Recenzję pierwszego tomu zaczęłam od zachwytów nad naszym polskim wydaniem i dalej z zachwytu nie wychodzę! Okładka drugiej części jest równie cudowna i dopasowana do poprzedniej, a ja jestem w niej równie mocno zakochana!
Jeśli
o fabułę chodzi, to chyba nie ma co się zagłębiać. Pamiętamy, że w Papierowym magu Ceony nie do końca
chciała zostać Składaczem, czyli magiem zajmującym się papierem, ale poniekąd
nie miała innego wyjścia, bo Składaczy jest bardzo mało, a to bardzo cenna
umiejętność i inne takie. Poznaliśmy też Emery’ego… I tutaj kontynuujemy tę
historię, ale ja już nic więcej nie mówię, bo spoilery!
Pierwszy
tom miał wszystko. No dobra, prawie. Brakowało mu tylko jednej rzeczy, bez
której, niestety, cała fabularna machina kuleje i się potyka o własne nogi. Bo
autorka miała świetny pomysł na fabułę, zarysowała całkiem fajnych bohaterów i
wrzuciła ich w ciekawe wydarzenia, a całość czytało się z zaintrygowaniem.
Tylko brakowało przekonującej kreacji świata przedstawionego. Papierowy mag liczył sobie coś w okolicy
250 stron i… Pani Holmberg umie się streszczać, ale niestety kosztem swojej
fikcyjnej rzeczywistości.
Tutaj
ten błąd się powtarza i jak wcześniej byłam skora przymknąć na to oko, wierząc,
że w kolejnych tomach będzie lepiej, to jednak nie mam już taryfy ulgowej.
Świat przedstawiony dalej leży! I co mi z tego, że fabuła jest świetna, a
bohaterów darzę sympatią, jeśli autorka próbuje zbudować mosiężnego kolosa na
podparciu z dwóch zapałek?
Cały
czas się mówi, że magia papieru jest taka wyjątkowa, pożądana i niespotykana. I
że brakuje Składaczy. Tylko w Szklanym
magu w żadnej scenie, a przynajmniej w 99% scen, w których potrzebna była
magiczna interwencja, magia Składaczy nie nadawała się do wykorzystania. Więc
hej, o co chodzi? Czemu są tak niezbędni w funkcjonowaniu systemu, skoro tak
naprawdę do niczego się nie przydają? Chyba, że składanie żurawi z papieru i
nauka oszukiwania w pokera się liczą jako umiejętności, które mogą przydać się
w sytuacji zagrożenia.
Czyli
ponownie świat przedstawiony jest ubogo opisany a my dalej nie wiemy, kto, po
co, czemu i dlaczego. I jak pomysł na fabułę pierwszej części jeszcze się
bronił bez znajomości fizyki, która rządzi rzeczywistością Ceony, tak Szklany mag ujawnia wszystkie
niedopracowania i niedopisania. Bo wiecie, nie da się czytać o bohaterach,
którzy łamią zasady, nie wiedząc, jakie w tych realiach panują zasady.
Ale
przynajmniej tempo akcji się nie zmieniło. Dalej mamy mnóstwo wydarzeń, które
dzieją się szybko po sobie, jednocześnie wynikając jedno z drugiego i prowadząc
czytelnika po kolei przez każdy element historii. Ceony dalej ma moją sympatię,
coraz bardziej lubię też Emery’ego. Reszta postaci chyba trochę za słabo
została opisana, by coś więcej o nich powiedzieć… ale już ustaliliśmy, że takie
szczegóły nie leżą w naturze autorki.
Cieszę
się za to bardzo mocno, że wątek miłosny, który wyraźnie zaczął się pojawiać w
poprzednim tomie, został w naturalny i zgrabny sposób poprowadzony tak, by miał
sens i w miarę logiczne podbudowanie. Na szczęście nie mamy do czynienia z
insta love, bo to już byłby gwóźdź do trumny.
Chociaż
jestem rozczarowana, to jednak dalej jestem zaintrygowana papierową magią Ceony
i ciekawi mnie, jak akcja rozwinie się w trzecim tomie. Na pewno po niego
sięgnę, gdy zostanie wydany w Polsce. Wtedy już chyba będzie czas zmniejszyć
swoje oczekiwania do minimum i przyzwyczaić się, że jeśli o kreowanie
fikcyjnych światów chodzi, to na panią Holmberg nie ma co liczyć.
To nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńWidzę, ze seria idealna dla mnie.
OdpowiedzUsuńWłaśnie przez te okładki zwróciłam uwagę na serię, ale jeszcze nie wpadły mi w ręce.
OdpowiedzUsuńOkładki są cudne i wpadają w oko, to na pewno :D
UsuńSzkoda, że właśnie dużo osób mówi, że książka z potencjałem, ale gdzieś coś nie zagrało i ogólnie jest raczej rozczarowująca. Ale i tak chcę ją przeczytać, bo to jednak jest coś nowego, a ja zbytnio nie zwracam uwagę na chociażby dziury fabularne (zazwyczaj), więc a nuż się zachwycę :D
OdpowiedzUsuńTo w takim razie sięgaj koniecznie!
Usuń