Czytałam
to 3 miesiące ;)
Pewnie
jak już dłuższą chwilę czytacie mojego bloga i zdążyliście mnie trochę poznać
to wiecie, że noszę w sobie naturę odkrywcy. Gdy ktoś mi mówi „Nie czytaj!”, ja
tym bardziej przeczytam, by sprawdzić, dlaczego miałam tego nie czytać. Z
książkami pani Haner było dokładnie tak samo. Wszyscy na nie najeżdżali,
krytykowali, wyzywali i obrażali. Dodatkowo większość z nich to erotyki, więc
tym bardziej powinnam od nich się trzymać z daleka, bo nie lubię tego gatunku.
Ale nie, nie, nie. Po co komu omijanie kiepskiej literatury? Przecież Ewa sama
musi się przekonać na własnej skórze! A jakby komuś się nie chciało czytać
ciągu dalszego to moje pierwsze (i ostatnie) spotkanie z książkami K. N. Haner
podsumuję następująco: to już nawet Grey był lepszy.
Wypisałam
sobie wszystkie zarzuty, jakie miałam podczas czytania i powiem wam, że zajęło
mi to wszystko 6 stron notatek w telefonie. I teraz nie wiem, od czego zacząć.
Z góry przepraszam za nieskładną dalszą część. Tego postu na pewno nie będzie
można nazwać recenzją, raczej zapisem mojej frustracji wynikającej z lektury Snów Morfeusza. I spoilery będą się
gęsto słaniać, także ostrzegam.
Fabuła?
Ha. Ha. Ha. Otóż jest sobie dziewczyna o imieniu Cassandra, która w pogoni za
swoimi marzeniami przyjeżdża do Miami, by móc je zrealizować. Umawia się na
rozmowę kwalifikacyjną o pracę w firmie Adama McKeya, ale nie wszystko idzie po
jej myśli. Do tego spotyka tajemniczego Morfeusza, dla którego traci głowę.
(Kto jeszcze się nie domyślił, że Adam=Morfeusz niech podniesie łapkę w górę.
Nie, to nie jest spoiler. Dowiadujemy się tego na jakiejś dziesiątej stronie).
To
co, może weźmiemy na tapetę postać Cassandry? Uwierzcie mi, jest o czym
opowiadać.
Na
początku poznajemy ją jako pesymistyczną duszę, przybitą, przygnębioną i
nastawioną do świata na „nie”. Jest ofensywna w stosunku do wszystkiego i cały
czas ma pretensje. Dwie strony później zachowuje się jak Pinkie Pie z My Little Pony. Jest radosna, promienna
i lata jak na haju. Nie ma to jak konsekwencja w budowaniu postaci.
Cassandra
ewidentnie ma problem z tamponami. Cały czas o nich mówi, narzeka i komentuje.
Cytuję: „Stoję przed siedzibą Art. Design&Beauty
i właśnie czuję, że mój tampon przecieka”. I nie, to nie jest odosobniona
sytuacja. Na przestrzeni całej książki poznajemy jeszcze kilka tego typu
wyznań.
Do
tego jej logika nie raz i nie dwa rozłożyła mnie na łopatki. Cassandra
sprawdzała, jak działa automatyczne spuszczanie wody w toalecie, bo nigdy z
czymś takim się nie spotkała. Uznała, że to całkiem niezły wynalazek, więc
jeszcze kilka razy dla zabawy uprawiała dzikie harce w kiblu, by czujniki
zadziałały.
Zwyczaje
żywieniowe głównej bohaterki to osobna historia, która stanowi materiał na
osobną powieść. Laska jest głodna, więc Adam chce być miły i kupuje jej kanapkę
z kurczakiem. Przynosi, daje jej i słyszy, że ona tego nie zje, bo nie jest z
tuńczykiem i nieważne, że umiera z głodu, musi Adamowi pokazać, że nie może za nią
podejmować decyzji (nie, ona mu nie powiedziała, ze woli kanapkę z tuńczykiem
zamiast z kurczakiem).
A druga dość zabawna
sytuacja związana z jedzeniem wcale nie była gorsza. Tyle, że teraz
sparafrazuję dialog, bo nie mogę się powstrzymać:
- Jestem głodna.
- Kupiłem ci kanapkę z bekonem.
- Nie chcę bekonu! Jestem na diecie!
- Od kiedy?
- Od teraz!
- … .
- I w sumie to nie jestem głodna!
I tak cały czas. Cały. Czas.
Ah,
a wspominałam, że Cassandra robi sobie sałatki z makaronu i z zupek chińskich?
Plus 100 do kreatywności i jej chęci zdrowego odżywiania się.
A
jej Alzheimer i skleroza w jednym… Kobita nie jest w stanie zapamiętać, w
jakich momentach Morfeusz jest Morfeuszem, a w jakich jest Adamem. Cały czas
myli ich imiona, za co dostaje ciągły ochrzan, co prowadzi o kłótni i mocnych
postanowień, by nie mieszać się w te związki. Spokojnie, zapomina o nich w
ciągu pięciu stron. Także ten, nie pamięta także swojego zdania i chęci do zaprzestania
obcowania z Morfeuszo-Adamem.
Napisałam
już ponad 600 słów… Może przejdziemy do czegoś bardziej rzeczowego?
Jeśli
chodzi o samą powieść… chyba nikogo nie zaskoczę stwierdzeniem, że jest po
prostu słaba? Pełno w niej niedorzeczności, fabuły praktycznie nie ma, nic się
nie dzieje i całość jest po prostu nudna. Wszędzie obecne są sceny erotyczne na
przemian z kłótniami. W Snach Morfeusza
nie znajdziemy nic oryginalnego, za to dostaniemy pełno schematów
zaczerpniętych z innych powieści. Powtórka z Pięćdziesięciu twarzy Greya gwarantowana. Obie książki nawet tak
samo się zaczynają! Do tego ona go kocha, on jej nie. Ona jest biedną
niedoświadczoną młodą kobietą, która nie ma bladego pojęcia o świecie. On jest
bogaty, nie chodzi na randki, nie ma dziewczyny, nigdy nie był zakochany. Mimo
tak wielu przeciwieństw Cassandra nie odpuszcza. Musi zmienić Adama, by
wszystko wyszło na jej.
Relacje
w powieści próbują udawać, że mają sens, a tak naprawdę kuleją i są nieprawdopodobnie
nierealne. Cassandra poznaje chłopaka, Tommy’ego, którego nazywa swoim bff już
po dwóch dniach znajomości. Potem zupełnie o nim zapomina (Alzheimer!) i przez
kilkadziesiąt stron w ogóle o nim nie słyszymy. Kompletnie ma gdzieś to, co się
z nim dzieje. Nawet fakt, że facet trafia do szpitala nie pomaga jej na pamięć.
Raz do niego poleci i przesiedzi z nim cały dzień, innym razem Adam będzie
ważniejszy i nawet nie zada sobie trudu, by zadzwonić z pytaniem o
samopoczucie. No ale przecież to przyjaźń do grobowej deski, prawda? Nie mówiąc
już o relacji córka-ojciec. Wyobraźcie sobie sytuację, że Cassandra dzwoni do
swojego taty, by mu się pochwalić nową pracą. A ten co, że niby jej gratuluje?
Nie, nie. On ją wyzywa od dziwek. Bo tak. Natomiast związek Cassandry z jej
siostrą (która raz jest nazywana siostrą, raz kuzynką) to już w ogóle woła o
pomstę do nieba.
Sny Morfeusza w znacznej części przypominają typowego fan fika wykopanego
gdzieś z odmętów internetu. Powieść jest skonstruowana w dokładnie taki sposób,
jak pisze się opowiadania tego typu i tak samo przedstawia się filozofia
autorki. Tutaj sobie dopisze, tam sobie dopisze, siam sobie zapomniała
wspomnieć o istotnym szczególe, więc dorzuci go tak o, żeby tylko był. W ogóle
nie buduje wątku na przestrzeni całej książki, tylko wrzuca kolejne informacje
jak jej przyjdą do głowy. Zamiast cofnąć się w pisaniu i poprawić nieścisłości
wynikające z obrania innego toru, Haner najpierw pisze jedną wersję, potem
pisze drugą. Ogarnia, że obie sobie przeczą, więc żadnej z nich nie usuwa,
tylko pisze trzecią, która jest przypomnieniem pierwszej i poprawieniem
drugiej. Wychodzi z tego sytuacja taka: Cassandra planowo miała wrócić do domu
w środę. Jest środa i Cassandra wraca do domu „wcześniej”, bo ma dość tego, co
się wydarzyło, z tym, że narrator twierdzi, że i tak miała wrócić w środę, ale
w sumie pobyt się przedłużył. I wszystkie te informacje zostają podane
czytelnikowi w momencie, w którym się dzieją.
Błędy
logiczne są tu na porządku dziennym. Gdy przez kilka stron jakiegoś nie
znajdywałam, zaczynałam się martwić. Bohaterowie niekiedy się chyba
teleportują, bo przejścia między kolejnymi gestami są nienaturalne, niektóre
rzeczy są pomijane i się zastanawiasz, dlaczego kobieta stoi, skoro narrator
twierdzi, że powinna siedzieć.
Jestem
świadoma tego, że Sny Morfeusza to
przede wszystkim powieść erotyczna, ale czy ja naprawdę tak wiele wymagam, by
bohaterowie mieli jakieś sensowne charaktery, a ich rola w książce sprowadzała
się do czegoś więcej niż doświadczania uniesień seksualnych? To jest po prostu
nudne. Coś zaczęło się dziać w okolicach 65 procenta, ale spokojnie, skończyło
się trzy procent później. Nowo rozpoczęty wątek, który mógłby wprowadzić trochę
ożywienia do drętwej akcji urwał się szybciej niż się zaczął. A tak to cały
czas jesteśmy świadkami niesmacznych opisów scen seksów bohaterów przeplatanych
na zmianę z ciągłym kłóceniem się. Aż chce się zanucić „te rozstania i powroty”
z piosenki Maanam.
Chcecie
jeszcze trochę niedorzeczności? Nie wyczerpałam swoich notatek do końca.
Bohaterowie
muszą zaprojektować 200 ileś łazienek do jakiegoś tam hotelu i przedstawiają to
jako karkołomne zadanie, jako misję nie do wykonania. W sumie to ja się nie
znam, ale przecież to nie może być aż takie trudne. Zgaduje, że w każdej
łazience pasuje postawić kibelek, prysznic lub wannę, umywalkę i jakieś
wieszaczki na ręczniki. Dajmy na to hotel oferuje cztery standardy pokoi więc projektujesz
cztery typy łazienek. No bo przecież to nie tak, że wszystkie łazienki w
obrębie jednego hotelu wyglądają tak samo, a różnią się tylko rozstawieniem
sprzętów w pomieszczeniu. Czyli co, Cassandra z Adamem będą snuć romantyczne
debaty nad muszlą klozetową i czy warto zakupić ją w Leroy Merlin czy w
Castoramie? Chyba, że przemawia przeze mnie polskie januszostwo. Może oni tam w
Miami mają inne standardy projektowania łazienek.
Teoretycznie
przez całą książkę Adam „nie jest” Cassandry”. Nie są razem, nie są w związku.
A mimo to laska ma ochotę mu przywalić, bo, uwaga, rozmawiał z kelnerką, która
odbierała od nich zamówienie. Powinno się go rozstrzelać!
Cassandra
praktycznie zostaje pobita przez faceta jej siostro-kuzynki. Gość ją poszarpał,
ciągnął za włosy i wyrzucił ze wspólnego mieszkania. Do tego ją zwyzywał. A ta
potrafi myśleć jedynie o tym, że Adam jeszcze do niej nie zadzwonił i ona nie
wie, czy ona ma zadzwonić do niego, czy ma czekać, aż on pierwszy wykona
telefon. Jak widać każdy ma swoje priorytety.
Laska
pracuje w firmie McKeya od kilku dni, a już dostaje biurko w gabinecie szefa,
bo przypadkiem nie ma innych wolnych miejsc, by ją ulokować. Plus szef jest
chwilowo nieobecny, więc to ona przejmuje dowodzenie w firmie i podpisuje
wszystkie ważne umowy. Naprawdę?
Już
kończę, naprawdę! Jeszcze tylko moje dwie ulubione sceny.
Cassandra
prawie zostaje zgwałcona. Adamo-Morfeusz się wkurza i chce, by jej oprawca
poniósł konsekwencje. Jak przychodzi do opowiadania o całej sytuacji przy
osobach trzecich Cassandra uznaje, że nic nie powie, bo jest zażenowana całą sprawą
i ma dość szumu, jaki się wokół niej zrobił. (Bez komentarza).
A
prawdziwą wisienkę na torcie zostawiłam na sam koniec. W Snach Morfeusza jest scena, w której Cassandra kłóci się z Adamem.
W ramach zemsty postanawia zaprosić do swojego pokoju hotelowego faceta, który
ją podrywał. Tyle, że chwilę później wbija do niej Adam z przeprosinami. Tamten
facet chowa się w szafie i przypadkiem zostaje świadkiem seksu na zgodę między
Cassandrą a Adamem. Mija kilka godzin, ziom dalej siedzi w tej szafie, a Cassandra
sobie o nim zapomina. Przypomina sobie o nim dopiero kilka stron później. To
tak w temacie Alzhemiera i sklerozy.
Ale!
Ja tu tak cisnę po całej powieści, ale przyznam, że jedna rzecz mnie
zaskoczyła. Sny Morfeusza fabuły
żadnej nie mają, kupy dupy się nie trzymają, ale spodziewałam się, że do
kompletu styl Haner będzie tragiczny. A tu się okazuje, że on wcale nie jest taki
zły.
Chyba
wszystko zostało już powiedziane, nie muszę dodatkowo wam mówić, byście tego
nie czytali. Jednak, gdy komuś się nie chciało czytać tego posta (to najdłuższa
opinia o książce, jaką kiedykolwiek napisałam, więc wybaczam), podsumuję całość
jednym zdaniem: Sny Morfeusza
powinniście omijać szerokim łukiem.
A
jak komuś udało się dotrwać do końca posta to niech w komentarzu napisze „Cassandra
na prezydenta”.
Fakty objawione:
Tytuł: Sny Morfeusza
Autor: K. N. Haner
Wydawnictwo: EditioRed
Ilość stron: 416
Grubość grzbietu: strajk
Masa: bardzo dużo gram zmarnowanego papieru
Ciężar: dla społeczeństwa i przyszłych pokoleń
Cena: 39,90 zł
Mobilność: nie polecam nosić w żadnej formie
Uwielbiam takie recenzje! Co do samej książki się nie wypowiem, bo chociaż czytałam kompletnie jej nie pamiętam ;) A to chyba mówi samo za siebie ;)
OdpowiedzUsuńTo mówi wszystko o tej książce XD
UsuńMam podobnie z tym, że jak książka jest słaba zdaniem innych to po nią sięgam żeby samej się o tym przekonać. :D Możliwe, że tak będzie też z tą książką. :D
OdpowiedzUsuńOdnalazłam pokrewną duszę <3
UsuńCassandra na prezydenta :) Przeczytałam całą recenzję, bo lubię, kiedy ktoś jeździ po słabych książkach. Ja tego czytać nie zamierzam.
OdpowiedzUsuńJa też lubię się wyżyć, więc się dogadamy xd
Usuń"Ciężar: dla społeczeństwa i przyszłych pokoleń" - rozjebało xD
OdpowiedzUsuńKurna, nie powinnam przeklinać, bo tu mnie nikt wypipać nie może, ale w sumie. Jestem niekulturalna. Mogę.
Chciałam być dowcipna, chyba mi wyszło :D
UsuńO ty, Kasiu! Nieładnie się wyrażasz!
Cassandra na prezydenta. Szczerze współczuję, że musiałaś to czytać. Ja zgodnie z zaleceniami omijam autorkę i jej książki szerokim łukiem
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko.
Ja też sobie współczuję :<
UsuńCassandra na prezydenta! Wiesz, że na to czekałam :D Jeszcze mi Michalak opowiedz, bo i tej i tej kijem nie tknę, nawet przez szmatkę :')
OdpowiedzUsuńEj szczerze? Pierwszy raz nie wiem, co napisać w komentarzu. Tu chyba wszystko powiedziane zostało i... no co ja mogę? Obiecam omijać, słowo harcerza (byłam pół roku, więc mi wolno je dawać! XD)
Nawiasem mówiąc dlugość recenzji mi zwisa do momentu,w którym ktoś pisze tak, że skupia moją uwagę. Jeszcze mi się nie zdarzyło znudzić czytając twoje teksty. Rób mi tak częściej <3 xDDDD
Buźka ;*
Ula
www.doinngo.blogspot.com
Nieważne, jakie słowo dasz, bylebyś dotrzymała i nawet patykiem nie tykała
Usuńoooooo kocham <3
Cassandra na prezydenta
OdpowiedzUsuńPs. Ale Pinkie Pie to ty szanuj
A idź ty mi z tymi kucykami
UsuńCasaandra nie na prezydenta:p
OdpowiedzUsuńLubię czytać takie opinie, ale jest jeden problem - im częściej czytam, że ta książka jest słaba, tym bardziej mam ochotę ją przeczytać:D nie że nie wierzę, bo wierzę, i właśnie dlatego;)
Czasem zdrowo dla duszy jest przeczytać coś słabego. Później bardziej docenia się dobre książki XD
UsuńNaprawdę podpisywała wszystkie ważne umowy? Ile autorka miała lat jak to pisała? Dziesięć? Nie wiem czy byłabym tak mocno zdeterminowana, żeby tę książkę przeczytać w całości. O matko! Ja się zmęczyłam samym czytaniem recenzji! Znaczy nie dlatego, że źle napisałaś, tylko że tak złe rzeczy opisałaś, żeby była jasność ;)
OdpowiedzUsuńW sumie nie pamiętam, czy je podpisała, ale na pewno było powiedziane, że "ma podpisywać".
UsuńHaha, chociaż tyle! Bo już się wystraszyłam xd
Cassanda na prezydenta! :D
OdpowiedzUsuńCzytałam tylko "Na szczycie" autorki, to było jakoś od razu po premierze. Wtedy mi się nawet spodobała. Jednak im więcej czasu mijało, tym więcej błędów w niej dostrzegałam i tego jaka była nie logiczna. Np. laska traci dziewictwo na kilka sposobów. Nie pamiętam już jakiś, ale przyznam że sama tego bym nie wymyśliła :D Dla mnie to takie wciskanie do książki wszystkiego: pobicia, porwania, rozbój, gwałt, wypadki, śmierć, zdrady i tak dalej :D Oczywiście i tak w końcu wszystko kończy się happy endem. Myślałam jednak, że to był debiut, więc co mi tam, dam autorce szansę ponownie. Szczególnie, że miałam sporo podobnych sytuacji, że książka mi się nie podobała, ale już inna danego autora, tak. Tyle, że w tym przypadku nie mogę się zmusić na kolejną książkę Pani Haner. Jeśli już to zrobię, to na pewno nie będą to "Sny Morfeusza" :D Dzięki ci, zaoszczędzę czas na coś wartego uwagi :) Jak pisałam nie skreślam autorki, ale czy w końcu coś od niej jeszcze przeczytam, to się okaże :)
Wciskanie wszystkiego na siłę z tym że każda "akcja" trwa trzy strony, potem rozdział przerwy i zaczyna się od nowa
UsuńMyślę, że Haner jeszcze nas zaskoczy ;)
O, a ja widywałam prawie same pozytywne recenzje tej książki :D na szczęście nie lubię erotyków, Greya tym bardziej. Ufam twojej opinii, będę się trzymać z daleka!
OdpowiedzUsuń#SadisticWriter
Gdzieś ty na te opinie trafiła :o
UsuńPrzepraszam ale tak się uśmiałam przy tej receznji że głowa mała :) Czytałam tom pierwszy i reszty nie miałam okazji. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTaki był plan :D
UsuńCassandra na prezydenta! Sama w bólach dotrwałam do końca tej książki i byłam w takim szoku, że później bałam się pisać recenzje. Lepszy poziom prezentują niektóre amatorskie opowiadania i fanfiki z wattpada :P Fakt faktem, że w tej książce nic się nie trzyma kupy i brak jakiejkolwiek konsekwencji.
OdpowiedzUsuńNapisz recenzję! Koniecznie przeczytam :D
UsuńWidzisz, ja z kolei trafiam na niemal same zachwyty dotyczące twórczości tej autorki, więc moja negatywna opinia była niemal odosobniona. Widzę, że nie jestem jedyna, także uff, kamień z serca. :)
OdpowiedzUsuńNo i oczywiście - Cassandra na prezydenta! ;-)
UsuńJa chyba jeszcze nie miałam okazji przeczytać pozytywnej opinii. Albo już tego nie pamietam xd
UsuńŻółwik
O jaa.. nawet kijem tego nie dotkne!! Mowy nie ma!!
OdpowiedzUsuńZaobserwowałam bloga.:)
Buziaczki i zapraszam do nas.<33
https://teczowabiblioteczka.blogspot.com
PS. Cassandra na prezydenta!!:)
Dziękuję <3
UsuńBede omijac , dziekuje za ostrzezenie :D
OdpowiedzUsuńNie ma za co :D
UsuńHahah jejku, nawet nie wiesz jak się uśmiałam czytając twoją recenzję. Boska! I niestety muszę przyznać.. że znam to już z wielu książek! Dlatego nie czytam zbyt wiele właśnie takich... bo mnie nerwa telepie! Podziwiam cię, że jak ludzie mówią "nie czytaj" to czytasz. :D Ja jednak jestem takim czymś zniechęcona, tym bardziej jak widze tyle złych opinii. :D Ale podziwiam to, że przebrnęłaś przez książkę. :)
OdpowiedzUsuńpotegaksiazek.blogspot.com
To dobrze! Trzeba było osłodzić trochę tę solidną dawkę krytyki XD
UsuńSama siebie podziwiam ;o
Cassandra na prezydenta!
OdpowiedzUsuńGenialna recenzja! Paweł Opydo ma konkurencję!
Jeju, czułam, że ta książka jest zła, ale nie sądziłam, że aż tak bardzo. Dzielna jesteś, że przeczytałaś!
Haha, zrobiłaś mi dzień XD
Usuńo nie nie :D po tej recenzji nawet nie tknę tej książki :D
OdpowiedzUsuńA tytuł tak pięknie brzmi.
http://weruczyta.blogspot.com/
Wiesz, mnie to kiedyś wyglądało na kryminał xd
UsuńCassandra zdecydowanie nie na prezydenta XDDD
OdpowiedzUsuńPodziwiam, że się świadomie tym katowałaś, ja bym nie wytrzymała. ;D
No cóż, masochista to ja xd
UsuńNie czytałam i raczej nie bede :D Cassandra na prezydenta !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Agaa
http://ilovetravelingreadingbooksandfilms.blogspot.com/2017/12/60-recenzja-gracz-vi-keeland.html
Nie czytaj!
UsuńJa dotrwałam do końca i świetnie mi się czytało tę recenzję, bo ja całą serię mam za sobą :P "Sny Morfeusza" to było dla mnie takie naprzemienne pieprzenie i kłótnie bohaterów, żadnych głębszych relacji ;) To niestety najgorsza część z całej serii - a może i "stety", bo potem jest już na szczęście tylko lepiej ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Miło mi <3
UsuńWłasnie koleżanka mi opowiadała, co dzieje się później, bo czytała całość. Więc mam pojęcie, że dalej jest lepiej, ale mimo wszystko - nie zamierzam się dalej katować xd
Cassandra na prezydenta!
OdpowiedzUsuńTak dotrwalalam do końca i choć ksiazku nie znam, nie czytałam i pewnie tego nie zrobię (choć lubię erotyku) to rozbawił mnie Twoja recenzja. Poczytalabym jeszcze, naprawdę! ;p
Pozdrawiam,
maryssseprobuje
To dopiero początek Ewy hejterki 8)
UsuńCassandra na prezydenta xd z chęcią przeczytałam, bo dużo słyszałam o książce i samej autorce, ale jeszcze nie odważyłam się przeczytać xd moje odczucia byłyby pewnie podobne. Pozdrawiam 🎅
OdpowiedzUsuńTo nawet nie próbuj myślec o czytaniu tego
UsuńNie czytałam i jak narazie daleko mi do tego.
OdpowiedzUsuńDobrze czynisz ;p
UsuńTez bym napisala, ze Cassandra na prezydenta, ale boije sie ze autorka napisze drugą część i spełni to zalozenie :-P
OdpowiedzUsuńDostałam tę książkę w prezencie, ale jej nie ruszylam... ufff :-)
Zmartwię cię, druga część już jest. Jest i trzecia, bo to trylogia ;/
UsuńCassandra na prezydenta! Czułam Twój ból przez całą lekturę tej recenzji 😁😂
OdpowiedzUsuńO kurczę :c
UsuńRewelacyjna recenzja :) Skutecznie mnie odstraszyła nie dość, że od tego tytułu to jeszcze od innych tego gatunku ;
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Od gatunku nie chciałam, od tytułu bardzo dobrze
UsuńCassandra na prezydenta. Wiecej nie musze komentowac. Wyczerpalas temat xD
OdpowiedzUsuńTeż tak sądzę 8)
UsuńEj, nie wspomniałaś o syndromie kibelka! No jak to tak?
OdpowiedzUsuńCassandra na prezydenta (choć może lepiej nie :().
Casandra na prezydenta!!! Też yes yes. Gratulacje za wytrwałość i odwagę w czytaniu tego dzieła😱
OdpowiedzUsuń