Na tę książkę czekałam 11 lat i szczerze mówiąc, to już z 5 lat temu na dobre straciłam nadzieję, że kiedyś się jej doczekam. Ale 2020 rok codziennie udowadnia, że potrafi nas zaskoczyć jeszcze bardziej, a do tego każdy człowiek zmienia zdanie więc… Stephenie Meyer zdecydowała się dokończyć Midnight Sun i w końcu go wydać!
Zmierzch oczami Edwarda nie miał nigdy łatwej drogi. Gdy
wychodziła oryginalna saga, Meyer od razu zapowiedziała pojawienie się takiego
tworu w bliskiej przyszłości. Tylko niestety, pierwszych 12 rozdziałów jej roboczej kopii zostało wykradzionych i
opublikowanych w internecie. Autorka się wkurzyła, i wcale jej się nie
dziwie, bo jakby nie było, pół książki tak o trafiło do sieci, a ona nie miała
na to żadnego wpływu. Wtedy też się poddała i oznajmiła, że do Midnight Sun
już nie wróci.
Trochę głupio się nawet przyznać, ale ja oczywiście te
wykradzione rozdziały czytałam już wtedy – co prawda nie w oryginale, bo wtedy
nie byłam na tym etapie swojej językowej podróży, ale ktoś uczynnie
przetłumaczył całość i opublikował na jakimś Chomiku czy czymś innym. I o
matko, jak ja wtedy żałowałam, że nie
dostaniemy ciągu dalszego!
Sama informacja, że Midnight Sun w ogóle wyjdzie, do mnie
w ogóle nie dotarła. Z jednej strony myślałam, że ktoś sobie robi jakieś żarty
i rozpowiada fałszywe plotki, a z drugiej, że może to będzie jak z ostatnią
częścią Gry o tron – czyli kiedyś
wyjdzie, ale nie pytajcie kiedy, bo pewnie nigdy. Nawet zamawiając tę książkę w przedsprzedaży nie byłam przekonana do
jej realności. I na dobrą sprawę uwierzyłam w to dopiero, gdy przyszła do
mnie w paczce i mogłam ją pomacać. A Midnight
Sun okazał się ogromnym (bo 750 stronicowym) klocem!
Edward dostaje swoje
5 minut na wyjaśnienie kilku kwestii, które pewnie niejednego fana Zmierzchu kiedyś ciekawiły. W tej powieści to on jest narratorem i to on opowiada
wszystkie wydarzenia ze swojej perspektywy, niejako uzupełniając historię,
którą znamy z oryginalnego Zmierzchu.
I tu już na wstępie zaznaczam, że Midnight
Sun powinno się czytać jako ostatni, bo znajdziemy tu mnóstwo spoilerów do
całej sagi, a do tego bez wcześniejszego zmierzchowego przygotowania wiele
rzeczy też nie uda się nam wyłapać.
Na początku się obawiałam, że wiele rzeczy będzie
powtórzonych. W końcu Edward i Bella już w pierwszym tomie spędzali ze sobą
bardzo dużo czasu więc siłą rzeczy wiele scen jest przepisanych i
przeparafrazowanych. Jednak Meyer
zaoferowała nam też trochę więcej od siebie. Midnight Sun pokazuje, co działo się w głowie Edwarda, gdy pierwszy
raz zobaczył Bellę w sali od biologii i na ile różnych sposobów chciał ją
zabić, a ostatecznie gdzie wyfrunął, gdy tak długo nie było go w szkole. Mamy
też całe zaplecze relacji Edwarda z rodziną, stosunki z Carlislem i Esme czy
przekomarzania z pozostałą czwórką rodzeństwa. Meyer zabiera nas też na
polowania z bohaterami podczas których można dowiedzieć się mnóstwa ciekawych
rzeczy o bohaterach, na które wcześniej nie zwrócono uwagi. Można podsumować, że dostajemy tutaj to, co
robił Edward, gdy Bella spała, albo gdy ten był poza jej zasięgiem (bo
świeciło słońce lub gdy ta pojechała do rezerwatu, gdzie Culleni wstępu nie
mają.
Biorąc też pod uwagę,
że wampiry nie śpią, to Edward nie zalicza kilkugodzinnych przeskoków w
narracji, bo zawsze czuwa i zawsze wie, co się dzieje. Oczywiście też zgłębimy jego motywacje i genezę tego,
jak uznał, że zakradanie się co noc do pokoju Belli jest dobrym pomysłem. Jak na to patrzeć, to jednak się okazuje,
że równie dużo czasu co tych dwoje spędzali razem, to spędzali też osobno więc
materiał na osobną książkę stworzył się sam.
Meyer też zdecydowała
się pogłębić wiele wydarzeń i pewne kwestie rozwinąć. Pamiętacie fragmenty z przesłuchaniami? Gdy Bella już
dowiedziała się, że Edward jest wampirem i zaczęli wzajemnie wypytywać się o
swoje zainteresowania? Bella w swojej książce skrupulatnie przytaczała wszelkie
fragmenty dotyczące Edwarda, zaś swoje pomijała jeszcze bardziej skrupulatnie,
streszczając je do dwóch akapitów. Tutaj znajdziemy całe rozdziały rozmów
pomiędzy tym dwojgiem, które pokazują, że Bella wcale nie jest taka
przeźroczysta, bo jakieś swoje zdanie i hobby ma. I ogólnie patrząc na nią
oczami Edwarda można ją polubić, bo jej postać przedstawiona jest z zupełnie
innej perspektywy niż ta, do której się przyzwyczailiśmy.
Również scena
finałowa jest tutaj pokazana od strony, której się nie spodziewałam. Nigdy się nie zastanawiałam, jak dużym logistycznym
przedsięwzięciem było upozorowanie wypadku Belli w Phoenix tak, by nikt nie
powiązał tego z ucieczką przed tropicielem i zniszczeniem pobliskiej szkoły
baletowej. Dopiero teraz zauważyłam, ile ta bajeczka miała w sobie luk, a
jednocześnie dostałam od Meyer tak przekonujące wyjaśnienie wszystkich braków,
że nie mam już więcej pytań, bo całość jest już dla mnie jasna i klarowna.
Midnight Sun to Zmierzch
oczami Edwarda – nawet pomimo faktu, że książka jest małą cegłą, to i tak
znajdziemy tutaj tylko wydarzenia, które odpowiadają pierwszemu tomowi
oryginalnej sagi. Po prostu Edward dużo myśli, nie śpi i na więcej rzeczy
zwraca uwagę.
Muszę też przyznać,
że Stephenie Meyer rozwinęła się przez lata.
Dalej ma tak samo lekki i przystępny styl pisania, ale widać, że jest bardziej
dopracowany i przemyślany. Jednocześnie też kobieta sama zauważyła luki i niedopracowania w swojej sadze, a niektóre
z nich udało jej się naprawić przy Midnight
Sun – oczywiście nie wszystkie, bo część z nich była za duża i
niemożliwa do poprawy bez przepisywania większej całości, ale i tak ogromny
plus za odrobienie lekcji!
Midnight Sun to idealny dodatek do sagi, który powinno czytać się
jako dopełnienie tej historii, ponieważ nie znając oryginalnej wersji czasami
moglibyśmy się pogubić. Moja wewnętrzna
10 letnia ja tańszy kankana ze szczęścia, bo książka, na którą tyle
czekała, spełniła jej oczekiwania. Również
21 letnia ja jest usatysfakcjonowana z lektury i popłakała się po
skończeniu jej, jednocześnie chyba rozumiejąc, że z sentymentu do Zmierzchu już
chyba nigdy nie wyrośnie.
Także jeśli kiedyś za dzieciaka zakochaliście się w
historii Edwarda i Belli, to i teraz powinniście się zakochać w Midnight Sun, bo hej, to jest właśnie ta książka, na którą wszyscy tyle lat czekaliśmy!
Mam w planach tą książkę, bo do "Zmierzchu" mam sentyment i lubię do niego wracać;)
OdpowiedzUsuń<3 <3
UsuńDla zaspokojenia własnej ciekawości, muszę tę ksiązkę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że jesteś prawdziwą fanką Zmierzchu! Ja dopiero niedawno zaczęłam z nim przygodę i dla mnie był no taki ok, Bella mnie irytowała. Nie lubię też książek oczami innych bohaterów, ale jestem ogromna ciekawa jak teraz pisze Meyer.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
weruczyta
Teraz pewnie też by mi się nie spodobał, ale 10 lat temu to było dla mnie arcydzieło XD
UsuńW podstawówce uwielbiałam "Zmierzch", teraz już trochę mi przeszło, ale mimo to "Midnight Sun" mam w planach (głównie dlatego, że to Edward jest narratorem :D )
OdpowiedzUsuńMagda z Read With Passion
#TeamEdward <3
UsuńCałkowicie rozumiem Twój entuzjazm, bo sama czekam na tłumaczenie "Midniht sun" - oficjalne. Oczywiście, dawno, dawno temu jako gimnazjalistka też czytałam te nieformalne rozdziały, ale co zrobić? Jakoś nie żałuję. Chociaż pewnie normalna książka będzie o niebo lepsza. :)
OdpowiedzUsuńWtedy takie czasy były XD
UsuńMam oczywiście w planach, gdyż byłam pod wielkim urokiem Belli i Edwarda. Pamiętam tę aferę z wyciekiem rozdziałów.
OdpowiedzUsuńAhhh afera, która ogarnęłą pół internetu!
UsuńJa mimo wszystko jakoś nie kupuję tych książek pisanych oczami innego bohatera. Jak dla mnie to odgrzewanie starego kotleta :c
OdpowiedzUsuńJa z reguły też tak myślę, ale Meyer była chyba pierwsza z tym pomysłem i aż tak mnie to nie boli tutaj. No i Zmierzch, tutaj nie może nic pójść źle, nie jestem obiektywna XD
UsuńCzy jestem jedyną osobą, która nie czytała Zmierzchu? :P Na swoją obronę powiem, że oglądałam jeden film!
OdpowiedzUsuńJeden film to żadna obrona :C
UsuńJa chętnie sięgnę po tą książkę, jak już ukarze się w polskim przekładzie:). Już nie mogę się jej doczekać, a żeby umilić sobie czekanie to chyba wrócę do sagi:)
OdpowiedzUsuńBardzo dobry plan, podoba mi się!
UsuńZmierzch czytałam już po latach jego popularności, z ciekawości co w trawie piszczy. Więc sentymentu w moim przypadku szukać daremnie, dlatego też nie czuję potrzeby sięgnięcia po tę część, choć z drugiej strony bardzo lubię kończyć wszelkie cykle... :P
OdpowiedzUsuńO, o! Ostatnie zdanie mi się podoba XDD
Usuń