środa, 9 stycznia 2019

NAJGORSZE książki 2018 roku - subiektywny ranking


Jak już wspominałam w poście o najlepszych tytułach, z którymi miałam okazję zapoznać się w ubiegłym roku, 2018 rok był rokiem średnim jeśli chodzi o moje literackie doznania. Trafiałam na same mierne pozycje, których w tej chwili nawet wszystkich nie pamiętam, bo były tak nijakie. Jednak w gąszczu tych wodorostów i mułu, miałam nieprzyjemność przeczytać kilka takich, które się wyróżniły – niestety, w tę złą stronę. O takich sobie pogadamy.


Zaznaczam już na wstępie, że będę pisać o książkach, które przeczytałam w 2018 roku (chociaż z tego co widzę, to wszystkie i tak w 2018 miały swoją premierę, ale wiecie, nie przeczytałam wszystkich nowości). I najważniejsze – to mój subiektywny ranking, nie musicie zgadzać się z moją opinią.

O obecność na tej liście aż się prosi najnowsza książka ze świata Rhysanda i Feyry czyli Dwór szronu i blasku gwiazd, która… była koszmarnie nudny. Jej lektura nie wnosi absolutnie niczego do historii, którą poznawaliśmy z wypiekami na twarzach w trzech pierwszych tomach. W tej „nowelce”, która ma być pomostem do dalszych opowieści, znajdziemy ogromną ilość seksu, ohydne żarty, ciągłe narzekanie Feyry, więcej seksu, brak pomysłu na prezenty, ubolewanie nad brakiem pieniędzy, więcej seksu, narzekanie na nadmiar pieniędzy, nadskakiwanie siostrom Feyry, więcej seksu i problemów z pieniędzmi, więcej świątecznych dylematów. Po skończeniu tej powieści czułam, że jej wydanie było marnotrawstwem papieru. A mam tak naprawdę bardzo rzadko.

Kolejny tytuł to niestety, ale dziecko naszej polskiej autorki. Mam tu na myśli Perłową damę (swoją drogą ciekawe, ale pierwszy tom, czyli Król kier, nie pojawił się w moim zestawieniu najgorszych książek 2017 roku… chyba to dlatego, że wygryzła go Michalak z Haner). W tej powieści znajdziemy mnóstwo schematów, a niekiedy wręcz scen zaczerpniętych z innych znanych książek, przepisanych bez żadnej obróbki, bez dodania do nich niczego nowego, bez udawania, że to chociaż miało być oryginalne. Sylwetki poszczególnych bohaterów praktycznie nie istnieją – nie mają oni żadnych charakterystycznych cech, są po prostu nijacy. Relacje są sztywniejsze i nierzeczywiste. Do tego fabuła wydaje się zmierzać donikąd… A najgorsze w tym wszystkim jest to, że będą kolejne tomy.

 

Mam tutaj niestety jeszcze jedną polską autorkę, której książka doprowadzała mnie do białej gorączki. Bieg do gwiazd, który jest chyba najbardziej krzywdzącą książką, jaką miałam okazję czytać na przestrzeni ostatnich kilku lat. Bohaterką powieści jest nastoletnia dziewczyna, u której kilka lat wstecz zdiagnozowano cukrzycę. O ile mi wiadomo, cukrzyca to choroba cywilizacyjna. Trochę upierdliwa i wymagająca wielu poświęceń, ale spokojnie przy odpowiednim leczeniu da się z nią żyć długie lata. Co robi nasza główna bohaterka? Jęczy, narzeka i próbuje się zabić, bo przecież cukrzyca to koniec świata, z tym nie da się normalnie funkcjonować, jej życie jest skończone. A co robią jej rodzice? Mają ją totalnie gdzieś, bo przecież cukrzyca to wstyd i uważaj, dziecko, bo ktoś się o tym dowie! Bieg do gwiazd propaguje złe wzorce, a do tego pokazuje zerową wiedzę na temat tej choroby. Co jest podwójnie dziwne, bo rzekomo autorka sama na nią choruje…

Fandom! Ah, Fandom! Moja i Uli z Drzwi do innego wymiaru ewidentnie ulubiona książka. Fandom miał wszystko. Wszystko, by móc zostać świetną powieścią młodzieżową, z którą utożsami się każdy zapalony fan. Wyszło jak zwykle, czyli zupełnie na odwrót. Cała fabuła kręci się wokół Violet, która pewnego dnia wraz z przyjaciółmi trafia do świata z ich ulubionej książki. Szkoda tylko, że fabuła tej fikcyjnej książki w książce jest tak grubymi nićmi szyta, że aż nóż się w kieszeni otwierał, że ktoś może być aż tak zakochany w czymś tak… złym, słabym, a wręcz momentami głupim. Do tego dochodzi koszmarna kreacja głównej bohaterki, której przemyślenia będą mnie nawiedzać do końca życia. Bo proszę was, kto w chwili grozy, musząc uratować dwie tonące osoby cieszy się, że nie musi wybierać, bo jedna z nich już nie żyje?

I ostatnia! Coś mnie podkusiło, żeby sprawdzić, dlaczego Danielle Steel to swego rodzaju guru powieści obyczajowych dla kobiet. Zdecydowałam się sięgnąć po jedną z jej najnowszych książek czyli po Nie wszystko stracone. To pierwsze spotkanie było koszmarnym przeżyciem, bo czułam się, jakby ktoś puszczał mi cały czas ten sam film w kółko i w kółko. Na przestrzeni całej książki słyszymy przynajmniej 50 razy historię głównej bohaterki; jak to dokładnie się stało, że poznała swojego męża, czemu zrezygnowała z pracy jako projektantka i jak w ogóle ten jej ukochany mąż umarł, nie zapisując jej nic w testamencie. W nocy o północy wam to wyrecytuję, bo przy każdej okazji autorka powtarzała tę historię. Tak jakbyśmy nie przeczytali jej już dwanaście razy w poprzednich trzech rozdziałach. Coś podobnego możemy zaobserwować w Szpitalu i w Szkole, gdy kończy się przerwa na reklamy. Miły lektor do znudzenia będzie nam mówił, co się wydarzyło 5 minut wcześniej, trzeba oszczędzać RAM. I do teraz zastanawiam się, w czym tkwi fenomen tej autorki? Bo chyba nie w tych powtórzeniach…

  

I to by było na tyle! Wyłoniłam 5 tytułów, ale za to jakże soczystych! Ah, aż mi się przypomniała ta frustracja, którą czułam, przy czytaniu ich. Niezapomniane uczucia.

Recenzje wszystkich książek znajdziecie na blogu. Zdjęcia są podlinkowane! 

A jakie są wasze najgorsze książki, na jakie trafiliście w ubiegłym roku? Napiszcie w komentarzu, ostrzeżcie mnie i innych! 




 Facebook Instagram Goodreads Twitter Google+ LubimyCzytać



17 komentarzy:

  1. A, jakie to szczęście, że nie czytałam żadnej z nich ;) U mnie w poprzednim roku obyło się bez wielkich rozczarowań, no ale jak mi się wybitnie nie podoba, to po prostu rzucam książkę w kąt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie tykaj tych książek nawet kijem XD
      Zazdroszczę takiego podejścia. Bo ja mam dziwne ambicję, by dokończyć wszystko, nawet, gdy mi się okrutnie nie podoba :C

      Usuń
  2. Nic nie czytałam z tego zestawiania, ale myślę, że będę unikać wszystkiego oprócz książki Maas bo mam w planach całą serię :)

    Pozdrawiam,
    Lady Spark
    [kreatywna-alternatywa]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od Maas cię pewnie nie odwiodę, bo ciekawość jest silniejsza. Sama tak miałam XD

      Usuń
  3. Zygmunt Miłoszewski "Jak zawsze" wszędzie zachwalana książka, a dla mnie nudy od pierwszej strony. Nie skończyłam czytać tego dzieła. I jeszcze ośmiu innych.

    OdpowiedzUsuń
  4. Consolation - bryyy nie dosć że infantylna historia to książka pełna błędow. Logicznych i jezykowych. Z Twojej listy też będę omijać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Consolation razem z Conviction są na 6-7 miejscu XD. Ta piątka jednak była trochę gorsza xd

      Usuń
  5. Nic z tego nie czytałam, ale "Dwory" mam na półce i jak na fana S. Maas przystało i tak przeczytam :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Nic z powyższych nie czytałam. Dobrze, że było ich tylko 5. A może AŻ pięć. Mnie kategorycznie rozczarował jedynie ,,Nawiedzony dom na wzgórzu''.

    mrs-cholera.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie znam tych, Maas chce przeczytać z ciekawości :) Moja to "Ocaliła mnie łza" Angele Lieby oraz "W objęciach jasności" Betty J. Eadie i "Taniec Anioła" Ake Edwardsona. Emocji nie da się tak łatwo zapomnieć, jak czytasz taki shit :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Hahahahahahaha xD
    Stara, wyobraż sobie, że osobiście Perłowej damy nie zaliczę do najgorszych, więc wyobraź sobie, na jak wielkie gówna natrafiłam w tamtym roku.
    Oczywiście przeczytałam największy shit wszechczasów, czyli "Na szczycie" - i w sumie tytuł adekwatny do treści, bo to był, kurwa, szczyt.
    Pozdrawiam :)
    Kasia z niekulturalnie.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. W takim razie cieszę się, że żadnej z tych książek nie czytałam. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja również przeczytałam kilka złych pozycji w 2018 roku, ale nie były one mocno tragiczne. Takie sobie powiastki z marnymi bohaterami i historią, ale to jeszcze da się przeżyć.

    https://oddychajaca-ksiazkami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. "Fandom" ma ładną okładkę hah :) Być może przeczytam i na własnej skórze dowiem się jak wygląda ta historia. Wiesz co w sumie nie miałam jakiś strasznych przeczytanych książek w ubiegłym roku :) Wszystkie były albo znośne do czytania, albo świetne.

    https://weruczyta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Jestem ciekawa ostatniej książki Maas o dworach. Książka nadal czeka na półce na swoją kolej, ale jakoś nie umiem się za nią zabrać i chyba trochę boję się starcia z nią...No niestety rzadko kiedy słyszę o niej dobre słowa, a szkoda, bo historie Sarah są jednymi z moich ulubionych :c

    Pozdrawiam!
    https://miedzypolkami-ksiazki.blogspot.com/2019/01/kirke-madelinemiller-recenzja.html

    OdpowiedzUsuń
  13. Najbardziej zawiodłam się na nowej części "Dworu" od Maas. Naprawdę lubiłam pierwsze trzy części, a przy tej, czekałam aż się skończy. Z pozostałych nie radzę dotykać "Tożsamości Rodneya Cullacka" - książka była okropna, po 30 stronach nią rzuciłam (dosłownie), autor zdążył zamieścić obrzydliwą scenę seksu i masę nadmuchanego ego.
    Pozdrawiam, Kasia z cutelittle-reviews.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Żadnej nie czytałam, ale Dwory mam w planach, bo Szklany tron bardzo mi się podobał. Dużo opinii czytałam, że są słabe i nudne, ale chyba będę musiała przez nie przejść, jeśli planuję zapoznać się z całą serią. :)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz wskrzesza jednego jednorożca :D
Odwiedzam blogi wszystkich, którzy zostawili komentarz pod ostatnim postem ;)