Stało
się. Ewa pokochała… koreańskie dramy. Wszystko zaczęło się od Goblina (którego aktualnie oglądam 3
raz, to coś znaczy), a potem jakoś tak samo poleciało. Dlatego właśnie tym
postem rozpoczynamy nowy cykl na blogu, w którym będę wam pisać o trzech
dramach, które ostatnio widziałam! Mam nadzieję, że wam się spodoba!
Dziś
mam dla was produkcję z Gong Yoo (a jakżeby inaczej), uroczy romans z nutką
kryminału oraz… bardzo dziwne krótkie netflixowe „coś”. Z resztą, zaraz
zobaczycie.
Big
Po
tę dramę sięgnęłam tylko z jednego powodu; Gong Yoo. Tak bardzo spodobał mi się
ten aktor w Gobline, że chciałam
obejrzeć z nim coś jeszcze, sprawdzić, czy naprawdę jest tak dobry, jak mi się
wydaje. Do tego fabuła Big nie
wydawała się być zła, więc postanowiłam spróbować swoich sił, włączyć pierwszy
odcinek i ocenić.
Gil
Da Ran jest nauczycielką, szczęśliwie zaręczoną z lekarzem, Seo Yoon Jae.
Niestety, miesiąc przed ślubem tych dwoje zaczyna nabierać do siebie dystansu.
W tym samym czasie dziewczyna poznaje Kang Kyung Joona, ucznia, który właśnie
wrócił ze Stanów do Korei i rozpoczął naukę w szkole, w której ona pracuje. Niedługo
później Seo Yoon Jae wraz z Kang Kyung Joonem biorą udział w tym samym wypadku,
w wyniku którego zamieniają się ciałami.
Big
to jest kwintesencja moich wszystkich wyobrażeń na temat koreańskich dram. Goblin w tym wypadku miło mnie
zaskoczył, bo został po prostu ładnie nakręcony. Piękne kadry, cudowne ujęcia,
genialna charakteryzacja i klimatyczna ścieżka dźwiękowa sprawiły, że czułam
się, jakbym oglądała produkcję za wiele milionów. A Big? Jakość zastanawiająca, muzyka klasy średniej, a cała reszta
raczej na poziomie polskiej Na Wspólnej.
Ale dobra, to jest serial z 2012 roku, wiadomo, że różnice w poziomie da się
zauważyć gołym okiem. Dało się jakoś do tej miernej jakości przyzwyczaić, ale
mimo to było wiele momentów, gdy łapałam się za głowę przerażona słabą stroną
wizualną i dźwiękową.
Mimo
wszystko fabuła jest naprawdę bardzo ciekawa i potrafi wciągnąć. Pomysł na
zamianę ciał? Cudo! Chociaż było już milion seriali i filmów na ten temat, Big nie powiela schematów. Oklepana
idea, ale w rękach Koreańczyków wygląda jak powiew świeżości. Do tego
niesamowity Gong Yoo, który miał naprawdę trudne zadanie do wykonania. Grał tak
naprawdę dwie role; we wspomnieniach był szanownym panem doktorem, a w
teraźniejszości nastolatkiem uwięzionym w ciele dorosłego. Potrafił rozróżnić
te dwie postacie, tworząc każdą z nich od podstaw i idealnie pokazując na ekranie,
z którą wersją mamy do czynienia; czy z doktorem, czy z uczniem. Do tego ani
przez sekundę nie zobaczycie w nim goblina! Nie raz zdarzyło mi się zapomnieć,
że to ten sam człowiek, który wcielał się w rolę Kim Shina.
Choć
moje ogólne wrażenie na temat Big
jest pozytywne, to jednak nie wszystko było tam perfekcyjne. Niektóre sceny
naprawdę były głupie, a bohaterowie zachowywali się co najmniej dziwnie. Pod
koniec zaś fabuła przestała się trzymać kupy. Stała się strasznie zawiła i
poplątana, przez co już nie wiedziałam, co się dzieje. Nie wiem, czy to kwestia
zbyt małego dopracowania scenariusza, czy po prostu twórcy tak zagmatwali
wydarzenia, że przestałam ogarniać. Ale to jeszcze można wybaczyć, bo sytuacja
głównych bohaterów jest skomplikowana i nietypowa. Ale zakończenie… ktoś, kto
postanowił sprezentować taki finał, powinien dostać za swoje. Ono było
koszmarne! Nic się tam nie wyjaśniło, w ogóle nie wiadomo, o co chodzi. Tak
jakby twórcy chcieli strollować swojego odbiorcę.
Big
poleciłabym osobom zakochanym w Gong Yoo (tak jak ja), bo w tych 16 odcinkach
jest na co popatrzeć. Ci bardziej zaangażowani w oglądanie dram chyba także
powinni miło spędzić czas przy tej produkcji (chociaż w sumie nie wiem, bo to
dopiero mój drugi serial tego typu). Za to nie poleciłabym Big komuś, kto dopiero zaczyna swoją przygodę z koreańskimi
dramami, bo coś czuję, że ta mało przekonująca jakość może tylko człowieka do
siebie zrazić. Ale mimo to w przygody Kang Kyung Joona i Gil Da Ran można się
nieźle wciągnąć, pomimo tych wszystkich wad, bo jednak plusy są bardziej
widoczne.
What's Wrong With Secretary Kim?
What’s Wrong With Secretary Kim? opowiada historię wiceprezesa wielkiej koreańskiej firmy
i jego sekretarki, Kim Mi So, która niespodziewanie po dziewięciu latach
wspólnej pracy postanawia złożyć wypowiedzenie. Wiceprezes jest zaskoczony, ale
też zdeterminowany, by nie pozwolić dziewczynie odejść. Postanawia zrobić
wszystko, by ją zatrzymać; oświadcza się, ale Kim Mi So oczywiście nie jest
chętna do małżeństwa; nic dziwnego, w końcu wiceprezes jest ogromnym narcyzem i
troszczy się tylko o siebie.
Dawno
nie oglądałam tak uroczego serialu! Chociaż pierwsze dwa odcinki były takie
sobie, to jednak cała fabuła mnie zaintrygowała. Początkowo myślałam, że drama
będzie skupiać się wokół przyczyn odejścia Kim Mi So z firmy, ale już pierwsze
epizody pokazują, że tytułowe pytanie będzie tylko pytaniem retorycznym. Bo
zamiast dociekać, dlaczego bohaterka się zwalnia, będziemy śledzić jak jej szef
stara się o jej serce. I kurczę, chemia między głównymi bohaterami jest
zjawiskowa. Sposób, w jaki się ze sobą przekomarzają, wywołuje na twarzy tylko
i wyłącznie ogromny uśmiech, mimowolnie im kibicujemy. Ale to nie jedyna para,
którą tutaj poznamy. Na drugim planie obecne są jeszcze co najmniej trzy, które
są równie dobrze poprowadzone co ta wiodąca. Do tego żadnej postaci nie da się
nie lubić!
Cała
drama jest super śmieszna, urocza i słodka, a do tego pełna zabawnych żartów i
wypełniona dobrym humorem. Przez 90% każdego odcinka siedziałam i szczerzyłam
się do ekranu, bo nie mogłam się powstrzymać. Ale niestety przy zakończeniu
twórcy trochę popłynęli i zafundowali trochę zbyt pierdząco-cukierkowy finał
jak na mój gust, ale trudno, bohaterowie zasługiwali na happy end, także nie
będę narzekać.
Click Your Heart
Po tę króciutką dramę
sięgnęłam dlatego, że… no cóż, że była taka krótka. Liczy sobie zaledwie 7
odcinków, z czego każdy ma po 10-15 minut. Pomysł także nie był wcale głupi, a
do tego Click Your Heart jest na
Netfliksie (przynajmniej było, teraz chyba chwilowo nie ma). Cała konwencja na
fabułę jest ciekawa i oryginalna, przynajmniej dla mnie, bo ja z taką formą
wcześniej się nie spotkałam. W wielkim skrócie chodzi o to, że z uwagą śledzimy
wszystkie dostępne decyzje głównej bohaterki, analizujemy do czego one będą
prowadzić. Najpierw obserwujemy, co wydarzy się, gdy dziewczyna wybierze taką a
nie inną opcję, później wracamy do początku i podążamy tą drugą drogą –
widzimy, co by się wtedy stało.
Koncept – cudo. Takich zabaw
z odbiorcą powinno być zdecydowanie więcej! Ale problemem tej dramy jest
kiepska fabuła, która mimo ciekawych zabiegów, w ogóle nie angażuje widza.
Momentami jest wręcz nudno, a całość pogrążona jest w sporym chaosie. Niby
dzieje się dużo, ale niewiele można z tego zrozumieć przez co człowiekowi nie
chce się oglądać dalej. Do tego dochodzą mało wyraziści bohaterowie, którzy nie
zapadają w pamięć. A związki, które tworzą, opierają się na dwóch rozmowach
trwających po pół minuty, po czym wmawia się widzowi, że właśnie oglądamy
głęboką relację. Także… no wszystko fajnie, pomysł jak najbardziej na plus,
ale… jeszcze pasowałoby napisać do niego przynajmniej dobry scenariusz. Ten,
według którego rozgrywa się Click Your
Heart zasługuje na maksymalnie dopuszczającą ocenę (że tak szkolną skalą
pozwolę sobie podsumować).
Materiał do następnego posta już mam, teraz trzeba go tylko napisać! Ale możecie spodziewać się nowej porcji dram już niedługo.
Oglądacie koreańskie produkcje? Czy może podchodzicie do nich jak pies do jeża?
Dzięki tobie zainteresowałam się dramami i chyba w końcu muszę zabrać się za Goblina, by zobaczyć na własne oczy, czy będzie tak dobrze, jak obiecujesz :)
OdpowiedzUsuńTaki post podoba mi się niesamowicie!
https://oddychajaca-ksiazkami.blogspot.com/
Ups. Z jednej strony powinnam cię przepraszać, z drugiej wcale nie jest mi przykro, bo kdramy są boskie. Goblina obejrzyj koniecznie i daj znać!
UsuńOd dwóch lat regularnie oglądam koreańskie dramy i już nie mogę się przestawić na "normalne" seriale :) Goblin jest wielką moją miłością, ale jestem pod wrażeniem, że oglądasz trzeci raz! Ja bym chciała, ale przeraża mnie wizja tego, że znowu będę kilka dni chodzić potem z czerwonymi oczami od płaczu, jak skończę :< What's wrong with secretary Kim jest bardzo urocze, zwłaszcza przyjaciel naszego prezesa, no kocham go 💘 Click Your Heart oglądałam, owszem, wielkiego polotu jak dla mnie nie ma i już nie za bardzo pamiętam o co chodzi. A Bóg, przyznam się, jeszcze nie widziałam, ale, po Twojej rezencji, chyba muszę nadrobić - Gong Yoo jest jednym z moich mężów :D czekam na kolejne recenzje, pozdrawiam! (no i cieszę się, że wskrzeszam jednorożca ♥️)
OdpowiedzUsuń+ widzę, że słownik poprawił mi Big na Bóg - pewnie chodziło mu o Gong Yoo c:
UsuńTe normalne seriale są teraz takie... Dziwne. Koreańskie są dużo lepsze XD
UsuńJak oglądałam Goblina za drugim razem to dużo rzeczy wskoczyło mi na swoje miejsce, dostrzegłam więcej powiązań. Ale płacz był równie mocny co za pierwszym xd
Gong Yoo to Bóg, autokorekta ma rację, nie kłóć się z nią xd
Drugim serialem bardzo mnie zainteresowałaś :D Goblina też mam w planach obejrzeć! :P
OdpowiedzUsuńhttps://weruczyta.blogspot.com/
Zachęcam do obu, ale do Goblina przede wszystkim ❤️
UsuńWhat's wrong with secretary Kim oglądnę na pewno! Aż mnie cieszy wizja uroczej historii i tego, że będę się często uśmiechać. :D Także sobie zapisze tytuł, bo znając życie gdzieś mi ucieknie i zapomnę.
OdpowiedzUsuńZapisz i obejrzyj :D
UsuńJa się wciąz zastanawiam, bo ilość zaczętych seriali mnie przytłacza :) Ale jak się zdecyduje, przekopię twojego bloga w poszukiwaniu czegoś fajnego :)
OdpowiedzUsuńWhat's wrong without secretary kim właśnie oglądam i jestem absolutnie zauroczona 😻😻 a dramat widziałam już mnóstwo 😺 trzecią też widziałam, ale nie wywarła na mnie większego wrażenia, tak jak napisałaś zbyt płytko to wyszło. Gdyby był to normalny serial z dłuższymi odcinkami pewnie miałoby to więcej sensu 🙀
OdpowiedzUsuńOgląda się od czasu do czasu coś dobrego. Akurat tych nie znałam. Bardziej widziałam starsze. Dramy mają swoją unikatowość, której w Europie zachłyśniętej Ameryką trudno pojąć. Jednakże nadal czekam, aż będzie można oglądać w TV cały dzień dramy <3
OdpowiedzUsuńBig nie widziałam, ale jestem fanką numer 1 Goblina!
OdpowiedzUsuń