Napisanie
tej recenzji będzie dla mnie nie lada wyzwaniem. Muszę opowiedzieć wam o Biegu do gwiazd w taki sposób, by
wyrazić w pełni swoje zdanie, a jednocześnie nikomu nie nadepnąć na odcisk, bo
niestety, ale trzeba będzie poruszyć trudne tematy. Także zapnijcie pasy i
czytajcie dalej!
W
dzieciństwie zdiagnozowano u Ady cukrzycę typu pierwszego. Rodzice odsunęli się
od niej, niezdolni poradzić sobie z chorobą, pozostawiając córkę samą sobie.
Dziewczyna wielokrotnie próbowała popełnić samobójstwo, popadła w depresję i
wiele razy odwiedzała szpitale psychiatryczne. Po wyjściu z kolejnego z nich
dostaje list od babci, w którym staruszka prosi ją o jedną rzecz; niech Ada
spróbuje żyć jak normalna nastolatka przez 30 dni. Później może wrócić do swojego
pierwotnego planu i popełnić samobójstwo.
Po
pierwsze i na pewno najważniejsze; cukrzyca. Trochę przeredagowałam opis z
tylnej okładki, bo według mnie to, co znajdziemy z tyłu książki, nie do końca
opisuje całą powieść, a wręcz daje nam o niej mylne wrażenie. I teraz zapytam
was czysto rekreacyjnie i badawczo; czy sądzicie, że cukrzyca to koniec świata?
Bo ja nie. To choroba cywilizacyjna, na pewno zdecydowanie utrudnia życie, ale
na pewno nie jest wyrokiem śmierci, bo kurczę, normalnie da się z nią żyć.
Trzeba wprowadzić do swojej codziennej rutyny wiele zmian, ale w dzisiejszych
czasach, gdzie na cukrzycę choruje 3 miliony Polaków, nie budzi to większych
kontrowersji. Więc o co mi chodzi? Otóż Dominika Smoleń cały czas traktuje
cukrzycę jako koniec ostateczny, niepełnosprawność i powód do wstydu. Autorka,
wyposażając swoją bohaterkę w tę chorobę, roztacza wokół niej ogromny patos.
Cukrzyca przekreśliła wszystkie marzenia Ady (jakie marzenia? Bo dziewczyna
zdaje się nie mieć nawet hobby), była dla niej wyrokiem śmierci i stanowiła
przyczynę wszystkich jej problemów. No kurczę, no nie wierzę w to.
Okej,
teraz jeszcze bardziej będę stąpać po cienkim lodzie. Zrobiłam mały research w
internetach, poczytałam artykuły na kilkunastu stronach i zebrałam jakieś
pojęcie o cukrzycy. Nigdy jej nie miałam, więc nie mogę wypowiedzieć się na ten
temat z autopsji, ale… za grosz nie wierzę w fabułę. W ogóle nie przemawia do
mnie to, że Ada wszystko zrzuca na cukrzycę, obwinia ją o każde niepowodzenie i
widzi w niej źródło wszystkich swoich problemów. A tak naprawdę radzenie sobie
z tą „śmiercionośną chorobą” ogranicza się do stwierdzania raz na jakiś czas,
że trzeba zmienić wkłucie pompy, zmierzyć sobie poziom cukru, albo do
panicznego krzyku „panie, daj pan colę, bo czuję jak mi cukier spada”. To
naprawdę nie jest powód do popełnienia samobójstwa (poprawcie mnie, jeśli się
mylę).
No
dobra, cukrzyca nim nie jest, ale… Ada ma swoje powody i one jak najbardziej
mają sens, tylko według mnie sama bohaterka nie ma pojęcia, dlaczego tak
naprawdę jej życie nie ma sensu. Pozwólcie, że wam postawię szybką diagnozę
naszej głównej protagonistki. Wykryto u niej cukrzycę, gdy była dzieckiem,
okej. Niestety, dziewczynka miała pecha i trafiła na rodziców, którzy okazali
się ostatnimi cipciami i praktycznie wyrzekli się córki, bo przecież cukrzyca to
wstyd, co ludzie powiedzą! Także wkraczająca w nastoletnie czasy Ada nie miała
lekko. Brak wsparcia ze strony rodziców, poczucie, że jest się niechcianą, że
jest się zakałą dla rodziny sprawiło, że dziewczyna nabawiła się depresji. I to
jest powodem licznych prób samobójczych. Gdyby autorka zostawiła temat cukrzycy
(bo naprawdę, on jest tu o kant czterech liter rozbić) i poprzestała na
depresji, mielibyśmy całkiem niezłą książkę dla młodzieży poświęconą tej
przypadłości.
Ale,
ale. Jeszcze nie skończyłam. Bo gdyby błąd autorki i głupota głównej bohaterki
były konsekwentne, to jeszcze jakoś dałoby się to wszystko znieść. Problem w
tym, że Smoleń nie trzyma się jednej wersji wydarzeń, tylko skacze między jedną
a drugą, w zależności od tego, co akurat jej bardziej pasuje do sytuacji. Są
momenty, w których Ada sama przyznaje, że cukrzyca jest przyczyną całego zła,
zniszczyła jej życie i odebrała rodzinę, że to przez nią chce się zabić, a za
kilka stron już zmienia zdanie i twierdzi, że jednak nie, że cukrzyca była
tylko początkiem, a depresja jest jej głównym problemem, z którym musi sobie
radzić. Później znowu wraca do obwiniania cukrzycy. I tak przez całą książkę. W
końcu nie wiem, na czym stanęło i jaka wersja wydarzeń ostatecznie została
przyjęta.
Dobra,
to jeszcze jeden akapit poświęcony stronie merytorycznej Biegu do gwiazd. Bohaterka ma cukrzycę i depresję, to już
ustaliliśmy. Z jednej strony jej cierpienie jest bardzo proste, bo ogranicza
się do siedzenia w domu, oglądania seriali i stwierdzeń „cierpię, jest mi źle,
nie chcę żyć, jestem beznadziejna i nikt mnie nie kocha”, a jednocześnie wokół
niego jest roztoczony tak straszny patos, że występuje mały konflikt między
stylami.
A
skoro o stylu mowa… dialogi między bohaterami są tak potwornie sztuczne, że sobie
nie wyobrażacie. Niby wszyscy próbują być dorośli i wyrażać się na poziomie
poważnej, szanującej się osoby wkraczającej w samodzielne życie, ale sposób, w
jaki się wypowiadają, jest bardzo nienaturalny, sztywny i w większości
przypadków nie pasuje do sytuacji czy tematu rozmowy.
Cały
Bieg do gwiazd zawiera niemiłosiernie
dużo błędów logicznych i stylistycznych. Czasem zastanawiałam się, czy myśli
głównej bohaterki są w ogóle napisane po polsku, bo składnia szwankowała tam
okrutnie, a logiki i poprawnych polskich wyrażeń trzeba było ze świecą szukać.
Ale,
ale. Żeby nie było, że Bieg do gwiazd
jest taki strasznie zły i że nie należy go czytać, bo co to, to nie. Jakbym na
niego nie narzekała, to jednak sądzę, że jest dość wartościową lekturą, która
podnosi świadomość wśród młodzieży. Potrzebne są książki, które poruszają
ciężkie tematy, bo czasem jest to jedyna opcja, by wywołać dyskusję. Dominika
Smoleń mogłaby zrobić to w o wiele lepszy sposób, ale nie można przecież mieć
wszystkiego, prawda?
Mam
nadzieję, że nie uraziłam nikogo, kto na co dzień zmaga się z cukrzycą czy
depresją. Nie bagatelizuję tych chorób i nie umniejszam im żadnym stopniu. Ja
po prostu nie do końca wierzę w sposób przedstawienia ich w Biegu do gwiazd, bo sądzę, że można
byłoby zrobić to lepiej, dokładniej i mniej krzywdząco. To właśnie o tym miała
być ta recenzja.
Za
możliwość przeczytania książki dziękuję autorce
Fakty objawione:
Tytuł: Bieg do gwiazd
Autor: Dominika Smoleń
Wydawnictwo: Szara godzina
Ilość stron: 320
Grubość grzbietu: 1,9 cm
Masa: 303 g
Ciężar: 2,97 N [g=9,81 m/s2]
Cena: 34,90 zł
Mobilność: M
Miałam ją przeczytać w przyszłości, ale z każdą recenzją, co raz bardziej wątpię, czy chcę :)
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
Chyba nie sięgnę po nią. Słyszałam na temat tej książki zbyt dużo już. Nie przekonuje mnie jakoś.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Weronika ♥
pasjeweroniki.blogspot.com
Cieszę się, że tak otwarcie napisałaś o tej książce. Wiem, że być może nie przypadłaby mi jednak do gustu :)
OdpowiedzUsuńOd początku nie byłam przekonana do tej pozycji, ale jeszcze gdzieś tam się wahałam. Teraz już wiem, że jej nie przeczytam. Ja wiem, że to fikcja literacka, ale kurcze jakoś nie wierzę, że choroba typy cukrzyca, może wywołać myśli samobójcze. Dziękuje za tak rzetelną recenzję, dzięki której nie będę musiała męczyć się z kolejną pozycją.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Chciałabym coś napisać, coś dodać, ale nie mam pomysłu. O, jednego mi zabrakło w tej recenzji: trzeba było rzucić sugestie, że dla kosmicznego zakończenia też warto przeczytać xD tak bezspoilerowo: pokazałam Marcinowi tę wiadomość, w której mi odpisałaś zakończenie i wiesz co? Prawie mi chłopaka zabiłaś! Byłby się pizzą zadławił na amen 😂
OdpowiedzUsuńBuziaki ;*
Ula
www.doinnego.blogspot.com
Chciałam napisać, ale uznałam, że moje czarne poczucie humoru już zostawię dla siebie 😂
UsuńFakt, cukrzyca może być śmiertelną chorobą. Problemy z trzustką to nie przelewki i trzeba się bardzo pilnować, jednak z tego, co przedstawiłaś wynika, że autorka naprawdę popłynęła... Brzmi okropnie.
OdpowiedzUsuńTak to jest, kiedy autorzy nie dokonają odpowiedniego researchu...
OdpowiedzUsuńJaką ma ona ładną okładkę. :>
OdpowiedzUsuńO książce przeczytałam już wcześniej negatywną opinię i widzę, że i Ty uważasz podobnie. Widać, że ciekawy pomysł, ale gorzej wyszło z wykonaniem. :/
Jools and her books
Ha, ładnie ubrałaś w słowa to, co sobie pomyślałam po przeczytaniu samego opisu książki. Robienie z cukrzycy niemal raka w terminalnym stadium jest okrutnie słabe.
OdpowiedzUsuńO, czyli nie tylko ja miałam takie pierwsze wrażenie!
UsuńMam wielu znajomych, którzy mają cukrzycę i żyją w miarę normalnie. ;)
OdpowiedzUsuńKurczę, zawsze chwaliłam tendencję poruszania w książkach trudnych tematów i przybliżania ich odbiorcy, ale ten przykład pokazuje idealnie, że brak odpowiedniej wiedzy autora może wyrządzić więcej szkód niż korzyści. Dobrze, że o tym piszesz. Ciekawe, jakim cudem takie coś w ogóle przeszło przez sito wydawnicze...
OdpowiedzUsuńTo jest bardzo dobre pytanie
UsuńMiałam ochotę na tę książkę, ale coraz bardziej widzę, że mogłaby mnie irytować, a tego niesamowicie nie lubię podczas czytania. :)
OdpowiedzUsuńpotegaksiazek.blogspot.com
Bardzo mnie zaciekawiła ta recenzja muszę przeczytać.
OdpowiedzUsuńOjej, błagam. XDDD
OdpowiedzUsuńMoja babcia ma cukrzycę. Jedyne, co musi robić, to uważać, żeby nie jeść za dużo cukru, a jak ma go za dużo, brać insulinę. Ba, z cukrzycy da się wyjść. Jest dziedziczona albo czasem nabawić można się jej z własnej głupoty, ale z tego da się wyjść. Wystarczy odpowiedni tryb życia.
Jak mnie irytuje podejście, że choroba to koniec świata. Wprawdzie nie mam cukrzycy, tylko astmę, a moja choroba jest nieuleczalna i niby sprawia, że nie mogę się nadwyrężać, czasem mam napady, muszę brać leki.
Ale samobójstwo? XD
To chore, naprawdę chore, do tego nie trzeba podchodzić delikatnie, uważając, żeby kogoś nie urazić. Podejście głównej bohaterki jest po prostu chore, no błagam. xd
Zawsze twierdziłam, że jak ktoś chce napisać coś, np. o cukrzycy, to niech porozmawia najpierw na ten temat z osobami chorymi. To, co człowiek myśli, może być zupełnie odwrotne od rzeczywistości, i sądzę, że tak jest w tym wypadku.
OdpowiedzUsuńA dla mnie lektura jest w porządku. Każdy ma swój świat, gdzie dla niego inny jest koniec świata. W tym przypadku to depresja i cukrzyca. Co bardziej? Nie wiadomo. ;)
OdpowiedzUsuńAle mimo wszystko polubiłam tę historię. ;)
Yyy... z recenzji wynika, że autorka przedstawila cukrzyce tak, jakby to byl rak. No i podejscie rodzicow bohaterki... nasza corka ma cukrzyce, co ludzie powiedza? Takie podejscie byloby bardziej zrozumiale, jakby bohaterka miala HIV, bo to na temat HIV kraza rozne ciekawe stereotypy :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam
ainacham.blogspot.co.uk
O tej książce słyszałam, na pewno kiedyś ją przeczytam, bo przedemna naprawdę długa lista!
OdpowiedzUsuńZapraszam
https://shiracoffeebook.blogspot.com/?m=1
O matko, a ja mam to na półce... Zaczynam się obawiać, bo widzę, że obie podobnie krytycznie podchodzimy do książek... I już się boję odbioru choroby, bo ja też choruję, co prawda nie na cukrzycę, ale mam poważną wadę serca, ale mimo to żyję normalnie i nienawidzę robienia ze mnie umierającej.
OdpowiedzUsuń