Żeby nie było – zaznaczam to już na wstępie! Chociaż pewnie doskonale o tym wiecie, ale jakby jednak gdzieś to wam umknęło, to robię małe wprowadzenie. Zmierzch kocham miłością absolutną od dnia, w którym pierwszy raz go przeczytałam. Miałam jakieś 10 lat? Więc moje czytelnicze doświadczenia były praktycznie zerowe, a wymagania żadne, za to Bella była zwykła, fajną dziewczyną, która tak samo jak ja kochała czytać książki, no a przystojnemu Edwardowi nie dało się oprzeć. Za to teraz, 11 lat później mogę z czystym sumieniem poznęcać się nad moją ulubioną powieścią i pokazać wam wszystkie absurdy, które w sobie zawiera. Bo wiecie, nikt nie zrobi tego lepiej niż wierna fanka całej sagi, która przeczytała pierwszy tom 11 razy (pozostałe chyba 4? Albo 5? Tego już nie pamiętam, pierwszy jest moim ulubionym, więc no, rozumiecie).
Czy zastanawialiście
się kiedykolwiek nad rozwojem relacji Edwarda i Belli? Bo ja wielokrotnie. Zacznijmy od tego, że Bella nie kwapiła się nigdy do zawiązywania
nowych znajomości, była bardzo nieśmiała, niepewna siebie i wolała siedzieć
w zaciszu swojego pokoju niż chodzić na spotkania towarzyskie. Do tego Edward był niesamowicie przystojnym
chłopakiem, najlepszą partią w szkole, dodatkowo nie zawierał bliższych
znajomości z osobami spoza swojej rodziny. Więc… skąd nagle Bella wzięła odwagę, żeby do niego zagadywać? Tym
bardziej, że na początku ich znajomości facet ewidentnie jej nie lubił, był
niemiły i każdym ruchem okazywał jej swoją niechęć. Każdy normalny człowiek
odpuściłby sobie pogaduszki z takim gburem, a co robi Bella? Jest
zaintrygowana, zaciekawiona i cały czas goni króliczka, chociaż króliczek
wielokrotnie pokazuje jej środkowy palec. Można nawet uznać, że to relacja typu „hate-love”, bo początkowa
nienawiść przerodziła się w wielką miłość!
No dobra, ale spójrzmy okiem na chronologię. I tak,
jestem całkowicie normalna, że analizuję to w ten sposób. No bo patrzcie. Najpierw Bella wbija na lekcję biologii,
Edward dostaje szału, bo nie może jej skonsumować, a nozdrza latają mu jak
szalone. Potem robi sobie długie wagary, by ogarnąć, co tak naprawdę się stało,
że tak bardzo pragnie Bellę zjeść. Wraca
do szkoły i tym razem już nad sobą panuje, grzecznie zagaja swoją nową
koleżankę z ławki i prowokuje pogawędkę. Później ich rozmowy są takie
niezbyt ciekawe, czasem coś pogadają, w większości raczej nie. Przełom następuje, gdy Edward ratuje Bellę
przed śmiercionośnym pojazdem Tylera i nagle się okazuje, że biega trochę
szybciej niż normalny człowiek – chociaż bieganie to kiepskie słowo, on się po
prostu zmaterializował w odpowiednim miejscu, a z całego incydentu wyszedł bez
ani jednego zadrapania. I tutaj właśnie Belli zaczyna coś śmierdzieć.
Mija tam parę tygodni i zbliża się wiosenny bal, na który
Bella oczywiście iść nie planuje. Wymyśla sobie podróż do Seattle, by uniknąć
zbędnych pytań, by mieć wymówkę i by nie siedzieć jak ostatnia ofiara losu w
domu, gdzie wszyscy jej znajomi będą się upijać na szkolnej imprezie. Mamy
czwartek, Edward z niewiadomego powodu postanawia usiąść sam przy wolnym
stoliku, a nie tak jak zwykle, ze swoim rodzeństwem. Woła Bellę, by do niego
dołączyła i tym sposobem przerwę na lunch spędzają razem. Przy okazji proponuje
jej wspólną podróż do Seattle w
następną sobotę, co by Bella nie czuła się samotna w wielkim mieście i nie
zbankrutowała na paliwie. Przerwa się kończy, dziewczyna idzie na biologię (bez
Edwarda), a tam ćwiczenie z badaniem grupy swojej krwi (i już wiemy, czemu
Edward poszedł na wagary). Bella mdleje, na drodze do pielęgniarki wpada na
Edwarda, ten się nią opiekuje, odwozi ją do domu i spędzają trochę czasu na
samochodowych pogaduszkach.
W piątek nie dzieje się nic, Edward i reszta jego
wampirzego stada pojechali sobie na wycieczkę na polowanie. Za to w sobotę
Bella jedzie ze znajomymi do La Push, gdzie Jacob idiotycznie wyjawia jej całą prawdę o wampirach, co zasadniczo
było ogromnym złamaniem prawa z jego strony. Ale czy ktoś by się tym
przejmował? Nie, bo po co. Potem w nocy Bella nie może spać, bo myśli o
historiach, jakie zaserwował jej Jacob. W niedzielę zaczyna robić research przy
pomocy wujka Google i cioci Wikipedii. W poniedziałek jest piękna pogoda, więc
Edwarda znowu w szkole nie ma, Bella jest rozczarowana. We wtorek odbywa się wycieczka do Port Angeles, Bella gubi się w
mieście, Edward przychodzi jej z pomocą, zabiera do restauracji i w końcu
prawda o jego wampirzej naturze wychodzi na jaw. Po powrocie Bella już wie,
że ma przewalone, bo się w nim
zakochała.
Następnego dnia, czyli w środę, Edward przyjeżdża po
Bellę i jadą razem do szkoły, przez cały dzień kontynuują swoje wampirze
przesłuchania. Do końca tygodnia jest stabilnie i wzór się powtarza. W sobotę udają się na tę słynną łąkę,
hasają razem po lesie, a noc Edward spędza w jej pokoju. W niedzielę za to
udają się, by poznać familię Cullenów, po południu jest mecz baseballowy, który
przerywają nomadzi, Bella ucieka i zaczyna się walka o jej życie.
Późniejsze wydarzenia ciężko rozgraniczyć na poszczególne dni, ale atak Jamesa
w sali baletowej mógł nastąpić najwyżej tydzień później. Czyli jakie mam
wnioski?
W sumie Belli zajęło
tak z 5 dni, żeby się zakochać w Edwardzie, zaś 2 tygodnie, by już być
przekonaną, że to miłość do grobowej deski
i że resztę życia chce spędzić przy jego boku, najlepiej jako wampir. Instalove jak się patrzy, szybciej
zakochali się w sobie tylko Romeo i Julia, ale to były inne czasy, ludzie żyli
krócej no i żadnego z nich nie ścigał głodny wampir-tropiciel.
No dobra, ale możemy wrócić do samego początku naszej
zmierzchowej historii. Bella, chociaż
kochała swojego ojca, szczerze nienawidziła miejsca, w którym mieszkał. Forks
było jej największym koszmarem, ciągły deszcz, mała mieścina i zupełnie
inny klimat niż Phoenix. Po pewnym czasie Bella nawet przestała tam jeździć na
wakacje! Sytuacja jednak się zmieniła, gdy matka Belli znalazła sobie nowego
faceta. I tutaj okazuje się, jak fenomenalną matką była Renée, że pozwoliła
myśleć swojej córce, że przeszkadza jej w romansie i w ogóle młodemu małżeństwu
będzie żyło się lepiej bez ciężaru dziecka z poprzedniego związku. Bo bądźmy
szczerzy, Bella postanowiła zamieszkać z
ojcem w miejscu, którego nienawidziła, by nie przeszkadzać matce i ojczymowi.
W ogóle, skąd pomysł, że im przeszkadza? Czy dali jej coś takiego odczuć? Czy
po prostu było to głupie myślenie nastolatki, która nagle nie dostawała pełni
uwagi od swojej matki? Bo Renée coś podejrzanie szybko zgodziła się na ten
układ…
Kolejny babol, którego wyłapałam, to fakt chwilowej wampirze
głuchoty. Przez całą serię podkreśla się
fakt, że wampiry słyszą wszystko, nawet w promieniu kilku kilometrów, a już
na pewno są w stanie podsłuchać rozmowę z drugiego pokoju, choćby mimowolnie.
Za to, gdy Bella przebywa w hotelu wraz
z Alice i Jasperem, to gdy odbiera telefon od Jamesa, jej wampirze opiekunki w ogóle
nie domyślają się, o co może chodzić i że tak naprawdę dzwonił do niej ten,
przed którym mają ją chronić. Przecież to normalne, prawda? Tutaj Edward
wszystkich podsłuchuje z odległości kilometrów, a tutaj Alice i Jasper nie są w stanie wyłapać głosu Jamesa przez słuchawkę
telefonu z drugiego pokoju.
Już jak jestem przy akcji z Jamesem, to Stephenie Meyer
popłynęła jeszcze raz. Bella w sali
baletowej zostaje nieźle pogruchotana. James rzucał nią o ściany, złamał
jej nogę, miała milion potłuczeń i do tego została przez niego ugryziona. A jak tłumaczą się Cullenowie przed
lekarzami i rodzicami Belli? Takie tam, wasza niezdarna córka spadła ze schodów i wypadła przez okno. Bo to
brzmi jak standardowy wypadek i nie budzi żadnych podejrzeń, że ktoś jest w
stanie przypadkiem wypaść przez okno. Co
prawda Bella zawsze była zdolna, no ale nawet ona nie umie pokonać grawitacji…
Czemu po prostu nie powiedzieli, że potrącił ją samochód?
A jeśli tak patrząc na główną bohaterkę z trochę innej
perspektywy niż zazwyczaj? Z reguły się
mówi, że jest głupia, a jej myśli raczej nie grzeszą mądrością. Ale!
Wczytując się bardziej w treść książki można wyłapać kilka ciekawych kwestii,
które rzucają na Bellę inne światło. Można
się nawet pokusić o stwierdzenie, że była ona inteligentna! Bo patrzcie,
wypracowania pisała grubo przed terminem oddania, a tym może się pochwalić
nieliczna grupa licealistów. Do tego
jedna z jej prac była o Szekspirze, gdzie patrząc na sposób, w jaki przedstawiał
kobiety badała, czy był mizoginem. Ja nawet nie wiedziałam, że takie słowo
istnieje, a co dopiero mówić o przeprowadzaniu takiej analizy (mizoginizm to
nienawiść lub niechęć do kobiet, już nie musicie guglać).
Jeszcze można zwrócić uwagę, że ulubioną książką Belli
były Wichrowe wzgórza, Dumę i uprzedzenie oraz Rozważną i romantyczną czytała kilka
razy, a Kupiec wenecki i Sen nocy letniej też był wysoko na jej
prywatnej liście ulubionych utworów. Czyli
hobbystycznie podczytywała klasykę angielską! Później się dziewczyna
zakochała i inteligencja jej gwałtownie spadła, ale no co zrobić, pierwsza miłość ma już taki swój urok, że w
niektórych przypadkach ludzie tracą rozum.
Tyle bzdur udało mi się wyłapać, ale spokojnie, to
dopiero pierwsza część sagi! Pamiętajcie też, by czytać ten post z przymrużeniem
oka i traktować go z humorem.
Jeśli zwróciliście uwagę na coś, czego tu nie zawarłam,
to śmiało piszcie w komentarzach, chętnie porównam wrażenia i spostrzeżenia!
A jeśli podoba się wam taka żartobliwa forma i chcecie
podobną wyliczankę odnośnie kolejnych części to również dajcie znać, bo kolejny
raz cała saga się nie przeczyta, a każdy pretekst, by jeszcze raz przeczytać
sagę Zmierzch, jest dla mnie dobry.
Ciekawe spostrzeżenia. 😊
OdpowiedzUsuńDzięki ;)
UsuńSerio aż tak uwielbiasz to czytadło? :D Nie sądziłam. ;) Uśmiałam się przy czytaniu setnie i gratuluję wytrwałości w czytaniu całości tego wątpliwej jakości dzieła tyle razy. :D Chociaż... Z dwojga złego lepszy zmierzch niż "365 dni". XD
OdpowiedzUsuńWeź mi tu nawet tego nie porównuj! Zmierzch przy Lipińskiej to na Nobla zasługuje XD
UsuńSzczerze? Jedyną faktyczną głupotą, jaką tutaj opisałaś, jest ten niedosłuch wampirów. Reszta? Nie.
OdpowiedzUsuńIle nastolatek ma się za balast w nowym związku rodziców? Cała masa. Czy Renee szybko zgodziła się na wyjazd? Tak naprawdę nie wiemy.
Skąd odwaga Belli do gadania z nim? Bo wszystko ją do niego przyciągało, o czym sam Edward mówił.
Szybka miłość? No cóż, to ma miejsce w wielu książkach.
Pokonanie grawitacji? Ale że w jakim sensie? Jak spadła ze schodów, a okno było od podłogi w górę, to jaka grawitacja?
Inteligencja Belli nie wykracza ponad ani poniżej przeciętnej. To, że kocha angielskie powieści i dobrze pisze wypracowania, nie czyni z niej Einsteina. A głupie myśli w wieku nastoletnim ma każdy, nawet prymus szkolny.
Spokojnie, luźne spostrzeżenia, nikogo nie obrażam, po prostu wyłapuję rzeczy, które po głębszym zastanowieniu nie mają zbyt dużego sensu XD.
UsuńBella wyjechała ze zbyt dużym uśmiechem na twarzy. Można byłoby podbudować to jakimiś wydarzeniami, cechami charakteru, a tak to Bella w ogóle nie ma mamie za złe, po prostu zauważa, że potrzebuje przestrzeni więc się wyprowadza. W wieku 17 lat. To zupełnie nie pasuje do nastolatki
O oknie od dołu do góry nie było wspomniane, a jednak jak czytasz to stwierdzenie, to mnie się nasuwa myśl takiego zwykłego, normalnego okna, które jest na środku ściany i ciężko przez nie wypaść. Po prostu
Einsteinem nigdy nie była i nie będzie, ale jednak w szkole dobrze jej szło, a o tym się nie wspomina, zawsze się ją hejtuje za głupotę.
"Zmierzch" naprawdę kocham i te błędy mnie nie obchodzą, ale no, nie mogę zaprzeczać, że ich nie ma, bo niektóre rzeczy się kupy nie trzymają
Ciekawie się to czytało :) Kilka lat temu zmierzch był moim ulubionym filmem, jednak gdy teraz go oglądam, stwierdzam że wiele można by było w nim poprawić. Oglądając film bez wcześniejszego przeczytania książek trudno mi było zrozumiec niektóre rzeczy, dopiero potem nabrały one sensu. Ale nadal uważam że przyjemnie czasem wrócić do tej sagi :P
OdpowiedzUsuńJa teraz przy oglądaniu pierwszej części się wkurzam, bo strasznie przeszkadza mi kolorystyka. Ten film jest strasznie niebieski XD
UsuńA mi ta 'niebieskość' się właśnie podobała. To mi się kojarzyło z tymi lasami, częstym deszczem i zapadłą dziurą jaką było (czy też nie) Forks.
UsuńByłoby fajniej, jakby utrzymano ją przez całą serię. A tak to reszta jest bardzo ciepła i mi to tak się niezbyt klei xd
UsuńW sumie to te błędy takiego znaczenia nie mają. Kiedyś też uwielbiałam Zmierzch, potem zaczęły mi przeszkadzać chyba tylko świecące się wampiry xD.
OdpowiedzUsuńTakie tam poboczne głupotki dla dociekliwych xd
UsuńFajnie się pośmiać. Zajrzyj kiedyś na wroga Pawła Opydo pt: złe książki. Polecam After i Michalak. Boki zrywać.
OdpowiedzUsuńObejrzane wszystkie odcinki! Moja ulubiona seria XD
UsuńCzytałam tą serię wielokrotnie, do dziś uwielbiam wampiry, ale scena (w Zmierzchu) gdzie Bella odbiera telefon on Jamesa jest tak abstrakcyjna, że głowa mała. Po pierwsze jakim cudem Alice i Jasper jej nie usłyszeli? A po drugie dlaczego Alice nie zobaczyła tego, że James zadzwoni? Przecież go obserwowała?
OdpowiedzUsuńNo właśnie było to tak głupie, że krew człowieka na miejscu zalewa :c
UsuńCo do tego wyjazdu od matki. Czy w książce nie było napisane że Phil (czy jsk mu tam) był bejsbolistą (czy innym takim) i miał częste wyjazdy w których Renee (najwyraźniej jakaś nie muszą a pracować (p.s.tez tak chcę) hipiska przeżywająca drugą młodość i pierwszą prawdziwą miłość) chciała mu towarzyszyć. Co przy nastoletniej córce muszącej się uczyć było by raczej trudne. <tak się tylko pytam bo książkę czytałam już kilka lat temu)
OdpowiedzUsuńNiby tak, ale w sumie w Forks Bella wcale nie miała jakiejś wielkiej opieki od Charliego - on cały czas pracował albo jeździł sobie na ryby więc obecność rodzica w domu byłaby porównywalna. Meyer po prostu musiała jakoś Bellę przenieść do Forks, ale tak trochę po łebkach to zrobiła moim zdaniem
UsuńTeż chcę móc tak sobie jeździć za mężem i nie musieć pracować XD
Całkiem fajne wytknięcie błędów. Niektórych nawet nie zauważyłem wcześniej!
OdpowiedzUsuńPolecam się! :D
UsuńJa byłam swego czasu zachwycona zmierzchem i zebrałam całą sagę + drugie życie Bree i jestem prawie pewna, że na połowie zarwałam nocki! Do książek osobiście nie wracam, także zazdroszczę wytrwałości :) A post świetny :D
OdpowiedzUsuńJa nawet nie tyle zarywałam nocki, co specjalnie rano wcześniej wstawałam! To już kompletnie inny poziom XD
UsuńCzytałam Zmierzch już jakiś czas temu, choć już i tak po czasie jego złotych dni (sięgnęłam z ciekawości czy naprawdę zasługuje na tyle hejtu). I nie była to tak zła lektura, nawet to Twoje streszczenie jest bardzo przyjemne! :D
OdpowiedzUsuńTe 10 lat temu mając te 10 lat to to było arcydzieło <3
UsuńŚwietnie się bawiłam przy tym poście bo Zmierzchu nie czytałam i nie oglądałam, zakładając że szkoda mojego czasu.
OdpowiedzUsuńMiło mi! A do sięgnięcia po Zmierzch i tak zachęcam, bo to na pewno nie jest strata czasu! Może ci się nawet spodoba, a jak nie, to będziesz wiedzieć o czym wszyscy wokół trajkotają :D
UsuńMój ulubiony motyw w tego typu książkach i filmach to robienie researchu w internetach. Ja nigdy nie umiałam tak znaleźć informacji o swoich duchach i wampirach :( A co do Belli - wydaje mi się, że popełnia głupoty jak wiele nastolatek, w szczególności w kwestii "miłości aż po grób" :) Zawsze chciałam, żeby ten wątek rozwinąć, pokazać jak zmieniają się i "dorastają" jej uczucia, gdyby okazało się że Edward wcale takim ideałem nie jest, a ona ma baaardzo duży problem, no bo, cóż, już jest wampirem. Czytałabym!
OdpowiedzUsuńAle Meyer wcale ten reaserch źle nie wyszedł! Przynajmniej jeśli o tę rzeczywistą stronę chodzi, bo ona ani razu nie była w Forks, a opisała wszystko tak, jakby pisząc siedziała patrząc na okolicę. Oglądałam kiedyś dokument o tym, porównujący jej opisy do rzeczywistości XD
UsuńZa taką piątą część napisaną po latach bym się nie obraziła! Żaden związek nie jest cały czas cukierkowy i muszą zdarzać się kryzysy, nie pogardziłabym takim tworem np. sto lat później!
Kiedyś bardzo lubiłam "Zmierzch" :)
OdpowiedzUsuń