Wiecie, że te książki mają już 10 lat? Gdy autorka je pisała, nikomu się jeszcze nie śniło, że w Warszawie zbudują drugą linię metra!
Wiktoria Biankowska jest studentką na warszawskiej
uczelni i raczej nie narzeka na swoje życie. Dobrze się bawi, korzysta z
młodości, całkiem nieźle sobie radzi i jeszcze do pełni szczęścia brakuje jej,
by ten jej wymarzony kolega Piotruś ogarnął, że jej się podoba i zrobił
pierwszy krok. Wszystko trochę się komplikuje, gdy dziewczyna… umiera. I trafia
do piekła, zostaje diablicą, zyskuje nowe moce, o których wcześniej jej się nie
śniło, ale jednocześnie jest związana kontraktem i musi wypełniać swoje nowe
diabelskie obowiązki.
Koło tych książek chodziłam bardzo, bardzo długo.
Pamiętam, gdy za dzieciaka regularnie odwiedzałam Empik i przyglądałam im się
podczas każdej wizyty. Nie ukrywam, że to okładki najbardziej przykuwały mój
wzrok, bo w głowie mi się nie mieściło, że można je tak uciąć! Ostatecznie
nigdy po te powieści nie sięgnęłam i dopiero teraz, po 10 latach nadrabiam
wszystkie zaległości.
Pomysł na powieść – cudowny! Mamy do czynienia z lekką
opowieścią zabarwioną solidną dawką świetnego humoru. O losach Wiktorii czyta
się z przyjemnością, chociaż czasami jej naiwność łaskota cierpliwość
czytelnika. Same dialogi są sprawnie napisane, opisy nie nużą, a akcja
poprowadzona jest w taki sposób, że o przestojach w fabule nie ma mowy. Jest
całkiem sporo zaskoczeń i zwrotów akcji, a zakończenie to jeden wielki plot
twist, który zmusza nas do szybkiego sięgnięcia po kontynuację.
Po przeczytaniu pierwszego tomu miałam tylko jeden
poważniejszy zarzut – autorka nie do końca umie (czy może raczej umiała wtedy,
podczas pisania), łączyć ze sobą poszczególne wydarzenia tak, by miało to ręce
i nogi. Nie umie sprawnie przechodzić z punktu A do punktu B, bo na tej drodze
zawsze coś pominie, ominie lub zapomni wspomnieć, przez co ja się głowię, czy
może w moim egzemplarzu kartek nie brakuje. Jednak nie irytowało mnie to aż tak
bardzo więc postanowiłam wybaczyć i mieć nadzieję, że w kolejnych tomach będzie
pod tym względem lepiej.
W Ja, diablicy
znalazłam to legendarne „to coś”, co mnie do niej przyciągało i sprawiało, że
kibicowałam bohaterom. Lekka, oryginalna i pełna świetnego humoru książka,
idealna na jesienny dołek, bo potrafi podnieść człowieka na duchu i rozweselić
mu dzień!
I dlatego szczerze żałuję, że o kolejnych tomach nie mogę
się wypowiedzieć w podobnych superlatywach…
Ja, anielica to druga część trylogii (przynajmniej trylogii w oryginalnej wersji, bo niedługo
wychodzi tom numer 4). W samym zakończeniu pierwszej części autorka zdecydowała
się na całkiem ryzykowny zwrot akcji, z którego… wycofała się już po 30
stronach. Można byłoby to pociągnąć o wiele dalej i głębiej, a nie od razu
chować głowę w piasek, wracając do bezpiecznego schematu, nie podejmując
wyzwania.
Tutaj dla odmiany mamy powieść bardzo chaotyczną. Całość
wygląda trochę tak, jakby autorkę rozpierała wena twórcza, a pomysły mnożyły
jej się w głowie przy tworzeniu. I dobrze, tylko niedobrze, że podczas tego
procesu nie nastąpiła żadna selekcja ani hierarchia, bo wszystko jak leci
zostało wrzucone do tej jednej, stosunkowo niedługiej książki. Daje to poczucie
bezcelowości akcji, a sama fabuła wygląda też na taką, co to sama nie wie,
dokąd chce zmierzać.
Sam chaos jeszcze jako tako można wybaczyć, ale.. to, co
urzekło mnie w pierwszym tomie, to humor. A wiecie, czego tutaj brakuje?
Właśnie tego humoru. Nie znalazłam żadnego fragmentu, który by mnie rozbawił
czy chociaż sprawił, że uśmiechnęłabym się pod nosem. Podczas czytania Ja, diablicy cały czas śmiałam się do
siebie jak wariatka po butelce wina, a tutaj nie dostałam nawet okruszków.
Na szczęście klimat się nie zmienił i cała
anielsko-diabelska otoczka pozostała na swoim miejscu. Dalej świat i
bohaterowie mnie do siebie przyciągali i chciałam poznać ich losy. Jednak tym
razem na końcu spotkało mnie rozczarowanie, gdy okazało się, że raczej donikąd
to wszystko prowadziło.
Niby dalej było lekko i przyjemnie, ale w porównaniu z
pierwszą częścią, to ta druga wypada równie blado co jej nowa okładka.
Płynnie przechodząc do tomu numer trzy czyli do Ja,
potępiona – tutaj wyszło dokładnie tak, jak wszyscy mi pisali i
straszyli czyli, że zwieńczenie trylogii o Wiktorii Biankowskiej wypada
najsłabiej w porównaniu do całej reszty. W sumie całą moją opinię na jego temat
mogłabym zawrzeć w jednym zdaniu: było nudnie i monotonnie. Ale spróbuję to
rozwinąć, by dokładnie wam wyjaśnić, co tu poszło nie tak.
Jak poprzedniej części zarzucałam chaotyczną fabułę, tak
tutaj mamy całkowite przeciwieństwo – zamiast chaosu nie ma nic, jest pustka i
brak jakichkolwiek ciekawszych wydarzeń. Jakiś pomysł niby był, ale autorka nie
do końca umiała ubrać swoje myśli w słowa i przelać je na papier, a co za tym
idzie, realizacja wypada miernie. Do tego bardzo widać, że bohaterów wrzucono w
sytuację bez wyjścia i… sama autorka nie do końca umiała znaleźć im to wyjście.
Zamknęła się we własnej klatce i odcięła wszelkie drogi ucieczki przez co
zamiast kreatywnego rozwiązania mamy kombinowanie przeczące wszelkim prawom,
jakie wcześniej ustaliliśmy.
Jeśli mnie zapytacie, czy humor gdzieś odnalazł się w drodze
z drugiego do trzeciego tomu, to muszę niestety z bólem serca zaprzeczyć. Tutaj
również go nie odnajdziemy. I kurczę, tego najbardziej ze wszystkiego nie mogę
przeboleć. Ja, diablica właśnie tymi
sarkastycznymi dialogami i lekkim dowcipem mnie sobą urzekła, a pozostałe część
są pozbawione tego najfajniejszego pierwiastka.
Zaś jeśli o samo zakończenie chodzi… no raczej jest ono
takie, że kontynuacja nie wydaje się być potrzebna. Dlatego też jestem bardzo
ciekawa, co tam autorka wymyśliła, że koniecznie chce odkopać swoich starych
bohaterów i wrócić do nich po 10 latach rozłąki.
Nie są to wybitne książki, ale są przyjemne i lekkie do
poczytania na kilka wieczorów. Na pewno polubicie się z bohaterami i miło spędzicie
czas z całą serią. Przy pierwszym tomie będziecie się naprawdę dobrze bawić,
potem poziom niestety spada, ale z sentymentu i tego pierwszego dobrego
wrażenia myślę, że do końca będzie wam podobać się ta historia!
Czwarty tom będę czytać i w najbliższym czasie możecie
spodziewać się jego recenzji! Zobaczymy, czy w ogóle jest do czego wracać, czy
coś się zmieniło i jak to tam wszystko wypada!
Książki z serii dla młodzieży, takie luźna...ale na pewno jest przepełniona emocjami!
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale skusze się :)
Pozdrawiam serdecznie!
Mój blog
O, to to na pewno! Idealnie to ujęłaś :D
UsuńZaczęłam czytać recenzję i pytam na głos: "macie w Warszawie drugą linię metra?" :D
OdpowiedzUsuńCzytałam kilka książek autorki, swojego czasu byłam zauroczona "Szeptuchą" (znaczy zanim dotarłam do ostatniego tomu). Ale chyba za ten cykl podziękuję.
No właśnie w Warszawie już dwie mają, a w Krakowie jak nie było, tak nie ma! Ani jednej :C
UsuńMi się ten cykl bardzo podobał wyczekuję na tom czwarty, a jeszcze bardziej tej autorki lubię "Kwiat Paproci" (no z wyjątkiem trzeciego tomu), ale ogólnie bardzo lubię twórczość Miszczuk właśnie za ten jej humor, bo to bardzo lubię w powieściach. ,
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
Niedoskonała
O tak, Szeptuchę też chyba bardziej wolę także piątkę przybijam! Pomijając trzeci tom, bo to też mój najmniej ulubiony :D
UsuńTo zupełnie nie moje klimaty czytelnicze.
OdpowiedzUsuńMoże następnym razem mi się uda wstrzelić :D
UsuńW sumie się ni dziwię, że podsumowałaś dopiero je jako całość - czasami serie są tak skonstruowane, że ciężko podsumować pojedynczo, ciężko zebrać myśl. Nie znam tych książek, po Miszczuk nigdy nie sięgnęłam, ale kiedyś to zrobię!
OdpowiedzUsuńJakbym pisała osobne posty, to za dużo rzeczy by się powtarzało, a lanie wody byłoby bez sensu więc wrzuciłam do jednego posta :D
UsuńSłyszałam o tych książkach, ale nie wiedziałam, że mają 10 lat. Myślałam, że są nowe na rynku. Bardzo chcę przeczytać tę serię chociażby dla tego pierwszego tomu. Strasznie szkoda, że autorka nie utrzymała poziomu.. Muszę zakończyć wszystkie serie, które zaczęłam i zabierać się za tą :D
OdpowiedzUsuńweruczyta
Teraz wyszło wznowienie w nowych okładkach więc może dlatego miałaś takie wrażenie.
UsuńW seriach ciężko jest utrzymać poziom niestety :c Ale 4 tom jest już lepszy!