środa, 10 października 2018

Bestseller, który jest największym średniakiem tego roku - "Okrutny książę" Holly Black [RECENZJA]


Tak, Okrutny książę, pewnie słyszeliście o tej książce? Same pozytywne opinie, zachwyceni czytelnicy i fabuła, która po prostu musiała okazać się dobra, nie było innej opcji. Ja, zachęcona tymi wszystkimi ochami i achami, po Okrutnego księcia postanowiłam sięgnąć. Otworzyłam książkę, przeczytałam, zamknęłam, a teraz zasiadłam do pisania tej recenzji. I wiecie co? Mam ochotę wam powiedzieć o wszystkim; że aktualnie mam bardzo ładną pogodę za oknem, że mój uniwersytet zdążył mnie już dwa razy wkurzyć, a studiuję tam dopiero drugi tydzień, że wf o 7.30 rano powinien być zabroniony i że tegoroczne Krakowskie Targi Książki zapowiadają się beznadziejnie; będzie w cholerę ludzi i minimalna ilość ciekawych autorów. Mam ochotę pogadać z wami o wszystkim, tylko nie o Okrutnym księciu.

Jude jest człowiekiem. W wieku siedmiu lat była świadkiem brutalnego morderstwa swoich rodziców, a krótko po nim razem z dwoma siostrami została porwana do świata elfów. Dziesięć lat później Jude udało się już w miarę dostosować do nowej rzeczywistości. Nie wyobraża sobie innego życia, ale wie też, że będąc człowiekiem, nie jest szanowana w świecie Faerie, zawsze będzie traktowana jako osoba niższej kategorii, bez perspektyw na przyszłość. Jednak wkrótce zostaje wplątana w sieć intryg i spisków, i to od niej będzie zależeć los innych faerie.

Nie chce mi się o tej książce gadać, bo w moim mniemaniu jest po prostu ogromnym średniakiem. Przy lekturze męczyłam się niemiłosiernie, a do tego zajęła mi ona trochę więcej czasu, bo przy czytaniu każdorazowo zastanawiałam się „Dlaczego ludzie są tak zachwyceni Okrutnym księciem?”. Pewnie jak już wiecie, nie lubię recenzować średniaków. Wtedy nie za bardzo jest co wiele powiedzieć i aż chce się zamknąć całą opinię w dwóch zdaniach: „To było średnie. Są książki lepsze, są gorsze”. Ale zacznijmy od początku.

Bardzo podoba mi się pomysł na świat faerie. Autorka stworzyła zupełnie nową rzeczywistość, która rządzi się własnymi zasadami, ceni inne wartości i żyje w zupełnie inny sposób niż śmiertelnicy. Wymyśliła skomplikowane ustroje polityczne dla tego fikcyjnego państwa, podzieliła je na królestwa, dwory i wiele więcej. Tylko gdzieś w międzyczasie zapomniała to wszystko dokładniej opisać. Wszystkie rzeczy, które czytelnik jest w stanie wynieść z tej powieści na temat świata faerie, można podsumować tym właśnie akapitem. Książka nie oferuje wiele więcej, w żaden sposób nie rozwija tego uniwersum, nie pokazuje, że kryje się tam coś więcej. Cały ten świat zasługuje na zdecydowanie więcej uwagi, której niestety nie dostał. Wiemy tylko, że takie ustroje istnieją, ale to by było na tyle.

Jeśli myślicie, że skoro poskąpiono nam opisów świata, to może dostaniemy dokładne charakterystyki wszystkich głównych bohaterów? No nie do końca. Ich sylwetki zazwyczaj opierały się na rasie, z której się wywodzą (elfy, ludzie, gobliny, trolle), ojca, który ich spłodził i dwóch cechach charakteru, które tak naprawdę nie miały wiele wspólnego z rzeczywistym zachowaniem postaci.

Najbardziej w tym wszystkim jednak bolał mnie język. I tu już mam pewne podejrzenia, dlaczego wszyscy zachwyceni byli Okrutnym księciem, a jak przyszło co do czego, to zaczęły sypać się nieprzychylne opinie. Mam wrażenie, że całą winę ponosi przekład na język polski, który w 80% brzmi tak, jakby robił go mistrz Yoda z Gwiezdnych wojen. Amerykańscy czytelnicy oraz nasi polscy, którzy nie mogli doczekać się lektury, więc sięgnęli po powieść w oryginale, są zachwyceni. Mam przeczucie, że Holly Black po prostu wymyśliła sobie nietypową stylizację, chciała swój język dopasować do fikcyjnej rzeczywistości i sprawić, że będzie on brzmiał jakby bardziej dworsko. Tylko w przekładzie z jej na nasze wychodzi coś wprost okropnego, czego czytać się za bardzo nie da.

Nie mniej jednak logika w Okrutnym księciu nie występuje na zbyt wielu stronach. Niektóre zachowania bohaterów nie mają sensu w perspektywie ich poprzednich czynów, tego co aktualnie myślą i tego, czym się w życiu kierują. Autorka nie umie umotywować poczynań postaci, przez co ja miałam wrażenie, że grają one na scenie według kiepskiego scenariusza. Ciąg przyczynowo-skutkowy? Holly Black chyba go nie zna. A gdy już sama autorka zaczyna ogarniać, że coś tu jej się chyba nie skleiło tak jak powinno, to zamiast cofnąć się dwie strony do tyłu i wprowadzić odpowiednie poprawki, zrzuca wszystko na głupotę głównej bohaterki, która patowe sytuacje kończy myślą: „a pomyślę o tym innym razem”, po czym nigdy do nich nie wraca.

Jest jeszcze jedna kwestia. Jakbym z wielką przyjemnością przygarnęła większą ilość stron, na których odpowiednio Holly Black opisałaby cały świat przedstawiony, to połowę z 400 właściwych stron Okrutnego księcia bym po prostu wyrzuciła. Jeśli chcecie znaleźć dobry przykład lania wody, to trafiliście pod dobry adres. Po co skupiać się na świecie, polityce, relacjach między bohaterami, skoro można opisywać krzesła, dywaniki, gwiazdy i żyrandole? I nic tymi opisami nie wnosząc?


Podsumowując, Okrutny książę był okrutnie średnią książką, która mnie wynudziła. Tutaj nic się nie dzieje, uczucia między bohaterami powstają jak za pstryknięciem palcami, świat jest potraktowany po macoszemu, język aż boli w oczy, a logika poszła się paść na Błonia. Bardzo żałuję, że Black nie wykorzystała w pełni potencjału, który tkwił w jej pomyśle, bo Okrutny książę mógłby być naprawdę świetną książką, a historie o faerie są zawsze u mnie na probsie. Zamiast tego dostałam kolejnego średniaka, o którym nie ma co wiele pisać oprócz dwóch zdań: „To było średnie. Są książki lepsze, są gorsze”.



Fakty objawione: 
Tytuł: Okrutny książę
Tytuł oryginału: The Cruel Prince
Autor: Holly Black
Tłumaczenie: Stanisław Kroszczyński
Wydawnictwo: Jaguar
Ilość stron: 424
Grubość grzbietu: 3,0 cm
Cena: 39,90 zł
Mobilność: M



 Facebook Instagram Goodreads Twitter Google+ LubimyCzytać



23 komentarze:

  1. Kiedyś czytałam dzieło "Danina" tej autorki. Było ciekawe. I miało mało stron.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem ciekawa, jak ja ją odbiorę :)
    http://whothatgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Nic, ale to absolutnie nic nie ciągnie mnie do tej książki, więc będę jej unikać ;)

    Pozdrawiam,
    Lady Spark
    [kreatywna-alternatywa]

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja po nią umyślnie nie sięgam. Mam słabość do innej powieści autorki, którą poznałam lata temu i po prostu wiem, że spotkanie z tą książką "zniszczyłoby" mi autorkę z dzieciństwa. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie ciekawi z racji tego, że większość opinii z którymi się spotykam, jest mocno średnia. Zaczynając od kulawego przekładu, denerwującą bohaterkę, brak dynamizmu przez większą część książki i tonę zmarnowanego potencjału jeżeli chodzi o świat. Ale jestem masochistką i chcę sprawdzić, co tak bardzo poszło nie tak :D

    mrs-cholera.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale cię rozumiem w tej kwestii XD. Jak już przeczytasz, to daj znać :D

      Usuń
  6. Szkoda, że ta powieść nie przypadła Ci do gustu. Ja jestem nią ogromnie zainteresowana i mam nadzieję, że pozytywnie mnie zaskoczy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiesz co? Z ust mi te recke wyjęłaś. Serio, moja opinia pokrywa się z twoją w jakichś ... 95%? Ja bym tylko dodała kilka słów o słowach samych w sobie, no bo litośc, "wysmotruchał" (?) zasługuje na swoje pięć minut XDDDD
    A, no i pomimo mierności Okrutnego księcia czuję w kościach, że i tak zaryzykuję drugi tom, bo zakończenie o dziwo było spoko, chociaż prawie całkowicie je przewidziałam, może z małymi rozbieżnościami pomiędzy moimi domysłami, a tym co się wydarzyło ;P

    Buziaki ��
    Ula

    www.doinnego.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, to jak będziesz czytać, to mi na bieżąco relacjonuj. Nawet ze spoilerami. Chyba, że przyjdzie mi do głowy ten sam pomysł, to wtedy będziemy czytać razem xd

      Usuń
  8. Książkę pewnie i tak przeczytam, bo jestem jej strasznie ciekawa i są to po prostu moje ulubione klimaty, jednak już sporo podobnych opinii spotkałam, więc nie będę się nastawiać na coś mega. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zdaje mi się, że wszyscy są zachwyceni tą książką, bo każdy inny ją wychwala i boi się hejtu, albo nie chciał podpaść wydawnictwu. Twoja recenzja przekonała mnie, aby nie sięgać po tę historię, bo raczej mnie nie zachwyci :) Przydała się taka szczera opinia!
    Pozdrawiam, Girl in books

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetna recenzja, zwłaszcza pierwszy akapit 😀😀 książkę widziałam wielokrotnie, ale jakoś mnie do niej nie ciągnie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie znoszę średniaków, takie książki powinno się palić na stosie... Odpuszczam sobie, chociaż miałam ogromną ochotę po nią sięgnąć, szczególnie, że wydawnictwo poszalało przy promocji.

    OdpowiedzUsuń
  12. Okrutny książę jeszcze przede mną, ciekawe jak ja odbiorę ten tytuł?

    OdpowiedzUsuń
  13. Sama okładka jakoś mnie nie zachęca - ogólnie nic dla mnie. Piękna recenzja!
    Pozdrawiam, Weronika ♥
    pasjeweroniki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Mimo negatywnych recenzji, na które ostatnio ciągle natrafiam, to i tak jestem zadowolona z tej lektury :P

    OdpowiedzUsuń
  15. No i przez Ciebie odeszła mi ochota na tę książkę, a bardzo chciałam ją przeczytać :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Faerie... Mocno mi się skojarzyło z Fae, pół ludzi pół elfów :) A propos, taka propozycja na recenzję książki ,,Szklany Tron" Sarah J. Maas
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Kurczę, chętnie bym przeczytała fragment tego yodojęzyka xd szkoda, że autorka nie panuje nad logiką, bo jednak wzmianka o świecie przedstawionym, który nie jest zdublowany, bardzo mnie zachęcił.

    OdpowiedzUsuń
  18. O kurczę, serio? :) Ja się przy niej świetnie bawiłam i na pewno nie powiedziałabym, że jest aż tak przeciętna - kupił mnie klimat (wydaje mi się, że to jest tak standardowe nawiązanie do mitów i legend angielskich, że nie potrzebowałam szerszych opisów) i co niektóre rozwiązania fabularne. Zgadzam się za to z kwestiami językowymi: narracja pierwszoosobowa w czasie teraźniejszym jest w ogóle bardzo zdradziecka i moim zdaniem po polsku nie ma prawa brzmieć dobrze... Dlatego po drugi tom sięgnę, ale w miarę możliwości będę starała się przeczytać go w oryginale.

    Pozdrawiam,
    Ewelina z Gry w Bibliotece

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz wskrzesza jednego jednorożca :D
Odwiedzam blogi wszystkich, którzy zostawili komentarz pod ostatnim postem ;)