No to zaczynamy nową serię!
Ciekawe, ile z nią wytrzymam(y).
Na pomysł na
KsiążkoHakoDrapoŁaki wpadłam podczas mycia włosów. To znaczy nie do końca, bo
sama idea przyświecała mi już od dłuższego czasu, ale zawsze coś mi w niej nie
grało i brakowało mi weny, by się zebrać w sobie, zawlec tyłek przed laptopa i
napisać post. Ale pewnego dnia sobie zaplanowałam, że umyję włosy, nałożę maskę
i trochę w niej posiedzę, przy okazji buszując po Instagramie. A tu
niespodzianka, nagle mnie olśniło. Domowe spa musi poczekać, bo oto jestem i
zabieram się do roboty.
Każdy z nas na swoich
półkach ma dwa rodzaje książek; takie, które uwielbia i których nigdy w życiu
nie będzie w stanie się pozbyć. Grupa numer dwa to temat dzisiejszego postu.
Należą do niej powieści, które nie wywołują w nas żadnych uczuć, ni to
negatywnych, ni to pozytywnych. W sumie to były całkiem przyjemne, ale żeby
jeszcze raz się w nie zagłębić, to aż tak to nie. A więc stoją sobie takie
biedne w biblioteczce i zbierają kurz, roztocza i wilgoć. To są takie
Książko-Hako-Drapo-Łaki.
Zacznę od książki, która
wywoływała ogromne emocje w okolicach swojej polskiej premiery. Ludzie albo
stawiali jej pomniki, albo wręcz mieli ochotę spalić ją na stosie. Mam tu na
myśli Naznaczonych śmiercią autorstwa Veroniki Roth. Jak możecie się
domyślać, moje zdanie jest skrajnie obojętne, bo po prostu nie mam zbyt wiele
do powiedzenia na temat tej książki, chociaż trochę bliżej mi do jej krytyków
niż wielbicieli.
Autorce zarzucano, że przy
pisaniu Niezgodnej poszła po małej
linii oporu i wykorzystała już istniejące pomysły. Przy Naznaczonych przegięła znowu w drugą stronę, bo stworzyła zbyt
skomplikowany świat. Za dużo w nim się działo, nie, nie chodzi mi o wydarzenia.
Roth skupiła się na budowie miejsca akcji, by uczynić go bardziej zagmatwanym.
Wymyślała jakieś dziwne nazwy, które nic tylko mi się myliły podczas czytania.
Przez większą część historii nie ogarniałam, który bohater należy do którego
plemienia. Dodajmy do tego fabułę, która mnie sobą nie zainteresowała. Nawet
nie miałam zapału, by się w tym wszystkim połapać.
Druga na liście jest powieść
Niebo
jest wszędzie. Jandy Nelson zrobiła wielki szum Oddam ci słońce, które oczywiście mi się
nie podobało. To już jest chyba jakaś prawidłowość, że im większy bestseller,
tym bardziej nie przypada mi do gustu. No ale cóż. Postanowiłam spróbować z
inną książką tej autorki, bo akurat wyczaiłam ją na jakiejś promocji za grosze.
I nie, tym razem też nie zaiskrzyło. Może to ja jestem jakaś dziwna, albo po
prostu za mało we mnie poetyckiej duszy. W końcu mat-fiz nie powinien
przejmować się czymś tak nieobliczalnym jak sztuka. A książki pozbyłam się
równie szybko jak ją kupiłam.
Cecelia Ahern to moje wielkie guru, przynajmniej nim była do czasu, aż zapoznałam się z jej najpopularniejszą powieścią PS Kocham cię. Nie wiem, może w tym roku włączył mi się jakiś tryb hejtera, który zapomniałam, jak się wyłącza? Bo już kolejny raz nie pojmuję wszystkich zachwytów roztaczanych nad tym tytułem. Powieść przypominała mi szkielet, jakby była szkicem, zarysem czegoś większego, wymagającego dopracowania. Brakowało mi rozwinięcia wielu fragmentów i przede wszystkim było za mało opisów. A jedyny plus, jaki tam wynalazłam, to umieszczenie części akcji na Lanzarote.
Jakiś czas temu zgłębiałam
na blogu fenomen Colleen Hoover za sprawą Confess.
A jeszcze wcześniej wzięło mnie na przeczytanie November 9 i… nosz
cholera jasna. Ta książka w moim rankingu jest jedynie o kilka tysięcznych
procenta wyżej niż Confess. Wszyscy się rozpływali nad pomysłem na fabułę, a
dla mnie był on grubymi nićmi szyty. A zakończenie? Jedno słowo: aha.
Jeszcze w starożytnych czasach gimnazjalnych moja nauczycielka zadała nam jako pracę domową oglądnięcie kilku filmów dotyczących drugiej wojny światowej. Jednym z nich był Pianista. W chwilach zachwytu i krótkotrwałego przygnębienia naszło mnie na przeczytanie pierwowzoru o tym samym tytule. No i tak. Ekranizacja jakoś bardziej przypadła mi do gustu, bo w pamięci mam kadry z filmu, a scen z książki nie pamiętam żadnych.
Jeszcze w starożytnych czasach gimnazjalnych moja nauczycielka zadała nam jako pracę domową oglądnięcie kilku filmów dotyczących drugiej wojny światowej. Jednym z nich był Pianista. W chwilach zachwytu i krótkotrwałego przygnębienia naszło mnie na przeczytanie pierwowzoru o tym samym tytule. No i tak. Ekranizacja jakoś bardziej przypadła mi do gustu, bo w pamięci mam kadry z filmu, a scen z książki nie pamiętam żadnych.
Kolejny typ – Magia
sprzątania. Otrzymałam ją w prezencie urodzinowym. Pewne osoby chyba
naiwnie myślały, że to zmieni moje życie i sprawi, że książki przestaną
wysypywać się z każdego miejsca w mieszkaniu. I wszystko było by spoko, bo
autorce zdarzało się bardzo mądrze przedstawić pewne rzeczy. Zastosowałam
sposób składania ubrań przez nią opisany i okazało się, że moja szafa jest
większa, niż mi się wcześniej wydawało. Udało mi się też wyrzucić kilka
niepotrzebnych maneli, bo jak sama Marie Kondo twierdzi, niektóre rzeczy są ci
potrzebne tylko po to, by uświadomić ci, że nie są ci potrzebne.
Za to gdy autorka przeszła
do rzeczy innych niż ciuchy… wtedy nasze poglądy zaczęły się rozjeżdżać. Miała
ciekawy pomysł na ogarnięcie swoich ubrań i przyznaję, to naprawdę mi się
przydało. Ale gdy przyszło do sprzątania pierdułek, bibelocików, tubołków i
innych szpargałów, które niby są potrzebne, ale niby nie są, to cały system
siadł. I po skończeniu lektury mam porządek w szafie, ale w ciągu dalszym na
moim biurku znajduje się mnóstwo szpejów, które są mi niezbędne, ale na które
nie umiem znaleźć miejsca.
Aha, wspominałam, że Marie
Kondo każe wyrzucać książki i zostawić jedynie te, które są twoimi ulubionymi
albo koniecznie chcesz je przeczytać? Co to, to nie. Tej pani już podziękujemy.
Także jak sami możecie zobaczyć, każdy ma jakieś trupy w szafie. U mnie to są akurat książki. A co dziwniejsze, połowę tytułów, o których mówię, czytałam na czytniku, więc przynajmniej nie zajmują miejsca na ciekawsze pozycje.
A wy, macie takie
KsiążkoHakoDrapoŁaki? Podzielcie się doświadczeniami w komentarzach! I
koniecznie napiszcie, czy taki pomysł na serię przypadł wam do gustu.
Podoba mi się pomysł z KsiążkoHakoDrapoŁakami. :D Z książek, o których wspomniałaś przeczytałam tylko ''PS Kocham Cię'', pozostałych jeszcze nie miałam okazji poznać. ;)
OdpowiedzUsuńUdam, że nie widziałam fragmentu o Hoover :D
OdpowiedzUsuńZa to co do Nelson baaaaaardzo się zgadzam - czytałam tylko "Niebo jest wszędzie" i kurczę... No marne to było, marne :/
U siebie nie mam zbyt wielu książek, bo staram się pozbywać ich z biblioteczki, coby nie zajmowały miejsca innym, znacznie lepszym powieściom :D
Pozdrawiam ciepło,
Paulina z naksiazki.blogspot.com
No niestety, ja i Hoover się nie dogadujemy xd
UsuńO, pokrewna dusza!
Zazdroszczę ci tego nawyku, ja tylko magazynuję i potem ubolewam nad brakiem miejsca
Mnie czytałam ani jednej z wymienianych przez Ciebie książek ;) ale to może dobrze biorąc pod uwagę, że niespecjalnie je polecasz ;)
OdpowiedzUsuńPomysł fajny :) Mam kilka takich książek, ale musiałabym zajrzeć na półki, żeby dokładnie wypisać tytuły. Co do Marie Kondo- mam, kocham, uwielbiam! Ta książka zmieniła tak wiele w moim życiu, że mogę jej, jak to ładnie ujęłaś: stawić pomniki :D
OdpowiedzUsuńMiło mi, że ci się podoba :D
UsuńHaha, to przynajmniej do ciebie przemówiła :D
Przyszłam powiedzieć, że pewnie, też mam takie... i właśnie do mnie dotarło, że chyba wyparłam większość z pamięci, bo nie potrafię nic przytoczyć ;) Większość gniotów czytałam na czytniku i naprawdę łatwo potem wymazać je z pamięci urządzenia i własnej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ewelina z Gry w Bibliotece
Mam podobnie z czytnikiem. Po prostu się usuwa i puf, nie ma xd
UsuńMusiałabym zajrzeć do biblioteczki ale na tem moment przypomina mi się tylko' List w butelce'. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Agaa
http://ilovetravelingreadingbooksandfilms.blogspot.com/2017/12/1-pierwsze-urodziny-bloga.html
Świetny pomysł na serię! Ja w swojej biblioteczce mam wiele takich książek i wkrótce zamierzam się ich pozbyć (może sprzedam je). Nie lubię, gdy coś niepotrzebnie zajmuje miejsce :D
OdpowiedzUsuńBuziaki! :* Dolina Książek
Dziękuję!
UsuńMam podobne plany :D
"Niebo jest wszędzie" mnie nudziło i na dzień dzisiejszy nie pamiętam prawie nic.. "November 9" mi się podobało, ale mam słabość do autorki i pochłaniam jej książki - oczywiście każdą stawiam dumnie na półce. U mnie takim KsiążkoHakoDrapoŁakiem jest "Ponad wszystko". No ja po prostu nie wiem czym tyle osób się zachwyca. Znów, nudziła mnie ta opowieść i była przewidywalna. Stoi na półce, bo stoi tak naprawdę :D Inne tego typu powieści mam na czytniku, więc nawet nie przypomnę sobie teraz tytułów. Co do pomysłu na posty - jestem na tak! :)
OdpowiedzUsuńJa z Nieba pamietam tyle, że mnie nudziło xd.
UsuńPonad wszystko mam w planach i mam nadzieję, że będę mieć inne zdanie niż ty
Super, że ci się podoba!
Też mam sporo takich książek, które są mi po prostu obojętne i nie jestem w stanie napisać nawet o nich osobnego posta. Szkoda tylko, że dwa moje ulubieńce: Oddam ci słońce i twórczość Hoover nie przypadły ci do gustu. :/
OdpowiedzUsuńA bo ja jakaś taka odwrotna jestem xd
UsuńCo to za herezje w ostatniej książce? Już wiem co omijać :D A w ubraniach to ja mam porządek, gorzej właśnie z biurkiem :p
OdpowiedzUsuń"P.S. Kocham cię" lepsze jest w wersji filmowej, a reszta... mało co czytałam, jeszcze "November 9" ale to całkiem inna sprawa. Po prostu podoba mi się styl :)
POCZYTAJ ZE MNĄ na święta!
No widzisz. W szafie czysto, a na biurku stos badziewia xd
UsuńO, to może kiedyś oglądnę PS :D
O tak, całkowicie zgadzam się z twoją opinią o "Niebo jest wszędzie"! Wszyscy mówili same ochy i achy, a ja skończyłam tę książkę i w sumie tyle...
OdpowiedzUsuńMi akurat "November 9" się spodobało i bardzo dobrze wspominam tę książkę. Chociaż jest to spowodowane, również tym, że czytałam ją będąc w górach i ciągle wspominam ten klimacik czytania przy kominku...
Mi się bardzo podobało "PS.Kocham Cię". A od Hoover jeszcze nic nie czytałam i wiem, że mam dużo do nadrobienia. Pozdrawiam i zapraszam do mnie stelladj.blogspot.com
OdpowiedzUsuńFajny pomysł z tą seria, chętnie poczytam więcej, więc zaobserwuje, by sledzic na biezaco i nie przegapić.
OdpowiedzUsuńJa oczywiście też mam mnóstwo takich ksiazek, ale tytulow już dawno nie pamiętam.
Pozdrawiam :)
maryssseprobuje
Miło mi <3
UsuńCzytałam tylko "November 9", która mi się podobała. Nie jest to najlepsza powieść Hoover, ale wspominam ją pozytywnie, ale zapewne nie jestem zbyt obiektywna, bo mam wyjątkową słabość do książek autorki. Na mojej liście znalazłyby się "Amber", "Kasacja", "Trzynaście powodów' i pewnie jeszcze kilka innych :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
houseofreaders.blogspot.com
O, Kasacja w sumie u mnie też by mogła się znaleźć
UsuńMyślałam nad przeczytaniem pierwszej książki, ale dzięki tobie totalnie mi się to odwidziało. Bardzo fajny pomysł na serię!
OdpowiedzUsuńhttps://weruczyta.blogspot.com/
O cholera, na pewno mam takie książki :D Musiałabym zrobić porządki i pozbyć sie ich raz na zawsze, chociaż na pewno nie ma ich wiele bo w papierze kupuje tylko te książki które chcę mieć na 100% - reszta to ebooki :) Ale pomysł na posta super!
OdpowiedzUsuńZazdroszczę nawyku. Przynajmniej ci nic potem nie zalega na półkach :c
UsuńDziękuję ;)
Świetny pomysł na serię wpisów, mam nadzieję, że co jakiś czas będziesz do niego wracać i dzielić się swoimi Książkohakodapoakami;P
OdpowiedzUsuńJa zazwyczaj staram się takich książek pozbywać od razu, czy to przez wyrzucenie z Kindla i komputera, czy przez wystawianie na allegro albo oddawanie do antykwariatów. Dla mnie taką książką na pewno był "Córka dymu i kości" Lanie Taylor, która szczerze mówiąc zupełnie mnie do siebie nie przekonała i to jedna z naprawdę niewielu serii, których nie planuję dokończyć. Oh, i jeszcze "Cośtam krwawych" Bishop (zabij, ale wyrzuciłam z głowy wszystko, co z nią związane, nawet tytuł), ależ to był gniot><
Pozdrawiam serdecznie,
Ania z https://ksiazkowe-podroze-w-chmurach.blogspot.com/
Dziękuję ;) I też mam nadzieję, że się uzbierają książki na kolejną odsłonę :D
UsuńO, Córka też by u mnie pasowała.
Córka krwawych? Albo nie wiem co xd
Wiesz ile ja mam ksiązek, których nie potrafie się pozbyc? Ostatnio doświadczyłam przeprowadzki, chciałam zredukowac ilośc ksiązek - nie dałam rady!
OdpowiedzUsuńJa wracam do książek, które mam a półkach. Do większości. Może to kwestia tego, że bardzo starannie je wybieram?
OdpowiedzUsuńxoxo
L. (http://slowotok-laury.blogspot.com/)
Niesamowicie rozśmieszył mnie ten tytuł posta :D
OdpowiedzUsuńOsobiście mnie bardzo podobało się "Naznaczeni śmiercią". Ale takich książek, które zbierają u mnie kurz za półkach jest naprawdę wiele. Głównie jakieś słabe historie o wampirach z młodości, gdzie większość z nich to klimatycznie od wydawnictwa Amber (jakoś mają trochę słabe wydania).
Ponadto kojarzę jeszcze "Czytelniczkę", "Panika", "Caraval" :D
A proszę :D
UsuńOj, zazdroszczę, że to ci się podobało!
Kiedyś nałogowo czytałam te od Ambera. Nie pamiętam nic z tego, co czytałam XD
No to tak. November 9 również nie było dla mnie niczym odkrywczym, niestety. O wiele bardziej Maybe someday mi sie spodobało.
OdpowiedzUsuńCo do Ahern też nie uważam, że P.S Kocham cię - jest takie fenomenalne. Bo nie jest. Ma lepsze powieści na koncie, chociaż Pamiętnik z przeszłości jest dla mnie jeszcze gorszą pozycją... Niemniej jednak przyzwyczaiłam się, że Ahern niesie ze sobą nie tylko same wspaniałości, ale i upadki.
Pianistę znam z filmu i nie zamierzam zmieniać tego w książkę, niestety lub stety - interpretujcie sobie to jak chcecie. ;P
Oddam Ci słońce było dobre, ale tylko połowicznie. :D A co do jej innych powieści, jeszcze nie miałam do czynienia. ;p
U mnie u Hoover przoduje Never never i Ugly love :D
UsuńTo w takim razie Pamiętnik z przeszłości przeczytam najpierw, by potem było tylko lepiej z jej lekturami
Ja z natury nienawidzę oddawać swoich ksiażek :D
OdpowiedzUsuń