Netflix
to chyba niepodważalnie najpopularniejsza i najwygodniejsza możliwość oglądania
filmów i seriali bez wychodzenia z domu. Radość jest większa, jeśli w serwisie
możemy obejrzeć wszystkim dobrze znane. Ale oprócz nich możemy zobaczyć typowo
Netfliksowe produkcje, zrobione przez Netflixa dla Netflixa. I jak do seriali ich
autorstwa nie mam się co czepiać, bo bardzo je lubię, oglądam i jestem
zadowolona ich poziomem, to jednak jeśli o filmy chodzi, to można już trochę
podyskutować.
Święta
zbliżają się wielkimi krokami. Do Wigilii nam jeszcze daleko, ale komercja już
w tym temacie się rozgościła i zaczyna bombardować nas nie tylko choinkami i
lampkami w marketach, ale też świątecznymi filmami. Także ja dziś podchwytuję te
wszystkie motywy i w dzisiejszym poście opowiem wam o 5 netflixowych
świątecznych produkcjach.
Jeśli
chodzi o zeszłoroczne produkcje, to nie sposób jest nie wspomnieć o tej czyli o
Świątecznym księciu. Amber jest młodą
dziennikarką, która tuż przed świętami zostaje wysłana na „misję” do małego
państwa Aldovia, by znaleźć możliwie jak najwięcej plotek i skandali o księciu
mającym wkrótce objąć władzę. Początkowe zlecenie zamienia się w przygodę życia
i początek drogi wiodącej do wielkiej miłości.
Świąteczny książę to schemat na schemacie schematem poganiającym, ale tak
przyjemnie się go ogląda, że to aż miło! Kadry są piękne, aktorzy także sobie
radzą, a do tego człowiek jakoś mimowolnie wierzy w całą tę historię i kibicuje
bohaterom. A może moja słabość do tej produkcji wynika też z faktu, że jakby
nie było fabuła koncentruje się wokół małego księstwa i jego księcia, a taki
królewsko-świąteczny klimat zawsze potrafi się obronić. Widz doskonale wie, jak
potoczy się ta historia i już z góry zna wszystkie plot twisty, jeszcze zanim w
ogóle włączy film. Ale to, co się wyróżnia na plus, to właśnie ta świąteczna
atmosfera, która pokazuje święta w trochę innej odsłonie, bo królewskiej. Do
tego miło się patrzy, więc jeśli ktoś tak jak ja pała miłością do takich
filmowych motywów, to niech koniecznie zwróci uwagę na ten tytuł.
A
jeśli ktoś polubił część pierwszą w zeszłym roku, to pewnie się ucieszy, że
końcem listopada roku bieżącego premierę miała część druga. Nie zanosiło się na
kontynuację, bo historia jest zamkniętą całością, ale gdy pierwszy raz
usłyszałam informacje na ten temat, ucieszyłam się bardziej niż mogłabym
przypuszczać. Chociaż i tak bardzo sceptycznie podchodziłam do tego pomysłu, bo
wiecie jak to jest z kontynuacjami, których nie potrzeba.
Amber
znalazła swojego księcia, jest z nim w szczęśliwym związku i planują ślub w święta.
By dopiąć wszystko na ostatni guzik, dziewczyna przyjeżdża do Aldovii i zajmuje
się przygotowaniem do uroczystości, a także dostosowaniem się nowej
rzeczywistości.
Jeśli
o samą fabułę chodzi, to tutaj obędzie się bez zaskoczeń, jest prosta,
niewymyślna i pełna schematów, tak jak w pierwszej części. Chociaż pod pewnymi względami
jest trochę oryginalna. Z reguły w filmach tego typu wynikają sprzeczki
pomiędzy kochankami, debaty nad siłą ich miłości i czy na pewno tak bardzo się
kochają. A tutaj? Ta jedna rzecz jest niekwestionowana, i bardzo dobrze!, bo
zawsze mnie takie sceny irytowały. Ale znajdziemy tu też taki dość nieudolnie
poprowadzony wątek kryminalny, który powinien wywoływać spore zamieszanie, a
jednak w większości schodzi na drugi i trzeci plan.
Ale
druga część Świątecznego księcia, o
dziwo, trzyma poziom pierwszej. Miło się patrzy, fajnie się ogląda i ogólnie
jeśli wam się będzie nudzić przed świętami, to polecam się zapoznać z oboma
filmami o Amber i Aldovii.
I
jeszcze jedna produkcja, która miała swoją premierę w zeszłym roku, a o której
nie można nie wspomnieć. Ellen to córka biznesmena, dziedziczka wielkiej
rodzinnej fortuny. Pech chciał, że skompromitowała się przed kamerami i trochę
zniszczyła swoją reputację. Jej ojciec chce, by dziewczyna poznała zupełnie
inne życie niż to, które do tej pory prowadziła. Wysyła ją, by dostarczyła
świąteczne listy do swojego wujka do małego miasteczka i spędziła tam kilka
dni. Ta wycieczka sprawi, że Ellen spojrzy na pewne sprawy inaczej. Przyczyni
się też do tego nowopoznany przystojny chłopak…
W
główną rolę wciela się Eliza Taylor, znana szerszej publiczności ze swojej roli
w serialu The 100. Przyznam szczerze,
że nie lubię tej aktorki. Nie jestem fanką jej sposobu grania, no nie. Ale
byłam ciekawa, jak wypadnie w produkcji stosunkowo mało wymagającej. I wiecie
co? Nie. Dla mnie Świąteczny spadek
to totalna pomyłka. Fabuła jest o niczym, bohaterowie robią zamieszanie o nie
wiadomo co, wielka miłość dosłownie bierze się z kapelusza, a do tego film
donikąd nie zmierza. Nawet na świąteczna atmosfera jest trochę kulawa. Także
trzy razy nie, dziękujemy.
Kat
Graham (czyli Bonnie z Pamiętników wampirów)
wciela się w rolę Abby; młodej dziewczyny, której życie nie toczy się tak,
jakby chciała. Jej marzeniem było robienie zdjęć – i to po części robi, tyle że
w komercyjnym studio, gdzie się nie rozwija i gdzie płacą jej tylko tyle, by
mogła zapłacić rachunki i nie głodować. A rodzice, pomimo tego, że ją kochają,
to jednak nie aprobują jej wyboru kariery. Pod koniec listopada dziadek daje
Abby prezent; drewniany, oldschoolowy kalendarz adwentowy, który należał kiedyś
do babci dziewczyny. Kilka dni później okaże się, że to nie jest wcale taki
zwykły kalendarz, że chyba tkwi w nim jakaś magia.
No
film jak film. Ale powiem wam, że jestem pozytywnie zaskoczona. Jeśli chodzi o
obsadę, to aktorzy naprawdę dają sobie radę! Ich bohaterowie co prawda są
zbudowani na dwóch czy trzech cechach, ale ich sylwetki zapadają w pamięć.
Imiona mogą wylecieć z głowy, ale ich charaktery już pozostaną na dłużej. I
tutaj według mnie zawinił scenariusz, który po prostu jest kiepsko napisany.
Fabuła jest okrutnie przewidywalna. Już od pierwszej sceny doskonale wiemy, jak
potoczą się losy bohaterów. Niektóre rzeczy były trochę sztucznie przedłużane,
inne znowu działy się zbyt szybko. Niektóre relacje były grubymi nićmi szyte, w
inne wierzy się od razu. Niektóre wydarzenia nie trzymały się kupy, inne
wynikały z siebie w zagmatwany i dopracowany sposób. Także sam klimat Świątecznego kalendarza, pomysł na
fabułę i gra aktorska są zdecydowanie na plus. A na minus niestety sposób, w
jaki poprowadzono historię. Jednak mimo wszystko miło i przyjemnie się ogląda,
dobrze patrzy się na ekran, a do tego można przedwcześnie poczuć nadchodzące
święta.
Tutaj
ponownie schematy, schematy i schematy. Sam tytuł już nam wszystko mówi,
zdradza wszystkie ważne zwroty akcji i zawiera mnóstwo spoilerów. No bo proszę
was, ile razy można wałkować motyw dwóch osób o takim samym wyglądzie
pochodzących z dwóch różnych światów, które pewnego dnia się spotykają i
zamieniają się miejscami? Jak widać można, bo jednak za każdym razem to się
dobrze sprzedaje.
Stacy
jest zwyczajną dziewczyną, której pasją jest pieczenie. Dzięki swojemu
najlepszemu przyjacielowi ma możliwość wzięcia udziału w prestiżowym konkursie
świątecznym w pieczeniu tortów. Tam spotyka pewną księżną, która wygląda
dokładnie tak, jak ona. Zmęczona swoim życiem, zmuszana do ślubu z księciem,
którego nie kocha, proponuje Stacey zamianę na kilka dni. Ich mały przekręt
miał się obejść bez echa, ale jak to zwykle bywa, nic nie idzie zgodnie z
planem.
Na
ten film patrzyłam przychylnym okiem już od samego początku, bo heloł, Vanessa
Hudgens? Moja miłość do tej aktorki nie osłabła ani na moment i dalej darzę ją
wielką sympatią, z uwagą śledzę jej karierę. Byłam ciekawa, jak poradzi sobie w
tej podwójnej roli. I wiecie co? Jestem naprawdę bardzo pozytywnie zaskoczona
jej grą aktorską, jak i samym filmem. Naprawdę przyjemnie się oglądało,
bohaterom można było kibicować, a finał był naprawdę słodki i uroczy, trochę za
bardzo bajkowy, ale jednocześnie bardzo realny i niezbyt przerysowany. Także
dorzucam kolejny list do świątecznej listy netflixowych filmów, które umilą wam
ten okres.
Jeśli
mielibyście obejrzeć tylko jeden świąteczny film w tym roku, to gorąco polecam
wam Zamianę z księżniczką! A w
następnej kolejności może być Świąteczny
książę i Świąteczny kalendarz,
ale za Świąteczny spadek… no nie
radzę.
A
tak poza konkursem, jakie są wasze ulubione świąteczne filmy? Do świąt jeszcze
dużo czasu, więc może podrzucicie fajne tytuły w komentarzach i zainspirujecie
mnie oraz moich czytelników?
Kurczę, aż nabrałam ochoty na odświeżenie sobie abonamentu Netflxa.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Vanessę, więc mam ogromną ochotę na ten ostatni film. Zapisuję! :*
OdpowiedzUsuńhttp://weruczyta.blogspot.com/
Uwielbiam wprowadzac sie w klimat Swiat,a Netflix bardzo mi w ym pomaga :D
OdpowiedzUsuńKocham wszelkie możliwe świąteczne filmy, więc na pewno obejrzę je wszystkie. Jest jeszcze włoska produkcja, "Natale a cinque stelle", to też muszę zobaczyć!
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, nie jestem fanką świątecznych filmów. :D No właśnie, schematy. Za dużo ich. Uwilebiam oryginalność, coś, co mnie zaszokuje i zapamiętam na długo. Nie lubię oglądać coś, co zapomnę za tydzień. Z książkami mam w sumie podobnie. :D
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o święta... może filmów nie oglądam, ale mam słabość do bajek. Kropka. :D Ekspres polarny to bajka, którą oglądam rok w rok. :D
Oglądałam je wszystkie i mi się podobały :-) Chciałam czegoś lekkiego i to dostałam :-D Od siebie polecam "Całuśnych świąt" i "Świąteczny duch" :-)
OdpowiedzUsuńJestem właśnie w trakcie maratonu Netflixowych produkcji świątecznych, i jak na razie najlepiej wypada "Kronika świąteczna". Jeden z naprawdę nielicznych filmów, gdzie tematem nie jest romantyzm lecz rodzina.
OdpowiedzUsuńŚwiąteczny kalendarz i Zamiana z księżniczką bardzo mi się podobały, natomiast seria Świątecznego Księcia mnie nie porwała :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie! :) https://hiddenxguns.blogspot.com/
Widziałam wszystkie i wszystkie w jakiś sposób mi się podobały - od taki lekki film do obejrzenia. Druga część świątecznego księcia mi się kompletnie nie podobała - taki film o niczym. A do listy dodałabym jeszcze Kronikę Świateczną :D
OdpowiedzUsuńWidziałam wszystkie te filmy i jasne, są one dość przewidywalne oraz schematyczne, jednak na tyle pozytywne i ciepłe, że miło się je ogląda.
OdpowiedzUsuńOglądałyśmy z córą całą piątkę :)
OdpowiedzUsuńPonadto 'Kronika świąteczna' i '48 próśb do Świętego Mikołaja' i jeszcze 'Polarny Express' ale on jest typowo dla dzieci.
Fajnie, że jest taki duży wybór :)
Właśnie Zamianę z księżniczką wybrałam sobie kilka weekendów temu. Cudny i uroczy film!
OdpowiedzUsuńOglądałam tylko ,,Świąteczny spadek" i bardzo mi się spodobał, bo troszkę skojarzył mi się z klimatem ,,Dynastii" <3 Resztę filmów planuję teraz też obejrzeć, bo chciałabym je wcisnąć do posta na 23 grudnia razem z innymi filmami :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Jabłuszkooo ♡
Szelest Stron
Mnie się "Świąteczny kalendarz" nie podobał, ale za to "Zamiana z księżniczką" już jak najbardziej ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Widziałam wszystkie i najbardziej podobał mi się świ@teczny kalendarz i spadek 😍 Wiadomo, że te filmy nie są górnych lotów i daleko im do Zimnej Wojny, ale te filmy "sprzedają" marzenia, a kto nie lubi marzyć? Zreszt@ oglądam je kiedy wszyscy śpią, więc nikogo nie gorszę 😊
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego na Święta i polecam obejrzeć do kolekcji Ducha Świąt
Oglądałam świątecznego księcia i świąteczny kalendarz :) Reszta jest mi nieznana :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
mojaszafamodnaszafa.blogspot.com
Muszę się w końcu zorientować, o co chodzi z tym netflixem, bo wszyscy oglądają, a ja wciąż nie :D
OdpowiedzUsuńŚwięta już za nami, ale chyba wezmę się w końcu za nadrobienie świątecznych filmów od Netflixa :)
OdpowiedzUsuńhttps://oddychajaca-ksiazkami.blogspot.com/