Były
już te najlepsze, więc teraz czas przyjrzeć się tym najgorszym. Nie było ich za
wiele, to zestawienie będzie raczej obfitować w tytuły, które mnie po prostu w
jakiś sposób rozczarowały, jednak dwie produkcje aż biją się o miano „tej
najgorszej”. Z resztą, zaraz zobaczycie sami.
Zaznaczam
już na wstępie, że będę pisać o filmach, które widziałam w 2018 roku –
niekoniecznie wtedy miały swoją premierę. Zestawienie jest subiektywne!
Jeśli
o rozczarowania chodzi, to nie mogę tu nie wspomnieć o drugiej części Mamma Mii.
Pierwszą kocham i ubóstwiam, a piosenki w wykonaniu aktorów wolę pięć milionów
razy bardziej niż oryginały. Gdy usłyszałam pierwsze wieści o kontynuacji,
byłam przekonana, że ktoś sobie robi nieśmieszne żarty. Dlaczego uznano, że
odgrzewanie dziesięcioletniego kotleta to dobry pomysł? Gdy wybrałam się do
kina na seans, wszystkie moje obawy zostały potwierdzone. Fabuła ma zasadniczo
niewiele wspólnego z pierwszą częścią, twórcy krótko mówiąc olali to, co zrobili
10 lat temu, a teraz uznali, że im to nie pasuje do konceptu więc pozmieniali,
sądząc, że widz nie zwróci na to uwagi. Ups, ja zwróciłam. Do tego okrutnie nie
podoba mi się to, co zrobili z postacią Donny. W sensie z tą starszą wersją,
portretowaną przez Streep. I paradoksalnie ta linia retrospekcyjna jeszcze jako
tako się trzymała kupy, to ta teraźniejsza wołała o pomstę do nieba i
przypominała jeden wielki hołd dla Donny - niefajnie. Ale przynajmniej piosenki
wypadły całkiem nieźle.
Zawiodłam
się także na oscarowym faworycie zeszłego roku – Tamte dni, tamte noce. I
jak ogólny zamysł na tę produkcję mi się podobał, wątek homoseksualny, gra aktorska,
piękne plenery i uczucie między bohaterami, to… wynudziłam się na tym filmie
okrutnie. A do tego wiadoma scena z brzoskwinią skreśliła tę produkcję w moich
oczach już doszczętnie. Do dziś nie mogę patrzeć na te owoce bez obrzydzenia.
Jak
mogliście zaobserwować, zaczęłam poszerzać swoje horyzonty. Zdecydowałam się
sięgnąć po jedną z mang, by zobaczyć, z czym to się je. Zaciekawiło mnie Death
Note. Przeczytałam pierwszy tom i było całkiem nieźle, więc gdy
zobaczyłam netflixową ekranizację, skusiłam się bez wątpliwości. Ha! Nie
oglądajcie tego filmu, bo to jest porażka w czystej postaci. Przez pierwszą
połowę jeszcze jakoś fabuła się kręci i daje radę, ale od połowy wygląda jak
ser szwajcarski z największymi możliwymi dziurami. Nic nie trzyma się kupy,
sceny są dziwnie poszatkowane, pocięte, jakby producenci nagrali zbyt dużo
materiału, więc musieli połowę odrzucić. Przez co wyjaśnienie całej „zagadki”
jest tak koszmarnie niejasne, że po seansie można dostać jedynie bólu głowy.
Zawiodłam
się również na Grawitacji, bo… na tym filmie również strasznie się wynudziłam.
Cały koncept na umieszczenie akcji w kosmosie, był dla mnie niesamowitą gratką,
bo uwielbiam te klimaty. Fabuła też niczego sobie, ale… to półtorej godziny
wydaje się wiecznością. Przez większą część filmu jest albo cisza, albo główna
bohaterka stęka. Po prostu pokłady nudy. Pamiętam, że nie byłam w stanie
obejrzeć tego za jednym podejściem, co kilka minut przerywałam, bo coś
odwracało moją uwagę, bo wszystko było ciekawsze od tego filmu.
Zaczynając
podium i przechodząc do brązowego zwycięzcy – SPF-18 czyli szalony film
o nastolatkach, który przypominał… film przyrodniczy. Fabuła jest zwykła i bez
szału, ale jednocześnie nie ma się w sumie do czego przyczepić. Ot co, zwykłe
nastoletnie problemy. Jednak przez cały seans towarzyszy nam bardzo, ale to
bardzo irytujący głos narratora zza kadru, który, daję głowę, brzmiał jak głos
Krystyny Czubówny w filmach o rozmnażaniu się dzików na rosyjskiej tajdze. Trzy
razy nie, dziękujemy.
Przechodząc
do niezakwestionowanych zwycięzców tego zestawienia, którzy byli tak źli, że do
teraz mam koszmary i szczerze, nie kazałabym tych dwóch filmów oglądać nawet
najgorszemu wrogowi.
Na
srebro zasłużyła sobie Ostra noc. Gdy pierwszy raz
widziałam zwiastuny tego filmu, z dziwnych powodów zapragnęłam go obejrzeć.
Scarlett Johanson, a do tego bardzo przystojny pan striptizer, który
przypadkiem zostaje zabity na imprezie, a teraz przyjaciółki nie wiedzą, co
zrobić z ciałem? Motyw idealny! Tylko szkoda, że realizacja wypadła tak
okrutnie żałośnie, że oglądać to można było tylko z wielkim zażenowaniem i z
zasłoniętymi oczami. Poziom żartów w tym filmie jest poniżej jakiegokolwiek
poziomu. Realizacja woła o pomstę do nieba. A obsada? Jakim cudem Johanson
wylądowała w tej produkcji?
Niekwestionowalnym
numerem 1 jest Grimsby, który aspiruje do zostania najgorszym filmem, jaki w
swoim życiu widziałam, kiedykolwiek. Pragnę go odwidzieć w trybie natychmiastowym,
ale coś nie do końca mi wychodzi zapominanie o nim, bo kadry stale mnie
prześladują i wywołują traumę. Przygodę z tą, pożal się Boże, produkcją,
zawdzięczam mojej nauczycielce od angielskiego, która wpadła na fenomenalny
pomysł, by puścić nam to na zajęciach. To była sytuacja bez wyjścia. Nie można
uciec, nie można na to patrzeć, trzeba przewegetować dwie lekcje.
By
dać wam krótki zarys, o co chodzi w tym filmie, to pozwolę sobie trochę
zaspoilerować. Nie będę mieć poczucia winy, bo oficjalnie zabraniam wam ten
shit oglądać. Cała akcja skupia się wokół dwójki braci, którzy są sierotami.
Pewnego dnia jeden z nich zostaje adoptowany, trafia do super duper hiper
kochającej rodzinki i wyrasta ta wspaniałego człowieka, a gdy dorasta, zostaje
szpiegiem. Ten drugi, któremu się nie poszczęściło, wychowuje się w nieciekawej
dzielnicy i ogólnie jego życiu daleko do ideału. Bracia spotykają się ponownie,
gdy mają po te jakieś 30-40 lat, trudno ocenić na oko, ile mieli dokładnie. I
teraz się zaczyna. Jeden z nich zostaje ukąszony przez pająka? Węża? Przez coś
tam jadowite – w penisa, więc… drugi musi wyssać ten jad. Oczywiście wszystko
doskonale widzimy, a twórcy nie oszczędzają nam ohydnych żartów. Zaś w mojej
drugiej ulubionej scenie bohaterowie znajdują się na zupełnym pustkowiu,
ścigają ich źli ludzie, nie mają się gdzie schować, ale widzą słonia, więc
wpadają na zajebisty pomysł, by wejść mu do… dupy. Kryjówka – poziom 120391. Festiwal
żenady i obrzydlistwa. Tyle w temacie.
I
to by było na tyle! Zazdroszczę wam wszystkim, jeśli podobały wam się te filmy,
naprawdę, szczerze chciałabym zobaczyć drugą stronę medalu i dostrzec ich
zalety.
A
jak u was wyglądał 2018 rok jeśli chodzi o kiepskie filmy, które mieliście
(nie)przyjemność zobaczyć? Ostrzeżcie mnie w komentarzach!
O Jezu, pod grimsbym podpisuje sie rekoma i nogami! Oglądam to z chłopakiem i ani tam zarty nie sa śmieszne, relacja braci to jakas kompletna patologia i przez caly film zastanawiasz sie czemu to w ogóle obejrzałas. Najgorsze jedt to, ze widzialam to jakies 2 lata temu o wciaz pamietam sceny! Wiec nie da sie odwidziec... Deth Note wola o pomstę do nieba. M mowil nie ogladaj a ja głupia co? No obejrzałam... Reszty nie znam ;-)
OdpowiedzUsuńHaha, czyli to nie tylko mnie ten film tak mocno zdegustował XD
UsuńA Death Note to... w sumie Grimsby o wiele bardziej szkodliwe i zapadające w pamięć xd
Nie oglądałam prawie żadnego z tych filmów oprócz Mamma Mia 2 i Tamte dni, tamte noce i jakoś specjalnie nie mogę ponarzekać na te filmy, bo może i są nie do końca takie, jak oczekiwałam, ale obejrzałam o wiele gorsze produkcje niż te dwie :)
OdpowiedzUsuńPost świetny <3
https://oddychajaca-ksiazkami.blogspot.com/
No to już wiem co nie oglądać. Ja bardzo, bardzo mało filmów oglądam i byłam przekonana, że tu oczywiście nie znajdę nic co oglądałam, a jednak. Tamte dni, tamte noce... mam takie samo zdanie, wynudziłam się jak nie wiem. Moja przyjaciółka ten film uwielbia i naprawdę nie rozumiałam, dlaczego, widoczki ładne, wszystko cacy, ale NUDNO.
OdpowiedzUsuńMoja przyjaciółka też jest nim zachwycona! A ja jakoś nie umiem podzielić tego jej entuzjazmu XD
UsuńNie oglądałam żadnego z tych filmów, chociaż chciałam obejrzeć Tamte dni, tamte noce i SPF-18. Nad tym drugim filmem jeszcze się zastanowię, ale za Tamte dni, tamte noce chyba faktycznie nie będę się zabierała, bo usłyszałam już wystarczająco dużo złych opinii :)
OdpowiedzUsuńW sumie powiedziałabym, że powinnaś zrobić na odwrót. SPF-18 sobie odpuścić na amen, a Tamte dni, tamte noce mimo wszystko obejrzeć, bo ten film nie jest aż taki zły (jak np. Grimsby), a dobrze wiedzieć, czym się ludzie jarają i wyrobić sobie na ten temat własne zdanie
UsuńTest: https://www.google.pl/
OdpowiedzUsuńJa zaliczyłam "Tamte dni..." do najlepszych filmów w 2018 a przy Mamma mia 2 świetnie się bawiłam :D
OdpowiedzUsuńAle z resztą filmów się zgadzam :]
Ja bardziej otarłam się o lipne seriale niż filmy... na szczęście żadnej z tych "propozycji" nie obejrzałam. :)
OdpowiedzUsuńhttps://myraibowworld1997.blogspot.com/
Mamma Mia 2 - wytrzymałam 20 minut - tego nie dało się oglądać bez bólu
OdpowiedzUsuńNetflixowy Death Note to okropna rzecz. Chcieli chyba zrobić horror dla nastolatków, ale coś nie wyszło. xD
OdpowiedzUsuńJa chyba ogólnie mało złych filmów oglądam, bo korzystam z tego, co polecaja moi znajomi głównie - mam ogromne zaległości filmowe.
OdpowiedzUsuń