Skończyłam
tę powieść dosłownie dwie chwile temu i od razu po odłożeniu jej, zabrałam się
za pisanie recenzji. Dzisiaj będzie krótko i na temat, bo Czas martwych liści jest
tytułem krótki, interesującym i wartym uwagi, więc nie ma potrzeby lać
wody.
Notingam
jest prowincjonalnym księstewskiem, 20 lat po wojnie przestępczość się szerzy i
bywa, że jest lepiej zorganizowana niż władze. Wkrótce zostaje znalezione zmasakrowane ciało młodej księżniczki, które
pokazuje, że źle zaczęło się dziać już od dawna, a nie dopiero teraz.
Gdy
tę powieść czytałam, miałam mnóstwo pomysłów na przekazanie wam, co w niej jest
takiego niezwykłego, ale skrupulatnie odkładałam moment spisania notatek, bo
nie chciałam przerywać sobie lektury. A to już wiele mówi o książce.
Czas martwych liści czytało mi się bardzo dobrze! Agnieszka Choczyńska ma bardzo lekkie i przyjemne pióro, potrafi
posługiwać się słowami i sprawić, że nie będzie się zwracało uwagi na
niedopatrzenia. Sama fabuła jest
naprawdę ciekawie skonstruowana i poprowadzona, wszystko ma swój początek i
koniec, jedno w logiczny sposób wynika z drugiego (co nie jest takie oczywiste,
patrząc na inne książki z tego bądź podobnych gatunków!).
Powieść czyta się super, miło przy niej spędza się czas, kibicuje się bohaterom
i z uwagą śledzi się ich przygody. Ale
później, gdy zaczyna się trochę bardziej zastanawiać nad tym, co tak właściwie
się działo, to dociera do ciebie, że niby
wszystko było okej, niby było poprawnie, a jednak coś mi tutaj nie do końca zagrało.
Jeden
minus Czasu martwych liści mogę bez problemu znaleźć, bo w jego wyniku
książka jest trochę nieproporcjonalna. Na samym początku dostajemy prolog,
który ma 50 stron, a opowiada bardzo dokładnie o stosunkowo niewielkim odcinku
czasu. Zaś dalszą fabułę autorka skupia w 190 stronach, dzieje się tam dużo,
momentami za dużo.
I
tu dochodzę do głównego punktu tej recenzji. Czas martwych liści jest za
krótki! Zbyt dużo rzeczy zostało
skumulowanych w zbyt małej liczbie stron przez to mało z nich miało okazję
wybrzmieć w pełni. Momentami wręcz trochę się gubiłam, bo było bardzo dużo
wydarzeń, jeszcze więcej bohaterów, a o żadnych nie usłyszeliśmy tyle, ile
byśmy chcieli. Jak na mój gust, to powieść
powinna być przynajmniej te dwa razy dłuższa, wtedy moglibyśmy dostać pełny
i szczegółowy ogląd na sytuację oraz poznać każdego bohatera.
Ale
humor zasługuje na uwagę! Zdarzyło
mi się zaśmiać podczas czytania, a nie zdarza mi się to często! I ah, te miny
ludzi wokół, gdy czytałam w tramwaju i trafiłam akurat na zabawny fragment…
Czas martwych liści inspirowany jest Robin Hoodem i jego przygodami
(inspirowany jest, prawda?), ale tego zupełnie nie czuć! Dlatego mam lekką zagwozdkę,
czy to rzeczywiście inspiracja, czy tylko zbieżność nazw. W końcu jednym z
bohaterów jest Robin, a Szerwód to jedno z miejsc akcji! Bo wiecie, autorka
wplotła ten motyw w tak delikatny i subtelny sposób, że aż mi się miło na
serduszku zrobiło, gdy dostrzegałam powiązania między tymi dwoma historiami,
których jest akurat tyle, by je zauważyć, a nie tak dużo, by się na nie
irytować i kląć, że inspiracja sięgnęła za daleko.
Ale
mimo to, co wyżej wam tam napisałam, to czuję
dziwny pociąg do tej książki. Z przyjemnością do niej wracałam, chciałam
kontynuować lekturę i dowiedzieć się, co tam dalej słychać będzie u bohaterów.
I chociaż Czas martwych liści perfekcyjny nie jest, to mnie to w zupełności
nie przeszkadza. Jestem ciekawa drugiego tomu i trzymam za Agnieszkę kciuki
(my, matfizy, musimy o siebie dbać)!
A
teraz słowo końcowe dla tych niezdecydowanych – podlinkuję wam okładkę. Gdy w
nią klikniecie, to traficie na stronkę z idealną zapowiedzią, czego możecie
spodziewać się po Czasie martwych liści.
Mnie to kupiło, może was też ;)
Tytuł: Czas martwych liści
Autor: Agnieszka Choczyńska
Wydawnictwo: Rideró
Ilość stron: 246
Grubość grzbietu: 1,9 cm
Mobilność: S
Chyba się na nią skuszę!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam <3
https://bookcaselover.blogspot.com/
Faktycznie, nie wydaje się pozycją idelaną, ale wydaje mi się, że udało ci się zawszeć w recenzji to ,, COŚ'' co cię tak urzekło. To może być bardzo ciekawa pozycja pomimo pewnych zgrzytów :)
OdpowiedzUsuńmrs-cholera.blogspot.com
Nie wiem czy byłabym zachwycona tą książką ;). Muszę to przemyśleć ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Opis intryguje, wydaje się być idealną książką na jesień.
OdpowiedzUsuńhttps://weruczyta.blogspot.com/
Nie jestem pewna, czy to książka dla mnie, ale może się przekonam.
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, tyle razy się przejechałam na debiutach, mam do nich ogromny dystants.
OdpowiedzUsuńChoć podoba mi się sam tytuł, to jednak nie wydaje mi się, żebym miała sięgnąć po tę powieść.
OdpowiedzUsuńJak z początku nawet byłam zaintrygowana tą książką, tak z każdym kolejnym zdaniem recenzji mój zapał nieco opadł. Nie zrozum mnie źle, jednak kiedy dotarłam do fragmentu, gdzie wspominasz, iż prolog ma pięćdziesiąt stron – zaniemówiłam. Moim zdaniem to odrzuca, naprawdę, a kiedy jeszcze dowiedziałam się, ile stron ma pozostała część... Prolog powinien być krótki i na tyle wciągający, by czytelnik chciał dowiedzieć się, o co w nim dokładnie chodzi, a rozwlekanie go to największy błąd, jaki można popełnić. Tak czy inaczej, ja odpadam. I choć sięgam po debiuty, to jednak ten nie dostanie ode mnie szansy.
OdpowiedzUsuńTo nie do końca moje klimaty, ale różnie w życiu bywa. Moze kiedyś po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńTo read, of course, to read, no i oczywście, Agniecho - to write! Ja nad Martwymi liśćmi spędziłam pewne bardzo miłe popołudnie.
OdpowiedzUsuń