niedziela, 26 lipca 2020

Poznańska Nutella z amerykańskim składem - "To nie jest, do diabła, love story. Tom 1 & 2" Julia Biel [RECENZJA]

Ella ma prawie 17 lat i już ma ułożony plan na życie, wie, co chce robić i jak wszystko ma się potoczyć. Jedyne, co się nie udaje, to rodzice, którzy wolą zwiedzać świat i zajmować się swoją pracą niż poświęcić trochę czasu swojej córce. I dlatego pewnego październikowego dnia Ella przekracza próg poznańskiego liceum: samotna, bez przyjaciół i z pustym mieszkaniem, do którego będzie musiała wrócić. Jednak jej szara i smutna rzeczywistość nabiera trochę kolorów, gdy w drzwiach nowej szkoły trafia na Jonasza.

Pierwszy tom zachwycił mnie absolutnie! Mamy tam wszystko, co powinno znaleźć się w dobrej młodzieżówce. Ella jest całkiem fajną główną bohaterką. Może trochę nadużywa angielskich sformułowań (szczególnie w momentach, gdy serwuje czytelnikowi wtrącenie po angielsku, a zaraz potem tłumaczy je na polski…), ale zawziętości i ironii nie mogę jej odmówić. Również Jonasz przykuwa uwagę i wypełnia powieść swoją lekkością, świetnym poczuciem humoru, urokiem i ciepłem, a do tego przekorą i lekką pikanterią – żadna dziewczyna nie pogardziłaby takim chłopakiem!

Sama historia w pierwszej części też była świetna. Zabawna, urocza, a co najważniejsze, wciągająca i potrafiąca zaskoczyć, a tego ostatniego to ja się po niej w ogóle nie spodziewałam! No i ja też mam słabość do motywu, gdzie bohaterowie udają, że są razem, by osiągnąć jakieś zamierzone cele, co automatycznie dodaje TNJDDLS punktów w mojej prywatnej skali.

Dorzućmy do tego lekki, przyjemny do czytania styl autorki i bardzo naturalne dialogi, a zyskamy powieść idealną. Same rozmowy między bohaterami mnie kupują, bo są takie, jak powinny być i doskonale oddają mentalność licealistów. Zero patosu, zero głębokich wynurzeń, za do dużo przekomarzania się i wypowiedzi, które brzmią normalnie. A to jest niesamowicie istotne, by całość nie wydawała się przesadzona.

No i jeszcze wątki poboczne, które same w sobie są ciekawe i są czymś więcej niż tylko tłem dla głównych wydarzeń. Samo rozwinięcie relacji Elli z rodzicami również zasługuje na uwagę, bo zostało to bardzo dobrze przedstawione i daje świetny pogląd na charakter głównej bohaterki, a sama ta podbudowa pozwala na lepsze zrozumienie wszystkich wydarzeń, których jesteśmy świadkami.

Nie sądziłam, że tak bardzo wkręcę się w perypetie Elli i Jonasza, a tu taki suprajs (jakby to Ella powiedziała). Zanim się obejrzałam, to skończyłam całą książkę i miałam ochotę na więcej, bo w finale autorka serwuje całkiem srogi cliffhanger, obok którego nie sposób było przejść obojętnie!

No ale to wszystko, co powyżej, to było na temat tomu numer jeden. Zaś jeśli o kontynuację chodzi… No o drugiej części już tak dobrego zdania nie mam.

I zaczynając tylko od tego, że bohaterowie przez pierwsze 100 stron są na siebie obrażeni jak pięciolatkowie, tupią nóżką i się do siebie nie odzywają, a sprawcą całego zamieszania jest totalna bzdura, która urosła do rangi ogromnej dramy towarzyszącej nam przez całą powieść. Im dalej, tym wcale nie jest lepiej, bo jak tylko jedno nieporozumienie zostanie jako tako wyjaśnione lub zapomniane, to zaraz pojawia się kolejny pierdolnik, większy niż poprzednie, który ponownie nie ma żadnego znaczenia, ale Jonasz i Ella znowu traktują go jak koniec świata połączony ze złem ostatecznym, bo tylko im przytrafia się tyle nieszczęść.

Także drama goni dramę, każda kolejna jest coraz bardziej sztuczna i nienaturalna od poprzedniej. Tym razem autorka rozpoczęła bardzo dużo wątków, a jeszcze więcej nie znalazło tutaj zakończenia, po prostu wspomniano o pewnych kwestiach kilka razy i fabuła poszła dalej: żadnej refleksji, żadnego zastanowienia. A jakby nie było to te incydenty były troszkę poważniejsze niż wczorajsza promocja w Tesco na mrożonki.

A jak wcześniej twierdziłam, że postacie drugoplanowe stanowią coś więcej niż tło dla wydarzeń, tak tutaj to cofam. Zarówno przyjaciele bohaterów stali się ciepłymi kluskami, które robią sztuczny tłum na szkolnych korytarzach, jak i rodzice, którzy zupełnie stracili swój charakter. W drugim tomie rozmowy Elli z nimi przypominały jak rozmowy z automatyczną sekretarką przez co sama idea umieszczenia Elli w Poznaniu i tego wszystkiego, co ją wcześniej napędzało do działania, stała się wątpliwa.

Także… Drugi tom To nie jest, do diabła, love story zakończyłam z wielkim rozczarowaniem, bo powieść poszła w zupełnie inną stronę niż zapowiadało się to na początku. Wydawało mi się, że autorka stworzyła trochę inteligentniejszych bohaterów i że nie będzie ich testować w tak bezsensowny sposób, byle tylko zmieścić jak najwięcej kłótni w 400 stronach.

Jednak będąc uczciwym. TNJDDLS w pierwszej części naprawdę mnie oczarowało! A przynajmniej na tyle, by przyznać jej 4 gwiazdki na Goodreads. Drugą tak teraz skrytykowałam, bo w porównaniu do swojej poprzedniczki, wypada dość słabo. A że oczekiwania mi się podniosły, to się po prostu rozczarowałam. Końcowo jednak przyznałam dwójce 3 gwiazdki więc również nie jest źle.

Za to jeśli szukacie lekkich, przyjemnych i zabawnych powieści na wakacje, to trafiliście pod dobry adres, bo historia Elli i Jonasza będzie idealną rozrywką na letnie wieczory (ale nie tylko, bo będzie dobra na każde wieczory i każde poranki, o każdej porze roku). Niesamowicie podnosi na duchu, bawi i poprawia humor!

 




FacebookInstagramGoodreadsTwitterGoogle+LubimyCzytać



6 komentarzy:

Każdy komentarz wskrzesza jednego jednorożca :D
Odwiedzam blogi wszystkich, którzy zostawili komentarz pod ostatnim postem ;)