Wezwij sokoła czyli książka, którą podobno najbardziej docenią fani Kruczego cyklu czyli Króla kruków i tych wszystkich innych, których… ja niestety nie znam. Już na samym początku wam powiem, że moje zdanie jest średnie, ale właśnie słyszałam, że jest to przyczyna mojego braków w lekturach, a nie w tej konkretnej.
Fabuła
tej książki jest boska, a sam pomysł był tym, co mnie do niej przyciągnęło.
Ludzie dzielą się na śniących, którzy śnią i nie mogą się przed tym
powstrzymać, bo to element ich życia. I są też wyśnieni, którzy od śniących są
zależni, nie mogą bez nich żyć. Pośrodku tego wszystkiego mamy trzech braci i
ich przygody… No brzmi jak coś genialnego!
Sami
bohaterowie są całkiem fajni. Przeżywają mnóstwo przygód, a ich moce powodują całą
gamę mniejszych lub większych przygód. Sama ich pozycja w tym niezwykłym
świecie jest dość problematyczna i rodzi ciekawe problemy. A problemy w świecie
zależnym od snów to zupełnie nowy rodzaj problemów.
Towarzyszy
nam świetna atmosfera na przestrzeni całej książki. Trochę przypominała mi
klimatem tę obecną w Pamiętnikach
wampirów (albo po prostu to skojarzenie zostało mi zasugerowane przez nazwę
miasteczka, bo w Wezwij sokoła mamy
Great Falls). Ale i tak nie mogę się oprzeć wrażeniu, że jest podobna do
książek z lat 2010 od tej dobrej strony, jednocześnie będąc współczesną.
Jeśli
zaś o wykonanie samej fabuły chodzi i akcję, to… ja nie mówię, że to było
nudne, ale… no dobra. To było po prostu nudne. Niby coś się działo cały czas,
ale w sumie to jednak nic, ponieważ wszystko było tak opisane, że ja nie czułam
się zainteresowana i wcale nie spieszyło mi się do kontynuowania lektury.
Same
kwestie związane z budową świata zostały kiepsko wyjaśnione. Miałam wrażenie,
że czytam drugi tom serii, bo takich podstawowych informacji na temat sposobu
funkcjonowania śniących i wyśnionych było niewiele. A ten pomysł mnie tak
zaintrygował, że ja bym chciała więcej! A wiecie, kiepsko zbudowany świat
przedstawiony i już od razu zaangażowanie czytelnika maleje.
Sama
książka wydawała mi się trochę bezpłciowa. Zupełnie nie umiałam się wczuć w tę
historię, nie wzbudzała we mnie żadnych emocji, wydarzenia mi zwisały, a o
kibicowaniu bohaterom to już w ogóle nie było mowy. Teoretycznie wszystko było
poprawne, bo nie jestem w stanie jasno wymienić dokładne przyczyny mojego braku
entuzjazmu, a jednak mimo to jest to powieść, która wypada w ostatecznym
rozrachunku nijako i nie angażuje czytelnika.
Tutaj
warto rozwinąć wątek, który podjęłam na samym początku: Kruczy cykl. Ja czytałam tylko pierwszy tom, w dodatku było to
wieki temu, także pamiętam z niego absolutne zero. Z tego, co już się
dowiedziałam różnymi kanałami, to Wezwij
sokoła dużo czerpie właśnie z tej poprzedniej książki autorki, bo pojawiają
się tam nawet ci sami bohaterowie. I jestem skora uwierzyć właśnie w tę wersję
wydarzeń, bo to by tłumaczyło moje zagubienie i wrażenie, że czytam któryś
kolejny tom cyklu.
Także
jeśli spodobał wam się Kruczy cykl,
to Wezwij sokoła także powinno wam
przypaść do gustu. Jeśli jednak o krukach nie macie zielonego pojęcia, to to
chyba nie będzie najlepszy wybór i zaczęcie od Króla kruków byłoby lepszym pomysłem.
Ale
nie powiem, jestem zaciekawiona i mam ochotę jeszcze raz przeczytać pierwszy
tom Kruczego cyklu, a także wszystkie
inne, do których kiedyś nie dotarłam! A potem może zrobię powrót do Wezwij sokoła i odezwę się z
aktualizacją.
Recenzja
powstała przy współpracy z Wydawnictwem Uroboros
Śliczna okładka.
OdpowiedzUsuńMi się podobała ta książka, ale ja bardzo lubię Kruczy cykl. I dziwi mnie, jak wiele osób czyta tę książkę bez znajomości Kruczego cyklu. Wydaje mi się, że to mocno wpływa na negatywny odbiór :( "Wezwij sokoła" mocno czerpie z tego cyklu. Wydaje mi się, że powinno to być mocniej podkreślane przy promocji tej książki...
OdpowiedzUsuńNo właśnie ja nie miałam pojęcia, a też takiej informacji nigdzie nie znalazłam. Powinno być zaznaczone :c
Usuń