Ósma część Harry’ego
Pottera?
Jakiś czas temu świat
oszalał na wieść o publikacji nowego tomu przygód słynnego czarodzieja z blizną
na czole. Najpierw teatr w Londynie miał podjąć się wystawienia sztuki na
podstawie historii stworzonej przez J. K. Rowling. Ale że zwietrzono sposób na
łatwy zarobek, scenariusz postanowiono wydać w formie książki i sprzedać jako
kontynuację serii o Harrym Potterze.
Książka miała swoją premierę
31 lipca, jakżeby inaczej. Ale w Polsce na jej ukazanie musimy czekać aż do
końca października. Ja, stojąc w angielskim Tesco na dziale z książkami, nie
wahałam się zbyt długo i zaopatrzyłam się w nią zdecydowanie wcześniej niż bym
to zrobiła w normalnych warunkach. W moim przypadku kupowanie powieści po
angielsku nie kończy się zbyt dobrze. Na półce mam całą twórczość Johna Greena,
którą miałam ochotę przeczytać, bo wtedy nie była ona wydana w Polsce, ale na
zamiarze się skończyło. Grzecznie poczekałam na tłumaczenie. Dlatego nie byłam
zbyt przekonana do tego, że zakup Pottera mi się opłaci. Gdyby nie zakład z
przyjaciółką, nie przeczytałabym go zbyt szybko. Zmobilizowałam się i nie
żałuję tego w żadnym wypadku. Wygrałam na tym życie, bo uchronię się przed
niechcianymi spoilerami.
Nie mogę powiedzieć wam nic
więcej na temat fabuły, bo większość z was by mnie zlinczowała. Bardzo łatwo
byłoby tu zdradzić coś, co ma wielki wpływ na przebieg akcji i odebrać wam całą
przyjemność z czytania. Jednak samo stwierdzenie, że Harry Potter and the Cursed Child opowiada o losach młodego Albusa
Pottera powinien was wystarczająco zachęcić do lektury.
Książka ta spotkała się z
dużą falą krytyki, zarówno za granicą jak i teraz w Polsce od osób, które miały
możliwość przeczytania powieści po angielsku. Trzeba zaznaczyć już na samym
początku, że Cursed Child to nie jest
taki Harry Potter jakiego znamy. Po pierwsze, do cholery jasnej, to jest
sztuka! To jest jedynie zapis wydarzeń na scenie. Nie ma tu narratora, nie
wiemy, jakie uczucia targają bohaterami i nie dowiadujemy się nic więcej niż
to, co sami mówią. Po drugie, tego nie napisała J. K. Rowling! Ona tylko
czuwała nad scenarzystami, aby nie odlecieli tworząc czegoś w oparciu o jej
świat, aby Harry dalej miał bliznę na czole, a Ron Weasley pozostał rudzielcem.
A po trzecie, nie bierzcie sobie do serca sloganu z okładki, że to ósma część
serii. Bo zostanie wam wtedy niesmak w ustach.
Skoro to nie jest dzieło
Rowling, nie jest to powieść i nie jest to ósma część serii, to po co to
czytać? Przeczytajcie ciąg dalszy.
Znalazłam dwa porównania,
które moim zdaniem idealnie zobrazują to, z czym mamy do czynienia w przypadku
nowego Harry’ego. Każdy z was kojarzy pewnie słynną rosyjską powieść Metro 2033. Autor stworzył trzy książki
w serii, ale wiele fanów uważa, że nie wyczerpał pomysłu. Glukhovsky nie
zamierza pisać dalej, więc oddał pałeczkę swojej publiczności i tak powstała
seria uniwersum, która rozgrywa się w tym samym miejscu, wykorzystuje czasem
starych bohaterów, wcześniej napisane wątki i ogólnie jest z tej samej parafii
co Metro 2033. Książki z uniwersum w
żaden sposób nie mają wpływu na główną serię, ale stanowią miły dodatek dla
wszystkich zwolenników Metra.
Podobnym przykładem jest
stosunkowo nowa premiera Życie i śmierć,
czyli alternatywnego Zmierzchu.
Stephenie Meyer postanowiła napisać coś na dziesięciolecie wydania swojej
powieści i postawiła na coś, co fani już dobrze znają. Wydała ponownie Zmierzch, ale tym razem Edward został kobietą,
a Bella mężczyzną. Wszystko osadzone jest w świecie prawdziwego Zmierzchu, ale to nie jest już część sagi.
Mam nadzieję, że
zrozumieliście, o co mi chodzi.
Harry Potter and the Cursed Child jest świetną sztuką. Wiele bym dała, aby móc ją zobaczyć
na deskach londyńskiego teatru, w pełnej obsadzie, w kostiumach i ze
scenografią. Nie jest to jednak kontynuacja przygód słynnego czarodzieja
czarodzieja. To historia alternatywna, osadzona w tym samym świecie, ale
utrzymana w klimacie fikcji fanowskiej. Scenarzystom brakowało rozwinięcia
przez Rowling wątku Albusa Pottera, więc stworzyli ciąg dalszy w postaci
sztuki, bo na tym znali się najlepiej.
Dlaczego więc ciągle mówię,
że to jest „nowy” Potter? Bo na swój sposób to jest „nowy” Potter. To
odgrzebanie starych, uwielbianych bohaterów i pokazanie, że ta historia dalej
może żyć, że jej popularność nie osłabła i że fani czekają na więcej. A dodatkowo poznamy tu zupełnie nową wersję
Harry’ego, która wielokrotnie potrafi zaskoczyć i wzbudzić zdumienie.
Ósma książka o Harrym jest
naprawdę dobra. Jest pełno zwrotów akcji, wielokrotnie szczęka nam opadnie do
podłogi, poczujemy czasem frustrację, smutek czy niesprawiedliwość a nawet
złość. Mimo przekazywania treści bez narratora i opisów, książka wywołuje wiele
skrajnych emocji.
Fani zaczęli dzielić się na
zwolenników i na przeciwników, skrajnie ustawionych po stronie miłości do
nowego Harry’ego albo nienawiści do tego nowego oblicza. Ja opowiadam się
zdecydowanie z tą pierwszą stroną. Uwielbiam Cursed Child tak bardzo, że w ocenie na Goodreads książka dostała
ode mnie 5/5 gwiazdek! A fakt, że przeczytałam ją bardzo szybko, nie świadczy o
tym, że jest duża interlinia, same dialogi i szerokie marginesy, nie. Akcja
wciąga od pierwszej strony i dosłownie czyta się jednym tchem, od deski do
deski.
A wy, mieliście okazję przeczytać tę książkę? Jeśli tak, to piszcie, chętnie poznam waszą opinię na jej temat ;)
Znajdziesz mnie również tutaj:
Facebook:
https://www.facebook.com/toreadornottoreadworld/
Instagram:
https://www.instagram.com/thethirteenthbook/
Goodreads:
https://www.goodreads.com/ewuniunia
Snapchat: @ewuniunia
Jakoś nie jestem ciekawa tej pozycji, ponieważ nie jestem wielką fanką Harry'ego Pottera... Choć dla fanów może to być ciekawy "dodatek".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Nat z natalie-and-books.blogspot.com
Ja nie czytam Harego, wolę oglądać. Ale za to mój brat nie może doczekać się tej książki i filmu. ;)
OdpowiedzUsuńJa ani nie czytałam HP, nie mogłam się przebić przez pierwszą część, ani nie oglądałam - skończyłam na części z lasem pająków - ale pewnie z czasem przeczytam całą serię, ale trochę czasu jeszcze minie ;)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać, aż przeczytam Przeklęte dziecko, ale miałam pewne wątpliwości co do tej pozycji, bo właśnie - Rowling tego nie pisała, to co to będzie. Ale dzięki Tobie to przestało mnie już to tak przerażać i sięgnę po tego "nowego Harry'ego" ;)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze tej części, ale z niecierpliwością wyczekuję polskiej premiery. Mam nadzieję, że biblioteki szybko się w nią zaopatrzą i będę mogła powrócić do tego wspaniałego świata :)
OdpowiedzUsuńRecenzja świetna, pochłonęłam w chwilę, masz bardzo dobre "wirtualne pióro" :D
Pozdrawiam ciepło :)
Nie jestem pewna, czy chcę sięgać po tego Pottera ;). Od początku wiedziałam, że będzie to scenariusz, a dla mnie ważne są opisy i przeżycia wewnętrzne bohaterów, także nie chwiałabym się rozczarować ich brakiem :).
OdpowiedzUsuńBardzo fajna recenzja :D
OdpowiedzUsuńJa już jestem po i... w sumie to czytałaś recenzję...
Bardzo mi się podoba twój blog :*
Pozdrawiam po raz kolejny!
Tak... Jestem z bloga Oczami nerda :)
No i zgadzam się z Tobą i podziwam, że podeszłaś do tego ze zdrowym rozsądkiem :) ja przeczytałam i pomyślałam co to? Jaka ósma część?? :) No i zaczełam dyskusje :)
OdpowiedzUsuń