środa, 20 grudnia 2017

Jaki kraj, taka E L James - "Sny Morfeusza" K. N. Haner [RECENZJA]

Czytałam to 3 miesiące ;)


Pewnie jak już dłuższą chwilę czytacie mojego bloga i zdążyliście mnie trochę poznać to wiecie, że noszę w sobie naturę odkrywcy. Gdy ktoś mi mówi „Nie czytaj!”, ja tym bardziej przeczytam, by sprawdzić, dlaczego miałam tego nie czytać. Z książkami pani Haner było dokładnie tak samo. Wszyscy na nie najeżdżali, krytykowali, wyzywali i obrażali. Dodatkowo większość z nich to erotyki, więc tym bardziej powinnam od nich się trzymać z daleka, bo nie lubię tego gatunku. Ale nie, nie, nie. Po co komu omijanie kiepskiej literatury? Przecież Ewa sama musi się przekonać na własnej skórze! A jakby komuś się nie chciało czytać ciągu dalszego to moje pierwsze (i ostatnie) spotkanie z książkami K. N. Haner podsumuję następująco: to już nawet Grey był lepszy.


Wypisałam sobie wszystkie zarzuty, jakie miałam podczas czytania i powiem wam, że zajęło mi to wszystko 6 stron notatek w telefonie. I teraz nie wiem, od czego zacząć. Z góry przepraszam za nieskładną dalszą część. Tego postu na pewno nie będzie można nazwać recenzją, raczej zapisem mojej frustracji wynikającej z lektury Snów Morfeusza. I spoilery będą się gęsto słaniać, także ostrzegam.

Fabuła? Ha. Ha. Ha. Otóż jest sobie dziewczyna o imieniu Cassandra, która w pogoni za swoimi marzeniami przyjeżdża do Miami, by móc je zrealizować. Umawia się na rozmowę kwalifikacyjną o pracę w firmie Adama McKeya, ale nie wszystko idzie po jej myśli. Do tego spotyka tajemniczego Morfeusza, dla którego traci głowę. (Kto jeszcze się nie domyślił, że Adam=Morfeusz niech podniesie łapkę w górę. Nie, to nie jest spoiler. Dowiadujemy się tego na jakiejś dziesiątej stronie).

To co, może weźmiemy na tapetę postać Cassandry? Uwierzcie mi, jest o czym opowiadać.

Na początku poznajemy ją jako pesymistyczną duszę, przybitą, przygnębioną i nastawioną do świata na „nie”. Jest ofensywna w stosunku do wszystkiego i cały czas ma pretensje. Dwie strony później zachowuje się jak Pinkie Pie z My Little Pony. Jest radosna, promienna i lata jak na haju. Nie ma to jak konsekwencja w budowaniu postaci.

Cassandra ewidentnie ma problem z tamponami. Cały czas o nich mówi, narzeka i komentuje. Cytuję: „Stoję przed siedzibą Art. Design&Beauty i właśnie czuję, że mój tampon przecieka”. I nie, to nie jest odosobniona sytuacja. Na przestrzeni całej książki poznajemy jeszcze kilka tego typu wyznań.

Do tego jej logika nie raz i nie dwa rozłożyła mnie na łopatki. Cassandra sprawdzała, jak działa automatyczne spuszczanie wody w toalecie, bo nigdy z czymś takim się nie spotkała. Uznała, że to całkiem niezły wynalazek, więc jeszcze kilka razy dla zabawy uprawiała dzikie harce w kiblu, by czujniki zadziałały.

Zwyczaje żywieniowe głównej bohaterki to osobna historia, która stanowi materiał na osobną powieść. Laska jest głodna, więc Adam chce być miły i kupuje jej kanapkę z kurczakiem. Przynosi, daje jej i słyszy, że ona tego nie zje, bo nie jest z tuńczykiem i nieważne, że umiera z głodu, musi Adamowi pokazać, że nie może za nią podejmować decyzji (nie, ona mu nie powiedziała, ze woli kanapkę z tuńczykiem zamiast z kurczakiem).

A druga dość zabawna sytuacja związana z jedzeniem wcale nie była gorsza. Tyle, że teraz sparafrazuję dialog, bo nie mogę się powstrzymać:

- Jestem głodna.

- Kupiłem ci kanapkę z bekonem.
- Nie chcę bekonu! Jestem na diecie!
- Od kiedy?
- Od teraz!
- … .
- I w sumie to nie jestem głodna!

I tak cały czas. Cały. Czas.



Ah, a wspominałam, że Cassandra robi sobie sałatki z makaronu i z zupek chińskich? Plus 100 do kreatywności i jej chęci zdrowego odżywiania się.

A jej Alzheimer i skleroza w jednym… Kobita nie jest w stanie zapamiętać, w jakich momentach Morfeusz jest Morfeuszem, a w jakich jest Adamem. Cały czas myli ich imiona, za co dostaje ciągły ochrzan, co prowadzi o kłótni i mocnych postanowień, by nie mieszać się w te związki. Spokojnie, zapomina o nich w ciągu pięciu stron. Także ten, nie pamięta także swojego zdania i chęci do zaprzestania obcowania z Morfeuszo-Adamem.

Napisałam już ponad 600 słów… Może przejdziemy do czegoś bardziej rzeczowego?

Jeśli chodzi o samą powieść… chyba nikogo nie zaskoczę stwierdzeniem, że jest po prostu słaba? Pełno w niej niedorzeczności, fabuły praktycznie nie ma, nic się nie dzieje i całość jest po prostu nudna. Wszędzie obecne są sceny erotyczne na przemian z kłótniami. W Snach Morfeusza nie znajdziemy nic oryginalnego, za to dostaniemy pełno schematów zaczerpniętych z innych powieści. Powtórka z Pięćdziesięciu twarzy Greya gwarantowana. Obie książki nawet tak samo się zaczynają! Do tego ona go kocha, on jej nie. Ona jest biedną niedoświadczoną młodą kobietą, która nie ma bladego pojęcia o świecie. On jest bogaty, nie chodzi na randki, nie ma dziewczyny, nigdy nie był zakochany. Mimo tak wielu przeciwieństw Cassandra nie odpuszcza. Musi zmienić Adama, by wszystko wyszło na jej.

Relacje w powieści próbują udawać, że mają sens, a tak naprawdę kuleją i są nieprawdopodobnie nierealne. Cassandra poznaje chłopaka, Tommy’ego, którego nazywa swoim bff już po dwóch dniach znajomości. Potem zupełnie o nim zapomina (Alzheimer!) i przez kilkadziesiąt stron w ogóle o nim nie słyszymy. Kompletnie ma gdzieś to, co się z nim dzieje. Nawet fakt, że facet trafia do szpitala nie pomaga jej na pamięć. Raz do niego poleci i przesiedzi z nim cały dzień, innym razem Adam będzie ważniejszy i nawet nie zada sobie trudu, by zadzwonić z pytaniem o samopoczucie. No ale przecież to przyjaźń do grobowej deski, prawda? Nie mówiąc już o relacji córka-ojciec. Wyobraźcie sobie sytuację, że Cassandra dzwoni do swojego taty, by mu się pochwalić nową pracą. A ten co, że niby jej gratuluje? Nie, nie. On ją wyzywa od dziwek. Bo tak. Natomiast związek Cassandry z jej siostrą (która raz jest nazywana siostrą, raz kuzynką) to już w ogóle woła o pomstę do nieba.

Sny Morfeusza w znacznej części przypominają typowego fan fika wykopanego gdzieś z odmętów internetu. Powieść jest skonstruowana w dokładnie taki sposób, jak pisze się opowiadania tego typu i tak samo przedstawia się filozofia autorki. Tutaj sobie dopisze, tam sobie dopisze, siam sobie zapomniała wspomnieć o istotnym szczególe, więc dorzuci go tak o, żeby tylko był. W ogóle nie buduje wątku na przestrzeni całej książki, tylko wrzuca kolejne informacje jak jej przyjdą do głowy. Zamiast cofnąć się w pisaniu i poprawić nieścisłości wynikające z obrania innego toru, Haner najpierw pisze jedną wersję, potem pisze drugą. Ogarnia, że obie sobie przeczą, więc żadnej z nich nie usuwa, tylko pisze trzecią, która jest przypomnieniem pierwszej i poprawieniem drugiej. Wychodzi z tego sytuacja taka: Cassandra planowo miała wrócić do domu w środę. Jest środa i Cassandra wraca do domu „wcześniej”, bo ma dość tego, co się wydarzyło, z tym, że narrator twierdzi, że i tak miała wrócić w środę, ale w sumie pobyt się przedłużył. I wszystkie te informacje zostają podane czytelnikowi w momencie, w którym się dzieją.

Błędy logiczne są tu na porządku dziennym. Gdy przez kilka stron jakiegoś nie znajdywałam, zaczynałam się martwić. Bohaterowie niekiedy się chyba teleportują, bo przejścia między kolejnymi gestami są nienaturalne, niektóre rzeczy są pomijane i się zastanawiasz, dlaczego kobieta stoi, skoro narrator twierdzi, że powinna siedzieć.


Jestem świadoma tego, że Sny Morfeusza to przede wszystkim powieść erotyczna, ale czy ja naprawdę tak wiele wymagam, by bohaterowie mieli jakieś sensowne charaktery, a ich rola w książce sprowadzała się do czegoś więcej niż doświadczania uniesień seksualnych? To jest po prostu nudne. Coś zaczęło się dziać w okolicach 65 procenta, ale spokojnie, skończyło się trzy procent później. Nowo rozpoczęty wątek, który mógłby wprowadzić trochę ożywienia do drętwej akcji urwał się szybciej niż się zaczął. A tak to cały czas jesteśmy świadkami niesmacznych opisów scen seksów bohaterów przeplatanych na zmianę z ciągłym kłóceniem się. Aż chce się zanucić „te rozstania i powroty” z piosenki Maanam.

Chcecie jeszcze trochę niedorzeczności? Nie wyczerpałam swoich notatek do końca.

Bohaterowie muszą zaprojektować 200 ileś łazienek do jakiegoś tam hotelu i przedstawiają to jako karkołomne zadanie, jako misję nie do wykonania. W sumie to ja się nie znam, ale przecież to nie może być aż takie trudne. Zgaduje, że w każdej łazience pasuje postawić kibelek, prysznic lub wannę, umywalkę i jakieś wieszaczki na ręczniki. Dajmy na to hotel oferuje cztery standardy pokoi więc projektujesz cztery typy łazienek. No bo przecież to nie tak, że wszystkie łazienki w obrębie jednego hotelu wyglądają tak samo, a różnią się tylko rozstawieniem sprzętów w pomieszczeniu. Czyli co, Cassandra z Adamem będą snuć romantyczne debaty nad muszlą klozetową i czy warto zakupić ją w Leroy Merlin czy w Castoramie? Chyba, że przemawia przeze mnie polskie januszostwo. Może oni tam w Miami mają inne standardy projektowania łazienek.

Teoretycznie przez całą książkę Adam „nie jest” Cassandry”. Nie są razem, nie są w związku. A mimo to laska ma ochotę mu przywalić, bo, uwaga, rozmawiał z kelnerką, która odbierała od nich zamówienie. Powinno się go rozstrzelać!

Cassandra praktycznie zostaje pobita przez faceta jej siostro-kuzynki. Gość ją poszarpał, ciągnął za włosy i wyrzucił ze wspólnego mieszkania. Do tego ją zwyzywał. A ta potrafi myśleć jedynie o tym, że Adam jeszcze do niej nie zadzwonił i ona nie wie, czy ona ma zadzwonić do niego, czy ma czekać, aż on pierwszy wykona telefon. Jak widać każdy ma swoje priorytety.

Laska pracuje w firmie McKeya od kilku dni, a już dostaje biurko w gabinecie szefa, bo przypadkiem nie ma innych wolnych miejsc, by ją ulokować. Plus szef jest chwilowo nieobecny, więc to ona przejmuje dowodzenie w firmie i podpisuje wszystkie ważne umowy. Naprawdę?

Już kończę, naprawdę! Jeszcze tylko moje dwie ulubione sceny.

Cassandra prawie zostaje zgwałcona. Adamo-Morfeusz się wkurza i chce, by jej oprawca poniósł konsekwencje. Jak przychodzi do opowiadania o całej sytuacji przy osobach trzecich Cassandra uznaje, że nic nie powie, bo jest zażenowana całą sprawą i ma dość szumu, jaki się wokół niej zrobił. (Bez komentarza).

A prawdziwą wisienkę na torcie zostawiłam na sam koniec. W Snach Morfeusza jest scena, w której Cassandra kłóci się z Adamem. W ramach zemsty postanawia zaprosić do swojego pokoju hotelowego faceta, który ją podrywał. Tyle, że chwilę później wbija do niej Adam z przeprosinami. Tamten facet chowa się w szafie i przypadkiem zostaje świadkiem seksu na zgodę między Cassandrą a Adamem. Mija kilka godzin, ziom dalej siedzi w tej szafie, a Cassandra sobie o nim zapomina. Przypomina sobie o nim dopiero kilka stron później. To tak w temacie Alzhemiera i sklerozy.


Ale! Ja tu tak cisnę po całej powieści, ale przyznam, że jedna rzecz mnie zaskoczyła. Sny Morfeusza fabuły żadnej nie mają, kupy dupy się nie trzymają, ale spodziewałam się, że do kompletu styl Haner będzie tragiczny. A tu się okazuje, że on wcale nie jest taki zły.

Chyba wszystko zostało już powiedziane, nie muszę dodatkowo wam mówić, byście tego nie czytali. Jednak, gdy komuś się nie chciało czytać tego posta (to najdłuższa opinia o książce, jaką kiedykolwiek napisałam, więc wybaczam), podsumuję całość jednym zdaniem: Sny Morfeusza powinniście omijać szerokim łukiem.

A jak komuś udało się dotrwać do końca posta to niech w komentarzu napisze „Cassandra na prezydenta”.






Fakty objawione: 
Tytuł: Sny Morfeusza
Autor: K. N. Haner
Wydawnictwo: EditioRed
Ilość stron: 416
Grubość grzbietu: strajk
Masa: bardzo dużo gram zmarnowanego papieru
Ciężar: dla społeczeństwa i przyszłych pokoleń
Cena: 39,90 zł
Mobilność: nie polecam nosić w żadnej formie


 Facebook Instagram Goodreads Twitter Google+ LubimyCzytać





61 komentarzy:

  1. Uwielbiam takie recenzje! Co do samej książki się nie wypowiem, bo chociaż czytałam kompletnie jej nie pamiętam ;) A to chyba mówi samo za siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam podobnie z tym, że jak książka jest słaba zdaniem innych to po nią sięgam żeby samej się o tym przekonać. :D Możliwe, że tak będzie też z tą książką. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Cassandra na prezydenta :) Przeczytałam całą recenzję, bo lubię, kiedy ktoś jeździ po słabych książkach. Ja tego czytać nie zamierzam.

    OdpowiedzUsuń
  4. "Ciężar: dla społeczeństwa i przyszłych pokoleń" - rozjebało xD
    Kurna, nie powinnam przeklinać, bo tu mnie nikt wypipać nie może, ale w sumie. Jestem niekulturalna. Mogę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam być dowcipna, chyba mi wyszło :D
      O ty, Kasiu! Nieładnie się wyrażasz!

      Usuń
  5. Cassandra na prezydenta. Szczerze współczuję, że musiałaś to czytać. Ja zgodnie z zaleceniami omijam autorkę i jej książki szerokim łukiem
    Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  6. Cassandra na prezydenta! Wiesz, że na to czekałam :D Jeszcze mi Michalak opowiedz, bo i tej i tej kijem nie tknę, nawet przez szmatkę :')
    Ej szczerze? Pierwszy raz nie wiem, co napisać w komentarzu. Tu chyba wszystko powiedziane zostało i... no co ja mogę? Obiecam omijać, słowo harcerza (byłam pół roku, więc mi wolno je dawać! XD)
    Nawiasem mówiąc dlugość recenzji mi zwisa do momentu,w którym ktoś pisze tak, że skupia moją uwagę. Jeszcze mi się nie zdarzyło znudzić czytając twoje teksty. Rób mi tak częściej <3 xDDDD
    Buźka ;*
    Ula

    www.doinngo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieważne, jakie słowo dasz, bylebyś dotrzymała i nawet patykiem nie tykała
      oooooo kocham <3

      Usuń
  7. Cassandra na prezydenta

    Ps. Ale Pinkie Pie to ty szanuj

    OdpowiedzUsuń
  8. Casaandra nie na prezydenta:p
    Lubię czytać takie opinie, ale jest jeden problem - im częściej czytam, że ta książka jest słaba, tym bardziej mam ochotę ją przeczytać:D nie że nie wierzę, bo wierzę, i właśnie dlatego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem zdrowo dla duszy jest przeczytać coś słabego. Później bardziej docenia się dobre książki XD

      Usuń
  9. Naprawdę podpisywała wszystkie ważne umowy? Ile autorka miała lat jak to pisała? Dziesięć? Nie wiem czy byłabym tak mocno zdeterminowana, żeby tę książkę przeczytać w całości. O matko! Ja się zmęczyłam samym czytaniem recenzji! Znaczy nie dlatego, że źle napisałaś, tylko że tak złe rzeczy opisałaś, żeby była jasność ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie nie pamiętam, czy je podpisała, ale na pewno było powiedziane, że "ma podpisywać".
      Haha, chociaż tyle! Bo już się wystraszyłam xd

      Usuń
  10. Cassanda na prezydenta! :D
    Czytałam tylko "Na szczycie" autorki, to było jakoś od razu po premierze. Wtedy mi się nawet spodobała. Jednak im więcej czasu mijało, tym więcej błędów w niej dostrzegałam i tego jaka była nie logiczna. Np. laska traci dziewictwo na kilka sposobów. Nie pamiętam już jakiś, ale przyznam że sama tego bym nie wymyśliła :D Dla mnie to takie wciskanie do książki wszystkiego: pobicia, porwania, rozbój, gwałt, wypadki, śmierć, zdrady i tak dalej :D Oczywiście i tak w końcu wszystko kończy się happy endem. Myślałam jednak, że to był debiut, więc co mi tam, dam autorce szansę ponownie. Szczególnie, że miałam sporo podobnych sytuacji, że książka mi się nie podobała, ale już inna danego autora, tak. Tyle, że w tym przypadku nie mogę się zmusić na kolejną książkę Pani Haner. Jeśli już to zrobię, to na pewno nie będą to "Sny Morfeusza" :D Dzięki ci, zaoszczędzę czas na coś wartego uwagi :) Jak pisałam nie skreślam autorki, ale czy w końcu coś od niej jeszcze przeczytam, to się okaże :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wciskanie wszystkiego na siłę z tym że każda "akcja" trwa trzy strony, potem rozdział przerwy i zaczyna się od nowa
      Myślę, że Haner jeszcze nas zaskoczy ;)

      Usuń
  11. O, a ja widywałam prawie same pozytywne recenzje tej książki :D na szczęście nie lubię erotyków, Greya tym bardziej. Ufam twojej opinii, będę się trzymać z daleka!
    #SadisticWriter

    OdpowiedzUsuń
  12. Przepraszam ale tak się uśmiałam przy tej receznji że głowa mała :) Czytałam tom pierwszy i reszty nie miałam okazji. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Cassandra na prezydenta! Sama w bólach dotrwałam do końca tej książki i byłam w takim szoku, że później bałam się pisać recenzje. Lepszy poziom prezentują niektóre amatorskie opowiadania i fanfiki z wattpada :P Fakt faktem, że w tej książce nic się nie trzyma kupy i brak jakiejkolwiek konsekwencji.

    OdpowiedzUsuń
  14. Widzisz, ja z kolei trafiam na niemal same zachwyty dotyczące twórczości tej autorki, więc moja negatywna opinia była niemal odosobniona. Widzę, że nie jestem jedyna, także uff, kamień z serca. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i oczywiście - Cassandra na prezydenta! ;-)

      Usuń
    2. Ja chyba jeszcze nie miałam okazji przeczytać pozytywnej opinii. Albo już tego nie pamietam xd
      Żółwik

      Usuń
  15. O jaa.. nawet kijem tego nie dotkne!! Mowy nie ma!!
    Zaobserwowałam bloga.:)
    Buziaczki i zapraszam do nas.<33
    https://teczowabiblioteczka.blogspot.com

    PS. Cassandra na prezydenta!!:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Bede omijac , dziekuje za ostrzezenie :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Hahah jejku, nawet nie wiesz jak się uśmiałam czytając twoją recenzję. Boska! I niestety muszę przyznać.. że znam to już z wielu książek! Dlatego nie czytam zbyt wiele właśnie takich... bo mnie nerwa telepie! Podziwiam cię, że jak ludzie mówią "nie czytaj" to czytasz. :D Ja jednak jestem takim czymś zniechęcona, tym bardziej jak widze tyle złych opinii. :D Ale podziwiam to, że przebrnęłaś przez książkę. :)

    potegaksiazek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze! Trzeba było osłodzić trochę tę solidną dawkę krytyki XD
      Sama siebie podziwiam ;o

      Usuń
  18. Cassandra na prezydenta!
    Genialna recenzja! Paweł Opydo ma konkurencję!
    Jeju, czułam, że ta książka jest zła, ale nie sądziłam, że aż tak bardzo. Dzielna jesteś, że przeczytałaś!

    OdpowiedzUsuń
  19. o nie nie :D po tej recenzji nawet nie tknę tej książki :D
    A tytuł tak pięknie brzmi.

    http://weruczyta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. Cassandra zdecydowanie nie na prezydenta XDDD
    Podziwiam, że się świadomie tym katowałaś, ja bym nie wytrzymała. ;D

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie czytałam i raczej nie bede :D Cassandra na prezydenta !

    Pozdrawiam Agaa
    http://ilovetravelingreadingbooksandfilms.blogspot.com/2017/12/60-recenzja-gracz-vi-keeland.html

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja dotrwałam do końca i świetnie mi się czytało tę recenzję, bo ja całą serię mam za sobą :P "Sny Morfeusza" to było dla mnie takie naprzemienne pieprzenie i kłótnie bohaterów, żadnych głębszych relacji ;) To niestety najgorsza część z całej serii - a może i "stety", bo potem jest już na szczęście tylko lepiej ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi <3
      Własnie koleżanka mi opowiadała, co dzieje się później, bo czytała całość. Więc mam pojęcie, że dalej jest lepiej, ale mimo wszystko - nie zamierzam się dalej katować xd

      Usuń
  23. Cassandra na prezydenta!

    Tak dotrwalalam do końca i choć ksiazku nie znam, nie czytałam i pewnie tego nie zrobię (choć lubię erotyku) to rozbawił mnie Twoja recenzja. Poczytalabym jeszcze, naprawdę! ;p

    Pozdrawiam,
    maryssseprobuje

    OdpowiedzUsuń
  24. Cassandra na prezydenta xd z chęcią przeczytałam, bo dużo słyszałam o książce i samej autorce, ale jeszcze nie odważyłam się przeczytać xd moje odczucia byłyby pewnie podobne. Pozdrawiam 🎅

    OdpowiedzUsuń
  25. Tez bym napisala, ze Cassandra na prezydenta, ale boije sie ze autorka napisze drugą część i spełni to zalozenie :-P
    Dostałam tę książkę w prezencie, ale jej nie ruszylam... ufff :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zmartwię cię, druga część już jest. Jest i trzecia, bo to trylogia ;/

      Usuń
  26. Cassandra na prezydenta! Czułam Twój ból przez całą lekturę tej recenzji 😁😂

    OdpowiedzUsuń
  27. Rewelacyjna recenzja :) Skutecznie mnie odstraszyła nie dość, że od tego tytułu to jeszcze od innych tego gatunku ;
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  28. Cassandra na prezydenta. Wiecej nie musze komentowac. Wyczerpalas temat xD

    OdpowiedzUsuń
  29. Ej, nie wspomniałaś o syndromie kibelka! No jak to tak?

    Cassandra na prezydenta (choć może lepiej nie :().

    OdpowiedzUsuń
  30. Casandra na prezydenta!!! Też yes yes. Gratulacje za wytrwałość i odwagę w czytaniu tego dzieła😱

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz wskrzesza jednego jednorożca :D
Odwiedzam blogi wszystkich, którzy zostawili komentarz pod ostatnim postem ;)