niedziela, 20 listopada 2016

Film| Historia pana Doktora Strange'a

Kolejna odsłona marvelowskiego bohatera.

Znalezione obrazy dla zapytania doctor strange movie photos

Gdy pierwszy raz usłyszałam informację o tym filmie, puściłam ją mimo uszu. Gdy kolejny raz się na nią natknęłam, trochę bardziej się zainteresowałam. A gdy dowiedziałam się, że główną rolę gra Benedict Cumberbatch, to uznałam, że Sherlock Holmes pomylił adresy. Później oglądnęłam zwiastun i moją reakcję można by było podsumować jednym słowem – meh. Ale film nie dawał mi spokoju. Po pierwsze, Marvel, po drugie, Benedict. W końcu się wybrałam i to z dużym rozmachem, bo na seans 4DX.

Pierwsze co należy wiedzieć przed oglądnięciem Doktora; to jest film Marvela. I nie zaznaczam tu tego dlatego, że osoby nieznające uniwersum nie będą w stanie się odnaleźć w fabule, nie, nie. Taki laik jak ja, gdzie nigdy z komiksem nie miałam do czynienia spokojnie sobie da radę. Chociaż może ja już nie do końca wpasowuję się w kategorię osoby nieogarniającej tematu. Widziałam Thora, jakieś tam urywki Iron Mana i Avengers. Ten fakt zdecydowanie mi pomógł w niektórych fragmentach, ale było ich i tak stosunkowo mało. To, do czego zmierzam. Jeśli nie wybraliście się do tej pory na Doktora Strange’a z powodu braku znajomości uniwersum, nie macie już usprawiedliwienia. Nie jest to niezbędne, aby cieszyć się seansem. Tym bardziej, że postać Doktora jest nowym tworem wytwórni i jego postać jest dopiero budowana, więc wszystko jest po kolei wyjaśnianie. A więc nic nie stoi na przeszkodzie!

 

Ale wracając do tematu. Wyraźnie zaznaczając, że jest to film Marvela, mam na myśli, że jest on typowo marvelowski. A znaczy to to samo co najprostszą fabułę bez żadnych nagłych zawirowań, jednowątkowość akcji i ocean efektów specjalnych. Pokusiłabym się o stwierdzenie, że 97% filmu to są efekty specjalne. Ale za to jakie! Grafika i obróbka to jest cudo. Oddaję ukłon dla twórców, którzy to wszystko stworzyli. Efekty są bardzo dobrze wykonane, są rozbudowane i występują w każdej scenie, stanowią główny motyw filmu, a może i nawet powód, aby zobaczyć je na dużym ekranie. Wielkie uznanie dla grafików i dla osoby, która to wszystko wymyśliła.

A więc o czym jest film? O Doktorze Strange’u. Haha. Nie będę wam zdradzać fabuły, bo jest jej tam tak niewiele, że każda informacja mogłaby zostać uznana za spoiler. Najlepszy efekt zaskoczenia dałoby pójście do kina z żadną wiedzą na ten temat, tak jak zrobiłam to ja. Bo samodzielne poznawanie historii Strange’a zapewnia o wiele więcej przyjemności. A mówię tu tylko o pierwszej pół godzinie filmu.

Wybierając się na seans musimy być przygotowani na dużą ilość bijatyk i zawirowań na ekranie. Twórcy wykreowali bardzo dużo alternatywnych rzeczywistości, oddzielne krainy, światy, lustrzane odbicia, rozszczepy czasu i manipulowanie miejscem akcji jak zapałkami. Dosłownie. Tam sobie połamali, tam poprzekręcali, a tam obrócili do góry nogami. Jeśli nie wiecie, o czym mówię, nie dziwię się.  Ale po obejrzeniu filmy wszystko się rozjaśni.

 

A poruszanie tematu walk jest idealne na wspomnienie kina 4DX. Dla niewtajemniczonych, jest to rodzaj kina, gdzie fotele się ruszają. Z siedzeń przed nami psika na nas woda, w sali puszczane są specjalne zapachy, światło mruga a nami targa i szarpie według tego, co dzieje się na ekranie. A, no i projekcja jest w 3D. Czyli reasumując, przy każdej bijatyce, a było ich baaaaaaardzo duuuuużo widz lata i obija się o fotel jak szalony. A przy scenie wypadku samochodowego… No cóż. Ja czułam się tak, jakbym rzeczywiście siedziała w tym aucie. Odradzam picie w takiej sytuacji. Po wyjściu z sali czułam się jakby ktoś mnie przeżuł i wypluł. Dopiero następnego dnia ustało takie dziwne uczucie bujania w głowie. Ale jeśli chodzi o ten konkretny film, warto, warto i jeszcze raz warto zobaczyć go w 3D, a nawet więcej, zaryzykować kino 4DX. Nie wyobrażam sobie siedzenia w sztywnym fotelu na normalnym seansie bez efektu trójwymiarowego. Dopiero to połączenie nadaje filmowi wydźwięk, o jaki chodziło twórcom.

Podsumowując, fabuła Doktora Strange’a niczym nie zaskakuje. Pięcioletnie dziecko mogłoby wymyślić coś bardziej ambitnego. Ale w tym wypadku chodzi o to, aby tak poprowadzić akcję, żeby można było wykazać się w użyciu wszystkich możliwych efektów specjalnych. Bo ten film to przede wszystkim są efekty, które momentami były naprawdę spektakularne. Jakby powstawały w głowie autora będącego na niezłym haju.


Wiedziałam, że fabularnie wyjdzie słabo, więc nie miałam wielkich oczekiwań. Podejrzewałam, że znajdzie się tu dużo efektów specjalnych, ale ich jakość oraz skala przerosła moje oczekiwania. A w całym filmie znalazłam tylko jedną wadę. Aktorzy. Albo raczej ich brak. W pewnym momencie bohaterowie muszą walczyć z dużym zagrożeniem. Jest to kwestia być albo nie być dla Ziemi i całej ludzkości zamieszkującej naszą planetę. Po stronie dobra staje Doktor Strange ze swoim nowym kumplem oraz, uwaga, z bibliotekarzem. Walczą oni przeciwko złym, których szeregi także składają się z trzech osób. Przynajmniej wyszło sprawiedliwie, że żadna grupa nie ma przewagi. Ale ten fragment nijak mi się nie chciał poskładać w logiczną całość. Ziemia jest zagrożona więc jej obrońcy muszą spełnić swoje zadanie i stanąć do walki. I nagle się okazuje, że jest ich tylko trzech? Tak samo ci źli. Próbują zdobyć planetę we trójkę? Jedynym logicznym wyjaśnieniem tej sytuacji jest fakt, że zatrudniając do głównej roli Cumberbatcha oraz przez zrobienie tylu efektów, nie starczyło budżetu do obsadzenia innych ról.

Jeszcze jest jedna ważna rzecz, którą warto wiedzieć przed udaniem się do kina. Na filmach Marvela nigdy nie wychodzi się przed napisami. NIGDY. Zawsze są ukryte sceny, czasem jedna, czasem dwie, tak jak w tym wypadku. I nie przejmujcie się, że będziecie ostatnimi osobami na sali i że reszta widzów już dawno wyszła. Nie popełniajcie ich błędów i zostańcie do samego końca, bo warto.

Doktor Strange jest jednym z tych filmów, na które warto się wybrać do kina i zobaczyć je na dużym ekranie. To produkcja idealna dla fanów szybkiej akcji, bijatyk, pościgów i miłośników dobrze zrealizowanych efektów specjalnych. Znajdziemy tu też sporą dawkę humoru typowego dla filmów Marvela. Niezbyt inteligentnego, ale wywołującego salwy śmiechu na sali. Doktor Strange jest zdecydowanie warty uwagi i nie bez podstaw zrobiono mu tak dużą reklamę. I ta czerwona peleryna! Warto, warto i jeszcze raz warto.

Znalezione obrazy dla zapytania doctor strange

A wy, widzieliście już, zamierzacie się wybrać czy to nie wasze klimaty? Chętnie poznam wasze opinie na temat filmu, czy jesteście tak samo zachwyceni jak ja, czy mijamy się w naszych osądach. Piszcie w komentarzach, co myślicie.





Znajdziesz mnie również tutaj: 
 Facebook: https://www.facebook.com/toreadornottoreadworld/ 
Instagram: https://www.instagram.com/thethirteenthbook/ 
Goodreads: https://www.goodreads.com/ewuniunia 
Snapchat: @ewuniunia

19 komentarzy:

  1. Ja raczej się nie wybieram, jakoś nie jarają mnie te klimaty.
    W kinie 4DX musiało być super! Słuchałam jak Martha z booktube'a opowiadała jak jej łeb urywało, bo tak ją szarpało na tym fotelu :D Zazdroszczę :D Ja mam za daleko do takich cudeniek.
    Kasia z Kasi recenzje książek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja własnie zaryzykowałam kino 4DX pod wpływem recenzji Marthy. Już kiedyś chciałam sprawdzić, co to za nowe bajery, a Marvel jest idealny na takie eksperymenty. Jeśli kiedyś będziesz miała okazję, to skorzystaj! Bo to rozpiernicza system

      Usuń
  2. Sama na pewno się nie wybiorę, ale może uda mi się namówić chłopaka :D Ostatnio byliśmy na Ice Age 5 na 4DX i było to świetne, a tam nie było wcale aż tyle efektów specjalnych :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ice Age jest świetne samo w sobie, a nie oglądałam nigdy w 3D a co dopiero 4DX. Ale to kino mile zaskakuje ;)

      Usuń
  3. Czemu ja to czytam. Robisz mi smaka a nie ppjde na to :( no nic musze czekac na cda... Brutusie

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdecydowanie nie moje klimaty, jakoś nie przepadam za takimi historiami. ;/

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem fanką Marvela, chociaż muszę przyznać, że po ostatnich filmach jestem trochę rozczarowana :(
    Na Doktora Strange'a mam ogromną chęć i na pewno kiedyś obejrzę (bo Benedict <3). Niew iem tylko kiedy... teraz w kinie tyle wspaniałych filmów :(
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja uwielbiam Thora i Avengersów, a z Iron mana to tylko trzecią część. Do kapitana Ameryki mnie nie ciągnie. No i jeszcze Spider man! <3

      Usuń
    2. A ja włąśnie jestem fanką Kapitana największą ;) niestety ostatni film bardzo mnie zawiódł :(
      Iron mana muszę sobie maraton zrobić, bo tak wybiórczo oglądałam. Ale Avengersi jak najbardziej na TAK ;) Spider man to klasyk ;)

      Usuń
  6. Oglądałam, nawet u mnie na blogu notka na ten temat ;) Swoją drogą nie mogę przepuscić żadnego filmu z Benedictem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, czytałam! I to był jeden z powodów dla których poszłam do kina ;)

      Usuń
  7. Miałam na niego iść do kina, jednak z mojego wyjścia nic z tego. Benedict jest moim ulubionym aktorem i chciałbym zobaczyć go w innej roli niż Sherlock Holmes. Film oczywiście wcześniej czy później oglądnę.

    take-a-pencil-and-draw-world-of-race.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że to będzie wcześniej niż później, bo naprawdę warto ;)

      Usuń
  8. No dokładnie, nigdy przed napisami. Z klasą zatrzymywaliśmy się na schodach no bo oczywiście scena końcowa xD Film genialny :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeszcze nigdy tego nie ogladalam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Klimaty moje, ale film niestety kończy się tam, gdzie strange przestaje być doktorem, a zaczyna superbohaterem. Zaczyna się niezbyt ambitna bajka dla dzieci. Ogromny plus jednak za pelerynę i finałową walkę.

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz wskrzesza jednego jednorożca :D
Odwiedzam blogi wszystkich, którzy zostawili komentarz pod ostatnim postem ;)