niedziela, 1 lipca 2018

To już koniec wycieczek do Londynu - "Wyczarowanie światła" V. E. Schwab [RECENZJA]


Może pamiętacie, może nie, ale na premierę tej serii w Polsce czekałam bardzo długo. Nasłuchałam się o niej wiele dobrego na zagranicznych kanałach książkowych i naczytałam samych pozytywów na Goodreads, przez co moje oczekiwania urosły do wysokości Giewontu, jeśli nawet nie bardziej. Może też pamiętacie, że pierwszy tom – Mroczniejszy odcień magii – był dla mnie sporym rozczarowaniem. Uznałam jednak wtedy, że tak łatwo się nie poddam. Sięgnęłam po drugą część, w której się zakochałam. A jak jest z trzecią?

Akcja Wyczarowania światła rozpoczyna się bezpośrednio w miejscu, w którym zakończyło się Zgromadzenie cieni. Od razu wpadamy w wir wydarzeń, rozwijając wcześniej rozpoczęte wątki. Dalej śledzimy losy Kella, który jest uznawany za ostatniego żyjącego antariego, posiadającego dar podróży między czterema równoległymi Londynami. Obok niego widzimy Lilę Bard, już nie tak zwyczajną dziewczynę i Rhya, młodego księcia, zmagającego się ze swoimi demonami. Będą musieli poradzić sobie z nadchodzącą ciemnością, która podejmuje kolejną próbę ataku, a której celem jest zniszczenie szczęśliwego królestwa Czerwonego Londynu.

Gdy teraz po przeczytaniu ostatniej części z trylogii Odcieni magii patrzę na całość, widzę ogrom pracy, jaką włożyła w nią autorka. Wcześniej, gdy czytałam pierwszy tom, miałam zupełnie inne zdanie o historii, niż mam teraz. Wszystkie książki są niesamowicie spójne, każda pojedyncza ma swoje zadanie, wnosi wiele do opowieści, a czytelnikowi uda się to dostrzec dopiero po przeczytaniu wszystkich trzech. W Mroczniejszym odcieniu magii musieliśmy się jakoś dowiedzieć o prawach, którymi rządzą się poszczególne Londyny, bo to był dopiero wstęp. Musieliśmy poznać głównych bohaterów, zgłębić relacje między nimi, poznać ten świat od podstaw, by później łatwo móc się w nim odnaleźć. W tomie drugim zaczęła się prawdziwa akcja, która zwiastowała nadejście „czegoś większego”. A to „coś większego” dostajemy właśnie w Wyczarowaniu światła.

Od pierwszych stron jesteśmy w samym środku akcji, trzeba w końcu rozwiązać wcześniej ucięte wątki. Dzieje się bardzo dużo, czytelnik cały czas jest ciekawy kolejnych zwrotów akcji, przez co w ogóle nie czuje się pokaźnej objętości książki. Powieść liczy sobie 700 stron, a gwarantuję wam, że nawet tego nie zauważycie, tak będziecie zaaferowani losami bohaterów.


Mimo to ja nie umiałam się na samym początku wczuć w akcję. Zrzucam winę na sklerozę i fakt, że od lektury drugiego tomu minął prawie rok, więc trochę udało mi się zapomnieć. Na szczęście Schwab zrobiła ukłon w stronę młotków mojego pokroju, delikatnie przypominając, co działo się w poprzednich częściach, gdy odwoływała się do wydarzeń, które miały tam miejsce, kim są bohaterowie i jakie łączą ich uczucia. Nie robiła tego w nachalny sposób, jaki obecny jest w wielu podobnych książkach, łopatologicznie streszczając, co działo się wcześniej. Jej pomoc była subtelna, była jak mrugnięcie okiem do czytelnika. Dzięki niej w okolicach setnej strony już wszystko wróciło na swój dawny tor, a ja ponownie odnalazłam się w świecie Czerwonego Londynu.

Dopiero teraz, przy czytaniu Wyczarowania światła, uderzyła mnie jedna rzecz. Styl autorki. On jest bogaty, bardzo poetycki i po prostu ładny. Nie można się do niego przyczepić w żadnym aspekcie, oprócz jednego; momentami jest sztywny, trochę zbyt oficjalny. Nie ma tu dużo miejsca na humor czy kolokwializmy. Wszystko jest zadbane i poprawne, ale ja nie obraziłabym się za kilka fajnych żarcików.

Jeśli zaś o samą akcję chodzi, to tak jak już mówiłam, zaczynamy z wysokiego C, ale niestety w środku spadamy trochę z tego poziomu. Następuje delikatny przestój w akcji, który z jednej strony pozwala czytelnikowi na odetchnięcie po wcześniejszych wydarzeniach i przygotowanie się na to, co nastąpi, a z drugiej część z was może uznać to za nudne przejście z punktu A do punktu B.

Fanką Mrocznego odcienia magii na pewno nie jestem, dalej pamiętam to gorzkie rozczarowanie, ale Zgromadzenie cieni spokojnie mogę nazwać moim ulubionym tomem z całej trylogii, a Wyczarowanie światła plasuje się gdzieś między nimi. Uwielbiam pomysł Schwab na świat przedstawiony i bohaterów. Do tej pory jestem zakochana w czterech równoległych Londynach, które mają swoje własne kolory, władców i historię. Historia Kella, Lili i Rhya ma w sobie „to coś”. Jest magnetyzująca i przyciąga, ją po prostu chce się czytać. Jest się oczarowanym bohaterami, światem i sposobem prowadzenia akcji, przez co można wybaczyć wiele błędów, dalej będąc ciekawym losów ulubionych postaci.


Wyczarowanie światła jest godnym zakończeniem trylogii. Finał jest na odpowiednim poziomie, większość wątków dostała należne im rozwiązanie, a do tego autorka jeszcze pozwoliła czytelnikom pożegnać się z bohaterami, prezentując im dodatkowy rozdział.


Jeśli jeszcze nie czytaliście trylogii Odcienie magii, to gorąco was do tego zachęcam. A jeśli zastanawiacie się nad lekturą Wyczarowania światła, to nie macie się czego obawiać, zakończenie was usatysfakcjonuje i na pewno nie zawiedzie. 





39977617Fakty objawione: 
Tytuł: Wyczarowanie światła
Tytuł oryginału: A Conjuring of Light
Autor: V. E. Schwab
Tłumaczenie: Ewa Wojtczak
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Ilość stron: 696
Grubość grzbietu: 4,4 cm
Cena: 39,90 zł
Mobilność: L+ (grube!)


 Facebook Instagram Goodreads Twitter Google+ LubimyCzytać





10 komentarzy:

  1. Nie czytałam tej trylogii, ale teraz wiem, że na pewno po nią sięgnę! Zwłaszcza jeśli zakończenie idealnie spełnia swoją rolę, tworząc spójną całość :D

    Buziaczki i zapraszam ♥
    http://sleepwithbook.blogspot.com/2018/06/seriale-w-sam-raz-na-wakacje.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem szczęśliwa, że cała seria czeka już na mnie na czytniku :) Będę miała co czytać i to ponoć coś dobrego!
    Justyna z http://livingbooksx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeszcze nie czytałam, ale na czytniku już mam pierwszy tom :) Jak się spodoba, to kupię całość, żeby się pięknie na półce prezentowała :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie miałam okazji zapoznać się z serią, ale chętnie nadrobię zaległości :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeszcze nie miałam okazji przeczytać tej tej trylogii,ponieważ o niej nie słyszałam, więc muszę nadrobić zaległości.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam tę trylogię w całości (w tym ostatni tom po angielsku, bo nie chciało mi się czekać na polskie wydanie, a nie było nawet wtedy jeszcze daty premiery takowego...) I zawiodłam się jak DIABLI!

    Pierwszy tom - intrygujące wprowadzenie do serii, ale nic specjalnego
    Drugi tom - nowe postacie, akcja, ciekawe relacje między bohaterami - byłam zachwycona!
    Trzeci tom - nieporozumienie... - przewidywalność do bólu, brak istotnej akcji, masa jakiś pseudo autopsychoanaliz, retrospekcji i w ogóle po prostu kicha :( Cieszę się, że nie kupiłam tych książek, bo ogólny rachunek - 1x spoko + 1x super + 1x żal = przeciętna seria

    Dla mnie autorka po prostu zrujnowała tę serię kiepskim zakończeniem. Ale w sumie cieszę się z tego - bo a) mam o 3 książki na półce mniej (a to zawsze miejsce na coś lepszego), b) nie miałam kaca książkowego po zakończeniu serii ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwszy tom faktycznie jest takim rozwlekłym wprowadzeniem. Drugi jest cacy, a trzeci wg mnie całkiem okej. Ale może to po prostu kwestia tego, że po pierwszym zawodzie ja już obniżyłam swoje oczekiwania i dlatego nie miałam jak się rozczarować kolejny raz XD

      Usuń
  7. Seria się kończy, a ja dalej nie przeczytałam! Koniecznie muszę to w końcu nadrobić

    OdpowiedzUsuń
  8. Pamiętam, kiedy ta trylogia zaczynała wchodzić na polski rynek, ale jakoś się nią nie zainteresowałam. Teraz myślę, że to był błąd - bo jest dopracowana, oryginalna i wciągająca. Przynajmniej taka się wydaje. ;) Więc chyba się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie wiem , nie ciągnęło mnie do niej nigdy

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz wskrzesza jednego jednorożca :D
Odwiedzam blogi wszystkich, którzy zostawili komentarz pod ostatnim postem ;)