Nie oszukujmy
się, nie poszłabym na ten film do kina gdyby nie Dave Franco…
Wiadomość o powstaniu
filmu Nerve dotarła do mnie już jakiś
czas temu. Zaintrygował mnie pomysł na fabułę i zaciekawiło wykonanie, jednak
nie na tyle, aby wyczekiwać premiery. Moje nastawienie zmieniła recenzja Marthy
Oakiss z bloga i kanału Secret Books, która bardzo dobrze wypowiadała się o tym
tytule. No i oczywiście fakt, że Dave Franco gra tam główną rolę, miał dość
duże znaczenie. Nerve powstał na
postawie książki, która za granicą zbiera niepochlebne opinie. I z tego powodu bez
wyrzutów sumienia, że przed lekturą oglądnę ekranizację, udałam się do kina.
Co to w ogóle
jest Nerve?
Nerve jest aplikacją
na telefony, coś jak „prawda czy wyzwanie”, ale bez prawdy. Osoba, która się
rejestruje, może wybrać: albo zostać obserwatorem, który płaci, by oglądać,
albo graczem, który gra, by wygrać. Na początku zadania są proste, ale wraz ze
wzrostem popularności uczestnika, robią się trudniejsze, ale tym samym wzrasta
ilość pieniędzy do zgarnięcia. Aplikacja analizuje wszystkie portale
społecznościowe takie jak Facebook czy Instagram i wie dosłownie wszystko, zna
każdą słabość, adres czy nawet dane bankowe.
Pomysł na
aplikację jest dobry. Ja, jako osoba jeszcze przed oglądnięciem filmu myślałam,
że takie coś mogłoby zaistnieć w normalnym świecie. Mógłby to być bodziec, aby
nieśmiała osoba przełamała swój strach przed kontaktami z ludźmi i poznała nowe
osoby. Wyszłaby ze swojej strefy komfortu i przy okazji zarobiła pieniądze.
Zmieniłam jednak zdanie w trakcie oglądania. Zdecydowanie nie chcę, aby ta
aplikacja miała prawo bytu w sklepie Play.
Nie ma co się
wdawać w szczegóły głównych bohaterów, bo w tym wypadku bardzo dobry jest
element zaskoczenia i niewiedza w kwestii tego, czego mamy się spodziewać po
fabule. Warto wspomnieć jednak o dynamice filmu. Spotkałam się z określeniem,
że Nerve to thriller dla młodzieży.
Coś w tym jest, ale nie do końca. Bardziej pasowałby mi tu gatunek filmu
przygodowego, ale to też nie odzwierciedla w stu procentach tego, z czym mamy
do czynienia.
Sam początek
jest dość wolny, ale treściwy. W odstępie kilku minut dostajemy ogólny zarys
postaci głównej bohaterki, pasji, pragnień i ludzi, którymi się otacza. Te
pierwsze kadry stanowią dobry wstęp do całej historii, która później znacząco
przyspiesza i nabiera tempa. Więcej dowiadujemy się o tytułowej aplikacji,
widzimy, co robi z ludźmi i jak na nich wpływa. Poprzez ciąg idealnie
powiązanych ze sobą wydarzeń jesteśmy świadkami wielkiej przemiany wśród
głównych bohaterów. Prawdy, które zaczynają rozumieć, dają wiele do myślenia i
można wiele z nich wynieść dla siebie.
Na osobny
akapit zasługuje sposób kręcenia filmu. Oprócz kadrów nagrywanych za pomocą
standardowego sprzętu filmowego, twórcy postawili na nietypowy sposób
przedstawienia treści. Część filmu zaprezentowana jest z perspektywy sprzętów
takich jak telefon czy komputer. Widz patrzy na wydarzenia jakby z wnętrza komputera,
widzi na wskroś wszystkie otwarte okna przeglądarki. Niektóre kadry
przypominają obraz z kamerki internetowej czy filmiki nakręcone za pomocą
telefonu, a niekiedy i fragmenty kręcone trzęsącą się ręką bohatera.
Aktorzy zostali
dobrani do swoich ról bardzo dobrze. Dave Franco idealnie pasuje do swojego
bohatera, ale w końcu to Dave Franco, on zawsze gra dobrze. Aktorka wcielająca
się w zołzowatą Sydney też idealnie ją zobrazowała. Przemianę swojej postaci
ujęła nie tylko za pomocą słów ze scenariusza, ale i drobnych gestów
świadczących o charakterze. Moja jedyna uwaga dotyczy Emmy Roberts. Powierzono
jej główną rolę dziewczyny, która przechodzi największą metamorfozę. I jak na
początku Roberts pasowała świetnie do cichej i nieśmiałej nastolatki, która boi
się zagadać do chłopaka, który jej się podoba, to później diametralnie odbiegła
swoją grą od zmienionej Vee.
I tu
napotykam pierwszą wadę Nerve. Otóż
dynamiczność, która wcześniej była plusem, w późniejszym czasie zaczęła się
trochę nie trzymać kupy. Cały film rozgrywa się w przeciągu jednego dnia, a
kluczowe wydarzenia mają miejsce tej samej nocy. Czyli wyjaśniając, rano Vee
jest zamknięta w sobie i nieśmiała. Potem rejestruje się w Nerve. Wychodzi na
miasto, aby rozpocząć wykonywanie zadań i tym samym zapoczątkowuje w sobie
przemianę, która dopełnia się w przeciągu kilku godzin. Po głównym wątku
kulminacyjnym Vee jest zupełnie inną osobą, zdolną nagle przemawiać do tłumu i
inspirować ludzi, zachęcać do działania według jej przekonań. Trochę naciągane,
a co lepsze, to jedyny aspekt filmu, który wydawał mi się mało realny. Sama
aplikacja i to, jak bardzo wpływa na nastolatków z Manhattanu było do bólu
rzeczywista.
Do kina poszłam
nawet nie oglądając wcześniej zwiastuna. Nie byłam w żaden sposób nastawiona na
to, co chcę zobaczyć, bo też nie miałam żadnych oczekiwań. I z tego powodu film
wywarł na mnie ogromne wrażenie. Obecna cały czas akcja, świetna ścieżka
dźwiękowa i bohaterowie sprawili, że ani razu nie pomyślałam o tym, aby
spojrzeć na zegarek i sprawdzić godzinę.
Nerve może nie jest filmem z górnej półki,
ale to świetny sposób na spędzenie wolnego czasu, bo film jest warty uwagi.
Potrafi zaskoczyć, wprawić w zdumienie i frustrację. To produkcja z tych, po
których w oszołomieniu wychodzi się z kina i które chce się oglądnąć ponownie
zaraz po powrocie do domu z seansu.
Znajdziesz mnie również tutaj:
Facebook:
https://www.facebook.com/toreadornottoreadworld/
Instagram:
https://www.instagram.com/thethirteenthbook/
Goodreads:
https://www.goodreads.com/ewuniunia
Snapchat: @ewuniunia
Co ja patrzę! Takie coś nie może zaistnieć, nie chciałabym czegoś takiego :o Jestem ciekawa filmu, chłopakow z rodziny Franco zawsze lubiłam xd
OdpowiedzUsuńByłam w kinie i zgadzam się z Twoją opinią w 100%! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, x
Na pewno pójdę na ten film do kina, ale póki co wczoraj przyszła do mnie ksiażką i to ją chciałabym najpierw przeczytać :D
OdpowiedzUsuńStrasznie zajarałam się po obejrzeniu zwiastuna :D
Kasi recenzje
Polecam! Dave Franco <3
UsuńJakoś mnie nie zachęca sam pomysł. Kojarzy mi się to z Paniką L. Oliver, może przeczytaj? :) Pomysł podobny tylko, że to dzieje się w miasteczku i nie ma kontaktu z internetem :P
OdpowiedzUsuń"Panikę" mam w planach ;)
UsuńOgólnie jestem zdecydowanie na tak, jeśli chodzi o ten film, bo dla Franco naprawdę dużo bym zrobiła, więc oczywiście, że zajdę na niego do kina :D
OdpowiedzUsuńZ. z Kulturalnej szafy
Zajście do kina dla Franco to sama przyjemność :D
UsuńMyślę, że kiedyś na pewno obejrzę. ;)
OdpowiedzUsuńTrochę o tym filmie już słyszałam, ale nie miałam jeszcze okazji, żeby się z nim zapoznać, a ogólnie teraz cierpię na zbyt mało godzin w dobie na wszystko :(
OdpowiedzUsuńMuszę obejrzeć ten film, uwielbiam Dave Franco, który bardzo ładnie prezentuje się na dużym ekranie ;D Oczywiście nie chodzi o samego aktora, ale fabuła wydaje się interesująca, współczesna i zawierająca w sobie dzisiejsze pokolenie. Świetny tekst!
OdpowiedzUsuńSerdeczności,
Gaba
Franco ładnie się prezentuje, świetnie gra no i jest po prostu wyborny <3
UsuńDziękuję! ;)
Ogólnie chcę zobaczyć ten film... ale nie aż tak żeby oglądać go w kinie :>
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam
Zaczytana
Mi też kojarzy się z "Paniką", która średnio mi się podobała.
OdpowiedzUsuńKsiążki tej raczej nie planuję przeczytać. Prędzej obejrzę właśnie ten film.
Pozdrawiam, joolsandherbooks.blogspot.com
Jestem strasznie ciekawa tego filmu. Wydaje się być intrygujący :D
OdpowiedzUsuńMam bardzo podobne wrażenia do Twoich. Również przed obejrzeniem filmu nie oglądałam zwiastuna, co moim zdaniem było świetnym posunięciem gdyż zdradza on wiele. W filmie bardzo podobały mi się kadry, o których wspomniałaś, a także muzyka. Nie mam mu nic do zarzucenia- no może oprócz końcówki, która jak dla mnie mogłaby być bardziej dramatyczna :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
NeedRead
taka przemiana w ciągu kilku godzin? masz rację, to trochę naciągane. jednak nie mówię filmowi nie, sam pomysł jest ciekawy. pewnie nada się jako odskocznia po ciężkim dniu :D
OdpowiedzUsuńzostaję na dłużej i pozdrawiam :)