Ta
powieść jest doskonałym przykładem trendu, który zyskał popularność jakiś czas
temu i do tej pory nie wyszedł z mody; zarobiliśmy kupę hajsu na świetnej
trylogii/serii? Napiszmy do niej pięć sequeli i osiem dodatków!
Nie
wiem, kto w tym przypadku zawinił; czy po prostu Maas wpadła na pomysł, by
przedłużyć historię Rhysa i Feyry, czy uległa presji fanów, czy może po prostu
jej kazali. Nie mniej jednak spłodzenie ACOFASu było jakąś pomyłką.
Po
wielkiej wojnie, o której mogliśmy czytać w Dworze
skrzydeł i zguby, Velaris próbuje
wrócić do normalności. Ludzie opłakują swoich bliskich poległych w walce,
odbudowują swoje domy, zmagają się z nadciągającą zimą, próbują odzyskać
równowagę psychiczną, a do tego przygotowują się do zbliżającego się święta Przesilenia.
Dwór
szronu i blasku gwiazd jest tak piekielnie nudny, że to aż słów brakuje. Całość kręci się wokół tego nieszczęsnego Przesilenia,
czyli ichniejszej Gwiazdki. Przez całą powieść będziemy czytać o wielkich egzystencjalnych dylematach Feyry na
temat świątecznych zakupów, że to przecież nie przystoi Księżnej wydawać tyle
pieniędzy na prezenty dla swoich bliskich, gdy kraj jest w potrzebie po wojnie,
a jak już w ogóle, to co ona powinna im kupić! Ale Maas pozwoliła też wypowiedzieć się innym bohaterom. Dzięki temu dostajemy rozlazłego Rhysa, który już
nie jest tak zadziorny jak kiedyś, który myśli tym, co ma między nogami i z
którym nie da się porozmawiać na tematy inne niż te, które dotyczą jego życia
miłosnego z Feyrą. Usłyszymy też co mają
do powiedzenia postacie drugoplanowe; Kasjan, Mor, Nesta… i tak najczęściej
będziemy patrzeć oczami Feyry, no ale dobra, niech będzie trochę tego
urozmaicenia, które akurat tej powieści wyszło na plus.
Na samym początku okrutnie nie mogłam
się wgryźć w fabułę. Język Maas wydawał
mi się jakiś taki strasznie toporny, autorka
kluczyła wokół czegoś, sama chyba nie wiedziała czego, strasznie lała wodę
i nie pisała o niczym wartym uwagi. Zaczęłam się nawet zastanawiać, czy abym na
pewno dostała dobrą książkę! Wsadzenie niewłaściwego środka w złą okładkę
wydawało się w tamtym momencie być bardzo prawdopodobne. Tylko kurczę,
wszystkie imiona głównych bohaterów się zgadzały, przytaczane wydarzenia
rzeczywiście miały miejsce w poprzednich tomach, więc o co chodziło?
Później
zebrałam wszystkie swoje pokłady nadziei i bardzo mocno liczyłam, że to tylko
wstęp był taki przynudnawy, że dalej będzie lepiej. Tylko jeśli w trzystu
stronicowej książce przez pierwsze 50 nie dzieje się nic, to chyba słabo i nie
wróży to nic dobrego. Po tej 50 całość zaczęła brzmieć już trochę bardziej jak
Maas, którą znam, ale w dalszym ciągu absolutnie nic się nie działo.
Gdzieś w połowie już straciłam nadzieje
na to, że cokolwiek ciekawego się wydarzy.
Do samego końca książki dotarłam z wielkim bólem. Na każdym kroku szukałam wymówki, byleby nie musieć tego
czytać. Nawet gdy upolowałam miejsce siedzące w tramwaju w drodze na
uczelnię udało mi się przeczytać tylko dwie strony, bo później uznałam, że
widoki za oknem są ciekawsze od Feyry i jej wynurzeń. I to jest dość
abstrakcyjne, bo przez ACOWAR, który miał
ponad 800 stron, dosłownie się płynęło. A tu? Tydzień mi zajęło przeczytanie
300!
Cały
ACOFAS
to tak właściwie powieść typowo świąteczna. Nie dzieje się nic, jest słodko, uroczo, pierdząco i
świątecznie. Tylko, że tutaj dodatkowo dostajemy bezsensowne opisy jakichś totalnie losowych czynności, które
zajmują kilka stron i nie mają żadnego odzwierciedlenia w fabule. Feyra,
Rhysand i reszta ich wesołej gromadki prowadzą sobie swoje sielankowe życie w
Velaris, które jest pozbawione wszystkich pierwiastków atrakcyjności.
Dodatkowo
siostry Feyry znowu są tymi biednymi
sierotkami, którym wszyscy muszą pomagać, bo one przecież są poszkodowane
przez los, a ich życie jest piekłem na ziemi. Nikt z głównych bohaterów nie
widzi, że zachowują się jak naburmuszone nastolatki w świetności swojego buntu
i wiecznym PMSem. Wszyscy im nadskakują, próbują im dogodzić, spełniają ich
życzenia zanim te zdążą je wypowiedzieć, a one co? Fochają się, tupią nóżką i zadzierają
nosa. Na szczęście później Elaina trochę
się ogarnęła, jeszcze nie tak do końca, ale jest już na dobrej drodze. Za
to Neście to się jeszcze pogorszyło!
Jest jeszcze bardziej nieznośna niż w poprzednich tomach, a Feyra ze spółką
jeszcze bardziej jej nadskakują.
Jest jeszcze seks, który odgrywa tutaj
ogromną rolę. Co prawda więcej się tu o
nim mówi i myśli, niż faktycznie się go uprawia, ale i tak szału można dostać. Rhys myśli swoim kroczem, a Feyra
zaczyna wykonywać jakieś nieskoordynowane ruchy na wzór przewracania oczami i
zagryzania wargi u panny Steele (Feyra podwija palce u stóp). Dialogi między tym dwojgiem w 90%
sprowadzają się do seksu. Za dużo, po co, bezsensu. Niektóre te opisy
wyglądały jakby pani Maas poszła na kawkę z E. L. James i trochę za bardzo
udzieliły się jej pomysły.
Owszem,
fajnie było wrócić do Velaris, ale kurde
felek, nie w taki sposób! Dwór szronu i blasku gwiazd jest po
prostu o niczym. Opisy sielankowego życia bohaterów może i by były fajne,
ale tutaj są przydługie, mdłe, cukierkowo-lukrowe, a niekiedy wręcz brzmią
sztucznie. Niektóre sformułowania, które Maas postanowiła wpleść w wypowiedzi
Kasjana czy Rhysa brzmiały zupełnie nie z tej bajki. Przez to też bohaterowie, którzy zostali naprawdę bardzo
dobrze nakreśleni w pierwszych trzech tomach tutaj są jak ciepłe kluchy, bez
żadnej osobowości i bez celu w życiu. Nie raz Kasjan i Azriel zlewali mi
się ze sobą, tak samo Mor i Amrena, a nigdy wcześniej mi się to nie zdarzało!
Tutaj te postacie są napisane na jedno kopyto i wszystkie wyglądają tak samo.
Podsumowując…
po co? Dlaczego? A najgorsze, że
Maas na tym nie kończy Dworów. Będzie
kolejny tom. I jeśli w nim będzie się działo równie dużo co i w tym, to moja
przygoda z Velaris szybko się zakończy i nawet nie będę nad tym faktem
ubolewać.
Mam
ogromną nadzieję, że Dwór szronu i blasku
gwiazd to wypadek przy pracy, każdemu zdarzy się napisać i wydać coś
słabego. Chyba, że ta powieść ma jakąś większą misję, o której my jeszcze nie
wiemy…
Fakty objawione:
Tytuł: Dwór szronu i blasku gwiazd
Tytuł oryginału: A Court od Frost and Starlight
Tytuł oryginału: A Court od Frost and Starlight
Autor: Sarah J. Maas
Tłumaczenie: Dorota i Jakub Radzimińscy
Tłumaczenie: Dorota i Jakub Radzimińscy
Wydawnictwo: Uroboros
Ilość stron: 320
Grubość grzbietu: 2,2 cm
Cena: 34,99 zł
Mobilność: M
Podobnież Maas pisząc Acowar, w ramach relaksu pisała o to te nowelkę i pewnego cudownego wieczoru przy drinku ze swoją wydawniczą napomknęła o tym. Owa pani wyczuwając interes zaproponowała wydanie. I tak o to świat ujrzał Acofas;)
OdpowiedzUsuńMiałam co do tego obawy, odkąd przeczytałam parę miesięcy temu opis, ale jak widzę jest jeszcze gorzej:(
A, czyli winne były pieniądze i zły doradca ;/
UsuńNo, ja się wyrżnęłam na ACOTAR, teraz wielbiciele ACOTAR się wyrżnęli. Czuję podłą satysfakcję! ♥ Chociaż wolę nawet nie sprawdzać jak wielki to jest bełkot, skoro dla mnie ACOMAF w 80% składał się z bełkotu, w 10% z taniej erotyki, a resztę ledwo da się zapamiętać, bo Maas miała w to totalnie wylane. Czekam na ostatni Szklany Tron i zaraz mój znajomy stawia tarota czy SJM totalnie upadnie. (Pisarsko, bo wiadomo, pewien odsetek czytelników zawsze poleci na Rhysa i jego krocze. ;-; ) Chociaż jak ostatnio dorobiła się Brajana to aż strach się bać, że w kolejnych Dworach walnie wątek macierzyństwa... *w tle trzaskają pioruny, wyją wilki, studenci zmierzają na wykłady o 8 rano*
OdpowiedzUsuńJa cię nie chcę straszyć ani nic, ale *UWAGA SPOILER DO ACOFASU* tutaj już pod koniec Feyra i Rysiek podejmują decyzję o spłodzeniu potomka. Sądzę, że niedługo go dostaniemy ;-;
UsuńGrażyna, to jebnie. Czas się ewakuować! Już się boję akcji w ToG, skoro w Imperium Burz trochę się bawiła w sugerowanie wpadki. ;-; (IMO jeden z najgorszych pomysłów w tej książce.)
UsuńTo ja już wiem, że poczekam z tą serią do usranej śmierci, bo jak jeszcze Szklany Tron jestem w stanie przeżyć, tak mam wrażenie, że w Dworach Maas poszła po bandzie i się wykoleiła :/
OdpowiedzUsuńPoszła po bandzie i się wykoleiła to mało powiedziane! :')
UsuńTa właściwa trylogia Dworów nie jest taka zła! Mnie się bardzo podobała. Ale ten dodatek? Ha!
UsuńNaprawdę nie rozumiem tych negatywnych opinii. Scena seksu była tylko jedna, a wiadomo, że w książce nie będzie akcji jak w poprzednich częściach, bo to tylko nowelka, dodatek do serii, na którego okładce z góry było napisane, że książka pokaże psychikę bohaterów o ich dzieje po wojnie z Hybernią.
OdpowiedzUsuńZgadzam się jednak, że mi też się nie podoba ciągnięcie serii i tworzenie kolejnych tomów.
Była tylko jedna, ale za to na 7 stron. A oprócz tego wszystkie sceny Feyra-Rhys kręcą się wokół seksu, myślenia i gadania o nim ;-;
UsuńW nowelkach w Szklanym tronie było naprawdę dużo akcji i bez nich reszta serii nie miałaby sensu. Tutaj? To ta nowelka nie ma sensu.
Maas pewnie będzie tworzyć dalsze tomy, bo kasa musi się zgadzać.
Borze liściasty! Na siedem stron?!
UsuńDla mnie ACOWAR to był Dwór Orgazmów i Rhysa, toteż tego tałatajstwa kijem nawet nie tknę.
No i to zahaczanie Feyrą w locie... Widzisz i nie grzmisz.
Haha. Mądrze robisz
UsuńSiedem?! Coś we mnie umarło.
UsuńNegatywne opinię biorą się z tego, że uwaga - Maas generalnie nie potrafi pisać. Nie mam pojęcia, skąd w ogóle się biorą jakiekolwiek pozytywne opinię o którejkolwiek z jej powieści, naprawdę. XD
UsuńPodbijam to, że Maas nie umie pisać! xd
UsuńTa seria miała tak bardzo skrajne opinie, w tym niektóre mocno nieprzychylne, że finalnie jakoś mnie odstraszyły i bałam się po nią sięgnąć :/ Ale rozumiem twoje uczucia, kiedy na siłę przedłuża sie dobrą serię i pisze pierdyliard dodatków i... przestaje być dobra. A mogła, gdyby zostawiło się ją w spokoju. Miałam podobnie z cyklem Dom Nocy, pani Cast, tomów wychodziło tyle, że po szóstym czy siódmym się poddałam... :(
OdpowiedzUsuńmrs-cholera.blogspot.com
Ta oryginalna trylogia mnie się bardzo podobała. I podejrzewam, że te kolejne tomy też będą niezłe. Po prostu wydaje mi się, że Maas zamiast streścić ten okres przejściowy w 20 stronach, to zrobiła z tego osobną powieść ;-;
UsuńAhhhh Dom Nocy... Kiedyś sobie dokupię reszte tomów i przeczytam! Przynajmniej taki mam plan na emeryturze XD
Czytam właśnie i będąc w połowie mam niestety podobne wrażenia :( Ale doczytam do końca, może jeszcze zmienię zdanie :D
OdpowiedzUsuńNie chcę cię martwić, ale coś mi się nie wydaje XD
UsuńDla mnie to był trochę taki fanfick, odcinek świąteczny. Nic właściwie porywającego, a Maas przesadziła z erotyką jak na tak krótką książkę... Liczę jednak, że kontynuacje skupiające się na Neście i Kasjanie będą ciekawsze.
OdpowiedzUsuńKiedy zobaczyłam tytuł tej recenzji, zaczęłam się niekontrolowanie śmiać i przez dobre dziesięć minut nie mogłam się opanować, bo to takie prawdziwe... i jednocześnie cholernie smutne. Bo Maas stać na więcej, a po prostu uległa presji. Nie znoszę, kiedy jakaś seria świetnie się sprzedaje, więc autorzy postanawiają ją rozwinąć i mam tak już od czasów Cassandry Clare i Darów Anioła, które pierwotnie miały być trylogią. Jeszcze gdyby chociaż autorki robiły to dobrze... A widać, że kolejne tomy są naciągane i pisane pod publikę, dla większych pieniędzy. Już w trzeciej części z trudem znosiłam fochy Nesty, a skoro tutaj jest jeszcze gorzej, to aż strach się bać, co będzie w powieści całkowicie poświęconej jej i Kasjanowi... Kocham Sarę, ale nie wiem, czy będę w stanie się zmusić, by po nią sięgnąć. No i ta erotyka... Pokochałam Dwór mgieł i furii między innymi za to, z jakim szacunkiem Rhys traktował Feyrę, jak z nią rozmawiał, stanowiąc jej oparcie... Kto mi powie, co się z nimi stało? Dlaczego teraz wszystko sprowadza się do seksu?!
OdpowiedzUsuńPodsumowując - jestem wściekła i mogę się tylko modlić, żeby ta tendencja spadkowa Maas nie przeniosła się na ostatni tom Szklanego tronu ;(
Books by Geek Girl
Haha! Widzę, że doceniłaś mój tytuł XD
UsuńNesta to totalna porażka. Ogólnie siostry Feyry są okropne i nie mam pojęcia, jak Maas chce zrobić o Neście kolejny tom. Przecież póki co Nesta okrutnie Kasjana nienawidzi, gnoi go i przy każdej możliwej okazji mu ubliża. Ledwo się o tym da czytać w tym ACOFASie, a co będzie dalej, to strach się bać :O
Rhys... no ciepłe kluseczki z niego się zrobiły. Zaczął myśleć swoim penisem, a nie mózgiem i... eh, nawet nie ma co się denerwować
Nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę Dworów. No nie może mnie zachwycić, głupota Feyry mnie dobijała, a ten jej absztyfikant też był pożal się Boże.
OdpowiedzUsuńNo i nienawidzę książek świątecznych. Są takie słodkie i mdłe.
Czyli już wiesz, czy sięgnę po tę historię.
Mam nadzieję, że to był mały niewypał, a kolejny tom będzie boski. No bo kurczę, trzy tomy były dla mnie boskie, kocham tę serię. Może dlatego, że ta książka jest dość krótka, i Sarah może nie wiedziała dokładnie jak tym poprowadzić. Ale ufam jej, bo cała seria Szklanego tronu i te trzy tomy Dwórów pokazały, że autorka ma niesamowitą wyobraźnię i talent do tworzenia intryg, magii i pięknego świata. I moim zdaniem nowy duet w nowym tomie... będzie bombą i mega intensywną przygodą. Mam nadzieję. :)
OdpowiedzUsuńpotegaksiazek.blogspot.com
Uwielbiam czytać recenzję książek Maas. Uśmiech sam pojawia się na twarzy, gdy sobie przypominam dlaczego porzuciłam tę serię. Dla mnie to całkowity niewypał, a kolejne tomy, co poznaje w recenzjach, tylko przynoszą rozczarowanie. Tam nic wartego uwagi się nie dzieje! Sama to odkryłaś tym razem, więc witaj w klubie!
OdpowiedzUsuńPOCZYTAJ ZE MNĄ
Cóż, ja cudem przebrnęłam przez niemal wszystkie tomy ,,Szklanego tronu". Jest to zdecydowanie lepsza seria niż te całe, pożal się Boże, ACOTARy, ale i tak nie urywa dupy. Raczej naciągane są te książki, bardziej dla czternastolatek niż kogokolwiek starszego. Niemniej, jak się wyłączy mózg, faktycznie można się przy tym umiarkowanie bawić.
OdpowiedzUsuńAle seria o Feyrze i Rhysie to coś żałosnego. Liczyłam na dobrą fantastykę, już od pierwszego tomu, a dostałam wrzuconą na siłę akcję, powielane schematy, wyłanianie się zza ud i myślenie tylko i wyłącznie o męskim kroczu. Ta cała wojna jest jakaś naciągana, wprowadzona tylko po to, żeby pokazać, że, ojej, miłość jest siłą.
A na temat tego, że sceny seksu Maas wyglądają jak pamiętnik nastolatki, która nigdy seksu nie uprawiała, pominę.
Ale cóż, ten tom też przeczytam. Przynajmniej się pośmieję.
Ściskam,
Iza Heavy Books
hahahahhaa "To jest raczej dwor blasku seksu" moje pierwsze przemyślenia po kilku stronach. Na szczęście później już tego nie było w takich ilościach :D Jednak przyznaje, że i mnie to zraziło. I kolejny raz się zgadzam -typowo świąteczna historyjka. Miło było powrócić do tego miejsca. I jak się wyłączy na pewne mankamenty jest fajnie.
OdpowiedzUsuń