Rodzice odwiedzają go raz w
tygodniu, w niedziele. Tyle, że lekarzom brakuje pomysłów na nowe metody
leczenia. Ktokolwiek, kogo by Oskar nie zapytał o stan swojego zdrowia, nabiera
wody w usta i błyskawicznie zmienia temat.
Przez całą książkę nie
wiemy, w jakim stanie jest Oskar. Poza ogólną informacją, że jest chory na
nowotwór, do samego końca nie udzielone zostają nam dalsze informacje.
Posiadamy wiedzę taką samą, jaką ma chłopiec.
Do Oskara często zagląda
wolontariuszka, pani Róża. Jest ona dla niego pocieszeniem, ale i bratnią
duszą. To jedyna osoba, z którą może normalnie porozmawiać jak dorosły z
dorosłym i nie jest traktowany jak dziecko. Pani Róża nie ukrywa przed nim
niczego i nie boi się jego choroby. Nie ucieka, zawsze jest na zawołanie,
gotowa, by wysłuchać.
Książka, albo raczej krótka
opowiastka, o małym Oskarze powinna znaleźć się w kanonie lektur u każdego
człowieka. Ta historia jest jedyna i niepowtarzalna. Żadna współczesna powieść,
gdzie tematem przewodnim czyni się nowotwór, nie dorasta temu utworowi Schmitta
do pięt. Śmiało mogłabym Oskara i panią
Różę porównać do Małego Księcia.
Obie opowieści są unikatowe i z każdą kolejną lekturą wnoszą więcej do naszego
życia.
Utwór napisany przez
Schmitta zapada głęboko w pamięć i sprawia, że czytelnik myśli o nim bardzo
długo, a mimo to jest to książka, po którą sięga się wielokrotnie nawet, gdy
pamięta się wszystkie szczegóły. Podczas czytania jej towarzyszą odbiorcy takie
same emocje jak wtedy, gdy pierwszy raz ją poznawał.
Nie tylko mnie nasunęło się
porównanie Oskara i pani Róży do Małego Księcia. Chociażby opinie
umieszczone z tyłu okładki na moim wydaniu książki same to sugerują i robią z
tego zaletę. Ale ja uważam, że opowiastka Schmitta jest zdecydowanie lepsza od
utworu popularnego Francuza, którego nazwisko jest moją zmorą, bo odkąd
pamiętam, nie umiem go napisać bez pomocy. Jestem nawet w stanie zaryzykować
stwierdzenie, że historia o Oskarze przemówi do większego grona odbiorców. Nie
zawiera ona tyle filozoficznych sformułowań. Nie mówię, że ich nie ma, bo jest
ich wiele. Ale cały czas wpisują się w poziom myślenia chorego dziesięciolatka,
który wykorzystuje każdy dany mu dzień, nie wiedząc, jak zaawansowany jest
nowotwór i ile czasu mu pozostało.
Jeśli jeszcze ktoś z was nie
czytał Oskara i pani Róży, powinien
szybko to nadrobić. Ta historia chwyta za serce, choć nie jest do płakania.
Przez całą lekturę towarzyszy nam duża dawka śmiechu, ale to przy ostatnim
akapicie dopiero można się wzruszyć. Te kilka linijek sprawi, że łzy staną w
oczach. Dlatego warto, naprawdę warto.
Fakty objawione:
Tytuł: Oskar i pani Róża
Tytuł oryginału: Oscar et la dame rose
Tytuł oryginału: Oscar et la dame rose
Autor: Eric-Emmanuel Schmitt
Tłumaczenie: Barbara Grzegorzewsksa
Tłumaczenie: Barbara Grzegorzewsksa
Wydawnictwo: Znak Litera Nova
Ilość stron: 88
Cena: 18,90 zł
Wiem, że niektórzy mają to w kanonie lektur szkolnych - w moim się nie znalazło. I trochę tego żałuję. Liczę jednak, że kiedyś z własnej woli uda mi się to nadrobić :D
OdpowiedzUsuńksiążka znajduje się, podobnie jak "Mały książę" w kanonie szkolnych lektur na poziomie 6-8". Ja ją czytałam chyba w liceum z własnej nieprzymuszonej woli i podzielam twoją opinię, że jest to czytelniczy must have. Wartościowa, pełna emocji, czasem zabawna, ale przede wszystkim zapadająca w pamięć i niosąca przesłanie, które na długo zostaje w nas. Genialna!
OdpowiedzUsuńPolecam
OdpowiedzUsuńCzytanka na dobranoc
Ja miałam tę książkę jako lekturę w szkole, chyba w gimnazjum, jeśli dobrze pamiętam ;) faktycznie dużo lepsza pod względem języka i historii, i niosąca więcej nauki niż większość lektur (których i tak połowa uczniów nie czyta). W dodatku cieniutka, więc być może to właśnie zachęci młodzież do jej lektury, a później do innych książek ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam tą książkę w gimnazjum i całkowicie się zgadzam z Twoim zdaniem ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że kiedyś przeczytam ;), bo w moim kanonie lektur się nie znalazło ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Czytałam i z chęcią wracam do tej książki. Warto ją przeczytać, żeby móc docenić pewne rzeczy w swoim życiu. Też nie umiem napisać nazwiska autora "Małego Księcia" hah.
OdpowiedzUsuńhttp://weruczyta.blogspot.com/
Czytałam ją w gimnazjum i nie ukrywam, ze bardzo mi się podobała.
OdpowiedzUsuńMiałam ją jako lekturę w szkole i bardzo dobrze ją wspominam. Jedna z lepszych książek o tej tematyce.
OdpowiedzUsuńNie ty jedna masz problem z nazwiskiem autora ,,Małego księcia".
Książki jak narkotyk
Słyszałam dużo dobrego o tej książce, wiele osób ją chwali, choć jeszcze nie udało mi się jej przeczytać. Mam na liście! :D
OdpowiedzUsuńPamiętam jak czytałam ją w podstawówce, piękna książka:)
OdpowiedzUsuńMam ogromną słabość do autora. Wszystkie jego książki są na swój sposób genialne. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń"Oskar i Pani Róża" to jedna z najbardziej wzruszających książek na świecie, ale niesie przy tym niezwykle dużo ciepła. To już właściwie klasyka, którą nie tylko trzeba, ale przede wszystkim warto znać!
OdpowiedzUsuń